Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌸 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟖 🌸

🌸

Następnego dnia rano pierwsza wstała Madeline. Zobaczyła śpiącego Nicky'ego i podniosła się do pozycji siedzącej. Rozejrzała się po pomieszczeniu i zauważyła, że całą noc spała na kanapie razem z Nickym, a ich ubrania były porozrzucane po całym salonie.

Czyli jak zwykle, pomyślała.

Usłyszała dzwonek do drzwi, więc natychmiast zaczęła budzić Nicky'ego, aby się ubrał. Gdyby ktoś wszedł do domu (który i tak był zamknięty na klucz) i zobaczyłby ich całkiem nago, Madeline chyba spaliłaby się ze wstydu.

— Daj mi jeszcze chwilkę.— mruknął i przygarnął do siebie szarą poduszkę, kładąc ją sobie pod głowę.— Auu!— wrzasnął, gdy Madeline go spoliczkowała.

— Wstawaj i się ubieraj, ktoś dzwoni do drzwi.— mruknęła i sama ubrała się we wczorajsze ubrania. Nicky zabrał swoje i poszedł do sypialni.

Madeline naciągnęła skarpetki i powolnym krokiem poszła otworzyć drzwi, co chwilę ziewając. Nie wiedziała, kogo mogłaby się spodziewać.

— Hmm?— zapytała, otwierając drzwi. Nie widziała kto to, ponieważ oczy ciągle miała zamknięte. Zdecydowanie nie wyspała się, ponieważ kanapa była niewygodna.

— Halo, Madeline! Żyjesz?— zapytała roześmiana Dawn, a różowowłosa skinęła głową, otwierając oczy.— To świetnie.

— Nicky gotowy?— zapytał Ricky z rękami w kieszeniach.

— A czemu miałby być gotowy?— zapytała Madeline, marszcząc brwi. Nie pamiętała, po co Nicky ma być gotowy.

— Przecież jedziemy po garnitur!— oznajmił Tom, a Madeline uderzyła się w czoło. Czyli Nicky jak zwykle zapomniał.

— Nicky! Ubieraj się, ale już!— wrzasnęła tak głośno, że wszyscy stojący w drzwiach: Ricky, Dicky, Dawn, Anne, Mack, Tom, Avery, Natlee, Mae i Miles aż podskoczyli. Głos miała bardzo mocny.

— Zaraz będę!— odkrzyknął, a Madeline odwróciła się z powrotem w stronę gości.

— Kawy?— zapytała z szerokim uśmiechem.

— Poproszę.— odpowiedzieli wszyscy na raz, a Madeline złapała się za głowę, słysząc dziwne dźwięki dochodzące z sypialni. Jej towarzysze popatrzyli na nią zdziwionym wzrokiem.

— On chrapie.— westchnęła ciężko, wskazując palcem na górę.— Chłopcy, idźcie wyciągnąć go z łóżka, jest w sypialni, a was, dziewczyny, zapraszam za mną.— poleciła. Chłopcy poszli na górę, a Madeline i reszta dziewczyn poszły za nią do salonu.

— Wstawaj! Jedziemy po garnitur, leniu śmierdzący! Jak chcesz, żeby Mad padła na twój widok, musisz ruszyć dupę!— słyszały krzyki chłopców, którzy próbowali wyciągnąć Nicky'ego z łóżka. Wszystko szło na marne, więc zdenerwowana Madeline stanęła na pierwszym schodku i zaczęła krzyczeć:

— Nicholasie Danielu Harperze, jeżeli zaraz nie wyjdziesz z tego cholernego łóżka, to przez miesiąc będziesz spać na kanapie w salonie! Masz minutę!

Udało jej się – Nicky szybko wygramolił się z łóżka, ponieważ bał się, a gdyby musiał spać na kanapie w salonie bez Madeline, chyba by zwariował. Ubrał się w coś innego niż same bokserki, ułożył swoje włosy i razem z Mackiem, Tomem, Dickym, Rickym i Milesem wyszli z domu.

— Nicky jest aż takim leniem?— zapytała roześmiana Anne, popijając swoją kawę. Nicky nie był leniem, wstawał dosyć wcześnie, jednakże trudno było wyciągnąć go z łóżka.

— Nie, zwykle nie. Coś go dzisiaj chyba zmuliło.— zaśmiała się nerwowo.— Nie lubi chodzić po sklepach.— dodała i wzruszyła ramionami, a Anne skinęła głową.

— Dobrze, muszę wam coś powiedzieć.— oznajmiła Dawn z delikatnym uśmiechem. Madeline, Anne, Mae, Avery i Natlee odwróciły się w stronę Dawn, która zaczęła grzebać w swojej torebce.

— Jesteś w ciąży?— zapytała podekscytowana Madeline, a Dawn pokręciła przecząco głową. Wyciągnęła z torby cztery biało niebieskie, cudownie ozdobione koperty.

— Ja i Mack się pobieramy, już ustaliliśmy datę.— oświadczyła, wręczając dziewczynom kartki. Wszystkie (oprócz Anne, która wiedziała o wszystkim znacznie wcześniej) podbiegły do niej i mocno ją wyściskały.

Madeline jako pierwsza otworzyła swoją kopertę, a gdy skończyła czytać zaproszenie, zaczęła piszczeć. Mack oświadczył się Dawn już rok temu, a w końcu narzeczeństwo zdecydowało się pobrać.

— No w końcu!— pisnęła Mae i jeszcze raz przytuliła Dawn, która była cała czerwona. Nie była przyzwyczajona być w centrum uwagi i w szczególności tego nie lubiła.

— Dobrze, Madeline, zajmijmy się teraz tobą.— Dawn wskazała palcem na różowowłosą, która wywróciła oczami. Teraz wszystko kręciło się wokół niej i jej ślubu.

— Byłam załatwiać kotyliony dla gości. Myślę, że wam się spodobają! Tak jak prosiłaś, Mad, są różowo białe.— oznajmiła Anne, a Madeline skinęła głową.— Mam jedną, zobacz.

Dodała i podała różowowłosej kotylion w kształcie serduszka z różową wstążką z cyrkonią i sztucznymi, maleńkimi różyczkami.

— Jest prześliczny!— pisnęła Madeline, odrzucając włosy do tyłu, przykładając kotylion do swojej piersi.

— Pasuje ci!— stwierdziła Avery, a Madeline uśmiechnęła się szeroko. Zawsze chciała, aby jej ślub był w jej ulubionych kolorach – różowym i białym.

— To co? Najpierw maseczki?— zapytała Dawn z cwanym uśmiechem, obracając w dłoniach maseczki w płachcie na wzór pandy.

Z chwilą później już wszystkie siedziały rozłożone na kanapie z maseczkami na twarzy, plotkując o wszystkim, o czym tylko się dało.

— A może zamówię pizzę?— zaproponowała Madeline, unosząc głowę. Zaczęła robić się głodna, nie zjadła śniadania – nie było na to czasu.

— Mhm, dobry pomysł.— stwierdziła Mae, również unosząc głowę, zerkając na Madeline, która ostrożnie wstała, wzięła telefon i zamówiła pizzę.

— Gotowe.— mruknęła i znów rozłożyła się na kanapie.— Ma być za niecałą godzinę. Miejmy nadzieję. Jestem głodna jak wilk.

— Oglądamy jakiś film?— zaproponowała Dawn, a Anne gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej.— Co jest?

— Przecież mieliśmy przygotować dom do imprezy urodzinowej!— pisnęła, a Madeline uczyniła to samo, co Anne przed chwilą.

— O cholera! Zapomniałam!— pisnęła różowowłosa, ściągając maseczkę z twarzy, wrzucając ją do kosza na śmieci. Szybko wytarła twarz w przypadkowy ręcznik.

— Musimy jechać do sklepu kupić potrzebne rzeczy! Ozdoby i jedzenie!— Natlee zaczęła wyliczać na palcach.

— Robimy tak...— zaczęła Madeline z poważnym wyrazem twarzy.— Ja, Anne i Dawn jedziemy do sklepu po potrzebne składniki i zrobimy coś do jedzenia, a Mae, Avery i Natlee jadą do sklepu po balony oraz inne ozdoby i ozdabiają dom. Dobrze?— zapytała, a dziewczyny kiwnęły głowami.

Madeline, Dawn i Anne wzięły jeden samochód i pojechały do najbliższego sklepu spożywczego, natomiast Mae, Natlee i Avery wzięły drugi i pojechały do sklepu z ozdobami urodzinowymi, balonami i tym podobnymi.

— Mamy wszystko?— zapytała Madeline po powrocie ze sklepu. Kupiły mnóstwo produktów, miały mało czasu, ale musiały się wyrobić. Całkiem zapomniały o jutrzejszej imprezie, wszystkie były pochłonięte przygotowaniami do ślubu Madeline i Nicky'ego.

— Mhm, chyba tak.— odpowiedziała Dawn, kręcąc głową. Wzięły się do roboty.

Zrobiły dwie pyszne sałatki z sałatą lodową i innymi warzywami. Wszystko przełożyły do szklanych półmisków, które owinęły folią aluminiową i włożyły do lodówki. Następnie upiekły ogromny (bardzo dobry) tort orzechowy. Chwilę po zrobieniu go, Madeline sobie o czymś przypomniała.

— Nicky jest uczulony na orzechy.— oznajmiła, a Anne uderzyła się w czoło, mamrocząc coś pod nosem, że nie pamięta o alergiach swojego rodzonego syna. Gdyby Nicky zjadł orzechy włoskie, zacząłby robić się czerwony, spuchłby na twarzy, a w najgorszym przypadku wylądowałby w szpitalu.

— W takim razie robimy drugi.— stwierdziła Dawn, kładąc ręce na biodra, a Madeline jęknęła niezadowolona. Bardzo napracowały się nad zrobieniem tortu orzechowego.

Zrobiły drugi tort. Trochę mniejszy, ale nadal pyszny, o smaku truskawkowym. Ozdobiły go kokosem (upewniając się, czy Nicky nie ma na niego uczulenia, bo Nicky ma uczulenie na wszystko).

Na torcie orzechowym napisały:
Dla Ricky'ego, Dicky'ego i Dawn z okazji 22 urodzin!

Na samym początku oczywiście było imię Nicky'ego, ale Anne postarała się i starła jego imię, kładąc tam jakiegoś orzecha.

Natomiast na torcie truskawkowym napisały:
Dla Nicky'ego z okazji 22 urodzin!

Włożyły torty do lodówki i zajęły się przygotowaniem innych przekąsek: koreczki, fondue czekoladowe (na małym okrągłym stole postawiły maszynę do czekolady, którą skołował Miles), szaszłyki oraz pokroiły kiełbaski na grilla.

Madeline w międzyczasie poodkurzała i umyła podłogi w całym domu. Z pomocą Dawn wytarła kurze (oczywiście Nicky tego nie zrobił, tak jak go prosiła). Avery, Natlee i Mae powiesiły wielki baner z napisem:

Dla czworaczków w dniu urodzin!

Wszędzie powiesiły serpentyny (chyba zapomniały o tym, że czworaczki mają już dwudzieste drugie urodziny i nie są dziećmi). Ustawiły stoły dla wszystkich gości, które nakryły białym obrusem. Rozłożyły na nim przekąski, które mogłyby być już rozstawione wcześniej.

— No, dziewczyny, chyba skończyłyśmy.— stwierdziła Anne, a Madeline z szerokim uśmiechem skinęła głową. Zerknęła na zegar, który wskazywał godzinę pierwszą w nocy.

— Gdzie są chłopcy?— zapytała nagle, ale po chwili usłyszała, jak drzwi wejściowe się otwierają.

— Do jutra! Dzięki za pomoc!— usłyszały również głos Nicky'ego, który wszedł do środka. Zobaczywszy dziewczyny, powiedział:

— Chłopcy na was czekają. Niecierpliwią się, już późno.

— To my będziemy się już zbierać.— oznajmiła Anne, a Dawn mrugnęła do Madeline, która uśmiechnęła się szeroko.

— O, jak tu ładnie.— zauważył Nicky, wchodząc do salonu, gdy dziewczyny się już zmyły, zostawiając ich samych. Madeline dzisiaj chciała dać niespodziankę od siebie dla Nicky'ego. Jednak zegarek dostanie dopiero jutro.

— Dziękuję.— odpowiedziała Madeline i podeszła do narzeczonego. Poprawiła kołnierzyk jego koszuli i ucałowała jego policzki.— Piłeś coś?

— Nie, przysięgam.— roześmiany podniósł ręce w geście obronnym. Madeline zarzuciła swoje ręce na jego kark i uśmiechnęła się zalotnie.

— Jak było?— zapytała, a Nicky owinął ramiona wokół jej talii, cicho wzdychając.

— Zaczęli się kłócić, w którym garniturze wyglądam najlepiej, ale w miarę szybko poszło, a później pojechaliśmy do mieszkania Dicky'ego i Natlee. Graliśmy w piłkarzyki i takie tam.— wywrócił oczami, a Madeline zagryzła wargę.

Czas na niespodziankę, pomyślała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro