Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Duma ponad wszystko

Weszli do małego domku na wchód od placu treningowego. Nie zdejmując butów, Levi przeszedł korytarzem do salonu, który od kuchni oddzielony był jedynie drewnianym blatem. Na środku pomieszczenia stał niski, brązowy stolik, a za nim szara kanapa. Kapral usiadł na niej, zakładając jedną rękę za oparcie siedzenia oraz nogę na nogę.

Hestia z założonymi rękami przyglądała się skromnemu wystrojowi kwatery instruktora. Nie miała ochoty patrzeć w jego przenikliwe oczy, co rzadko się jej zdarzało. Jednak tym razem przesadziła i była tego świadoma. Nie wiedziała, co się z nią w tamtym momencie stało. Zwykle potrafiła panować nad emocjami, a już szczególnie, kiedy jakiekolwiek wybryki mogły doprowadzić do niespełnienia postawionych sobie celów. Miała dostać się do Oddziału Zwiadowców, więc powinna okazać szacunek jednemu z ich kapitanów, a zamiast tego rzuciła w niego kamieniem. Po prostu wspaniale.

-Po co wstąpiłaś do wojska?- Z zamyślenia wyrwał ją głos kaprala.

Spojrzała na niego. Nie spodziewała się żadnych pytań. Myślała, że będzie musiała słuchać reprymend, po czym zostanie wyrzucona na zbity pysk. Co ma mu teraz odpowiedzieć? Że chce dołączyć do Zwiadowców, aby wyrwać się z więzienia murów?

Wbiła wzrok w czubki swoich butów. Jeśli wyzna mu teraz, że chce dołączyć do jego dywizji, na pewno ją wyśmieje i każe przestać bujać w obłokach. Po paru minutach ciszy chłopak westchnął.

-Mamy czas. Pamiętaj tylko, że każda chwila, którą tu spędzimy to dłuższy czas ćwiczeń twoich towarzyszy.- Podniosła wzrok nie wierząc w to, co słyszy. Znowu chciał, aby przyjaciele odpowiadali za jej błędy. Zacisnęła zęby, widząc niewzruszoną twarz chłopaka.- Więc, jak będzie?

Opuściła sztywno ręce po bokach, wyprostowała się i uniosła dumnie głowę.

-Chcę dołączyć do Oddziału Zwiadowców.- Powiedziała z przekonaniem.

Słysząc to, instruktor przekręcił lekko głowę w bok i zmrużył oczy. Hestia nie wiedziała, jak interpretować tę reakcję.

-Z twoją dumą nigdy nie będzie to możliwe.- Powiedział po chwili.- Jeśli nawet przed jedną osobą wyższej rangi nie potrafisz się opanować, to co będzie, gdy jako nowicjusz trafisz do korpusu, gdzie wszyscy będą od ciebie starsi stażem?

-Tu nie chodzi o rangę, tylko...- Zaczęła, ale właściwie nie widziała, co chciała powiedzieć. Levi wstał.

-Tylko co?- Podparł prawą ręką bok.- To jest wojsko i nikt nie będzie traktowany ulgowo. Jeżeli, jak mówisz, chcesz zostać zwiadowcą, naucz się panować nas sobą, bo inaczej nie widzę dalszej współpracy.

Patrzyła na niego z niedowierzaniem, zaciskając pięści. Czy właśnie ten arogancki ponad wszelką miarę chłopak zarzucił jej, że jest zbyt wyniosła? Otwierała już usta, aby coś odpowiedzieć, kiedy kapral uniósł jedną dłoń, tym samym ją powstrzymując.

-O tym właśnie mówiłem. Cała twoja postawa wskazuje na to, jak bardzo wkurzyły cię moje słowa, a uwierz, że mógł bym się wyrazić o wiele gorzej.- Westchnął.-Właściwie to wiesz, z kim rozmawiasz?

-Levi Ackermann, młodszy kapral Korpusu Zwiadowców i dowódca Oddziału Specjalnego.- Wyrecytowała informacje podane jej poprzedniego dnia przez Ahiko.- Oraz instruktor 91. Korpusu Kadetów, ale to nie znaczy, że możesz traktować mnie jak popychadło.- Założyła ręce na piersi.

Musiała wyrzucić to, co ciążyła jej na sercu, chociaż to idealnie potwierdzało wypowiedziane wcześniej przez chłopaka słowa. Teraz z kolei to on spojrzał na nią z niedowierzaniem.

-Słuchałaś tego, co przed chwilą powiedziałem? Dostałeś karę za spóźnienie w pierwszy dzień, a siedzimy tutaj za rzucenie kamieniem w instruktora. Czego tu nie rozumiesz?

-Podczas treningu...- Zaczęła, ale znów jej przerwał.

-Jako jedyna nie odwróciłaś wzroku, kiedy zapytałem o ochotnika. To chyba jasne, że ciebie wybrałem.- Nagle spojrzenie chłopaka nieco złagodniało.- Swoją drogą, wytrzymałaś dłużej niż się spodziewałem.

Hestię zdziwiła jego nagła łagodność. W jednej chwili był chłodnym instruktorem, a teraz jego ton zmienił się w niemal przyjacielski. Nie wiedziała, czy cieszyć się z tego, że ją pochwalił, czy jeszcze bardziej oburzyć, że nie wierzył w jej możliwości. Nagle coś sobie przypomniała. Potrząsnęła głową, aby pozbyć się bezsensownych myśli.

-Czyli, jak rozumiem, zostaję.- Skinął lekko głową.- Możemy już wrócić, żebyśmy nie ćwiczyli całą noc?

Nic nie mówiąc ruszył w stronę drzwi. Gdy wyszli znowu się odezwał:

-Kłamałem z tym, że będziecie dłużej trenować.

-Hę?- To było jedyne, co zdołała z siebie wykrztusić, słysząc to dziwne wyznanie. Spojrzała na niego z ukosa, nie wiedząc, co go nagle wzięło na szczerość, a co ważniejsze, skąd u niego ludzkie uczucia, że nie chciał do końca męczyć kadetów.

-To był jedyny sposób, abyś zaczęła mówić.- Również przeniósł na nią wzrok kobaltowych oczu.- Gołym okiem widać, że przekładasz dobro przyjaciół ponad swoje. Nie da się tego ukryć pod warstwą arogancji.

Prychnęła tylko i odwróciła głowę w drugą stronę. Resztę drogi przeszli w milczeniu.

Gdy dotarli z powrotem na plac treningowy zaczynało się już ściemniać. Na tle różowych chmur i zachodzącego słońca jedynie nieliczni z grupy trzymali się jeszcze na nogach. Większość kadetów siedziała i rozmawiała, a niektórzy, w tym Ahiko, leżeli rozciągnięci na ziemi. Na widok nachodzącego kaprala wszyscy, ignorując swoje zmęczenie, wstali, a dwójka przyjaciół podbiegła do Hestii.

Blondynka nie zważając na ciemnowłosego chłopaka, stojącego tuż obok, chwyciła ramiona dziewczyny i spojrzała wytrzeszczonymi oczami w zielone tęczówki.

-Nic ci nie jest? Wywalił cię?! Przysięgam, że jeśli odejdziesz to...- Już chciała zacząć wymieniać sposoby, którymi można pozbyć się instruktora, ale na szczęście Mark w ostatniej chwili zasłonił jej usta dłonią. Uśmiechnął się nerwowo w stronę kaprala, a Ahiko zaczęła ciskać iskry z oczy w stronę przyjaciela.

Hestia zaśmiała się na ten widok i założyła ręce na piersi.

-Nie dałabym się tak łatwo wyrzucić.- Odparła z przekonaniem. Czując, że blondynka się rozluźniła Mark ją puścił. Kruczowłosa odwróciła się w stronę Leviego.- Co teraz, kapralu?

-Przekażcie reszcie, że koniec na dziś. Liczę na to, że od jutra nie będziesz sprawiać problemów.- Rozkazał z kamienną miną, po czym odszedł w kierunku, z którego przed chwila przyszli. Hestia jedynie przewróciła oczami.

Po skończonej kolacji, wszyscy udali się do baraków. Była już późna noc. Rozmowy między kadetami ucichły, a w pomieszczeniu słychać było tylko ich równe oddechy. Hestia jednak nie mogła zasnąć, więc wpatrywała się, leżąc bokiem, w Srebrny Glob za oknem.

Księżyc na tle gwiazd wyglądał wspaniale, ale były momenty, w których zasłaniały go chmury i wtedy można było odnieść wrażenie, że naprawdę znajdują się w zamknięciu. Nad głową sufit z nieprzeniknionych obłoków, bo bokach olbrzymie mury, a wokół w roli koszmarnych strażników, krążą tytani. Więzienie ludzkości.

Z każdą chwilą przekonanie dziewczyny, że musi wydostać się spod panowania tytanów, rosło. Dręczyły ją także słowa instruktora. Chciała uciec z tej klatki, była dumna z bycia człowiekiem. Jednak chłopak twierdził, że aby dostać się do Korpusu Zwiadowców należy w jakimś stopniu podporządkować się nie potworom za murami, a ludziom wyższej rangi. Będzie musiała nauczyć się niekiedy ignorować swoją godność, którą przez wszystkie lata życia wypracowała. To trudne, ale podoła, aby spełnić swój cel. Z tą myślą w końcu odpłynęła w objęcia Morfeusza.

---------------------------------------------------------------------------------------------

Może to niej jest najbardziej porywający i najdłuższy rozdział, jakie mogłam napisać, ale jest ważny, aby historia potoczyła się dalej, więc musiałam go wrzucić ^^

Dajcie znać, czy się podoba i, jak myślicie... Hestia zdoła opanować swoją dumę, czy nie? xD

Gomene za piksle na arcie, ale jest tak ładny, że nie mogła się powstrzymać od dodania go :<

xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro