Chapter 16
- Jesteś demonem. - Luke wpatrywał się we mnie stanowczo. Zaniemówiłam
O czym on do cholery mówi?!
To jest niemożliwe. Ale z drugiej strony, dlaczego miałby kłamać? Poza tym wygląda śmiertelnie poważnie.
Mama mówiła, że to jego rodzina jest poczęta z demonów, a my z aniołów. Że jesteśmy Niebiańskimi Istotami. Dlaczego ona miałaby kłamać? Mam mętlik w głowie. Istny huragan.
- A ty? - Nie odpowiedziałam na jego wcześniejsze pytanie. Niby co mam mu powiedzieć? - Kim ty jesteś?
- Niebiańską Istotą.
Liliowe tęczówki wypalały dziurę w moim ciele. Z jego wyrazu twarzy nie dało się nic wyczytać. Był niczym posąg. Obojętny.
- Nie. - Pokręciłam głową.
Zaczęło mi dzwonić w uszach. Upadłam na kolana i zacisnęłam oczy. - Nie, nie, nie, nie. To niemożliwe.
Było coraz gorzej. Miałam wrażenie, że zaraz stracę przytomność. Zaczęły mnie boleć ręce. Potem nogi. Ból ogarnął całe ciało. Przez mgłę widziałam, że z Luke'iem dzieję się to samo. Chciałam do niego podejść, ale tylko upadłam na plecy. Ból był niewyobrażalny. Paraliżujący. Nie byłam w stanie krzyczeć, mówić. Czułam się, jakby ktoś kroił moje ciało na kawałki. Nie. Na ćwiartki. Potem nie czułam już nic.
Straciłam przytomność.
***
Obrazy sprzed... ilu ? Nie mam pojęcia ile już leżę na tej łące. Kilka minut, godzin, może nawet dni.
Obrazy zaczęły się pojawiać. Coraz to nowsze. Zanim zdołałam przyjrzeć się jednemu, jego miejsce zajmował drugi. I tak w kółko. Przypomniałam sobie co się wydarzyło i spojrzałam w prawo.
Luke.
Szybko do niego podbiegłam i przyłożyłam rękę do jego policzka. Był zimny. Cholernie zimny. Sprawdziłam puls. Słaby, ale wyczuwalny. Odetchnęłam z ulgą. Zaczęłam nim lekko potrącać.
- Luke. - Szeptałam - Musisz się obudzić. Mam ci jeszcze tyle rzeczy do powiedzenia. Nie poradzę sobie bez ciebie. Nie możesz umrzeć. Co ja zrobię bez ciebie? - Po moim policzku zaczęły płynąć łzy. - Obudź się. Proszę. - Łzy zaczęły skapywać na twarz bruneta. - Zrób to. Dla mnie.
Głaskałam jego policzek, usta Luke'a lekko się otworzyły, a z nich wydobył się cichy jęk. Potem otworzył oczy. Po moich policzkach zaczęły płynąć coraz to nowe łzy.
Tylko, że tym razem łzy szczęścia.
- Annabeth... - Szepnął i powoli podniósł się do pozycji siedzącej. Wtuliłam się w jego tors, a on zamknął mnie w mocnym uścisku. - Co się stało ?
- N-nie wiem. Po tym co powiedziałeś... zaczęło mi szumieć w głowie. Potem czułam już tylko ból. Zobaczyłam jak upadasz i straciłam przytomność. L-Luke ja n-nie... - Przełknęłam głośno ślinę - J-ja nie mogę być d-demonem. Mama mi mówiła, że... że to twoja rodzina nimi jest. Mówiła mi, że ty jesteś demonem. Że my jesteśmy ci dobrzy, a wy jesteście ci źli. L-Luke... j-ja już nie wiem co myśleć. - Mocniej wtuliłam się w bruneta - Ale p-proszę... jeśli to co mówisz j-jest prawdą to... nie odtrącaj mnie. - Ostatnie słowa wyszeptałam, mocniej wtuliłam się w bruneta.
- Obiecuję, Annabeth. - Powiedział do mojego ucha. - Obiecuję.
***
Usłyszałam trzask otwieranych drzwi. Mama wróciła.
Rozstałam się z Luke'iem na łące. Razem zastanawialiśmy się co teraz mamy zrobić. Nie poruszyliśmy kwestii o "nas". Jest po prostu za wcześnie na takie rozmowy.
Zbiegłam po schodach i zastałam rodzicielkę w przedpokoju z siatkami zakupów. Jej brązowe włosy idealnie układały się falami i spływały na ramiona. Była ubrana w czarny płaszcz i dopasowane jasne jeansy.
Po prostu była piękna.
Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko i wskazała ręką na siatki.
- Ana, pomożesz mi? - Pokiwałam głową i zaniosłam zakupy do kuchni.
Oparłam się o blat i obserwowałam brunetkę.
- Mamo... musimy porozmawiać. - Zaczęłam rozmowę. - Czy... czy ty masz mi coś jeszcze do powiedzenia? Czy nie powiedziałaś mi o czymś? - Mama patrzyła na mnie badawczo, jakby nie rozumiejąc o co mi chodzi. - Na przykład o tym, że to nie rodzina White'ów jest demonami... a my?
- Annabeth.... - Rodzicielka patrzyła się na mnie z poczuciem winy i przełknęła ślinę. Spuściła wzrok. - Tak. To prawda. To my jesteśmy demonami. Cała nasza rodzina. Rodzina Black... pochodzi od demonów.
Spojrzała na mnie.
- Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Mimo, że nie zachowujemy się i nie wyglądamy jak demony... to nimi jesteśmy. - Podeszła do mnie i pogłaskała po policzku. - Ano, jesteś moim aniołkiem. Jesteś inna. Wiedziałam to odkąd się urodziłaś. Twój tata miał inne zdanie. Chciał cię wychować na okrutną osobę. Na potwora. Nie mogłam na to pozwolić. Dlatego uciekłam. Ukrywałam cię, ale on... on cię znalazł. Jednak nie żałuję. Myślę, że jest szansa dla ciebie. Jesteś niezwykła. Pamiętaj o tym. Jestem pewna, że odmienisz ten świat, Annabeth.
+!+
Jak już pewnie niektórzy wiedzą, robię trailer do tej książki. To właśnie dlatego rozdziału nie było wczoraj. No ale jest dzisiaj !
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :D
Dziękuję, za każdą gwiazdkę i komentarz xxx
Ewoxxx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro