24. Nowi kadeci
Kilka lat później
Widok krwi towarzyszy, odgłosy agonii, dźwięki męki. Ironią jest, że śmierć uważa się za najsprawiedliwszą rzecz, którą spotykamy w życiu. Dotyczy każdego, nikt się przed nią nie ukryje. Chyba każdy przyzna, że ciężko ukryć się przed bestiami większymi od domu. Tak, to może być dość upierdliwe zadanie. Jednak w tym świecie są osoby, wyszkolone do walki z nimi. Ich oficjalny trening trwa trzy lata, ale chyba każdy się zgodzi, że do śmierci trzeba przygotowywać się o wiele dłużej.
Kolejny rok, kolejni głupcy dołączą do Zwiadowców i kolejni najlepiej wyszkoleni wybiorą Żandarmerię, aby ci wcześniej wspomniani głupcy oddawali za nich życie.
Noc ukończenia szkolenia jest dla wszystkich najważniejsza. Określa, kto będzie mógł siedzieć na czterech literach za wewnętrznym murem, a kto odda się walce dla ludzkości. Oczywiście jest jeszcze trzecia opcja w postaci Oddziałów Stacjonarnych, ale powiedzmy sobie szczerze, idą tam osoby, które są zbyt tchórzliwe na Zwiadowców oraz nie wystarczająco silne na Żandarmerię. Czyli, statystycznie rzecz biorąc, jakieś 70% kadetów.
Hestia, Ahiko oraz Mark wspaniałomyślnie zgłosili się, aby pomóc przy tym ważnym wydarzeniu. Może „zgłosili się" to za dużo powiedziane. Ale nie odmówili, gdy trzynasty generał Korpusu Zwiadowców, Erwin Smith ich o to poprosił. No dobrze, kazał im, więc tak czy siak nie mogli odmówić. Bardzo prawdopodobne, że spróbowaliby gdyby nie zobaczyli próby Barda, który odważył się to zrobić.
Za dużo wspomnień. Pustka nadal była zbyt wielka. Ostatnio, gdy stał przed drewnianą sceną, czekając na wyniki szkolenia, tuż obok niego stała siostra. Teraz już jej nie było i miał wrażenie, że jeśli tylko spojrzy na miejsce, na którym wtedy się ustawili, pęknie. Przez lata nauczył się jakoś radzić z tym, że mimo tego, że dołączył do tego korpusu tylko dla niej, aby ją chronić, nadal musiał w nim, chociaż jej już nie było. Zawiódł.
Dlatego właśnie, gdy stał na korytarzu razem zresztą grupy i Erwin Smith wydał rozkaz, że w tym roku mają obsługiwać ceremonię, kategorycznie odmówił. Oczywiście nic mu to nie dało, bo generał po prostu zignorował wszelkie jego prośby, po czym zwyczajnie odszedł w swoją stronę. Zrezygnowany, wrócił do swojego pokoju, aby jakoś uporać się z tym wszystkim.
Scena była już rozstawiona, pochodnie rozwieszone wokół biły ciepłym, żółtym blaskiem. Księżyc górował na niebie, w dookoła niego pojawiło się morze gwiazd na granatowym niebie. Kadeci 104. Korpusu Treningowego stawili się już na miejscach i ze zniecierpliwieniem czekali na ogłoszenie wyników. Tym razem przemówienia nie wygłaszał dowódca tegorocznych kadetów, którym był Keith Shadis, który po masakrze, która wydarzyła się parę lat wcześniej zrezygnował z roli generała, a inny dowódca jakiegoś pomniejszego oddziału.
Trójka przyjaciół stała za kulisami, szczerze zaciekawiona tym, kto z tej bany wymoczków, ustawionych na placu będzie w tym roku triumfował. Wcześniej, gdy przechadzali się między szeregami rzuciło im się w oczy parę sylwetek.
Między innym wyróżniał się chłopak o brązowych włosach i zielonych oczach, z których ziała istna chęć mordu, od razu uznali, ze niedługo dołączy do ich szeregów. Obok niego stała piękna dziewczyna o beznamiętnej twarzy, chyba że ktoś zaczynał rozmawiać z wcześniej wspomnianym zielonookim, wtedy z kolei z jej oczu leciały błyskawice. Ahiko zwróciła uwagę również na chłopaka o zaciętym spojrzeniu, który Hestii wydał się w sumie dość zagubiony. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, ale stwierdziła, że jeśli przyjaciółka coś w nim widzi, to może jednak coś z niego będzie.
Dowódca w końcu skończył swoje przemówienie. Wyznaczono Marka, aby odkrył planszę w wynikami, bo jak się wyraził kapral Levi: „Jest pewność, że w odróżnieniu od Hestii i Ahiko, niczego nie popsuje". Jak można się domyśleć chciały się z nim kłócić, ale nie miały zbyt wielu argumentów. Zaczynając od pierwszego dnia szkolenia, poprzez kilka lat służby, aż do teraz, ciężko byłoby zliczyć ile razy wpakowały się w kłopoty. Chociaż i tak, dzięki przyjacielowi ta liczba na pewno drastycznie się obniżyła. W każdym razie, pozwoliły chłopakowi czynić honory bez większych sprzeciwów.
Mark, ubrany oczywiście w mundur ze Skrzydłami Wolności na plecach, podszedł do płachty i jednym, szybkim ruchem ściągnął czerwony jedwab z tablicy. Niemal słychać było, jak kadeci wzdychają z ulgą, że jest już po wszystkim. Tablica ukazała taką o to listę:
1. Mikasa Ackermann
2. Reiner Braun
3. Bertholdt Hoover
4. Annie Leonhardt
5. Eren Jeager
6. Jean Kirschtein
7. Marco Bott
8. Connie Springer
9. Sasha Braus
10. Christa Reiss
W oczach większości kadetów, którzy ustawili się akurat w pierwszym rzędzie błysnęło zadowolenie, więc łatwo było się domyślać, że przynajmniej połowa z nich znalazła się na tablicy.
Kiedy Mark wrócił do przyjaciółek usłyszał coś, czego po tylu latach znajomości z Hestią, mógł się bez problemu domyśleć.
-Czyli możemy już iść do baru!- Radosnym głosem oznajmiła kruczowłosa, po czym pociągnęła pozostałą dwójkę ku wyjściu ze sceny.
Drogę zagrodził im Bard, który odkąd przyszli na plac zaszył się przy tylnych schodach sceny i nigdzie się stamtąd nie ruszał. Hestia wraz z Markiem od razu uznali, że w tym stanie nie będzie w niego żadnego użytku, więc od razu zostawili go w spokoju. Jedynie Ahiko parę razu próbowała go zwerbować do roboty. Oczywiście rozumiała, ze przeżył tragedię, jednak po takim czasie chyba powinien już normalnie funkcjonować.
-Bard, idziesz z nami?- Spytała Hestia, mijając pogrążonego w myślach chłopaka.
Bliźniak odwrócił się w jej stronę ze smutnym uśmiechem, ale skinął głową na znak zgody. Całą czwórką ruszyli do najbliższego baru. Tym razem nie odwiedzili Paul'a, tylko weszli do pierwszego lepszego lokalu, jaki minęli po drodze. Do chłopaka wpadną następnego dnia.
Knajpa wyglądała bardzo przyjemnie. W dużym pomieszczeniu rozstawiono w równych odstępach drewniane ławy, a strop podtrzymywany był przez marmurowe kolumny, na których powieszono kinkiety ze świecami. Na końcu sali znajdowała się lada, a za nią barman, za którego plecami rozstawione były jak zwykle przeróżne alkohole.
Hestia czym prędzej podbiegła i zamówiła ulubione piwo dla całej czwórki. Minusem tego, że nie pofatygowali się do Paul'a było to, że niestety będzie musiała zapłacić za siebie. Szkoda, że nie na każdego działał jej urok osobisty. Chociaż, może jednak na każdego, ale nie wszyscy chcieli za nią płacić. Mówi się trudno, trzeba czasem wypić za swoje.
Dopiero, gdy dołączyła do niej pozostała trójka i siedli na krzesełkach barowych, zauważyli, że lokal jest prawie w całości zapełniony , a ma wieszakach wiszą mundury ze skrzyżowanymi mieczami. Świetnie. Trafili do baru pełnego rozemocjonowanych kadetów. Ale przynajmniej będą mogli się pośmiać.
-Ahiko i gdzie ten twój wybranek?- Zaśmiała się Hestia, przypominając sobie, że przyjaciółce wcześniej rzucił się w oczy jeden chłopak.
Blondynka zgromiła ją wzrokiem. Czy to, że zwróciła uwagę na jednego z kadetów to znaczy, że jej się podoba? Naprawdę, czy dziewczyna nie może już patrzeć na chłopaka, inaczej niż z pożądaniem? Przecież to, że przez całą ceremonię miała w głowie jego brązowe oczy, nic nie znaczy!
-Nie wymądrzaj się, tylko zacznij już szukać kwatery kaprala, zanim zrobi to inna dziewczyna.- Odbiła piłeczkę i od razu wybuchnęła śmiechem, widząc iskry w zielonych tęczówkach Hestii.
Co prawda, nic się między nimi nie działo, a nawet można było odnieść wrażenie, że oboje się nienawidzą, jednak za każdym razem, gdy Ahiko żartowała sobie z ich domniemanego romansu, Hestię aż zalewała krew.
-Nie możesz ich pokonać!- Usłyszeli w głębi pomieszczenia. Oczy wszystkich zebranych skierowały w stronę chłopaka o blond włosach, stojącego w kącie razem z grupką innych osób.
Hestia i Ahiko jednocześnie spojrzały na siebie. Obie były ciekawe, o co chodzi, więc szybko wstały i wmieszały się w krąg kadetów. Dotarły akurat w momencie, kiedy jeden z nich; szatyn o zielonych ochach, które wcześniej zwróciły uwagę kruczowłosej swoim morderczym wyrazem, z pasją mówił o tym, co dziewczyny wiedziały od dawna. Dlaczego mają marnować najlepszych żołnierzy, wysyłając ich do stolicy, zamiast wykorzystać ich umiejętności w szeregach Zwiadowców, gdzie przydaliby się o wiele bardziej.
Jego postawa całkiem spodobała się Hestii. Nie patrzył na to, ze jego koledzy z korpusu nie podzielają jego racji, ale mówił swoje myśli na głos, bez wstydu. To jeszcze bardziej utwierdziło ją w przekonaniu, że niedługo zawita w jej oddziale. Uśmiechnęła się z aprobatą i może na tym by się skończyło, gdyby alkohol nie zaczął jeszcze działać. Podeszła do chłopaka i uwiesiła mu się na ramieniu.
-Słusznie! Lepiej słuchajcie swojego kolegi, bo mądrze gada!- Rzuciła ze śmiechem, błądząc wzrokiem po reszcie zebranych.
Może to dlatego, że emocje już w nim za bardzo buzowały, a może przez nią samą, ale nie zareagował kompletnie na jej słowa, tylko odrzucił rękę dziewczyny, po czym wybiegł z baru.
Hestia chwyciła się pod boki, patrząc na znikające za drzwiami, plecy chłopaka.
-Burak.-Prychnęła do siebie.
Zobaczyła, że brunetka, która wcześniej na krok nie odstąpywała tego kadeta, patrzy na nią spod byka, a następnie niski blondyn, stojący obok niej krzyczy „Eren!". Obydwoje wybiegli za chłopakiem, chociaż było widać, że dziewczyna miała szczera chęć przywalić Hestii.
-Robisz sobie coraz więcej wrogów.-Ahiko zanosiła się śmiechem, a przyjaciółka zaraz jej w tym zawtórowała.
Grupa kadetów rozeszła się, a dziewczyny ruszyły z powrotem do lady, gdzie zostawiły dwójkę chłopaków. Idąc pomiędzy stolikami, Hestii rzucił się w oczy zgarbiony, blond włosy kadet z wygolonymi bokami. Od razu rozpoznała tę fryzurę i nie mogła przepuścić takiej okazji. Ahiko, nadal roześmiana, nawet nie zauważyła, kiedy przyjaciółka ją opuściła i usiadła obok chłopaka.
-Czemu siedzisz taki naburmuszony? Koniec szkolenia, powinniście się cieszyć!- Rzuciła pierwsze, co jej przyszło do głowy, aby jakoś zacząć rozmowę.
Kadet spojrzał na nią oszołomiony, bo wyrwała go z zamyślenia. Dopiero teraz zauważyła, że wcześniej wpatrywał się w drzwi, w których wcześniej zniknął Eren. Wytężyła mózg, co wcale nie była takie proste, po potężnym kuflu piwa, jednak po chwili udało jej się zebrać fakty. Przypomniała jej się tablica z wynikami oraz imię Eren usytuowane na piątym miejscu. Ten chłopak wpatrywał się w niego lekko mówiąc, dość nieprzychylnie, co znaczyło, że musiał być na niższej pozycji.
-Jean Kirschtein, prawda?- Zapytała, przypominając sobie nazwisko, obok którego widniała cyfra sześć. Chłopak skinął głową i w tym momencie ta twarzy Hestii wykwitł szatański uśmieszek. Nachyliła się do niego, chociaż nawet nie zamierzała szeptać.- Nie chcę nic mówić, ale wpadłeś w oko mojej przyjaciółce.
Na twarzy Jean'a wykwitł rumieniec, kiedy uświadomił sobie znaczenie tych słów. Kruczowłosa wybuchnęła śmiechem, po czym bezceremonialnie zabrała mu kufel piwa i wstała. Dokładnie w tym samym momencie, zirytowana do granic możliwości Ahiko, stanęła tuż za nią i gdyby nie to, że były w zatłoczonym barze mocno by jej przywaliła. Niestety nie słyszała, co kruczowłosa naopowiadała temu chłopakowi, ale to, że w tym momencie wpatrywał się w nią, nadal z lekko zaróżowionymi policzkami, mówiło samo za siebie. Może skończyłoby się jedynie na karcącym spojrzeniu i ewentualnie kilku więcej żartach o kapralu Levi'm, gdyby nie zdanie, które dorzuciła na odchodne:
-O niej ci mówiłam.- Zwróciła się Hestia do Jean'a, wskazując jednocześnie kciukiem na Ahiko.
W tym momencie nie ważne, czy mówiła o niej dobre rzeczy, czy w ogóle powiedziała coś więcej. Ahiko miała dość. Co innego błahe żarty na ten temat, a co innego gadanie o niej bez jej wiedzy. Z uśmiechem chwyciła za kufel, który trzymała Hestia i bezceremonialnie wylała jego zawartość na jej głowę.
-Już ochłonęłaś, czy mam iść po więcej?- Zapytała słodkim głosem z szaleńczymi ognikami w oczach.
Hestia nie zareagowała jakoś widowiskowo na ten cyrk. Zaśmiała się tylko i pociągnęła przyjaciółkę z powrotem na koniec pomieszczenia, gdzie Mark i Bard starali się nie wybuchnąć śmiechem.
Dziewczyny nie widziały, że chłopak, którego zostawiły przy ławie, mimo tego, że nadal oszołomiony całym tym zdarzeniem, oparł się ręką o blat stołu i z zafascynowaniem wpatrywał w kołyszące się długie, blond włosy.
---------------------------------------------------------------------------------
Nie mam, co tu pisać, więc zapytam tylko: kto shipuję Ahiko i Jean'a? xD
xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro