Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌸 𝐄𝐏𝐈𝐋𝐎𝐆𝐔𝐄 🌸

🌸

— Tatuś! Tatuś! Wstawaj!— Nicky usłyszał głos trzyletniej Kenzie i poczuł jej ręce na swojej klatce piersiowej.

Udawał, że śpi, dlatego Kenzie lekko się zdenerwowała. Bardzo słodko się złościła, a charakter zdecydowanie odziedziczyła po matce. Była taka sama jak Madeline: uparta, miła, ale bardzo wrażliwa.

Miała intensywnie niebieskie oczy po Madeline i ciemnobrązowe włosy po Nickym. Różowowłosa zwykle upinała jej dwa kłosy lub koki. Jak na swój wiek była bardzo malutka.

— Tatusiu...— mruknęła i zniżyła się tak, że brunet czuł jej oddech na swojej twarzy. Poczuł, jak mała rączka podnosi jego powiekę. Zauważył, że Kenzie zerka na niego i zakładała rączki na krzyż, obrażając się.

— Przecież nie śpię.— wymamrotał roześmiany i ucałował jej czoło. Dziewczynka lekko się rozpromieniła i znów oparła o klatkę piersiową ojca.— Jak się spało mojej księżniczce?

Zapytał i założył kosmyk jej włosów za ucho, uśmiechając się czule w jej stronę. Słyszał, jak z dołu dochodzą odgłosy i głośne huki, ponieważ Madeline gotowała przysmaki na urodziny Kenzie. Nicky doskonale pamiętał o jej urodzinach, nie mógłby zapomnieć o urodzinach swojej kruszynki, ale chciał się z nią podroczyć.

— A wiesz, jaki dziś dzień?— zapytała podekscytowana, ciągle skacząc na biodrach Nicky'ego z podniecenia.

Nicky pokręcił głową, marszcząc brwi.

— Naprawdę nie pamiętasz?— zapytała i już miała się rozpłakać, ale brunet powalił ją na plecy i zaczął łaskotać, zawisając nad nią.

— Oczywiście, że pamiętam o urodzinach mojej księżniczki!— pisnął i uklęknął, a Kenzie wstała z włosami rozwalonymi na wszystkie strony.

— Mamooooo!— wydarła się Kenzie, a Nicky wiedział już, że to nie zwiastuje niczego dobrego.— Tatuś udawał, że nie pamięta o moich urodzinach! Powiedz mu coś!

Załkała, a Nicky westchnął, kręcąc głową. Kenzie czasami naprawdę była denerwującym dzieckiem, ale mimo to kochał ją całym swoim sercem. Była to w końcu jego jedyna córka.

— Cicho, cicho... Nie mów mamusi, to kupię ci tyle słodyczy, ile będziesz chciała, dobrze?— zapytał, kładąc rękę delikatnie na jej ustach. Brunetka pokiwała głową, a szeroki uśmiech pojawił się na jej twarzy.

— A kiedy przyjdzie ciocia Dawn z wujkiem Mackiem? Wujek Ricky z ciocią Avery, Dicky z Natlee... Kiedy przyjadą? No kiedy?

— Dlaczego mówisz na Dicky'ego „Dicky”, a nie „wujek Dicky”?— zapytał Nicky, sadzając Kenzie na swoich kolanach.

— Kazał mi tak mówić. Wujek Dicky jest najlepszy! O, i jeszcze przyjedzie Michael!— odpowiedziała, a Nicky pokręcił głową z niedowierzaniem. Była bardzo ruchliwa, miała wiele energii i dużo rozrabiała, a gdy użyła swoich dużych, słodkich oczu, Nicky nie mógł się nie zgodzić i zawsze jej ulegał.

— Mój bąbelku, wszystkiego najlepszego z okazji twoich urodzinek. Życzę ci dużo zdrowia i tego, żebyś była grzeczna, a mamusia nie wylądowała przez ciebie w psychiatryku.— wyszeptał Nicky i ponownie ucałował czoło Kenzie, która się do niego przytuliła.

— Kenziula, mówiłam, żebyś nie budziła tatusia.— Madeline stanęła w progu drzwi, opierając się o framugę. W dłoniach miała łyżkę z jakąś masą, a jej nos był brudny od cukru pudru. Była ubrana w biały fartuszek w różowe kropki.

Nicky i Kenzie zaczęli się głośno śmiać z tego widoku, a dziewczynka upadła na miejsce obok ojca, prawie spadając z łóżka.

— Wyglądasz ślicznie, moja żonko.— powiedział Nicky, niemal zwijając się ze śmiechu, chwytając za brzuch.

— Jesteście niemożliwi, naprawdę. Kenziula, idziemy przebrać się w jakąś ładną sukieneczkę, dobrze?— zaproponowała Madeline, uginając się, a Kenzie zeszła z łóżka i podbiegła do mamy.— Wstawaj leniu, już dziesiąta.

Nicky jęknął niezadowolony, okręcając się na brzuch, wkładając twarz w poduszkę, która pachniała szamponem do włosów Madeline.

Brunet chwilę później poczuł, jak ktoś na niego skoczył, i nie, to nie była Kenzie, ale Madeline. Wskoczyła na jego plecy, kładąc nogi po obu stronach jego ciała.

— Kobieto, ty nie ważysz kilkanaście kilogramów jak Kenzie.— jęknął, podnosząc głowę, zerkając ukradkiem na nią, ale bardzo mu się to podobało.

— Wstawaj.— zażądała i zaczęła masować jego ramiona, przez co rozluźnił mięśnie, mrucząc cicho.

— Wstawaj, tatuś!— pisnęła Kenzie, przebiegając obok ich sypialni. Oczywiście nie dała wcisnąć się w sukienkę, którą przygotowała jej Madeline, dlatego zaczęła zwiewać.

— Wstaję, wstaję.— mruknął niezadowolony i podniósł się, przez co Madeline wylądowała na miejscu obok, chichocząc cicho.— Ciekawe, czy w nocy będziesz taka mądra.

Wszystko było gotowe – stoły rozłożone, nakryte białym obrusem. Były ślicznie udekorowane, oczywiście z czapeczkami urodzinowymi do nałożenia na głowę. Kenzie stwierdziła, że każdy będzie musiał nałożyć ją na głowę bez wyjątku.

Wszędzie było czysto, a na stole znajdowało się wiele przekąsek (przygotowanych przez Nicky'ego, i trochę przez Madeline). Szklanki, talerze, miski z chipsami i wiele innych smakołyków.

Madeline była ubrana w śliczną rozkloszowaną, koronkową, różową sukienkę, a do tego białe szpilki. Różowe włosy związała w jednego, dużego koka, i zrobiła pełny makijaż składający się z podkładu, korektora, pomady do brwi, cieni do powiek, błyszczyka i doczepianych rzęs.

Nicky ubrał się jak zwykle: biała koszula i czarne spodnie.

Natomiast Kenzie była ubrana w śliczną fioletową sukienkę z tiulem i wieloma kokardkami. Madeline jakoś udało się wcisnąć w nią Kenzie. Jej włosy były upięte w kokardę, którą zrobiła jej Madeline. Oczywiście, gdy zobaczyła, że różowowłosa używa kosmetyków, także chciała ich użyć, ale Madeline jej nie pozwoliła. Nicky (w samych gaciach) musiał gonić Kenzie, ponieważ uciekała z bardzo drogą, limitowaną paletką, a gdyby się rozbiła, Madeline by się chyba załamała (i byłaby wściekła – mimo wszystko, Kenzie mogłaby nie wyjść z tego cało).

Wszystko było już gotowe, dlatego Madeline, Nicky i Kenzie czekali, grając w łapki w salonie, lecz po chwili usłyszeli dzwonek do drzwi, dlatego Kenzie wstała z kanapy i pobiegła w stronę drzwi. Nicky pokręcił głową i również skierował się w tamtą stronę.

— Cześć, ciocia!— pisnęła podekscytowana dziewczynka, mocno ściskając swoją chrzestną, Dawn.

— Cześć, Kenz. Jak się masz?— zapytała Dawn, oddając uścisk, całując oba jej policzki.— Wszystkiego najlepszego z okazji twojego święta! Tutaj masz prezent, mam nadzieję, że ci się spodoba.

— Dziękuję.— odpowiedziała Kenzie i wzięła od Dawn ogromny prezent, w którym zapewne znajdowały się lalki Barbie i wiele innych zabawek. Jeszcze raz mocno przytuliła ciocię, którą bardzo lubiła.

Dawn weszła do środka, a za nią Mack z dwuletnią Ashley na rękach, która oczywiście cały czas się szarpała, ale Mack dawał sobie radę. Zdjęli buty i weszli do salonu, gdzie czekała Madeline.

Gdy wszyscy się zjawili, wujkowie, ciocie i dziadkowie Madeline razem z Nickym poszli do kuchni, aby odpalić świeczki znajdujące się na dużym, malinowym torcie, który również zrobił Nicky.

Na samym środku widniał napis:
Dla Kenziuli z okazji 3 urodzin!

Była również duża świeczka w kształcie kwiatka. Kiedy się ją odpaliło, grała jakąś melodię.

— Sto lat! Sto lat!

Wszyscy zaczęli śpiewać, gdy Madeline wnosiła tort, a Nicky podszedł do Kenzie i podniósł ją, aby mogła zdmuchnąć świeczki. Kiedy różowowłosa doszła do córki, ta od razu chciała ugasić płomienie, ale przerwał jej Nicky, który lekko zakrył jej usta.

— Pomyśl życzenie!

— Chcę mieć braciszka!— odpowiedziała na głos dziewczynka, gdy ściągnął rękę z jej ust i zdmuchnęła świeczki, a wszyscy zebrani goście zaczęli się śmiać i klaskać. Gdzieś tam było słychać stękanie Ashley, której nie za bardzo się wszystko podobało. Dicky i Natlee oraz Ricky i Avery jeszcze niestety nie doczekali się dzieci.

Później Madeline ukroiła po kawałku tortu każdemu. Wszyscy uważali, że jest przepyszny (ponieważ Nicky go robił, Madeline nie była dobra w pieczeniu tortów). Później każdy zjadł trochę sałatki, trochę kanapek, trochę innych, bardzo dobrych przekąsek.

Kenzie zaciągnęła czternastoletniego Michaela na dywan do salonu i zaczęła bawić się z nim w szkołę. Michael był teraz (bardzo) młodym, przystojnym mężczyzną, urósł, ale ciągle był taki mądry, nawet bardziej. Można powiedzieć, że był taki jak Ricky kiedyś: zdobywał wysokie stopnie, oczywiście czerwony pasek i stypendium naukowe na koniec roku. Jeszcze później zaciągnęła go do tańca, co prawda koślawego, bo nie potrafiła tańczyć, ale jednak. Bardzo zmęczyła Michaela, w sumie jak zawsze.

Później Dicky poszedł bawić się z Kenzie, która wymyśliła coś głupiego, lecz Dicky (jako najlepszy, bezdzietny wujek) się na to zgodził. Wzięli ze stołu kilka babeczek, a gdy Nicky wstał, aby nałożyć sobie sałatki, podłożyli mu je na siedzenie. Gdy usiadł, coś plasnęło, a Nicky poczuł, że się czerwieni, ponieważ rozmowy ucichły, a wszyscy spojrzeli na niego.

— Mackenzie Madeline Harper.— wycedził przez zęby, gdy zdał sobie sprawę z tego, co się stało, i wstał z krzesła, a dziewczynka razem z Dickym zaczęli uciekać, wbiegając do holu.— Zabiję. Po prostu zabiję.

Mamrotał, idąc na górę, aby się przebrać. Madeline poszła za nim, a gdy oboje weszli do pomieszczenia, zamknęła drzwi i oparła się o nie, ciągle przyglądając Nicky'emu.

— Wypatrzyłaś coś ciekawego, skarbie?— zapytał, gdy ściągnął spodnie, aby je przebrać, a tamte uprać.

— Nie, nic ciekawego.— zaśmiała się, zagryzając wargę, a brunet razem z nią.— Nieźle cię załatwili, że też na to nie wpadłam.

— Madeline, grabisz sobie. Grabisz.— wymamrotał Nicky, podchodząc do niej, gdy zapiął rozporek swoich spodni. Przyparł ją do ściany i położył obie ręce na jej talii, zaciskając palce. Na pewno zostawił ślady, przez co Madeline cicho syknęła, wywracając oczami.

— Wiem.— zaśmiała się, a Nicky mocniej przycisnął ją do ściany, przenosząc swoje dłonie na jej nadgarstki.

— Będziesz już cicho? Czy mam ci pomóc?— zapytał prowokacyjnie, a Madeline przejechała nogą po jego kroczu, uśmiechając się niewinnie.

Chwilę później usłyszała cichy jęk Nicky'ego, ponieważ z całej siły naparła swoją nogą na jego krocze.

— Doigrałaś się.— wyszeptał do jej ucha, przygryzając jego płatek, zakładając kosmyk włosów za jej ucho.— Wiesz, że teraz już nie będę taki delikatny?

— Zdaję sobie z tego sprawę. Tego potrzebuję, mój Fernando.— pokręciła głową, zarzucając nadgarstki na jego kark, krzyżując je.

— Skoro chcesz.— zaśmiał się.— Obiecuję, że jutro nie będziesz mogła chodzić. I co teraz powiesz?

— Powiem, że super.— odpowiedziała i uśmiechnęła się w jego stronę, wsuwając ręce w jego włosy.— Nie jesteś do tego zdolny. Tylko bym załkała, a ty już byś przestał.

— Nie tym razem, Madeline. Nie tym razem.— wyszeptał w jej usta i złożył na nich pocałunek.— Ta sukienka dzisiaj z ciebie zleci. Bardzo ładna, wiesz?

— Dziękuję.— odpowiedziała, wciąż patrząc mu głęboko w oczy. Nicky zagryzł wargę i znów wyszeptał do jej ucha:

— Gdybym mógł, zrobiłbym to tu i teraz.

— Ale nikt–

Przerwał jej głośny krzyk Dawn:

— Dicky! Jest zima, do jasnej cholery! Wracaj do domu, już! Niszczysz małej imprezę urodzinową! Wracaj! Jesteś w samej koszuli!

— Chyba trzeba tam wracać, aby się nie pozabijali.— zaśmiał się Nicky, a Madeline pokiwała głową, również roześmiana.

Okazało się, że Dicky wybiegł na dwór przez drzwi tarasowe i zaczął tarzać się w śniegu, aby rozbawić Kenzie.

🌸

Wszyscy goście zniknęli po świetnym przyjęciu, Kenzie już dawno spała, ponieważ było późno w nocy. Madeline zamknęła drzwi za wychodzącymi rodzicami i uśmiechnęła się w stronę Nicky'ego. Doskonale wiedziała, co zamierza zrobić – spełnić obietnicę sprzed kilku godzin, ale najpierw chciała mu coś pokazać.

— Mam niespodziankę.— oznajmiła i złapała go za rękę, ciągnąc w stronę sypialni.

— Lubię niespodzianki.— zagadnął Nicky, gdy Madeline wepchnęła go do pokoju, zamykając drzwi.

— Pamiętasz życzenie Kenz?— zapytała różowowłosa, gdy wyciągnęła coś z szafki. Nicky usiadł na łóżku i pokiwał głową. Po chwili położył się jednak i oparł się o łokcie, ciągle przyglądając się Madeline, która ściskała coś w dłoni.

— No tak. Chciała braciszka. Nie, nie wierzę...— Nicky pokręcił głową z niedowierzaniem, a Madeline pokiwała głową z delikatnym uśmiechem.

— Będziesz miał syna.— oznajmiła, a Nicky wstał z łóżka, podszedł do niej i mocno objął, łącząc ich usta w gorącym pocałunku. Jego ręce zjechały na jej biodra, a ona swoje wsunęła w jego włosy.

Nicky, ciągle ją całując, powalił ją na plecy i zawisł nad nią, nogi kładąc po obu stronach jej ciała. Jego ręce powędrowały w stronę rozpięcia jej sukienki, która po chwili wylądowała na podłodze.

Oderwał się od jej ust i zaczął składać pocałunki na jej szyi, zasysając się na skórze, pozostawiając czerwono sine ślady. Madeline cicho pojękiwała, przyciągając go jeszcze bliżej, a Nicky w duchu cieszył się, że wprawia ją w taki stan.

Pocałował ją w dekolt, omijając piersi, od razu schodząc na brzuch, w którym rozwijało się nowe życie – jego syn.

— Jesteś pewna, że to będzie chłopiec?— zapytał podekscytowany, nachylając się z powrotem nad nią, uśmiechając się szeroko, głaszcząc ją po policzku.

— Tak. Jestem w trzecim miesiącu. Brzuszka praktycznie nie widać, dzidzia jest bardzo malutka. Nie zauważyłbyś, bo i tak praktycznie do niczego nie dochodziło, bo Kenz się zawsze budziła i pakowała nam do łóżka. Można powiedzieć, że pomogła mi ukryć ciążę.— powiedziała roześmiana i wsunęła dłoń w jego włosy.

— Ubierz się. Chcę ci coś pokazać.— odparł i zszedł z niej. Madeline zmarszczyła brwi, ale wygramoliła się z łóżka i ubrała jeansy oraz przypadkową koszulkę.

— Co chciałeś mi pokazać?— zapytała zaciekawiona, ponieważ bardzo lubiła niespodzianki.

— Zobaczysz, musimy wejść na strych.— odpowiedział i wziął na ręce w stylu panny młodej.

Podszedł z nią pod klapę prowadzącą na strych i spuścił schody w dół. Pomógł Madeline wdrapać się po schodach. Gdy weszli na strych, zapalił lampki, które wcześniej rozwiesił i usiadł na przygotowanych wcześniej poduszkach.

— Napisałem piosenkę. Specjalnie dla ciebie.— oznajmił, dopiero teraz zauważyła jego gitarę. Wszędzie były powieszone kolorowe lampki, które migały.

— Dla mnie?— zapytała szeptem, zdziwiona, dokładniej mu się przyglądając.

— Tak.— wyszeptał, a w oczach Madeline stanęły krystaliczne łzy na samą myśl o tym, że napisał piosenkę specjalnie dla niej.

Nicky wziął gitarę, usiadł wygodnie i zaczął wygrywać tylko jemu znaną melodię.

~ ♪ Sometimes, all I think about is you… Late nights in the middle of June… Heat waves been faking me out… Can't make you happier now…

— Nicky, jest przepiękna.— wyszeptała Madeline, kręcąc głową, ocierając łzy wzruszenia spływające po jej policzkach.

— Cieszę się, że ci się podoba. Um... mam jeszcze to. Rodzice dali mi to ostatnio.— podał jej dość duży album z różową różyczką na okładce.

Madeline otworzyła go, a na pierwszej stronie zobaczyła zdjęcie jej i Nicky'ego z datami ich narodzin. Na zdjęciu byli niemowlakami. Dalej były zdjęcia, na których mieli po sześć lat. Bawili się w ogrodzie w domu Harperów, śmiejąc się. Później, kiedy Madeline trafiła do Harperów, gdy jej rodzice zaginęli. Obrażony Nicky siedział na swoim łóżku z założonymi rękami, gdy Tom razem z Anne skręcali łóżko dla Madeline. Następne zdjęcie przedstawiało czternastoletniego zarumienionego Nicky'ego, ponieważ Madeline pocałowała go w policzek, składając mu życzenia urodzinowe.

Na samym końcu widniały ich zdjęcia ślubne, zdjęcia malutkiej Kenzie i jej rodziców. Album był po prostu piękny, przedstawiał wszystkie ważne wspomnienia.

— Ja nie wiem co powiedzieć... Nicky, tak bardzo cię kocham...— rozpłakała się i wtuliła się w jego klatkę piersiową, płacząc głośno. Nicky owinął ramionami jej talię, kładąc głowę na jej ramieniu.

— Ja ciebie też, tak cholernie mocno... Jesteś całym moim światem, Madeline.— wyszeptał, bo jego głos się łamał, i pokręcił głową, powstrzymując własne łzy, mocno tuląc ją do siebie.

𝐓𝐎 𝐁𝐄 𝐂𝐎𝐍𝐓𝐈𝐍𝐔𝐄𝐃.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro