Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29. Triumf ludzkości

Kiedy tylko okazało się, że w ciałem tytana sterował żołnierz, kadet wybuchło prawdziwe zamieszanie. Oddział stacjonarny, który kierował całą ewakuacją oszalał, dowódca Kitts Wellman razem ze swoimi podwładnymi okrążyli Erena, do którego przykleili się Mikasa i Armin. Kadeci dostali rozkaz wycofania się i nie rozgłaszania tego, co się stało, dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona.

Hestia, Mark i Ahiko wspólnie siedzieli na jednym z pobliskich dachów i z zaciekawieniem oglądali całą tą scenę. Eriko i Bard gdzieś zniknęli. W sumie żadne z nich nie miało co robić, ponieważ miłosierny Kitts stwierdził, że mają się nie wtrącać dopóki nie wróci tu ich dowódca. Także zakaz angażowania się w całą akcję i nie opuszczanie miasta. Ciągle zachodzili w głowę, dlaczego ich korpusowi tak długo zajmuje powrót, ale w końcu stwierdzili, że zapewne ich najznakomitszy król stwierdził, że mają dotrzeć wpierw do stolicy, aby złożyć raport i potrzebną dokumentację z ogłoszenia wyników szkolenia, a przy okazji ochronić go w razie ataku. Za nim Erwin Smith przemówi mu do rozumu trochę potrwa.

-W skali od jednego do dziesięciu, jak bardzo przerąbane mają ci kadeci?-Zapytała Ahiko, kiedy nagle przed Stacjonarnymi pojawiło się jakby popiersie tytana, parujące. Większość żołnierzy aż zadrżała na ten widok, ale oni wspólnie stwierdzili, że dziś już nic ich nie zaskoczy.

-Mniej więcej tyle samo, ile my za przegapienie odjazdu.-Skwitowała Hestia i całą trójką westchnęli zrezygnowani.

-Jak zawsze jesteś pozytywnie nastawiona do życia, Hes.-Zaśmiał się gorzko Mark, a ona uśmiechnęła się słodko.

-Muszę was jakoś równoważyć. Poza tym powinieneś już układać w głowie ładną przemowę dla kapitana Kurdupla, żeby nas nie pozabijał.

-Jeśli powiem, że to wy upiłyście mnie i Barda cała wina spadnie na was, a my będziemy mieli spokój.-Odgryzł się, ale dziewczyny i tak wiedziały, że się za nich wstawi. Z całej ich grupy miał najbardziej miękkie serce i nie umiał powstrzymać swojej empatyczności. Przez te wszystkie lata nie wyplewiły z niego tych niepotrzebnych (chociaż całkiem przydatnych) cech!

-Swoją droga, gdzie poszły nasze gołąbeczki?- Zapytała Ahiko, jednym okiem obserwując, jak jeden z kadetów, którego blond włosy przypominały główkę grzyba, chyba miała na imię Armont, czy jakoś tak, wygłasza wzruszające przemówienie, jak to Eren jest skupiony itd., itp., chociaż widząc wzrok Wellmana i tak było wiadome, że nie skończy się to dla nich dobrze.

-Nie mam pojęcia, ale przez cały dzień gdzieś razem znikają. Nie odpuścimy im tego prawda? - Wymieniły z Hestią porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechnęły się łobuzersko.

Obie dostały przyjacielskiego kuksańca w ramię od Marka. Spojrzały się na niego, nie rozumiejąc.

-Mogłybyście choć raz odpuścić sobie żarty, wiecie co on przeżył.

-I na pewno bardziej pomoże mu nasze dokuczanie niż zamykanie się w sobie po raz pięciomilionowy.- Skwitowała Hestia, a Mark odpuścił, kręcąc głowa z dezaprobatą.

W tym momencie zauważyli poruszenie na placu poniżej. Kłęby pary nadal świadczyły o zanikaniu części ciała tytana. Armin klęczał na ziemi, po ułożeniu jego ramion było widać ulgę. Kiedy zwrócili głowę w kierunku dowódcy zobaczyli, że jakiś mężczyzna trzyma mu rękę na ramieniu i się uśmiecha. Miał na sobie standardowy mundur wojska, kurtka z brązowej skóry, długie buty, białe spodnie, sprzęt do trójwymiarowego manewru przy pasie. Jego łysa głowa odbijała promienie powoli zachodzącego słońca, z oczu biła uprzejmość ale i stanowczość, a siwy wąs podniósł się lekko pod wpływem uśmiechu na jego twarzy.

-Czy to nie generał Pyxis? Nie miał być w stolicy?-Rzucił pytania Mark.

-Miał. Na pewno stamtąd wrócił, mijając po drodze Zwiadowców. Musi coś wiedzieć.- Stwierdziła Hestia, po czym niby przypadkiem znalazła się za plecami przyjaciela. Za nim zdążył się zorientować, co dziewczyna planuje, ta bezczelnie wypchnęła go z dachu ze słowami: - Idź się go zapytać!

Mimo, że dostał z zaskoczenia, udało mu się upaść na lekko podkurczonych nogach. Zanim zaczął iść w kierunku generała puścił przyjaciółką mordercze spojrzenie, na co tylko się zaśmiały, bo wrogość nie pasowała mu do twarzy. Westchnął zrezygnowany i, kiedy Stacjonarni zaczęli się zbierać do odejścia podszedł do dowódcy.

-Przepraszam, generale Pyxis mam jedno pytanie.- Mężczyzna skinął głową, a lekko poddenerwowany blondyn zadał pytanie.- Czy po drodze rozmawiał pan może z dowódcą Erwinem?

-Ahh, musisz być jednym z tych żołnierzy, którzy nie pojawili się na zbiórce.- Zaśmiał się, pociągając łyk z piersiówki, którą trzymał w ręce. Mark jeszcze bardziej się spiął. - Erwin z oddziałem powinien być tutaj za kilka godzin.

-Dziękuje.-Rzucił chłopak, kiedy generał już miał odchodzić, machając ręką na Erena i pozostałych, aby za nim poszli.

Mark odetchnął z ulgą, że jeszcze nie dostali reprymendy od przełożonych przez usta generała i już miał odchodzić, kiedy zatrzymało go jeszcze jedno wypowiedziane przez niego zdanie.

-Kapral Levi w rozmowie z Erwinem, którą przypadkowo słyszałem nie szczędził nas was epitetów. Na waszym miejscu raczej bym się schował.

Przełykając ślinę, wrócił do przyjaciółek. Ta wiadomość była o wiele bardziej straszna niż cokolwiek, co wydarzyło się tego dnia. Nie zdążył im zrelacjonować zdobytych informacji, bo kiedy Ahiko zobaczyła jego minę sam stwierdziła, wstając:

-Jednym słowem lepiej zaopatrzmy się w dodatkowe ostrza.

Godzinę później

Wszyscy żołnierze stali w gotowości na swoich pozycjach. Generał Pyxis razem ze swoimi podwładnymi, oraz Armine, Mikasą i Erenem, opracowali plan, dzięki któremu być może w końcu uda się po raz pierwszy wygrać bitwę pomiędzy ludzkością, a tytanami. Przy okazji miał on sprawdzić, na jakim poziomie Jeager kontroluje się w formie tytana oraz, czy naprawdę jest po stronie żołnierzy.

Hestia, Mark, Ahiko oraz Bard i Eriko (którzy przed żartami dziewczyn wymigiwali się tym, ze przepytywali kadetów o to, co działo się po drugiej stronie miasta przed odbiciem bazy) wraz zresztą żołnierzy zostali wysłani na mur, gdzie mieli być żywą przynęta na tytanów, dość nie wdzięczne zajęcie, ale nie było innego wyjścia. Musieli odciągać ich od Erena, który w formie tytana miał podnieść głaz, który odpadł, który odpadł od kamiennej ściany podczas napadu kolosa, a następnie przenieść go w miejsce zniszczonej bramy. Po tym wszystkim zostałoby wybicie resztek wrogów, które zdążyły się dostać do miasta. I koniec. Pierwsza wygrana ludzkości.

Do eskortowania Erena został przydzielony specjalny oddział, w które skład wchodzili między innymi Rico Brzenska, która wydawała się dość mało interesująca, chociaż była genialna w wykonywaniu manewrów i potrafiła zachować zimną krew oraz Mikasa Ackerman, która miała szczęście, ze Ahiko była lekko zmęczona wydarzeniami całego dnia i stwierdziła, że nie będzie marnować energii na zabijanie jej. Wyżyje się na tytanach, których miała zwabiać. Generał nie miał świadomości tego, że ani ona ani Hestia są bardzo niezadowolone z bezczynnego stania na murze.

Może właśnie dlatego, gdy kilkanaście minut po rozpoczęciu całej operacji, zobaczyli czerwoną flarę, od razu ruszyły w kierunku Rico i reszty oddziału eskortującego, nie patrząc na krzyki reszty żołnierzy. Byle nie zwrócił na nich uwagi generał, który na szczęście był zajęty wymyślaniem wyjścia z tej sytuacji.

-Co wy wyprawiacie, nie powinno was tu być.-Odezwała się dziewczyna o krótkich, jasnych włosach i okularach na nosie, Rico.

-Jeśli Eren oszalał Zwiadowcy powinni się nim zająć.-Stwierdziła przytomnie Hestia, mając nadzieję, że Skrzydła Wolności na jej plecach w końcu zaczną coś znaczyć, bo cały dzień były traktowane jak bezpańskie psy, które bez dowódcy są na takim samym poziomie jak Stacjonarni.

Rico zaczęła pulsować żyłka na czole i zacisnęła zęby. Już chciała ich zbesztać za nie słuchanie rozkazów, jednak nie zdążyła, bo dołączył do nich Mark. Stanął między eskortującymi, a przyjaciółkami i wskazał ostrzem na bok.

-Chyba już nie trzeba go uspokajać.

Zobaczyli, że Mikasa stoi z krwawiącym policzkiem na rozpadającym się dachu, co było niepokojące. Mimo wszystko jednak okazało się, że Eren wciąż wydając z siebie okropne wrzaski z lekkim trudem, podnosi olbrzymi głaz i pomału kieruje się w stronę bramy. Kiedy minął ich, nie wyrządzając żadnej krzywdy dołączyli do czarnowłosej kadetki, a Rico po raz kolejny miała ochotę wybuchnąć. Wokół niej stała reszta kadetów, która również musiała przybiec tutaj, kiedy zobaczyli czerwoną flarę, zaniepokojeni o swoich towarzyszy z korpusu.

Wy wymienieniu kilku słów reprymendy i szybkim ogarnięciu sytuacji, oddział eskortujący przejął dowodzenie. Wszyscy zebrani mieli osłaniać Erena przed zbliżającymi się tytanami. Oczywiście nie obyło się bez kolejnych ofiar. Kilku żołnierzy zginęło, pozostawiając swoje ciała na ulicach w mroku zapadającej nocy, jednak tym razem nie na marne.

Udało się. Ludzkość zatriumfowała. Brama została zabarykadowana.

Od razu po upuszczeniu kamienia ciało Erena-tytana upadło. Przyjaciele czym prędzej podbiegli do niego, aby wydostać go z karku. W tym czasie reszta eskortujących go żołnierzy powalała wrogów, którzy zbliżali się do nich w coraz większej ilości.

Po chwili, gdy po położeniu kolejnego tytana Hestia wylądowała na ziemi, zauważyła coś, co nie zwiastowało dla niej niczego dobrego. Zobaczyła szybko obkręcającą się dookoła własnej osi postać, błysk stali, świst zielonej peleryny ze Skrzydłami Wolności na plecach. Nie musiała nawet widzieć jego twarzy. Uśmiechnęła się ironicznie, kiedy po pokonaniu wszystkich zbliżających się wrogów stanął na jednym z nich i odwrócił się do wpatrzonych w niego żołnierzy. Odnalazł ją wzrokiem.

-Fraiheistern, co tu się do cholery dzieje?

-----------------------------------------------------------------------

Znowu miałam kilkudniową przerwę, chociaż miałam plan, żeby dodawać rozdziały codziennie. Nie zasługuję na wybaczenie, wiem! Ale no cóż.... ferie, znajomi, brak czasu, taka sytuacja... 

Jednak wyznaczyłam sobie zadanie, że do końca ferii dokończę to opowiadanie i prędzej Angelica Schuyler będzie zadowolona niż ja złamię tą obietnicę! *btw. jest tu ktoś, kto oglądał/słuchał "Hamiltona"?*

xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro