(bonus) 30. Jak może wyglądać kolejna kara?
-Nie wierzę, że ten mały, cholerny krasnal kazał nam czyścić ulice!- Wyzywała kaprala Hestia, która miała szczerze po dziurki w nosie tego całego zamieszania.
Nie dość, że to oni musieli walczyć, bo reszta Zwiadowców podpisywała papierki, to teraz zamiast odpoczywać, albo chociaż wybijać resztki tytanów, taranujących bramę od zewnątrz, musieli identyfikować zwłoki i czyścić uliczki ze szczątków domów i krwi! A do tego wszystkiego on razem z Erwinem siedzieli sobie spokojnie w lochach i przesłuchiwali Erena. Nie dość, że nic nie robili przez całą inwazję to jeszcze teraz nie pomagali. Co za jawna niesprawiedliwość!
-Weszło mu w nawyk karanie was przez trzy lata, a teraz pewnie miło było mu wrócić do wspomnień.- Zironizował Mark, który na przekór wszystkiego dostał reprymendę za to, że nie przypilnował przyjaciółek i się spóźnili.
-Nagle stałeś się sarkastyczny. To znaczy albo to, że w końcu czegoś się od nas nauczyłeś, albo zabolała cię uwaga kapitana Kurdupla o tym, że powinieneś nas bardziej pilnować.
-Na pewno mniej niż ciebie o tym, że na sam koniec uratował nas przed resztką, która nas okrążyła, a ty nie dałaś rady.
W tym momencie Hestii zaczęła pulsować żyłka na czole. Mark stwierdził, że jednak mógł tego nie przypominać, bo za sekundę czarnowłosa znów wybuchnie.
-Sam tam przylazł i powalił, nawet nie zdążyłam się ruszyć!!!-Nie pomylił się. Kapral trafił w czuły punkt, kiedy stwierdzał ten fakt.
Mimo wszystko w tym momencie zaśmiał się z reakcji przyjaciółki. Chodzili we dwójkę, bo aby poszło szybciej rozdzielili się na dwie grupy: Ahiko z Badrem i Hestia z Markiem. Eriko, farciara, nie dostała żadnej nagany, ponieważ przecież wstąpiła do Trostu jedynie przelotem, wracając do bazy. Jednak jej wstawiennictwo za nich również nic nie dało i teraz przemierzali ulicę w chustach na twarzach i gumowych rękawicach na dłoniach, spisując straty w ludziach, albo wymiatając kamienie z ulic.
Mijając kolejny zakręt zauważyli kadeta stojącego nad martwym towarzyszem. Hestia od razu poznała leżące zwłoki przez na wpół zjedzoną twarz. Pamiętała jego śmierć, aż za dobrze. Jak również późniejsze dziwne spojrzenie niskiej żołnierki. Podeszła do nich, a kiedy się zbliżyła stojącego kadeta również skojarzyła.
-Jean, wiesz kto to jest?-Spytała dość łagodnie jak na siebie.
Widziała przerażone oczy chłopaka, wpatrującego się w martwego żołnierze, pewnie jego przyjaciela, sądząc po szoku, jaki doznał. Stał skamieniały i mamrotał coś do siebie pod nosem. Kiedy nie odpowiedział, krzyknęła:
-Jean! Nie mamy teraz czasu na smutek!-Stanowczy ton jej głosu, przywrócił go do porządku.
-Kadet z 104. korpusu treningowego, przywódca 19. oddziału, Marco Bott.- Po chwili wahania znów odezwał się cichym głosem.- Czy ktoś mógł widzieć jego śmierć?
Po sekundzie zastanowienia, czy ta informacja dodatkowo go nie dobije, stwierdziła, że nie. Jeśli to go trapi, może nawet będzie zadowolony, że przyjaciel nie umarł opuszczony przez wszystkich. To było straszne, niesprawiedliwe, ale nigdy nie było wiadomo, na kogo przypadnie wyrok śmierci. W tym świecie, gdzie ludzie oddzieleni są od świata murami, a rolę strażników pełnią tytani, nigdy nie było wiadomo, kiedy nastąpi twój koniec. Wszystko to za każdym razem umacniało Hestię, że podjęła dobrą decyzję wstępując do Zwiadowców, i że musi w końcu nastąpić moment, kiedy wymyślą sposób na ucieczkę spod jarzma ich oprawców.
-Ja i trójka kadetów. Nie zdążyliśmy nic zrobić.-Odparła rzeczowo. Jean przełknął ślinę, po czym zapytał, kim byli ci kadeci.- Nie znam ich imion, ale był tam bardzo wysoki chłopak, barczysty blondyn i niska blondynka, która na wszystko patrzyła spode łba. Jeśli ci to pomoże, zabiłam tego tytana.
Po usłyszeniu cichego „dziękuję", wraz z Markiem odwrócili się i poszli dalej.
-------------------------------------------------------------------
Taki króciutki bonus dla mojego czystego sumienia. Poza tym jak sobie tak kalkulowałam to za jakieś max. 3/4 rozdziały będzie finał! (bardziej 3 niż cztery :>). Mam tak bardzo ochotę na powiedzenie, co się tam stanie, ale nie mogę, bo ktoś (KTOŚ, KTO WIE O KIM MÓWIĘ) może mnie zabić przedwcześnie, także będę milczeć!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro