🌸 𝐄𝐏𝐈𝐋𝐎𝐆𝐔𝐄 🌸
🌸
— Tatuś! Tatuś! Wstawaj!— Nicky usłyszał głos trzyletniej Kenzie i poczuł jej ręce na swojej klatce piersiowej.
Udawał, że śpi, dlatego Kenzie lekko się zdenerwowała. Bardzo słodko się złościła, a charakter zdecydowanie odziedziczyła po matce. Była taka sama jak Madeline: uparta, miła, ale bardzo wrażliwa.
Miała intensywnie niebieskie oczy po Madeline i ciemnobrązowe włosy po Nickym. Różowowłosa zwykle upinała jej dwa kłosy lub koki. Jak na swój wiek była bardzo malutka.
— Tatusiu...— mruknęła i zniżyła się tak, że brunet czuł jej oddech na swojej twarzy. Poczuł, jak mała rączka podnosi jego powiekę. Zauważył, że Kenzie zerka na niego i zakładała rączki na krzyż, obrażając się.
— Przecież nie śpię.— wymamrotał roześmiany i ucałował jej czoło. Dziewczynka lekko się rozpromieniła i znów oparła o klatkę piersiową ojca.— Jak się spało mojej księżniczce?
Zapytał i założył kosmyk jej włosów za ucho, uśmiechając się czule w jej stronę. Słyszał, jak z dołu dochodzą odgłosy i głośne huki, ponieważ Madeline gotowała przysmaki na urodziny Kenzie. Nicky doskonale pamiętał o jej urodzinach, nie mógłby zapomnieć o urodzinach swojej kruszynki, ale chciał się z nią podroczyć.
— A wiesz, jaki dziś dzień?— zapytała podekscytowana, ciągle skacząc na biodrach Nicky'ego z podniecenia.
Nicky pokręcił głową, marszcząc brwi.
— Naprawdę nie pamiętasz?— zapytała i już miała się rozpłakać, ale brunet powalił ją na plecy i zaczął łaskotać, zawisając nad nią.
— Oczywiście, że pamiętam o urodzinach mojej księżniczki!— pisnął i uklęknął, a Kenzie wstała z włosami rozwalonymi na wszystkie strony.
— Mamooooo!— wydarła się Kenzie, a Nicky wiedział już, że to nie zwiastuje niczego dobrego.— Tatuś udawał, że nie pamięta o moich urodzinach! Powiedz mu coś!
Załkała, a Nicky westchnął, kręcąc głową. Kenzie czasami naprawdę była denerwującym dzieckiem, ale mimo to kochał ją całym swoim sercem. Była to w końcu jego jedyna córka.
— Cicho, cicho... Nie mów mamusi, to kupię ci tyle słodyczy, ile będziesz chciała, dobrze?— zapytał, kładąc rękę delikatnie na jej ustach. Brunetka pokiwała głową, a szeroki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
— A kiedy przyjdzie ciocia Dawn z wujkiem Mackiem? Wujek Ricky z ciocią Avery, Dicky z Natlee... Kiedy przyjadą? No kiedy?
— Dlaczego mówisz na Dicky'ego „Dicky”, a nie „wujek Dicky”?— zapytał Nicky, sadzając Kenzie na swoich kolanach.
— Kazał mi tak mówić. Wujek Dicky jest najlepszy! O, i jeszcze przyjedzie Michael!— odpowiedziała, a Nicky pokręcił głową z niedowierzaniem. Była bardzo ruchliwa, miała wiele energii i dużo rozrabiała, a gdy użyła swoich dużych, słodkich oczu, Nicky nie mógł się nie zgodzić i zawsze jej ulegał.
— Mój bąbelku, wszystkiego najlepszego z okazji twoich urodzinek. Życzę ci dużo zdrowia i tego, żebyś była grzeczna, a mamusia nie wylądowała przez ciebie w psychiatryku.— wyszeptał Nicky i ponownie ucałował czoło Kenzie, która się do niego przytuliła.
— Kenziula, mówiłam, żebyś nie budziła tatusia.— Madeline stanęła w progu drzwi, opierając się o framugę. W dłoniach miała łyżkę z jakąś masą, a jej nos był brudny od cukru pudru. Była ubrana w biały fartuszek w różowe kropki.
Nicky i Kenzie zaczęli się głośno śmiać z tego widoku, a dziewczynka upadła na miejsce obok ojca, prawie spadając z łóżka.
— Wyglądasz ślicznie, moja żonko.— powiedział Nicky, niemal zwijając się ze śmiechu, chwytając za brzuch.
— Jesteście niemożliwi, naprawdę. Kenziula, idziemy przebrać się w jakąś ładną sukieneczkę, dobrze?— zaproponowała Madeline, uginając się, a Kenzie zeszła z łóżka i podbiegła do mamy.— Wstawaj leniu, już dziesiąta.
Nicky jęknął niezadowolony, okręcając się na brzuch, wkładając twarz w poduszkę, która pachniała szamponem do włosów Madeline.
Brunet chwilę później poczuł, jak ktoś na niego skoczył, i nie, to nie była Kenzie, ale Madeline. Wskoczyła na jego plecy, kładąc nogi po obu stronach jego ciała.
— Kobieto, ty nie ważysz kilkanaście kilogramów jak Kenzie.— jęknął, podnosząc głowę, zerkając ukradkiem na nią, ale bardzo mu się to podobało.
— Wstawaj.— zażądała i zaczęła masować jego ramiona, przez co rozluźnił mięśnie, mrucząc cicho.
— Wstawaj, tatuś!— pisnęła Kenzie, przebiegając obok ich sypialni. Oczywiście nie dała wcisnąć się w sukienkę, którą przygotowała jej Madeline, dlatego zaczęła zwiewać.
— Wstaję, wstaję.— mruknął niezadowolony i podniósł się, przez co Madeline wylądowała na miejscu obok, chichocząc cicho.— Ciekawe, czy w nocy będziesz taka mądra.
Wszystko było gotowe – stoły rozłożone, nakryte białym obrusem. Były ślicznie udekorowane, oczywiście z czapeczkami urodzinowymi do nałożenia na głowę. Kenzie stwierdziła, że każdy będzie musiał nałożyć ją na głowę bez wyjątku.
Wszędzie było czysto, a na stole znajdowało się wiele przekąsek (przygotowanych przez Nicky'ego, i trochę przez Madeline). Szklanki, talerze, miski z chipsami i wiele innych smakołyków.
Madeline była ubrana w śliczną rozkloszowaną, koronkową, różową sukienkę, a do tego białe szpilki. Różowe włosy związała w jednego, dużego koka, i zrobiła pełny makijaż składający się z podkładu, korektora, pomady do brwi, cieni do powiek, błyszczyka i doczepianych rzęs.
Nicky ubrał się jak zwykle: biała koszula i czarne spodnie.
Natomiast Kenzie była ubrana w śliczną fioletową sukienkę z tiulem i wieloma kokardkami. Madeline jakoś udało się wcisnąć w nią Kenzie. Jej włosy były upięte w kokardę, którą zrobiła jej Madeline. Oczywiście, gdy zobaczyła, że różowowłosa używa kosmetyków, także chciała ich użyć, ale Madeline jej nie pozwoliła. Nicky (w samych gaciach) musiał gonić Kenzie, ponieważ uciekała z bardzo drogą, limitowaną paletką, a gdyby się rozbiła, Madeline by się chyba załamała (i byłaby wściekła – mimo wszystko, Kenzie mogłaby nie wyjść z tego cało).
Wszystko było już gotowe, dlatego Madeline, Nicky i Kenzie czekali, grając w łapki w salonie, lecz po chwili usłyszeli dzwonek do drzwi, dlatego Kenzie wstała z kanapy i pobiegła w stronę drzwi. Nicky pokręcił głową i również skierował się w tamtą stronę.
— Cześć, ciocia!— pisnęła podekscytowana dziewczynka, mocno ściskając swoją chrzestną, Dawn.
— Cześć, Kenz. Jak się masz?— zapytała Dawn, oddając uścisk, całując oba jej policzki.— Wszystkiego najlepszego z okazji twojego święta! Tutaj masz prezent, mam nadzieję, że ci się spodoba.
— Dziękuję.— odpowiedziała Kenzie i wzięła od Dawn ogromny prezent, w którym zapewne znajdowały się lalki Barbie i wiele innych zabawek. Jeszcze raz mocno przytuliła ciocię, którą bardzo lubiła.
Dawn weszła do środka, a za nią Mack z dwuletnią Ashley na rękach, która oczywiście cały czas się szarpała, ale Mack dawał sobie radę. Zdjęli buty i weszli do salonu, gdzie czekała Madeline.
Gdy wszyscy się zjawili, wujkowie, ciocie i dziadkowie Madeline razem z Nickym poszli do kuchni, aby odpalić świeczki znajdujące się na dużym, malinowym torcie, który również zrobił Nicky.
Na samym środku widniał napis:
Dla Kenziuli z okazji 3 urodzin!
Była również duża świeczka w kształcie kwiatka. Kiedy się ją odpaliło, grała jakąś melodię.
— Sto lat! Sto lat!
Wszyscy zaczęli śpiewać, gdy Madeline wnosiła tort, a Nicky podszedł do Kenzie i podniósł ją, aby mogła zdmuchnąć świeczki. Kiedy różowowłosa doszła do córki, ta od razu chciała ugasić płomienie, ale przerwał jej Nicky, który lekko zakrył jej usta.
— Pomyśl życzenie!
— Chcę mieć braciszka!— odpowiedziała na głos dziewczynka, gdy ściągnął rękę z jej ust i zdmuchnęła świeczki, a wszyscy zebrani goście zaczęli się śmiać i klaskać. Gdzieś tam było słychać stękanie Ashley, której nie za bardzo się wszystko podobało. Dicky i Natlee oraz Ricky i Avery jeszcze niestety nie doczekali się dzieci.
Później Madeline ukroiła po kawałku tortu każdemu. Wszyscy uważali, że jest przepyszny (ponieważ Nicky go robił, Madeline nie była dobra w pieczeniu tortów). Później każdy zjadł trochę sałatki, trochę kanapek, trochę innych, bardzo dobrych przekąsek.
Kenzie zaciągnęła czternastoletniego Michaela na dywan do salonu i zaczęła bawić się z nim w szkołę. Michael był teraz (bardzo) młodym, przystojnym mężczyzną, urósł, ale ciągle był taki mądry, nawet bardziej. Można powiedzieć, że był taki jak Ricky kiedyś: zdobywał wysokie stopnie, oczywiście czerwony pasek i stypendium naukowe na koniec roku. Jeszcze później zaciągnęła go do tańca, co prawda koślawego, bo nie potrafiła tańczyć, ale jednak. Bardzo zmęczyła Michaela, w sumie jak zawsze.
Później Dicky poszedł bawić się z Kenzie, która wymyśliła coś głupiego, lecz Dicky (jako najlepszy, bezdzietny wujek) się na to zgodził. Wzięli ze stołu kilka babeczek, a gdy Nicky wstał, aby nałożyć sobie sałatki, podłożyli mu je na siedzenie. Gdy usiadł, coś plasnęło, a Nicky poczuł, że się czerwieni, ponieważ rozmowy ucichły, a wszyscy spojrzeli na niego.
— Mackenzie Madeline Harper.— wycedził przez zęby, gdy zdał sobie sprawę z tego, co się stało, i wstał z krzesła, a dziewczynka razem z Dickym zaczęli uciekać, wbiegając do holu.— Zabiję. Po prostu zabiję.
Mamrotał, idąc na górę, aby się przebrać. Madeline poszła za nim, a gdy oboje weszli do pomieszczenia, zamknęła drzwi i oparła się o nie, ciągle przyglądając Nicky'emu.
— Wypatrzyłaś coś ciekawego, skarbie?— zapytał, gdy ściągnął spodnie, aby je przebrać, a tamte uprać.
— Nie, nic ciekawego.— zaśmiała się, zagryzając wargę, a brunet razem z nią.— Nieźle cię załatwili, że też na to nie wpadłam.
— Madeline, grabisz sobie. Grabisz.— wymamrotał Nicky, podchodząc do niej, gdy zapiął rozporek swoich spodni. Przyparł ją do ściany i położył obie ręce na jej talii, zaciskając palce. Na pewno zostawił ślady, przez co Madeline cicho syknęła, wywracając oczami.
— Wiem.— zaśmiała się, a Nicky mocniej przycisnął ją do ściany, przenosząc swoje dłonie na jej nadgarstki.
— Będziesz już cicho? Czy mam ci pomóc?— zapytał prowokacyjnie, a Madeline przejechała nogą po jego kroczu, uśmiechając się niewinnie.
Chwilę później usłyszała cichy jęk Nicky'ego, ponieważ z całej siły naparła swoją nogą na jego krocze.
— Doigrałaś się.— wyszeptał do jej ucha, przygryzając jego płatek, zakładając kosmyk włosów za jej ucho.— Wiesz, że teraz już nie będę taki delikatny?
— Zdaję sobie z tego sprawę. Tego potrzebuję, mój Fernando.— pokręciła głową, zarzucając nadgarstki na jego kark, krzyżując je.
— Skoro chcesz.— zaśmiał się.— Obiecuję, że jutro nie będziesz mogła chodzić. I co teraz powiesz?
— Powiem, że super.— odpowiedziała i uśmiechnęła się w jego stronę, wsuwając ręce w jego włosy.— Nie jesteś do tego zdolny. Tylko bym załkała, a ty już byś przestał.
— Nie tym razem, Madeline. Nie tym razem.— wyszeptał w jej usta i złożył na nich pocałunek.— Ta sukienka dzisiaj z ciebie zleci. Bardzo ładna, wiesz?
— Dziękuję.— odpowiedziała, wciąż patrząc mu głęboko w oczy. Nicky zagryzł wargę i znów wyszeptał do jej ucha:
— Gdybym mógł, zrobiłbym to tu i teraz.
— Ale nikt–
Przerwał jej głośny krzyk Dawn:
— Dicky! Jest zima, do jasnej cholery! Wracaj do domu, już! Niszczysz małej imprezę urodzinową! Wracaj! Jesteś w samej koszuli!
— Chyba trzeba tam wracać, aby się nie pozabijali.— zaśmiał się Nicky, a Madeline pokiwała głową, również roześmiana.
Okazało się, że Dicky wybiegł na dwór przez drzwi tarasowe i zaczął tarzać się w śniegu, aby rozbawić Kenzie.
🌸
Wszyscy goście zniknęli po świetnym przyjęciu, Kenzie już dawno spała, ponieważ było późno w nocy. Madeline zamknęła drzwi za wychodzącymi rodzicami i uśmiechnęła się w stronę Nicky'ego. Doskonale wiedziała, co zamierza zrobić – spełnić obietnicę sprzed kilku godzin, ale najpierw chciała mu coś pokazać.
— Mam niespodziankę.— oznajmiła i złapała go za rękę, ciągnąc w stronę sypialni.
— Lubię niespodzianki.— zagadnął Nicky, gdy Madeline wepchnęła go do pokoju, zamykając drzwi.
— Pamiętasz życzenie Kenz?— zapytała różowowłosa, gdy wyciągnęła coś z szafki. Nicky usiadł na łóżku i pokiwał głową. Po chwili położył się jednak i oparł się o łokcie, ciągle przyglądając się Madeline, która ściskała coś w dłoni.
— No tak. Chciała braciszka. Nie, nie wierzę...— Nicky pokręcił głową z niedowierzaniem, a Madeline pokiwała głową z delikatnym uśmiechem.
— Będziesz miał syna.— oznajmiła, a Nicky wstał z łóżka, podszedł do niej i mocno objął, łącząc ich usta w gorącym pocałunku. Jego ręce zjechały na jej biodra, a ona swoje wsunęła w jego włosy.
Nicky, ciągle ją całując, powalił ją na plecy i zawisł nad nią, nogi kładąc po obu stronach jej ciała. Jego ręce powędrowały w stronę rozpięcia jej sukienki, która po chwili wylądowała na podłodze.
Oderwał się od jej ust i zaczął składać pocałunki na jej szyi, zasysając się na skórze, pozostawiając czerwono sine ślady. Madeline cicho pojękiwała, przyciągając go jeszcze bliżej, a Nicky w duchu cieszył się, że wprawia ją w taki stan.
Pocałował ją w dekolt, omijając piersi, od razu schodząc na brzuch, w którym rozwijało się nowe życie – jego syn.
— Jesteś pewna, że to będzie chłopiec?— zapytał podekscytowany, nachylając się z powrotem nad nią, uśmiechając się szeroko, głaszcząc ją po policzku.
— Tak. Jestem w trzecim miesiącu. Brzuszka praktycznie nie widać, dzidzia jest bardzo malutka. Nie zauważyłbyś, bo i tak praktycznie do niczego nie dochodziło, bo Kenz się zawsze budziła i pakowała nam do łóżka. Można powiedzieć, że pomogła mi ukryć ciążę.— powiedziała roześmiana i wsunęła dłoń w jego włosy.
— Ubierz się. Chcę ci coś pokazać.— odparł i zszedł z niej. Madeline zmarszczyła brwi, ale wygramoliła się z łóżka i ubrała jeansy oraz przypadkową koszulkę.
— Co chciałeś mi pokazać?— zapytała zaciekawiona, ponieważ bardzo lubiła niespodzianki.
— Zobaczysz, musimy wejść na strych.— odpowiedział i wziął na ręce w stylu panny młodej.
Podszedł z nią pod klapę prowadzącą na strych i spuścił schody w dół. Pomógł Madeline wdrapać się po schodach. Gdy weszli na strych, zapalił lampki, które wcześniej rozwiesił i usiadł na przygotowanych wcześniej poduszkach.
— Napisałem piosenkę. Specjalnie dla ciebie.— oznajmił, dopiero teraz zauważyła jego gitarę. Wszędzie były powieszone kolorowe lampki, które migały.
— Dla mnie?— zapytała szeptem, zdziwiona, dokładniej mu się przyglądając.
— Tak.— wyszeptał, a w oczach Madeline stanęły krystaliczne łzy na samą myśl o tym, że napisał piosenkę specjalnie dla niej.
Nicky wziął gitarę, usiadł wygodnie i zaczął wygrywać tylko jemu znaną melodię.
~ ♪ Sometimes, all I think about is you… Late nights in the middle of June… Heat waves been faking me out… Can't make you happier now…
— Nicky, jest przepiękna.— wyszeptała Madeline, kręcąc głową, ocierając łzy wzruszenia spływające po jej policzkach.
— Cieszę się, że ci się podoba. Um... mam jeszcze to. Rodzice dali mi to ostatnio.— podał jej dość duży album z różową różyczką na okładce.
Madeline otworzyła go, a na pierwszej stronie zobaczyła zdjęcie jej i Nicky'ego z datami ich narodzin. Na zdjęciu byli niemowlakami. Dalej były zdjęcia, na których mieli po sześć lat. Bawili się w ogrodzie w domu Harperów, śmiejąc się. Później, kiedy Madeline trafiła do Harperów, gdy jej rodzice zaginęli. Obrażony Nicky siedział na swoim łóżku z założonymi rękami, gdy Tom razem z Anne skręcali łóżko dla Madeline. Następne zdjęcie przedstawiało czternastoletniego zarumienionego Nicky'ego, ponieważ Madeline pocałowała go w policzek, składając mu życzenia urodzinowe.
Na samym końcu widniały ich zdjęcia ślubne, zdjęcia malutkiej Kenzie i jej rodziców. Album był po prostu piękny, przedstawiał wszystkie ważne wspomnienia.
— Ja nie wiem co powiedzieć... Nicky, tak bardzo cię kocham...— rozpłakała się i wtuliła się w jego klatkę piersiową, płacząc głośno. Nicky owinął ramionami jej talię, kładąc głowę na jej ramieniu.
— Ja ciebie też, tak cholernie mocno... Jesteś całym moim światem, Madeline.— wyszeptał, bo jego głos się łamał, i pokręcił głową, powstrzymując własne łzy, mocno tuląc ją do siebie.
𝐓𝐎 𝐁𝐄 𝐂𝐎𝐍𝐓𝐈𝐍𝐔𝐄𝐃.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro