🌸 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟑𝟐 🌸
🌸
Madeline usłyszała, jak ktoś wchodzi do ich sypialni, zamykając drzwi. Otworzyła oczy, jednak chwilę zajęło jej przyzwyczajenie się do ciemności. Zerknęła na budzik na szafce nocnej, który wskazywał godzinę trzecią w nocy.
— Mad.
Usłyszała płaczliwy głos Michaela, który podszedł do łóżka, szturchając jej ramię. Chyba po raz pierwszy widziała i słyszała, jak jej brat płacze, przez co się zdziwiła.
— Michael? Co się stało?— zapytała, podnosząc się do pozycji siedzącej, kładąc rękę na jego ramieniu. Nicky również się przebudził, marszcząc brwi.
— Śniło mi się, że Kartofel wpadł pod samochód i zmarł...— wyszeptał, a Madeline westchnęła, tuląc brata do siebie. Michael, odkąd tylko zobaczył swojego psiaka Kartofla, był w nim zakochany.
— Nie płacz. To tylko głupi sen, Kartoflowi na pewno nic się nie stało.— pocieszyła go, kładąc podbródek na jego głowie, ocierając spocone czoło.
— Mogę spać z tobą?— spytał, a różowowłosa pokiwała głową. Przesunęła się trochę na środek, aby Michael mógł położyć się obok niej. Po jej prawej leżała Kenzie, a obok dziewczynki Nicky.
— Uspokój się i idź spać. Poczekam, aż zaśniesz, nie bój się. Rano zadzwonimy do rodziców.— dodała i ucałowała jego czoło. Chłopak wtulił się w nią, zaciskając powieki.
Ich spokój nie trwał jednak długo, ponieważ usłyszeli bardzo głośny huk dochodzący z parteru. Nicky szybko podniósł się do pozycji siedzącej, zerkając na przerażoną Madeline.
— To pewnie Promyk znów zrzucił doniczkę.— odparł, a Madeline pokręciła przecząco głową, wskazując palcem na białego psiaka, leżącego na swoim legowisku, tuż obok łóżka.— Pójdę sprawdzić.
Nicky szybko wygramolił się z łóżka, zakładając kapcie. Michael mocniej wtulił się w równie przerażoną Madeline. Brunet zdjął ze ściany swój miecz świetlny. Różowowłosa na to zmarszczyła brwi, jednak nie odezwała się ani słowem.
Chłopak wyszedł z pomieszczenia powolnym krokiem. Chciał być cicho, aby osoba na dole go nie usłyszała. Zszedł po schodach, jednak chwilę później wbił się w ścianę, widząc mężczyznę ubranego na czarno, na dodatek w kominiarce.
— Cholera.
Wyszeptał, gdy mężczyzna popatrzył prosto w jego oczy. Zacisnął ręce na swoim mieczu, gotowy do ataku. Na szczęście włamywacz nie miał broni, jednak w ręce miał łom. Nicky wziął głęboki wdech i wydech, schodząc po schodach.
— Nie chcę zrobić ci krzywdy. Wyjdź z mojego domu, a nie zadzwonię na policję.— mruknął Nicky, unosząc miecz, a mężczyzna w kominiarce tylko się roześmiał. Madeline już zdążyła zadzwonić po policję, która była już w drodze, choć sama była bardzo przerażona i bała się o życie Nicky'ego.
Włamywacz zamachnął się swoim łomem, chcąc uderzyć Nicky'ego w udo, ale ten odskoczył na tył, bijąc mężczyznę po głowie swoim mieczem. Nicky uchylił się, unikając ciosu w twarz. Brunet uklęknął i uderzył gościa w łydkę z całej siły, przez co krzyknął z bólu, puszczając łom, który z łoskotem upadł na podłogę. Nicky odetchnął z ulgą, ale po chwili poczuł okropny ból w okolicach brzucha. Jęknął cicho, łapiąc się za brzuch, ponownie klękając.
— Michael, wracaj tu!— krzyknęła Madeline, wybiegając za chłopakiem z sypialni. Blondyn zbiegł po schodach, widząc, jak włamywacz celuje łomem prosto w głowę Nicky'ego.— Nicky, uważaj!
Wrzasnęła zdenerwowana Madeline, ale Michael zdążył podbiec do kominka, zabierając z niego porcelanową doniczkę i rozbijając ją na głowie oprawcy. Włamywacz upadł na podłogę tuż obok oniemiałego Nicky'ego, który dyszał ciężko.
Michael uśmiechnął się triumfalnie, pomagając Nicky'emu wstać z podłogi. Brunet otarł strużkę krwi spływającą po jego policzku, zagryzając wargę.
— Piona, młody.
Przybił z Michaelem piątkę, a Madeline zbiegła ze schodów, łapiąc się za głowę. Stała oniemiała, patrząc na zakrwawionego włamywacza.
— Aaa!
Głośny krzyk Madeline zagłuszył wszystkich w pomieszczeniu. Nicky i Michael jak oparzeni odwrócili się w stronę przerażonej dziewczyny. Drugi mężczyzna w kominiarce trzymał ją w talii, celując pistoletem prosto w jej skronie.
— Puść ją!— wrzasnął Nicky, zaciskając ręce w pięści. Cały zaczął się pocić, za cholerę nie wiedział, co ma zrobić. W tym momencie był przerażony, jednak nie dał po sobie tego poznać.
— Jaki jest kod do sejfu?— odparł mężczyzna. Nicky i Madeline w szafce w ich sypialni mieli sejf, w którym trzymali wszystkie cenne i sentymentalne rzeczy warte fortunę.
— Skąd mam pewność, że oddasz mi ją, gdy podam ci kod?— zapytał Nicky, wystawiając dłoń w stronę włamywacza i żony. Madeline oddychała ciężko, a łzy spływały po jej policzkach. Okropnie się bała.
— Podaj ten cholerny kod, a ta dziwka przeżyje.— odpowiedział, a Nicky zacisnął mocniej ręce na samo określenie, jakie użył wobec Madeline.
— Dobrze.— westchnął Nicky, chcąc jak najszybciej przytulić Madeline, która zaczęła się szarpać.
— Nie rób tego, Nicky! Nie podawaj mu tego cholernego kodu!— wrzasnęła, a mężczyzna mocniej przycisnął pistolet do jej skroni.
— Słuchaj, maleńka. Jeżeli w tej chwili się nie zamkniesz, porwę cię, zgwałcę i zabiję. Chcesz tego?— zapytał, a różowowłosa pokręciła przecząco głową, napinając się.— Grzeczna dziewczynka, a teraz dawaj ten kod, bo inaczej spełnię swoje obietnice.
— Przestań!— krzyknął Nicky, podchodząc bliżej tej dwójki.— Dwadzieścia trzy, dwanaście, dwa tysiące dwadzieścia sześć! Taki jest kod! Zostaw ją!
Krzyknął, niemal ze łzami w oczach, zerkając na przerażoną Madeline i na bladego Michaela, który stał niedaleko obok niego.
— Zapisz go, już.— warknął mężczyzna, a Nicky podniósł ręce do góry w geście obronnym, cofając się. Z kominka wziął kartkę oraz długopis, zapisując na niej kod do sejfu.
Z chwilą później podał włamywaczowi skrawek kartki. Mężczyzna obejrzał go i puścił Madeline, popychając ją w stronę Nicky'ego. Różowowłosa wpadła w jego ramiona, potykając się. Dalej była blada, a z jej oczu wypłynęły łzy.
— Stój, policja!
Usłyszeli policjantów, którzy wbiegli do domu z pistoletami w rękach. Podbiegli do przytomnego włamywacza, od razu zakuwając go w kajdany.
— Który z was go tak załatwił?— zapytał zdziwiony policjant, a Michael spuścił wzrok, czując, jak jego policzki oblewają się szkarłatnym rumieńcem.— Dzielny jesteś, młody. Czy wszystko w porządku? Trzeba wezwać pogotowie?
Spytał, a Nicky pokręcił przecząco głową, próbując uspokoić Madeline oraz Michaela, który również się do niego przytulił.
— Przepraszam, czy mogę coś zrobić?— zapytała różowowłosa, odsuwając się delikatnie od Nicky'ego. Policjant spojrzał na nią, marszcząc brwi, jednak po chwili pokiwał głową.
Madeline uśmiechnęła się cwanie pod nosem, wzięła z podłogi miecz świetlny Nicky'ego, podchodząc do włamywacza.
— To za to, że zbiłeś szybę, za którą muszę zapłacić.— z tymi słowami uderzyła go w jedno udo z całej siły.— To za to, że przez ciebie mój brat może mieć traumę.— uderzyła go w drugie udo.— A to za to, co zrobiłeś Nicky'emu i mnie.
Dodała, mocno celując w jego krocze, przez co krzyknął, uginając się. Madeline odrzuciła miecz na bok, zarzucając ręce na boki swojego ciała.
— A teraz kartka z kodem do sejfu. Oddawaj.— dodała, a mężczyzna westchnął ciężko. Jeden policjant wyciągnął skrawek papieru z jego kieszeni. Podał jej świstek papieru, a ona uśmiechnęła się delikatnie.
— Jeszcze tego pożałujesz, dziwko.— syknął w jej stronę, a Madeline pokazała mu środkowy palec. Oczywiście, Nicky wyrwał się, aby go uderzyć, ale nie zdążył, ponieważ funkcjonariusze wyprowadzili go z domu.
— To była ciekawa noc, nie powiem.— westchnęła Madeline, siadając na podłodze, gdy policjanci wzięli drugiego mężczyznę, którego prawdopodobnie przewieźli pierw na SOR.
Na jasnym drewnie podłogi była wielka kałuża szkarłatnej krwi. Madeline na sam ten widok chciała zwymiotować, ale powstrzymała się, zakrywając usta dłonią.
— Zostaw to, ja posprzątam.— powiedział Nicky, łapiąc dziewczynę za nadgarstek, gdy uklęknęła nad kałużą krwi.— Na razie okno zakryjemy jakimś kocem, a jutro zadzwonię po montera, nie martw się.
Ucałował jej czoło, a ona wtuliła się w jego bok. Nie płakała już, ale wciąż była roztrzęsiona. Wciąż czuła na swojej skroni zimny czubek pistoletu.
— Chodź, Michael. Już się nie bój, wszystko jest w porządku.— powiedział brunet, a chłopak również się do niego przytulił.— Idźcie do sypialni, za chwilkę tam przyjdę.
Madeline pokiwała głową, chwyciła Michaela za rękę, ciągnąc go za sobą na górę. Tej nocy zdecydowanie nikt nie zapomni. Ani ona, ani Nicky, ani Michael.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro