8. Rozmowy ukaranych
Po szybkim treningu walki wręcz, Hestia wraz z przyjaciółmi ruszyła w stronę składzików, aby zabrać z nich środki czystości. Byli zmęczeni po ćwiczeniach, jednak starali się myśleć w ten sposób, że im szybciej zaczną, tym szybciej skończą, więc bez zbędnego gadania zabrali najpotrzebniejsze rzeczy.
Jedynym problemem była Martha, która wlokła się za nimi z naburmuszoną miną. Rudowłosa nie miała nawet zamiaru przenieść sprzętu czyszczącego do toalet, jednak dziewczyny miały swoje sposoby, aby ją przekonać. O dziwo, obyło się bez bijatyki. Stwierdziły, że nie warto dodatkowo się przemęczać, więc jedynie nastraszyły ją nakapowaniem kapralowi. Naturalne, że nie zrobiłyby tego. W odróżnieniu od Olinberg, nie były kapusiami, ale dziewczyna, po samym usłyszeniu tych zapewnień, zaczęła im pomagać.
Łazienki były już prawie w stu procentach czyste. Została jedynie podłoga, na której teraz cała czwórka klęczała i szorowała szczotkami oraz ścierami. Nagle ni z tego, ni z owego, Martha wypaliła:
-Dlaczego tak się wtedy wkurzyłeś?
-Niektórzy ludzie daliby sobie rękę uciąć za taki posiłek.- Odparł bez wahania Mark, nie odrywając wzroku od piany na posadzce, którą machinalnie wycierał.
Po namyśle doszedł do wniosku, że ta dziewczyna, żyjąca do tej pory w dostatku i dobrobycie mogła przecież nie być świadoma swojego zachowania. Jeśli człowiekowi dobrze się wiedzie, często nie zauważa, że inni mogą mieć gorzej. Jednak nie warto psuć sobie nerwów na takich.
-Przecież to, że ja czegoś nie zjem, nie napełni żołądka głodującym.- Odpowiedziała, odwracając się przodem do chłopaka.
Uznała, że pracowali już na tyle długo, że należy im się przerwa, a rozmowa była idealną okazją na takową. Usiadła, opierając się plecami o ścianę.
-Jednak danie, które wyrzucisz, zmarnuje się, a produkty, z którego zostało zrobione mogły posłużyć innym.
-Ale...- Zaczęła, lecz Ahiko nie mogła już tego słuchać. Podniosła się z podłogi i podeszła do siedzącej dziewczyny. Spojrzała na nią z góry.
-Mark jest uprzejmy, więc próbuje ci to wyperswadować, ale ja powiem tylko tyle.- Chwyciła rudą za koszulę i podniosła do pionu. Nadal trzymając, cisnęła nią o ścianę. Oczy Marthy zabłysnęły niepokojem, kiedy usłyszała poważny głos blondynki.- Nie wybrzydzaj, bo na polu bitwy będziesz cieszyła się z najobrzydliwszego robala, znalezionego w ziemi i zjesz go apetytem. Jasne?
Piegowata przełknęła ślinę i skinęła głową. Ahiko poczuła uścisk na ramieniu.
-Zostaw ją, bo jeszcze się posika i będziemy mieli więcej sprzątania.- Usłyszała kpiący głos Hestii za plecami.
Zgodnie z poleceniem puściła dziewczynę, po czym się zaśmiała. Kruczowłosa zignorowała wybuch przyjaciółki. Spojrzała w zaniepokojone, lazurowe oczy.
-Właściwe to dlaczego wstąpiłaś do wojsko, skoro nawet z posiłkami sobie nie radzisz?
Martha skrzyżowała ręce na piersi. Cały strach już ja opuścił i znów była tą samą rozpieszczoną księżniczką.
-Rodzice mnie tu wysłali. Ich zdaniem za bardzo mnie rozpuścili, a wojsko ma to naprawić. Ojciec jest żandarmem, więc tym bardziej spodobał mu się ten plan.- Przewróciła oczami.- Chciałam zrobić coś, aby wyrzucili mnie już w pierwszym dniu, ale ten tuman, Bard poleciał za mną, żeby nie pilnować. Idiota.
Hestię zaintrygowała ta wypowiedź. Nie miała rodzeństwa, więc lubiła słuchać i obserwować zależności między braćmi i siostrami. Wcześniej w oczach bliźniaka dziewczyny zobaczyła ogromną czułość i miłość do niej skierowaną. Musiał bardzo ją kochać, że wstąpił za nią do wojska. Jednak w słowach Marthy nie było ani grama miłych uczuć. Raczej irytacja, połączona z wyrzutem.
W głowie urodziło się jej pytanie, jak dwójka najbliższych sobie osób, może odczuwać do siebie tak skrajne emocje. Chciała zadać pytanie dziewczynie, jednak Ahiko ją wyprzedziła. Z dziwnym uśmiechem na twarzy znów cisnęła rudowłosą na ścianę.
-Dlaczego nie jesteś mu wdzięczna, że tak się o ciebie troszczy?- Zapytała cicho. Martha poczuła niepokój, jednak tym razem nie zamierzała się zbłaźnić przed blondynką.
-Bard się troszczy? Po protu chce przypodobać się rodzicom.- Odparła siląc się na błahy ton, jednak przez iskierki szaleństwa w turkusowych tęczówkach, ręce zaczęły jej się trząść.
Przed oczami Ahiko migotały urywki wspomnień. Chłopiec o miodowych oczach biegnący przed nią. Ciepły dotyk jego dłoni. Roześmiane oczy tego samego koloru, co jej własne. Uczucie latania, kiedy niósł ją na barana. Irytujący nawyk czochrania jej włosów. Emil...
Zamrugała szybko oczami, aby otrząsnąć się ze wspomnień. Zaśmiała się lekko, puszczając koleżankę.
-Przypodobać się... jasne...- Szepnęła, po czym dodała już głośniej: -Ciesz się lepiej, że jest tu z tobą, że nie zostawił cię samej.
-Czy ty...?- Zaczęła, patrząc niepewnie na blondynkę. To szybko przerwała jej machnięciem ręki.
-Zostawmy to. Lepiej wróćmy do sprzątania, nim kurdupel zorientuje się, że nic nie robimy.- Odwróciła się i przyklękła przy Marku, który przypatrywał się jej z zaciekawieniem i lekkim współczuciem.
Rudowłosa, po wzmiance o kapralu, również zaczęła ponownie szorować podłogę.
Hestia miała mętlik w głowie. Widziała już Ahiko w różnych stanach. Bywała wybuchowa, milcząca, dziwaczna, ale jej zachowanie przed chwilą było dość... niepokojące. Jednak, jak w przypadku Marka wiadome było, że nie warto na nią naciskać.
Kruczowłosej przeszło przez myśl, że ma talent do wybierania sobie przyjaciół z trudną przeszłością. Przed wstąpieniem do wojska poznała Paula, który po śmierci ojca, miał na głowie trójkę młodszych braci oraz matkę, która ledwo utrzymywała koniec z końcem oraz Mei, której rodzice byli w Żandarmerii.
Mogło się wydawać, że jest to zaszczytny zawód, jednak to stanowisko obejmowali głównie hazardziści, lubiący sobie od czasu do czasu popić. Mundurowi z tej jednostki za nic mieli życie ludzi za murami i myśleli tylko o sobie. Rodzice dziewczyny byli idealnym przykładem.
Natomiast teraz poznała Marka, który pomimo regularnych posiłków, wciąż miał nienaturalnie chude policzki oraz Ahiko z jej dziwnymi wahaniami nastrojów. W dodatku to, co powiedziała... „Ciesz się, że jest z tobą, że cię nie zostawił"... najwidoczniej miała kiedyś brata, który ją z jakiegoś powodu opuścił. Hestia, próbując analizować słowa przyjaciółki doszła jedynie do wniosku, zważając na ton jej wypowiedzi, że na pewno nie był złym człowiekiem. Musiało mu się coś przytrafić. Zdecydowanie będzie musiała się tego od niej dowiedzieć.
Po skończonej robocie w toaletach, zgodnie z rozkazem, udali się do kwatery kaprala. Mały, drewniany domek, stojący całkiem na uboczu, z dala od całego obozu przy tle zachodzącego słońca wyglądał dosyć magicznie. Hestii przeszło przez myśl, że dzięki krasnalowi, buszującemu w środku budynku, brakuje jedynie lasu naokoło.
Stali pod dachem niewielkiej altanki przed domem, nie wiedząc, jak się zachować. Zastanawiali się, czy zapukać, czy przez to, że był to jego rozkaz, po prostu wejść. Kruczowłosa z założonymi rękami przysłuchiwała się rozważaniom pozostałej trójki. Według Ahiko, oczywistym było, żeby zwyczajnie weszli, jednak Martha upierała się, aby najpierw uprzedzić o swoim przybyciu. Mark był w impasie. Stał pomiędzy dwoma nastolatkami, które taksowały się wzrokiem, nie będąc pewnym, którą poprzeć, aby żadna się nie obraziła. Ahiko była jego przyjaciółką, jednak podzielał zdanie rudowłosej, że wypadałoby zapukać.
Hestia, nie mając dłużej ochoty na słuchanie niekończących się debat, westchnęła. Stuknęła dwa razy pięścią w drzwi, po czym chwyciła za klamkę.
-Meldujemy się, kapralu!- Krzyknęła od progu.
Ahiko spojrzała z wyższością na Marthę i ruszyła za przyjaciółką. Mark zamykał kolumnę. Musieli się nagimnastykować, aby ominąć plamy zaschniętego już sosu oraz kawałków porozrzucanego mięsa. Dziewczyny nie umiały sobie nawet wyobrazić, co ruda musiała wyczyniać, aby zrobić taki bajzel. Obie miały lekkie uśmiechy na twarzach, kiedy wchodziły do niewielkiego salonu.
Zastali Leviego, siedzącego na krześle przy blacie, oddzielającym kuchnię od pokoju dziennego. Podnosił właśnie kubek z parującym napojem do ust i dopiero, gdy upił łyk jego zawartości, spojrzał na grupkę, która zapełniła pomieszczenie. W tej jednej chwili wyglądał, jak normalny chłopak, który wieczorem, ubrany w zwykłą szarą koszulkę z długimi rękawami oraz czarne spodnie, popija kawę po ciężkim dniu pracy. Jedynie umięśnione ramiona, wyprostowane plecy, nawet kiedy się pochylał oraz czujny wzrok świadczyły, że jest żołnierzem w dodatku przez niektórych nazywany najpotężniejszym żołnierzem ludzkości.
-Wiecie, co macie robić.- Rzucił tylko.
Kadeci skinęli głowami i wrócili do korytarza, w którym pomimo wszystkich otwartych okien nadal unosił się zapach sosu. Martha, nie mogąc znieść swądu, wyjęła chustę z kieszeni i związała sobie z tyłu głowy, zasłaniając usta oraz noc.
-Księżniczka nie może znieść zapachu, którego sama tu naniosła?- Zakpiła z niej Hestia, zakasując rękawy.
-Oh, zamknij się! Ktoś, kto nie mieszkał za Siną, nigdy mnie nie zrozumie.- Odparła ruda, ale kucnęła i zaczęła wycierać podłogę.
-Dla twojej wiadomości, właśnie tam mieszkałam.- To zakończyło dyskusję.
Martha nie do końca rozumiała, jak ktoś, żyjący za wewnętrznym murem może być rak mało wymagający, ale dała za wygraną. W ciszy zaczęli sprzątać. Levi natomiast, ignorując grupę nastolatków dokończył kawę.
Po przełknięciu ostatniego łyku stwierdził, że warto byłoby spojrzeć w końcu na robotę kadetów. Chodziło nie tyle o sprawdzenie poziomu czystości, chociaż o to oczywiście też, bo nie wypuściłby ich stąd, dopóki korytarz nie lśniłby tak, jak przed przyjściem kadetki Olinberg, ale głównie o to, czy się nie pozabijali. Jak na jego ucho, byli zdecydowanie za cicho. Może nie była to kompletna wada, w końcu lubił ciszę, ale poznał się już na charakterze Hestii oraz Marthy, a Ahiko wydawała się mu kompletnym apogeum tego wszystkiego, więc brak jakichkolwiek odgłosów z ich strony był nieco podejrzany.
Wszedł spokojnie do korytarza i zdziwił się jeszcze bardziej, gdy zobaczył, że cała czwórka w skupieniu wykonuje, dane im zadanie. Oparł się o ścianę, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Całkiem przyjemnie się temu przyglądało. Kadeci bez żadnego narzekania odbywali karę, którą wyznaczył. Gdy Keith Shadis, dwunasty generał Oddziału Zwiadowców oznajmił Ackermannowi, że będzie w tym roku nadzorował treningi kadetów, absolutnie odmówił. Jednak Erwin bardzo długo przekonywał go, że jak nikt inny będzie potrafił nauczyć tych mięczaków dyscypliny, współpracy i przede wszystkim zaufania dla towarzyszy. Zaufanie... już kiedyś ktoś mu zaufał, jednak przez swoją głupotę i ślepą nienawiść stracił te osoby...
-Coś nie tak, kapralu?- Z zamyślenia wyrwał go głos Fraiheistern.
Mógł się spodziewać, że dziewczyna nie utrzyma języka za zębami. Spojrzał na nią z ukosa, ale ona nie podniosła wzroku, skupiając się tak, jak reszta grupy na brudnej posadzce.
-Zastanawialiście się, do jakiej dywizji dołączycie po zdaniu szkolenia?- Zadał pytanie, bo w zasadzie nie miał nic lepszego do roboty. Rozmowa z kadetami była zdecydowanie milszym zajęciem, niż rozpamiętywanie przeszłości.
-Zwiadowcy!- Odpowiedziała jednocześnie trójka przyjaciół, zdecydowanym głosem.
Spojrzeli na siebie, zdziwieni. Wcześniej nie rozmawiali o tym, co się z nimi stanie w przyszłości. Żadne nie chciało naciskać na innych, jednocześnie mając w duszy nikłą nadzieję, że się nie rozstaną. Jednak każdy z osobna miał jasno postawiony przed sobą cel, który spełni się tylko w tej konkretnej jednostce.
Hestia i Ahiko wymieniły zdeterminowane spojrzenia, a Mark westchnął z ulgą, że nie tylko on wpadł na ten szalony pomysł. Kapralowi spodobała się postawa tych trojga. Widać było, że są zgraną drużyną i w razie niebezpieczeństwa będą bronić się nawzajem. Szczerze wierzył, że uda im się spełnić postawione cele. Przeniósł wzrok kobaltowych oczu na pomarańczowe kucyki Marthy w drugim końcu korytarza.
-A ty?
-Ja?- Podniosła głowę i przechyliła lekko w bok, spoglądając na uwijającą się trójkę z niesmakiem.- Oczywiście, że Żandarmeria. Zaraz po ukończeniu szkolenia wracam za bezpieczny mur Sina i nigdzie się stamtąd nie ruszam.
-Księżniczka.- Powiedziała Hestia, odchrząkując jednocześnie.
Martha rzuciła w jej stronę mordercze spojrzenie. Levi, nie mając ochoty, aby słuchać zbliżającej się sprzeczki dziewczyn, wrócił do salonu. Jego uszu dobiegł jeszcze jedynie głośny chlust wody, ale zignorował go. Najwyżej będą mieli więcej sprzątania.
------------------------------------------------------------------------------
Czujcie się rozpieszczani... kolejny rozdział w krótkim przedziale czasowym i to w dodatku dość długi <33
Mam nadzieję, że się wam spodobał :3
Tutaj macie Marka, Ahiko oraz Hestię w wykonaniu kochanej xAkatsukiCloudx (czyli książkowej Ahiko). Proszę mi ją tu chwalić zwłaszcza za Marka, bo nie dostała ode mnie żadnych jego artów, a trafiła w dziesiątkę ^^
xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro