9. Księżniczka
Leciała niczym ptak pomiędzy wysokimi drzewami, które przez jej szybkość były jedynie rozmazanymi mignięciami brązu i zieleni. Mimo to, czujny wzrok dziewczyny wyłapywał idealne miejsca w korze, do których raz po raz wystrzeliwała linki. Gdy chłodny wiatr rozwiewał jej czarne pukle czuła się wolna. Oderwana od ziemi, rozważając każdy kolejny ruch, potrafiła nie myśleć o otaczających ich murach. Pozostawała ona, przyjaciele u boku oraz drewniane makiety tytanów, wyskakujące od czasu do czasu na ich drodze.
Ćwiczenia manewrów przestrzennych nie stanowiły dla trójki kadetów większego problemu, ale były miłą odskocznią od treningów walki wręcz. Wszyscy razem świetnie współpracowali, rozumieli się niemal bez słów.
Mark okazał się geniuszem w wykonywaniu trójwymiarowych manewrów. Wykonywał ruchy, które zużywały minimalną ilość gazu, jednocześnie będą bardzo efektownymi. Była to zdecydowanie jedna z najbardziej przydatnych umiejętności, koniecznych do walki z tytanami. Za murami nie zawsze grupa zaopatrzeniowa będzie cię wspierać, więc musisz oszczędzać jak najwięcej paliwa, aby w razie zagrożenia móc bez problemów uciec.
Ahiko, jak można było się spodziewać, przejawiała niezwykłą żądzę mordu. Mało ją obchodziło, że są to jedynie atrapy. Każdemu z osobna przecinała kark w niesamowicie szybkim tempie. Miała dziwny sposób trzymania mieczy, który podpatrzyła u kaprala Leviego, mianowicie w prawej ręce trzymała je ostrzem do tyłu, a w lewej już normalnie do przodu. Może była to mała zmiana, jednak zwiększała rotację przy obrotach, co jeszcze bardziej zwiększało jej dynamiczność.
Hestia natomiast miała oczy dookoła głowy. Wypatrywała najmniejsze ruchy otoczenia, a dodając do tego czujny słuch, mało co mogło ją zaskoczyć. Parę razy miała ochotę zażartować z Marthy, która upodobała sobie latanie w ich pobliżu, ostrzegając przed na przykład zającem, który akurat wyszedł ze swojej norki, jednak powstrzymywało ją karcące spojrzenie Marka.
Chłopak od odbycia ostatniej kary stał się jeszcze bardziej wyczulony na wybryki przyjaciółek. Bardzo prawdopodobne, że było to spowodowane oblaniem rudej brudną wodą w korytarzu kwatery kaprala. Dzięki temu małemu incydentowi oraz temu, że dziewczyna tym razem nie odpuściła, przez co pół budynku zostało zalane, spędzili z Levim parę dodatkowych godzin na wysuszaniu mieszkania. Ackermann wykazał się dobrodusznością, bo pomógł im to załatwić. Szczerze mówiąc, po prostu nie miał ochoty, aby zniszczyli mu całą kwaterę. Widocznie wcześniej chwaląc ich zachowanie, tylko zapeszył.
Nagle źrenice Hestii rozszerzyły się, niemal całkowicie zasłaniając zieleń tęczówek, kiedy spostrzegła ruch sprężyn między niskimi krzewami na ziemi. Sekundę później wyrosła przed nią olbrzymia atrapa tytana. Przekręciła biodra w w bok i nacisnęła rączkę przy rękojeści mieczy, wystrzeliwując tym samym linki. Haki wbiły się w drzewo, od którego się odbiła, a następnie ruszyła prosto w stronę karku olbrzyma.
Kiedy od makiety dzieliły ją jedynie centymetry przed oczami mignęły jej blond włosów.
-Za wolno!- Krzyknęła roześmiana Ahiko.
Jednocześnie kręcąc się wokół własnej osi, rozcięła zgrubienie z tyłu szyi tytana. Kruczowłosa pokręciła głową z dezaprobatą, udając obrażoną. Zmieniła kierunek lotu, aby dogonić przyjaciółkę.
-Nie możesz wszystkich brać na siebie!- To była prawda. Jak na razie Ahiko powaliła najwięcej atrap z całego ich korpusu treningowego.
Hestia oraz Mark byli dumni, że przyjaciółce treningi manewrów przestrzennych idą tak sprawnie. Mogła podczas nich uwolnić całe swoje pokłady szaleństwa. Oczywiście sukcesy dziewczyny nie podobały się Marthcie, która za główny cel postawiła sobie dostać się do Żandarmerii, co mogła osiągnąć jedynie przez zdobycie wysokiego wyniku w rankingu końcowym. Przez to powodzenie blondynki było jej bardzo nie na rękę.
Odmienne zdanie miał jej brat oraz jego dwaj towarzysze, Michael i Ian. Całej trójce po akcji na stołówce, przyjaciele zaczęli imponować. Podobało im się, jak wszyscy troje się wspierali, to, że pomimo dwóch narwanych dziewczyn, Mark potrafi utemperować ich charakter. Bliźniak Marthy celowo naprowadzał siostrę tam, gdzie znajdowała się wspomniana trójka, mając nadzieję, że dziewczyna czegoś się od nich nauczy.
W gruncie rzeczy dostała już co najmniej jedną lekcję, przy której została bliżej zaznajomiona z ich ówczesnym obiadem, jednak wątpił, że wiele z niej wyciągnęła. Nadal narzekała na posiłki, a i jej stosunek do wojska oraz narażania życia dla innych się nie zmienił.
Westchnął, patrząc na rozwiane pukle rudych włosów siostry, która kompletnie ignorowała każdą atrapę, pojawiającą się po obu ich bokach. Już chciał zareagować i powalić dwóch tytanów, którzy wyskoczyli po prawej, jednak z ulgą zauważył, że Ian z Michaelem już się nimi zajęli. Cieszył się, że poznał tych chłopaków, którzy pomimo okropnego charakteru Marthy, nadal chcieli się z nim kumplować.
Wstąpił do wojska tylko dla bliźniaczki, chciał, jak zawsze wspierać ją w trudnych dla niej chwilach oraz dopilnować, aby nie zrezygnowała z korpusu w pierwszych dniach. Plan rodziców, choć nieco drastyczny wydawał mu się sensowny i chciał, aby siostra wyniosła jak najwięcej nauki z pobytu tutaj. Wypuścił więcej gazu, aby się z nią zrównać.
-Jeśli będziesz omijać każdego tytana to...- Zaczął, ale widząc zirytowaną minę oraz oczy wpatrzone w jeden punkt, przerwał w pół zdania.
Odwrócił głowę, aby spojrzeć w tym samym kierunku. Parę set metrów dalej, delikatnie po lewej, roześmiana blondynka z ognikami szaleństwa w turkusowych oczach właśnie powalała kolejną atrapę. Hestia gwałtownie skręciła w bok, aby nie wpaść na przyjaciółkę. Coś do siebie mówiły, ale z tej odległości było to ledwo słyszalne. Bard wrócił wzrokiem do Marthy.
-Czyżby moja siostrzyczka zazdrościła komuś talentu?- Zaczął ją podpuszczać. Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
-Ja zazdrościć im? Chyba sobie kpisz.
W tym momencie usłyszeli brzdęk sprężyny przed sobą. Martha uśmiechnęła się z przekąsem i wystrzeliła gaz, wbijając jednocześnie linki w gałąź nad sobą. Bard przyczepił się do drzewa po prawej stronie, kiedy w miejscu, gdzie przed chwilą przelatywali pojawiła się drewniana makieta.
Zanim zdążył mrugnąć, Martha zleciała prosto na kark stwora i wycięła z niego idealny kawałek. Po skończonym dziele, podleciała do brata i rzuciła:
-Ja po prosu nie marnuję talentu na bezsensowne ćwiczenia.
Odrzuciła pomarańczowe kosmyki na plecy i odbiła się od drzewa, a brat zaraz za nią, patrząc na nią z zadowolonym uśmiechem. Cieszył się, że pomimo całej swojej niechęci do wojaczki, siostra miała przynajmniej predyspozycje do walki. Dziewczyna nie lubiła się wysilać, więc rzadko przykładała się do ćwiczeń, ale jeśli zaczęło się ją podpuszczać, albo z niej kpić, potrafiła pokazać swoją prawdziwą twarz, aby tylko utrzeć mu nosa.
-Dziewczyny widziałyście to?- Zapytał Mark, odwracając głowę od rozmawiających ze sobą bliźniaków.
Obserwował ich ode pewnego czasu i ze zdziwieniem spostrzegł, jak Martha z wprawą powaliła drewnianą atrapę. Całkiem zaimponowało mu to, że ta rozpieszczona dziewczyna z taką sprawnością rozcięła makiecie kark, chociaż w sumie chciała dostać się do Żandarmerii, więc logicznym było, że musi być dobra. Chłopak nadal nie rozumiał tego, że do wspomnianego korpusu dostają się jedynie najlepsi, wyselekcjonowani żołnierze. Przecież osoby z takimi umiejętnościami o wiele bardziej przydadzą się za murami, aniżeli w ich obrębie, a już najmniej za Siną, gdzie nawet w wypadku przebicia się tytanów za obmurowania, co było praktycznie niemożliwe, zajęło by dobrych kilka dni, aby dostali się do stolicy. Wysyłanie tam najlepiej wyszkolonych kadetów był kompletnym idiotyzmem.
Ahiko prychnęła, widząc iskierki podziwu w oczach Marka. To prawda, że dziewczyna całkiem nieźle poradziła sobie z atrapą, ale nie zamierzała ją przez ten jeden wyczyn zacząć szanować. Co więcej, Hestia miała najwidoczniej podobne zdanie, bo przewróciła oczami.
-Popisuje się teraz, ale omijając większość tytanów nie dostanie się do Żandarmerii.- Stwierdziła rzeczowo kruczowłosa.
Nie miała zamiaru rozwodzić się nad umiejętnościami osoby, która mało ją obchodziła. Nie rozumiała jedynie, dlaczego dziewczyna, chcąc wrócić z wewnętrzny mur, czyli zostać Żandarmem, nie przykłada się do wyznaczonych zadań. Był przecież jasne, że przez cały czas trwania treningów są obserwowani, a ich postępy zapisywane. Instruktorzy musieli na podstawie swoich notatek ustalić ranking końcowy. Martha lekceważąc to bardzo obniżała swoje szanse na wysokie miejsce w tabeli.
-Racja.- Mark zamyślił się na chwilę.- Myślicie, że ona jednak może nie chce się tam dostać?
Ahiko przez absurdalność tego pomysłu, aż wytrąciła się z rytmu wystrzeliwania linek i o mały włos nie spadła na ziemię. W ostatniej chwili wbiła hak w pień wysokiego drzewa i przy akompaniamencie śmiechu Hestii, wróciła do poprzedniej pozycji.
-Ta księżniczka? Nie rozśmieszaj mnie. Skąd w ogóle wziąłeś taki pomysł?
-Nie wiem.- Chłopak wzruszył jedynie ramionami, znów spoglądając na rodzeństwo.
Rude kucyki Marthy powiewały na wietrze. Tuż za nią leciał Bard, który patrzył na siostrę z łagodnością w niebieskich oczach, a po bokach miał Iana i Miachaela. Mark sam nie rozumiał, dlaczego ta grupka tak go zaciekawiła. Może chodziło o to, że mimo opornego charakteru dziewczyny jej brat nadal się o nią troszczył, albo o to, że dwójka chłopaków z dziwnym spokojem wytrzymywała jej humorki, chociaż wcale nie musieli tego znosić. Zastanawiał się, dlaczego dwójka kadetów, jeden z czarnymi włosami, a drugi brązowowłosy, trzymali się tak blisko Barda oraz jego siostry.
Potrząsnął głową, aby wyrwać się z głupich rozmyślań. Zobaczył, że przyjaciółki znacznie go wyprzedziły i właśnie powalają kolejną atrapę. Uśmiechnął się na ten widok, po czym wypuścił gaz, aby je dogonić.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, tak, ja wiem, ten rozdział był nudny, ale i tak jestem z niego zadowolona. Bardzo przyjemnie mi się go pisało ^^
Powiedzcie mi koniecznie, czy jakkolwiek zrozumiale opisuję wykonywanie trójwymiarowych manewrów, bo sama nie wiem... ja wiem, jak wygląda to w mojej głowie, ale nie jestem pewna, czy wam przyjemnie się czyta takie opisy, więc dajcie znać :*
A tutaj na osłodę dnia macie biednego Leviego, który musiał sprzątać zalany dom :')
xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro