🌸 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟖 🌸
🌸
Następnego dnia rano pierwsza wstała Madeline. Zobaczyła śpiącego Nicky'ego i podniosła się do pozycji siedzącej. Rozejrzała się po pomieszczeniu i zauważyła, że całą noc spała na kanapie razem z Nickym, a ich ubrania były porozrzucane po całym salonie.
Czyli jak zwykle, pomyślała.
Usłyszała dzwonek do drzwi, więc natychmiast zaczęła budzić Nicky'ego, aby się ubrał. Gdyby ktoś wszedł do domu (który i tak był zamknięty na klucz) i zobaczyłby ich całkiem nago, Madeline chyba spaliłaby się ze wstydu.
— Daj mi jeszcze chwilkę.— mruknął i przygarnął do siebie szarą poduszkę, kładąc ją sobie pod głowę.— Auu!— wrzasnął, gdy Madeline go spoliczkowała.
— Wstawaj i się ubieraj, ktoś dzwoni do drzwi.— mruknęła i sama ubrała się we wczorajsze ubrania. Nicky zabrał swoje i poszedł do sypialni.
Madeline naciągnęła skarpetki i powolnym krokiem poszła otworzyć drzwi, co chwilę ziewając. Nie wiedziała, kogo mogłaby się spodziewać.
— Hmm?— zapytała, otwierając drzwi. Nie widziała kto to, ponieważ oczy ciągle miała zamknięte. Zdecydowanie nie wyspała się, ponieważ kanapa była niewygodna.
— Halo, Madeline! Żyjesz?— zapytała roześmiana Dawn, a różowowłosa skinęła głową, otwierając oczy.— To świetnie.
— Nicky gotowy?— zapytał Ricky z rękami w kieszeniach.
— A czemu miałby być gotowy?— zapytała Madeline, marszcząc brwi. Nie pamiętała, po co Nicky ma być gotowy.
— Przecież jedziemy po garnitur!— oznajmił Tom, a Madeline uderzyła się w czoło. Czyli Nicky jak zwykle zapomniał.
— Nicky! Ubieraj się, ale już!— wrzasnęła tak głośno, że wszyscy stojący w drzwiach: Ricky, Dicky, Dawn, Anne, Mack, Tom, Avery, Natlee, Mae i Miles aż podskoczyli. Głos miała bardzo mocny.
— Zaraz będę!— odkrzyknął, a Madeline odwróciła się z powrotem w stronę gości.
— Kawy?— zapytała z szerokim uśmiechem.
— Poproszę.— odpowiedzieli wszyscy na raz, a Madeline złapała się za głowę, słysząc dziwne dźwięki dochodzące z sypialni. Jej towarzysze popatrzyli na nią zdziwionym wzrokiem.
— On chrapie.— westchnęła ciężko, wskazując palcem na górę.— Chłopcy, idźcie wyciągnąć go z łóżka, jest w sypialni, a was, dziewczyny, zapraszam za mną.— poleciła. Chłopcy poszli na górę, a Madeline i reszta dziewczyn poszły za nią do salonu.
— Wstawaj! Jedziemy po garnitur, leniu śmierdzący! Jak chcesz, żeby Mad padła na twój widok, musisz ruszyć dupę!— słyszały krzyki chłopców, którzy próbowali wyciągnąć Nicky'ego z łóżka. Wszystko szło na marne, więc zdenerwowana Madeline stanęła na pierwszym schodku i zaczęła krzyczeć:
— Nicholasie Danielu Harperze, jeżeli zaraz nie wyjdziesz z tego cholernego łóżka, to przez miesiąc będziesz spać na kanapie w salonie! Masz minutę!
Udało jej się – Nicky szybko wygramolił się z łóżka, ponieważ bał się, a gdyby musiał spać na kanapie w salonie bez Madeline, chyba by zwariował. Ubrał się w coś innego niż same bokserki, ułożył swoje włosy i razem z Mackiem, Tomem, Dickym, Rickym i Milesem wyszli z domu.
— Nicky jest aż takim leniem?— zapytała roześmiana Anne, popijając swoją kawę. Nicky nie był leniem, wstawał dosyć wcześnie, jednakże trudno było wyciągnąć go z łóżka.
— Nie, zwykle nie. Coś go dzisiaj chyba zmuliło.— zaśmiała się nerwowo.— Nie lubi chodzić po sklepach.— dodała i wzruszyła ramionami, a Anne skinęła głową.
— Dobrze, muszę wam coś powiedzieć.— oznajmiła Dawn z delikatnym uśmiechem. Madeline, Anne, Mae, Avery i Natlee odwróciły się w stronę Dawn, która zaczęła grzebać w swojej torebce.
— Jesteś w ciąży?— zapytała podekscytowana Madeline, a Dawn pokręciła przecząco głową. Wyciągnęła z torby cztery biało niebieskie, cudownie ozdobione koperty.
— Ja i Mack się pobieramy, już ustaliliśmy datę.— oświadczyła, wręczając dziewczynom kartki. Wszystkie (oprócz Anne, która wiedziała o wszystkim znacznie wcześniej) podbiegły do niej i mocno ją wyściskały.
Madeline jako pierwsza otworzyła swoją kopertę, a gdy skończyła czytać zaproszenie, zaczęła piszczeć. Mack oświadczył się Dawn już rok temu, a w końcu narzeczeństwo zdecydowało się pobrać.
— No w końcu!— pisnęła Mae i jeszcze raz przytuliła Dawn, która była cała czerwona. Nie była przyzwyczajona być w centrum uwagi i w szczególności tego nie lubiła.
— Dobrze, Madeline, zajmijmy się teraz tobą.— Dawn wskazała palcem na różowowłosą, która wywróciła oczami. Teraz wszystko kręciło się wokół niej i jej ślubu.
— Byłam załatwiać kotyliony dla gości. Myślę, że wam się spodobają! Tak jak prosiłaś, Mad, są różowo białe.— oznajmiła Anne, a Madeline skinęła głową.— Mam jedną, zobacz.
Dodała i podała różowowłosej kotylion w kształcie serduszka z różową wstążką z cyrkonią i sztucznymi, maleńkimi różyczkami.
— Jest prześliczny!— pisnęła Madeline, odrzucając włosy do tyłu, przykładając kotylion do swojej piersi.
— Pasuje ci!— stwierdziła Avery, a Madeline uśmiechnęła się szeroko. Zawsze chciała, aby jej ślub był w jej ulubionych kolorach – różowym i białym.
— To co? Najpierw maseczki?— zapytała Dawn z cwanym uśmiechem, obracając w dłoniach maseczki w płachcie na wzór pandy.
Z chwilą później już wszystkie siedziały rozłożone na kanapie z maseczkami na twarzy, plotkując o wszystkim, o czym tylko się dało.
— A może zamówię pizzę?— zaproponowała Madeline, unosząc głowę. Zaczęła robić się głodna, nie zjadła śniadania – nie było na to czasu.
— Mhm, dobry pomysł.— stwierdziła Mae, również unosząc głowę, zerkając na Madeline, która ostrożnie wstała, wzięła telefon i zamówiła pizzę.
— Gotowe.— mruknęła i znów rozłożyła się na kanapie.— Ma być za niecałą godzinę. Miejmy nadzieję. Jestem głodna jak wilk.
— Oglądamy jakiś film?— zaproponowała Dawn, a Anne gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej.— Co jest?
— Przecież mieliśmy przygotować dom do imprezy urodzinowej!— pisnęła, a Madeline uczyniła to samo, co Anne przed chwilą.
— O cholera! Zapomniałam!— pisnęła różowowłosa, ściągając maseczkę z twarzy, wrzucając ją do kosza na śmieci. Szybko wytarła twarz w przypadkowy ręcznik.
— Musimy jechać do sklepu kupić potrzebne rzeczy! Ozdoby i jedzenie!— Natlee zaczęła wyliczać na palcach.
— Robimy tak...— zaczęła Madeline z poważnym wyrazem twarzy.— Ja, Anne i Dawn jedziemy do sklepu po potrzebne składniki i zrobimy coś do jedzenia, a Mae, Avery i Natlee jadą do sklepu po balony oraz inne ozdoby i ozdabiają dom. Dobrze?— zapytała, a dziewczyny kiwnęły głowami.
Madeline, Dawn i Anne wzięły jeden samochód i pojechały do najbliższego sklepu spożywczego, natomiast Mae, Natlee i Avery wzięły drugi i pojechały do sklepu z ozdobami urodzinowymi, balonami i tym podobnymi.
— Mamy wszystko?— zapytała Madeline po powrocie ze sklepu. Kupiły mnóstwo produktów, miały mało czasu, ale musiały się wyrobić. Całkiem zapomniały o jutrzejszej imprezie, wszystkie były pochłonięte przygotowaniami do ślubu Madeline i Nicky'ego.
— Mhm, chyba tak.— odpowiedziała Dawn, kręcąc głową. Wzięły się do roboty.
Zrobiły dwie pyszne sałatki z sałatą lodową i innymi warzywami. Wszystko przełożyły do szklanych półmisków, które owinęły folią aluminiową i włożyły do lodówki. Następnie upiekły ogromny (bardzo dobry) tort orzechowy. Chwilę po zrobieniu go, Madeline sobie o czymś przypomniała.
— Nicky jest uczulony na orzechy.— oznajmiła, a Anne uderzyła się w czoło, mamrocząc coś pod nosem, że nie pamięta o alergiach swojego rodzonego syna. Gdyby Nicky zjadł orzechy włoskie, zacząłby robić się czerwony, spuchłby na twarzy, a w najgorszym przypadku wylądowałby w szpitalu.
— W takim razie robimy drugi.— stwierdziła Dawn, kładąc ręce na biodra, a Madeline jęknęła niezadowolona. Bardzo napracowały się nad zrobieniem tortu orzechowego.
Zrobiły drugi tort. Trochę mniejszy, ale nadal pyszny, o smaku truskawkowym. Ozdobiły go kokosem (upewniając się, czy Nicky nie ma na niego uczulenia, bo Nicky ma uczulenie na wszystko).
Na torcie orzechowym napisały:
Dla Ricky'ego, Dicky'ego i Dawn z okazji 22 urodzin!
Na samym początku oczywiście było imię Nicky'ego, ale Anne postarała się i starła jego imię, kładąc tam jakiegoś orzecha.
Natomiast na torcie truskawkowym napisały:
Dla Nicky'ego z okazji 22 urodzin!
Włożyły torty do lodówki i zajęły się przygotowaniem innych przekąsek: koreczki, fondue czekoladowe (na małym okrągłym stole postawiły maszynę do czekolady, którą skołował Miles), szaszłyki oraz pokroiły kiełbaski na grilla.
Madeline w międzyczasie poodkurzała i umyła podłogi w całym domu. Z pomocą Dawn wytarła kurze (oczywiście Nicky tego nie zrobił, tak jak go prosiła). Avery, Natlee i Mae powiesiły wielki baner z napisem:
Dla czworaczków w dniu urodzin!
Wszędzie powiesiły serpentyny (chyba zapomniały o tym, że czworaczki mają już dwudzieste drugie urodziny i nie są dziećmi). Ustawiły stoły dla wszystkich gości, które nakryły białym obrusem. Rozłożyły na nim przekąski, które mogłyby być już rozstawione wcześniej.
— No, dziewczyny, chyba skończyłyśmy.— stwierdziła Anne, a Madeline z szerokim uśmiechem skinęła głową. Zerknęła na zegar, który wskazywał godzinę pierwszą w nocy.
— Gdzie są chłopcy?— zapytała nagle, ale po chwili usłyszała, jak drzwi wejściowe się otwierają.
— Do jutra! Dzięki za pomoc!— usłyszały również głos Nicky'ego, który wszedł do środka. Zobaczywszy dziewczyny, powiedział:
— Chłopcy na was czekają. Niecierpliwią się, już późno.
— To my będziemy się już zbierać.— oznajmiła Anne, a Dawn mrugnęła do Madeline, która uśmiechnęła się szeroko.
— O, jak tu ładnie.— zauważył Nicky, wchodząc do salonu, gdy dziewczyny się już zmyły, zostawiając ich samych. Madeline dzisiaj chciała dać niespodziankę od siebie dla Nicky'ego. Jednak zegarek dostanie dopiero jutro.
— Dziękuję.— odpowiedziała Madeline i podeszła do narzeczonego. Poprawiła kołnierzyk jego koszuli i ucałowała jego policzki.— Piłeś coś?
— Nie, przysięgam.— roześmiany podniósł ręce w geście obronnym. Madeline zarzuciła swoje ręce na jego kark i uśmiechnęła się zalotnie.
— Jak było?— zapytała, a Nicky owinął ramiona wokół jej talii, cicho wzdychając.
— Zaczęli się kłócić, w którym garniturze wyglądam najlepiej, ale w miarę szybko poszło, a później pojechaliśmy do mieszkania Dicky'ego i Natlee. Graliśmy w piłkarzyki i takie tam.— wywrócił oczami, a Madeline zagryzła wargę.
Czas na niespodziankę, pomyślała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro