Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌸 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟓 🌸

🌸

Nicky obudził się rano o dziewiątej rano. Przeciągnął się, ziewając szeroko i wziął telefon do ręki. Zobaczył kilka SMS–ów od Madeline.

6:59
Pani Harper 😍❣️
Hej, Nicky, skarbie. Dali mi wypis, mogę wychodzić. Odbierzesz mnie?

7:20
Pani Harper 😍❣️
Halo, Nicky, czekam…

8:00
Pani Harper 😍❣️
Um... bo każą mi już opuścić szpital. Halo!

8:32
Pani Harper 😍❣️
Halo!!! Nicky! Naprawdę musisz mnie odebrać!!!

8:45
Pani Harper 😍❣️
Nicky...
Halo.
Jesteś tam?
Nie mów, że śpisz.
Chyba sobie jaja robisz.
Haloo!

9:00
Pani Harper 😍❣️
Matko, Nicky... jeszcze śpisz? Wstawaj!

9:20
Bubulek mój 💕💖
Zaspałem. Przepraszam. Będę za pół godziny.

9:20
Pani Harper 😍❣️
O kurde, wstał śpiący królewicz! Pośpiesz się, nie chcę tu spędzić ani godziny dłużej!

9:21
Bubulek mój 💕💖
Dalej masz okres? 🙄

9:21
Pani Harper 😍❣️
Porozmawiamy sobie, kiedy wrócę! Pośpiesz się!

Wyświetlono.

Nicky odłożył telefon na szafkę nocną i leniwie wstał z łóżka. Poranki były dla niego trudne. Szybko ubrał się w zwykłą, białą koszulę i czarne spodnie. Ułożył włosy i umył zęby, wziął telefon, portfel oraz kluczyki od samochodu i wyszedł z domu, uprzednio go zamykając. Nawet nie jadł śniadania, ponieważ stwierdził, że później weźmie Madeline na jakieś dobre śniadanie i kawę.

Wsiadł do samochodu i pojechał do szpitala, w którym była Madeline. Dojechał szybko, bez żadnych komplikacji, i zaparkował na parkingu. Wysiadł z samochodu, zamknął go i wszedł do szpitala.

Wjechał windą na czwarte piętro, podszedł do drzwi pokoju, w którym leżała Madeline (na szczęście była tam sama), zapukał i wszedł do środka.

— No w końcu.— mruknęła Madeline i ucałowała policzek Nicky'ego. Brunet mimo tego, że byli ze sobą pięć lat, ciągle czuł motylki w brzuchu na sam dotyk Madeline. Z każdym dniem coraz bardziej ją kochał.

— Maruda jak zawsze. Czyli to się nigdy nie zmieni.— zaśmiał się, siadając na krześle.— Jak się czujesz?— położył rękę na jej kolanie, przez co Madeline zerknęła na jego dłoń, rozszerzając oczy.— Hej, co jest? Co się stało, złotko?

— Po prostu nie dotykaj mnie. Proszę...— wyszeptała, a jej oczy zaszły łzami. Nicky bez słowa usiadł na łóżku i mocno przytulił dziewczynę do siebie. Oddała uścisk i wsunęła dłoń w jego włosy.— Przeprasz–

— Przestań. Nie masz za co mnie przepraszać.— Nicky przerwał jej, odsuwając się lekko.— Dużo przeszłaś, dam ci tyle czasu, ile będziesz potrzebować. Mnie nie musisz się bać, dobrze wiesz, że nigdy cię nie skrzywdzę. Wiem, że czasami jestem wybuchowy, ale nie zrobiłbym tego bez twojej woli.— szeptał do jej ucha z delikatnym uśmiechem, zakładając kosmyk włosów za jej ucho. Madeline poczuła się odrobinę lepiej, mocno tuliła narzeczonego do siebie – chciała być jeszcze bliżej niego.

— Jesteś wspaniały.— mruknęła i wtuliła się w jego klatkę piersiową. Nicky pogłaskał ją po włosach, dodając jej tym otuchy.— Możemy już stąd jechać? Nie chcę tutaj być. Są okropne i, nie wiem dlaczego, ale kojarzą mi się z moim rodzicami...

— Jasne.— odpowiedział i pomógł jej spakować wszystkie rzeczy, które w pierwszy dzień pobytu w szpitalu jej przywiózł. Widząc, że Madeline próbuje wstać z łóżka, automatycznie złapał ją w talii, aby się nie przewróciła. Zawsze był nadopiekuńczy, jeżeli chodziło o Madeline.

— Nicky, jeszcze umiem chodzić. Nóg mi nie uciął.— zachichotała, a chłopak odsunął się i wziął jej torbę, aby jej nie obciążać.— Podasz wypis?

Nicky wyciągnął z torby kartkę, którą jej podał. Razem wyszli z pomieszczenia i zeszli do recepcji.

— Zabieram cię na pyszne śniadanko i dobrą kawę. Jedzenie w szpitalach jest ohydne, wiem.— szepnął do jej ucha, przyciągając ją do siebie, całując czubek jej głowy.

Po powrocie do domu Madeline oczywiście pierwsze, co zrobiła, przywitała się z Promykiem, który był bardzo szczęśliwy na jej widok.

— Cholera!— syknął Nicky, który przewrócił się na zielonej piłeczce psiaka. Uderzył tyłkiem o podłogę, ale zdążył podeprzeć się rękami, aby zamortyzować upadek, jednak bardzo bolało, ponieważ w przedpokoju były płytki.

— Popatrz, twój pan to taki łamaga.— zachichotała Madeline i wskazała palcem na podnoszącego się z podłogi Nicky'ego.

— Ej, nie jestem łamagą.— zaprzeczył Nicky, a różowowłosa pokręciła głową ze śmiechem, pomagając mu wstać. Otrzepał kolana i ręce, a dziewczyna ucałowała jego czoło.— A ty jeszcze raz zostawisz jakąś zabawkę tuż na wejściu, będziesz spać na dworze!— wskazał palcem na psiaka, który skulił się i wtulił w stopę zdenerwowanej Madeline.

— I widzisz? Teraz się ciebie boi.— stwierdziła i zaczęła głaskać go za uchem, a Nicky zniżył się do jego poziomu i wziął go na ręce, czując się głupio.

— Hej, przepraszam... Nie chciałem.— potarł go za uchem, a Promyk wtulił się w jego klatkę piersiową, cicho mrucząc.— Taa, boi się.

— Co myślisz o tym, aby posadzić parę drzewek w ogródku? Możemy zasadzić rośliny. Będzie fajnie! Razem coś porobimy...— pisnęła Madeline, klaszcząc w dłonie, a Nicky zaśmiał się z jej entuzjazmu.

— W takim razie pojadę do sklepu i kupię, co potrzebne, ale zrób mi listę, dobrze?— zapytał, a Madeline skinęła głową z szerokim uśmiechem.

Oboje siedzieli w ogródku, sadząc drzewka i rośliny, a Promyk ciągle biegał za piłką, którą rzucał mu Nicky. Ten psiak był bardzo ruchliwy – w końcu był jeszcze malutki i miał dużo energii.

Usłyszeli jednak dzwonek do drzwi, dlatego brunet wstał, otrzepał kolana z ziemi, ściągnął rękawiczki i poszedł do domu, aby otworzyć drzwi.

— Um... cześć.— zaczął Dustin, który jak gdyby nigdy nic przyszedł sobie do domu dziewczyny, którą kilka dni temu próbował zgwałcić.

— Co ty tutaj robisz? Masz czelność tutaj w ogóle przychodzić?— zapytał zdenerwowany Nicky, marszcząc brwi. Nie chciał znać dawnego przyjaciela; nie po tym, co zrobił jego narzeczonej.

— Jest Madeline?— zapytał niepewnie, wskazując palcem w głąb domu. Nicky obejrzał się za siebie i skinął lekko głową, zastanawiając się, co Dustin od niej chce.— Mógłbym z nią porozmawiać?

— Nie?— Nicky zaśmiał się ironicznie, a Madeline wiedząc, że coś się dzieje, podeszła do drzwi, ale gdy zobaczyła, kto w nich stoi, stanęła jak wryta w podłogę, automatycznie się cofając.

— C–co ty tutaj robisz? Jeszcze ci mało?— zapytała roztrzęsionym głosem, a Nicky złapał ją za rękę, aby ją uspokoić.

— Przyszedłem przeprosić.— zaczął, a Nicky parsknął śmiechem, ale został uciszony przez palec dziewczyny na jego ustach, która zamierzała wysłuchać Dustina.— Zachowywałem się jak dupek i chcę przeprosić za wszystko, co kiedykolwiek ci zrobiłem. Nie zasługiwałaś na takie traktowanie, ale po prostu byłem zazdrosny. Przepraszam za to, że przeze mnie w szkole nazywali cię dziwką, choć wcale nią nie byłaś... I za to, co chciałem zrobić pięć lat temu i kilka dni temu. Nie wiem, co mną kierowało, ale wiem, że oboje mnie nienawidzicie. Muszę ci przede wszystkim podziękować, że nie złożyłaś zeznań.

— Nie ma za co. Nie nienawidzimy cię...— odpowiedziała Madeline, a Dustin niepewnie podał jej bukiet różowych róż, które z chęcią przyjęła.— Są śliczne, dziękuję.— uśmiechnęła się delikatnie i lekko objęła chłopaka, który oddał uścisk z szerokim uśmiechem.

— Hej, jeszcze ja!— pisnął roześmiany Nicky, przytulając się do pleców Madeline. Dustin rozpromienił się jeszcze bardziej, a Madeline zapomniała o tym niefortunnym zdarzeniu. Nicky pamięta dalej i będzie pamiętał, ale dla Madeline chciał postarać się odnowić kontakt z dawnym przyjacielem.

— Auu!— zawył Dustin, łapiąc się za stopę. Madeline i Nicky spojrzeli na niego, marszcząc brwi, ale po chwili zrozumieli, ponieważ Promyk merdał wesoło ogonem.

— Promyk, nie wolno gryźć naszych gości.— Madeline pogroziła mu palcem, zniżając się do jego poziomu.— Dustin, wejdziesz może na kawę?

— Naprawdę chcecie pić ze mną kawę po tym wszystkim?— zapytał Dustin, upewniając się, a Nicky skinął głową z delikatnym uśmiechem. Wiedział, że Madeline jest szczęśliwa i nie zamierzał tego psuć.

— Rozgość się.— poleciła Madeline, gdy weszli do środka domu.

— Ładnie tutaj macie.— oznajmił Dustin, rozglądając się na boki. Usiadł na kanapie, a obok niego Madeline z Promykiem na rękach. Ona było dosłownie nierozłączna z psiakiem – tak bardzo go pokochała.

— Dziękujemy.— odpowiedział Nicky, stawiając kawę na stoliku przed Dustinem.— Chociaż wiesz co? Wezmę coś... mocniejszego.— stwierdził i wziął kawę z powrotem, a Madeline pokręciła głową z niedowierzaniem.

🌸

— Madeline, na pewno sobie z nim poradzisz?— zapytał Dustin, wskazując palcem na Nicky'ego, który ledwo trzymał się na nogach, opierając o ścianę. Oczy miał lekko przymknięte i ciągle coś bełkotał.

— Tak, myślę, że tak. Dzięki, że przyjechałeś. Miło spędziłam ten czas. Polubiłam cię. Kiedy nie próbujesz być taki, jak kiedyś, jesteś nawet spoko.— zaśmiała się, a blondyn razem z nią.

— Ja dziękuję za wybaczenie. Będę już zmykać.— powiedział, pożegnali się, a Madeline zamknęła drzwi i odwróciła się w stronę Nicky'ego, który śmiał się z nie wiadomo czego.

— Nicky, do łóżka, już.— oznajmiła, a brunet pokręcił głową i przyparł ją do drzwi, które mieściły się za nią.— Nicky...— próbowała go od siebie odepchnąć, przerywając pocałunek, ale brunet napierał na nią swoim ciałem. Nie bała się, wręcz przeciwnie. Chciała śmiać się z jego zachowania, ale musiała doprowadzić go do porządku.

— Madeline, jeden numerek. Będzie szybko i bezboleśnie. Chociaż jeżeli ma być szybko, nie może być bezboleśnie. Wiesz, że będę delikatny...— zapewnił ją z szerokim uśmiechem, mrużąc oczy, a Madeline pokręciła przecząco głową.

— Nie. Do łóżka!— rozkazała, a brunet westchnął, ale wdrapał się po schodach, wchodząc do sypialni, rzucając się na łóżko.— Z kim ja żyję?

Zapytała, próbując rozpiąć pasek od jego spodni, oczywiście rzucał tekstami takimi jak: „Próbujesz mnie zgwałcić?”, „Czyli jednak będzie ten numerek? Jestem taki podniecony...”. Madeline jednak udawała, że tego nie słyszy.

Kiedy w końcu udało jej się rozpiąć ten cholerny pasek, zsunęła jego spodnie i rzuciła na podłogę. Pomagała mu również rozpiąć guziki koszuli, ale Nicky zdenerwował się i rozerwał koszulę, przez co wszystkie guziki rozleciały się po pomieszczeniu.

— Nicky... to była twoja ulubiona koszula...— jęknęła niezadowolona Madeline, ale Nicky już spał. Wiedziała, że jutro będzie narzekał na to, że ją zniszczył.

Po wzięciu szybkiego prysznica i po posprzątaniu salonu, gdzie było kilka szklanek, talerzy i butelka whisky, przebrała się w piżamę i położyła do łóżka, niemal od razu zasypiając.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro