Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌸 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟐𝟖 🌸

🌸

Madeline karmiła małą Kenzie, a Nicky i Michael pojechali do sklepu, aby kupić choinkę. Mieli stroić ją kilka dni temu, lecz pojawiły się przecież komplikacje – Madeline zaczęła rodzić zbyt wcześnie. O godzinie osiemnastej miała zjawić się cała rodzina – w tym roku to była kolej Madeline i Nicky'ego, jeżeli chodziło o przyjmowanie rodziny na święta.

Madeline potarła paznokciem policzek Kenzie i uśmiechnęła się czule w jej stronę. Dziewczynka miała już delikatnie niebieskie oczy po Madeline, a mały pukiel brązowych włosów zdecydowanie odziedziczyła po Nickym.

Różowowłosa wstała i ułożyła śpiącą dziewczynkę wygodnie w swoich ramionach, słysząc, jak drzwi wejściowe otwierają się. Usłyszała głośną rozmowę Nicky'ego i Michaela, którzy zapewne nieśli choinkę.

Szerzej otworzyła drzwi, a po schodach zeszła na dół do przedpokoju. Zobaczyła swojego męża i brata, ubranych w ciepłe kurtki i czapki, niosących ogromną choinkę.

— Mała śpi?— zapytał Nicky, gdy odłożyli choinkę, aby rozebrać się z ciepłych ubrań. Madeline pokiwała głową i podeszła do choinki.

— Jaka to?— spytała, wskazując palcem na zielone drzewko.

— Świerk.— odpowiedział krótko Nicky i uśmiechnął się w stronę żony.— Największy, jaki mieli. Podoba ci się?

— Oczywiście, że tak. Jest prześliczny.— odpowiedziała, a Nicky wziął od niej Kenzie, również układając wygodnie w swoich ramionach. Dziewczynka była bardzo malutka i delikatna, dlatego trzeba było obchodzić się z nią bardzo ostrożnie.

Leżała zwinięta w fioletową pieluchę z króliczkami. Czując, że ktoś inny wziął ją na ręce, zaczęła powoli otwierać oczy, jednak szybko je zamknęła.

— Jest taka słodka.— wyszeptał Nicky, pocierając swoim kciukiem jej policzek, a Michael, stojący obok niego, ciągle wpatrujący się w dziewczynkę jak zahipnotyzowany, pokiwał głową, a na jego twarzy ukazał się szeroki uśmiech.

— Dobrze, daj mi ją. Odłożę ją do kołyski i pomogę wam udekorować dom.— Madeline wzięła Nicky'emu Kenzie i zaniosła z powrotem do jej pokoju.

Bardzo zżyła się z dziewczynką – w końcu dotychczas była jej jedyną córką. Jej i Nicky'ego. Bardzo mocno ją kochała, ale wciąż nie mogła uwierzyć, że już w końcu jest z nimi.

Delikatnie położyła ją do kołyski – oczywiście fioletowej z kokardkami w ciemniejszym odcieniu – okryła kołderką, aby było jej ciepło, i wyszła z pokoju, zostawiając otwarte drzwi. Prawie dziesięciomiesięczny Promyk wskoczył na fotel Madeline, aby pilnować Kenzie.

Nicky razem z Michaelem ze strychu znieśli dekoracje, którymi będą dekorować choinkę oraz cały dom. Aby wejść na strych, trzeba było spuścić drabinę, a później po niej wejść (drewniane schody były strome, dlatego Nicky prawie spadł).

Na podłodze w salonie postawili cztery duże, kartonowe pudła. Madeline podeszła do nich i uklęknęła. Z jednego wyciągnęła kilka zestawów świecących lampek na choinkę.

— Och, trzeba to rozplątać.— zaśmiała się i podała Nicky'emu jeden koniec lampek.

Wstała i razem z brunetem zaczęli rozwijać lampki. Gdy im się to udało (z małą pomocą Michaela) owinęli nimi choinkę. Nicky podpiął je do prądu, a one zabłysnęły na różne kolory. Migały tak, że aż oczy bolały, ale efekt był olśniewający.

— Udało się.— sapnął Nicky i otarł pot z czoła, klękając.— Te powieszę na dworze, to będzie super wyglądać. Jak myślisz?

— Jestem tego samego zdania.— odpowiedziała Madeline i otworzyła kolejne pudło, który pokrywała gruba warstwa kurzu.

Nicky oczywiście zaczął kichać. Kichnął kilka razy z rzędu, aż w końcu wyprostował się i potrząsnął głową.

— Alergia na kurz.

Powiedział, widząc zdziwioną minę Michaela, który po chwili pokiwał głową. Madeline starła z pudełka nadmiar kurzu i zaczęła wyciągać bombki.

— Nicky, uważaj z tą bombką. Jest bardzo cen–

Przerwał jej huk rozbijającej się bombki. Odłamki szkła rozsypały się po całym pomieszczeniu, a przestraszony Nicky zerknął na wściekłą już Madeline.

— Wiesz, ile to kosztowało?— zapytała, a Nicky pokiwał głową, będąc przerażonym. Chciał zaprezentować Michaelowi swoje „umiejętności”.— Masz przesrane.

— Wiem.— odpowiedział Nicky, zerkając na różowowłosą wzrokiem zbitego szczeniaczka.— Możesz mnie zabić później? Nie przy Michaelu? Jest za młody, żeby widzieć takie rzeczy...

— Mogę.— wyszeptała z sarkastycznym uśmiechem, a Nicky posłał jej jedną ze swoich min, które zawsze doprowadzały do tego, że się śmiała.

Powiesili wszystkie bombki i różne ozdoby na choinkę. Nicky podniósł Madeline, pozwalając jej włożyć gwiazdę na sam czubek drzewka. Nie rozbił więcej bombek – na szczęście – dlatego Madeline mu darowała.

Michael biegał po domu ze sztucznym śniegiem malując wszystkie okna. Robił różne zawijasy, tworzył bardzo ładne rysunki, rysował naprawdę dobrze, a przyniosło mu to dużą radość. Na największej szybie, tej w salonie, napisał wielki napis „Wesołych Świąt!”.

Nicky rozwiesił światełka na dworze. Owinął kilka drzewek i krzewów oraz cały dach. Madeline bała się o niego, bo znała Nicky'ego i coś przeczuwała, że spadnie z drabiny lub, co gorsza, dachu, jednak nic takiego nie miało miejsca. Był ostrożny.

Madeline udekorowała salon, kuchnię i ich sypialnię. Ubrała świąteczną pościel, dała miękkie poduszki we wzroki w choinki, zmieniła zasłony. Salon ozdobiła mikołajkowymi dekoracjami tak, że wszystko wyglądało, jak z bajki. W domu było prześlicznie, a co najważniejsze – przytulnie i świątecznie. Oczywiście w międzyczasie Kenzie obudziła się, aby napić się cyca, ale szybko znów poszła spać.

Dziewczyna skorzystała z chwili wytchnienia i przebrała się w odpowiednie na wigilię ubrania.

Ubrała czarne, lateksowe spodnie, białą koszulkę na ramiączkach, a na to sweter w kratkę. Nałożyła naszyjniki, pierścionek zaręczynowy i obrączkę (zawsze nosiła je na palcu) i kolczyki. Ułożyła ładnie swoje różowe włosy, zrobiła śliczny makijaż, który zawierał dużo brokatu. Nałożyła czarne, wysokie szpilki i była gotowa.

Natomiast Nicky ubrał się w zwykłą, białą koszulę, czarne spodnie i tego samego koloru marynarkę z czerwoną muszką. Dokładniej ułożył swoje włosy, które w międzyczasie zdążyły się zmierzwić.

Madeline ubrała Kenzie śliczną, jednak wygodną, czerwoną sukieneczkę z kokardką. Na małe nóżki nałożyła jej ciepłe rajstopy w kratkę oraz buciki. Michael ubrał białą koszulę i zwykłe, czarne spodnie.

Oczywiście, Nicky nie zapomniał o tym, aby ugotować jedzenie na wigilię podczas pobytu Madeline w szpitalu. Przygotował dwanaście potraw, różne ciasteczka, jednak wszystko było bezmięsne. Stół nakrył białym obrusem, pod który włożył trochę sianka. Razem z Madeline nakryli do stołu, aby zmieściło się trzynaście osób.

Nicky włożył pod choinkę prezent dla różowowłosej, a prezent od niego i Madeline dla Michaela czekał w garażu.

Nie zapomnieli oczywiście o Kenzie i również włożyli dla niej prezent pod choinkę. Pod choinką znajdowało się dwanaście prezentów, ślicznie opakowanych.

Madeline zapaliła dwie ostatnie świeczki znajdujące się na stole, gdy usłyszeli dzwonek do drzwi.

— Pójdę otworzyć.— oznajmił Nicky, wstał z dywanu, na którym stała kołyska Kenzie i poszedł do holu, aby wpuścić gości.

— Wesołych świąt!— krzyknęło całe rodzeństwo, niemal podskakując do góry z prezentami w rękach. Był Ricky z Avery, Dicky z Natlee, Dawn z Mackiem, Anne z Tomem i Aurelie z Albertem.

— Cześć wszystkim! Wchodźcie do środka.— odpowiedział Nicky, szerzej otwierając drzwi, a na jego twarzy zagościł uśmiech.

Chwilę później już wszyscy siedzieli przy stole, jedząc przygotowane przez Nicky'ego jedzenie. Było kilka zup, pierogi, różnorakie ryby. Kenzie przez cały ten czas ukradkiem przyglądała się siedzącym przy stole, jednak jej oczy były zamknięte i ciągle przysypiała.

W końcu jednak zasnęła, dlatego Nicky, aby nie obciążać Madeline, wziął ją na ręce i zaniósł do kołyski, którą zaniósł do jej pokoju, żeby jej nie obudzić. Postawił elektryczną nianię (Promyk jednak siedział na fotelu Madeline, a gdy Kenzie się obudziła, zbiegał na dół i zaczynał szczekać).

— Skoro wszyscy już zjedliśmy... Pora na prezenty!— pisnęła podekscytowana Madeline i jako pierwsza wstała od stołu. Za nią uczynił to Nicky, Dawn i reszta.

Cała rodzina usiadła na dywanie i zaczęli podawać sobie prezenty. Nicky dostał od Madeline nową (już czwartą) gitarę, Kenzie dostała dużo pluszaków i innych zabawek. Od Dawn, swojej chrzestnej, dostała ubranka i różne sukieneczki, a od Ricky'ego ogromnego, białego misia z wielką kokardą. Michael dostał zestaw młodego chemika, dlatego od razu z Rickym zaczęli go rozpakowywać.

Wszyscy rozdali sobie prezenty, a Nicky chciał dać prezent dla Madeline sam na sam, dlatego zaciągnął ją do przedpokoju, złapał w talii i przyciągnął do siebie.

— Wszystkiego najlepszego, moja żono.— wyszeptał do jej ucha, lekko przygryzając jego płatek. Podał jej małe, czerwone pudełeczko owinięte zieloną wstążką.

Madeline uśmiechnęła się i zaczęła odwiązywać wstążkę. Zrzuciła ją na podłogę i podniosła wieko. Jej oczom ukazał się złoty, cienki naszyjnik z posturą małej dziewczynki z wygrawerowanym imieniem „Mackenzie”.

— Ten naszyjnik jest prześliczny...— wyszeptała, kręcąc głową, a Nicky wziął go w swoje dłonie i zapiął na jej szyi.

— Cieszę się, że ci się podoba.— wyszeptał i objął ją ramionami, kładąc głowę na jej ramieniu. Madeline odwróciła się w jego stronę i złożyła gorący pocałunek na jego ustach.

Nicky oczywiście oddał pocałunek, kładąc ręce na jej policzkach. Chwilę później odsunęli się od siebie, chichocząc cicho.

— Chodźmy dać Michaelowi jego prezent.— wyszeptała Madeline, krzyżując nadgarstki na karku bruneta, który ucałował jej czoło, kładąc ręce na jej talii.

Bez słowa weszli z powrotem do salonu, a Madeline uklęknęła przy swoim bracie, który był zajęty poważną rozmową z Rickym.

— My z Nickym mamy dla ciebie jeszcze jeden prezent.

Zaczęła z tajemniczym uśmiechem, a blondyn spojrzał na nią, zaciekawiony, przekrzywiając głowę.

— Chodź, Michael.— powiedział Nicky, a chłopak wstał ze swojego miejsca i poszedł z brunetem do garażu. Za nimi poszła Madeline, Aurelie i Albert.

— Nie wierzę!— pisnął Michael, podbiegając do brązowego, malutkiego pieska, takiej samej rasy jak Promyk, czyli pomeranian.— On jest dla mnie?

Zapytał, zerkając na Nicky'ego, który usiadł obok niego.

— A jakżeby inaczej?— odpowiedział roześmiany Nicky, a blondyn uśmiechnął się szeroko, tuląc do siebie psiaka z małą, czerwoną obrożą.

Według Madeline to były najlepsze święta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro