Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. Przyjazd

Grupa Zwiadowców z Erwinem na czele pędziła na swoich wiernych ogierach w kierunku kwatery korpusu. Wiatr rozwiewał włosy wszystkich uczestników podróży, kiedy gnali galopem przez gęsto zarośnięty las. Został im ostatni odcinek drogi, wszyscy byli już zmęczeni ciągłą jazdą, więc pędzili ile sił w kopytach, aby jak najprędzej dotrzeć do celu.

Przez całą drogę nikt nie odezwał się ani słowem. Kadeci byli zbyt podekscytowani, a niektórzy na pewno wystraszeni, aby wdawać się w jakiekolwiek dyskusje dłuższe, aniżeli ostrzeżenia Erwina, że za chwilę skręcają w prawo. Pomijając oczywiście, dokuczliwe komentarze Ahiko, która gdy usłyszała, że kwatera Zwiadowców mieści się w zamku, nie mogła sobie odpuścić powiedzenia, iż będzie to idealne miejsce do życia dla ich ukochanej księżniczki Marthy. Rudowłosa o dziwo przemilczała te komentarze, więc po ledwie paru próbach prowokacji, Boothy sobie odpuściła.

Podróż minęła, więc może nie w miłej, ale spokojnej atmosferze. W końcu ich oczom ukazały się szaro-niebieskie dachówki na szczytach kilku wież oraz reszty dachów masywnego zamku. Budynek wyglądał jak zbitka wielu prostopadłościanów i walców, poznaczonych pęknięciami, co wskazywało na jego wiekowość. W niektórych z pokaźnej liczby okien, można było dostrzec przechadzających się żołnierzy, znając życie wykonujących swoje obowiązki. Wjechali przez bramę, która była zrobiona z tego samego, szarawego budulca, co cały zamek, na dziedziniec. Plac nie wyglądał szczególnie zaskakująco. Nie był ogromny, jednak na tyle duży, aby zmieściło się na nim kilka boksów stajni, ław, przy których odpoczywali mundurowi, stosów drewna, przygotowanego na opał oraz kilku wysokich drzew, których nikt nie kwapił się wyciąć.

Większość żołnierzy nawet nie zareagowała na ich przyjazd. Całą grupą pokierowali się do stajni, aby przywiązać konie do pali. Dopiero, gdy to zrobili pojawiła się przed nimi niska dziewczyna o krótkich, lekko rudawych włosach i pięknych, złotych oczach. Uśmiechała się do nich przyjaźnie.

-Witamy z powrotem, kapralu. Jak minęła podróż?- Zwróciła się bezpośrednio do Leviego, który akurat ściągał siodło z już przywiązanego konia.

Spojrzał na nią spode łba. Chociaż był przyzwyczajony do wesołości Petry, zawsze irytowały go jej powitania po każdej jego nieobecności.

-Mogło być gorzej.- Odpowiedział zgodnie z prawdą. Skinął głową na grupę, która nie wiedziała do końca, co mają ze sobą zrobić, więc czekała na dalsze rozkazy- Daj im zamówione mundury, a później zaprowadź do komnat.

-Tak jest.- Petra zasalutowała, po czym machnęła ręką, aby kadeci poszli za nią.

Weszli przez masywne, drewniane drzwi do środka zamku. Jak mogli się spodziewać, środek był równie przytłaczający, co jego wygląd z zewnątrz. Gdyby nie pokaźna ilość okien, gobeliny na ścianach, pochodnie, co parę metrów, oraz ciężkie ściany, zakończone sklepieniami krzyżowymi mogły przyprawić kogoś o klaustrofobię. Hestia przełknęła ślinę. Nie przepadała za zamkniętymi przestrzeniami, a wysokie rzędy cegieł po obu stronach za bardzo kojarzyły jej się z murami, odgradzającymi ich od świata zewnętrznego. Niezmiernie się cieszyła, że już niedługo będzie mogła je opuścić.

-Więc to tutaj ukrywają się Zwiadowcy?- Zagaiła, aby przestać błądzić myślami zbyt daleko w przyszłość.

-Tak, ale planujemy niedługo przenieść się gdzie indziej. Zamek jest za mało przystosowany do obrony.

-Obrony przed czym? Przecież tytani się tutaj nie przedrą.-Martha nie do końca rozumiała, po co centrali korpusu większa obronność. Bo przecież nawet jeśli, jakimś cudem olbrzymi dostali by się za mury, do tego miejsca nie dotarliby dość szybko, aby wyrządzić jakiekolwiek szkody, bo wcześniej zostaliby wybici. Prosta sprawa.

-Przezorny zawsze ubezpieczony.- Odpowiedziała, rozumiejąc niepewność kadetki. Każdy, kto nie widział tytana na oczy, nie wie do czego te bestie są zdolne. Nie chciała straszyć świeżaków, ale ukrywanie prawdy również nie wchodziło w grę. Jednak, mimo wszystko wolała zmienić temat.- W każdym razie, jestem Petra Ral. Jak wam na imię?

Wszyscy po kolei przedstawili się, a po paru zakrętach wreszcie dotarli do celu. Złotooka otworzyła kolejne drewniane drzwi, tyle, ze tym razem o wiele niższe i mniej masywne, a ich oczom ukazało się średnich rozmiarów pomieszczenie z wielkim, starym, doszczętnie przetartym dywanem na podłodze, kominkiem, w którym żarzyły się jeszcze szczątki drewien, stoliczkiem do kawy i dwoma, równie przetartymi jak wcześniej wspomniany dywan, kanapami. Kotary w oknach były zasłonięte do połowy tak, że w pokoju panował półmrok.

Na jednym z kilku krzeseł, przy stoliki ktoś siedział, ale przez ciemność nie dało się rozpoznać postaci. Dopiero, kiedy się zbliżyli zobaczyli, że był to mężczyzna w mundurze. Blond włosy po bokach miał wygolone, a niektóre, lekko kręcone kosmyki opadały mu na twarz. Fryzura w jakimś stopniu przywodziła na myśl kaprala Leviego. Żołnierz siedział z nogą na nodze i czyść ostrze miecza od sprzętu do manewrów przestrzennych, białą, jedwabną chusteczką.

-Tylko tylu szczeniaków dołączyło do nas w tym roku?- Odezwał się, nie podnosząc nawet głowy.

W Hestii zaczynało się gotować. Szczeniaki, tak? Musiała się grubo powstrzymywać, aby mu czegoś nie odszczeknąć. Skrzyżowała ręce na piersi i wymieniła porozumiewawcze spojrzenia z Ahiko. Widziała, że przyjaciółce również nie zbyt spodobał się ten komentarz.

-Oluo, jeśli znów starasz się brzmieć, jak kapral Levi to proszę, przestań.- Powiedziała Petra ostrym tonem, po czym cisnęła parę iskier z oczu w jego stronę.

Nie znosiła, kiedy zachowywał się w ten sposób, ale on ubzdurał sobie, że jeśli będzie nieudolnie udawał ich kaprala, będzie bardziej szanowany, popularniejszy, czy jaki tam chciał być. Kompletna głupota i na każdym kroku starała się mu to uświadomić, jednak było to jak gadanie do słupa, albo może i gorzej. W gruncie rzeczy, słup przynajmniej nic by nie odpowiedział, za to Oluo podniósł na nią wzrok i zaczął mówić.

-Nie chcę ci nic wypominać, ale to ty jesteś wpatrzona w niego, niczym w święty obrazek.- Odparł z cwaniackim uśmiechem, a Petra słysząc to zmarszczyła brwi i prawie dało się słyszeć jej zgrzytanie zębami. Odetchnęła głęboko, aby się uspokoić.

-Zostawmy to. Wiesz, gdzie zostawili przysłane mundury?- Wróciła do sprawy, dla której tutaj przyszli.

Oluo wskazał ostrzem jedną z kanap na drugim końcu pokoju. Na jasno-zielonym obiciu dostrzegli kupkę schludnie złożonych ubrań. Podeszli do niej i już po chwili każdy trzymał w rękach mundur idealny na swój wzrost. Petra zaprowadziła ich kolejnymi schodami i korytarzami do komnat, znajdujących się na trzecim piętrze. Wskazała parę drzwi obok siebie i poinstruowała, że pokój po prawej będzie należał do chłopców, a ten po lewej do dziewczyn. Wszyscy skinęli zgodnie głowami, chociaż ani Hestii, ani Ahiko nie podobał się pomysł, aby mieszkały z Marthą, jednak kłótnie raczej nie wchodziły w grę.

Na koniec dowiedzieli się, o których godzinach mniej więcej są wydawane posiłki, przy czym zapewniła, że są o wiele lepsze niż te w obozie szkoleniowym, na co rudowłosa odetchnęła z ulgą oraz zaznaczyła, że po śniadaniu zaczynają się ćwiczenia i mają się nie spóźnić. Hestia przewróciła na to oczami, jednak Petra, albo tego nie zauważyła, albo nie chciała komentować. Po tym szybkim poinstruowaniu kadetów o wszystkim, odwróciła się i odeszła w swoją stronę.

Dziewczyny od razu, bez słowa weszły do komnaty. Pomieszczenie wyglądało mniej więcej podobnie, co salon, w którym wcześniej spotkali Oluo. Dywan na podłodze, wysokie okno, zasłonięte szarą kotarą, kilka drewnianych komód oraz szafa, na jednej ze ścian obraz, przedstawiający morze maków na tle zachodzącego słońca. Marthcie od razu rzucił się w oko pewien szczegół.

-Cztery łóżka. Jeśli będzie z nami spał ktoś jeszcze to chyba oszaleję.- Narzekała, patrząc na parę podwójnych łóżek po obu stronach okna.

-Ty? To chyba powinna być nasza kwestia.-Odgryzła się Hestia, kładąc torbę, w której zabrała parę niepotrzebnych pierdółek z domu oraz otrzymany wcześniej mundur na dolne posłanie po lewej stronie.

Martha zgromiła ją wzrokiem, na co kruczowłosa jedynie się roześmiała. Ahiko ułożyła się na łóżku nad nią, a rudowłosa po przeciwnej stronie na dole. Po krótkiej chwili namysłu Freihaistern stwierdziła, że przydałoby się odświeżyć po wyczerpującej, kilkugodzinnej jeździe. Zabrała mundur i ruszyła do drzwi na lewej ścianie pokoju, gdzie miała nadzieję, że znajdzie łazienkę.

-------------------------------------------------------------------------------------

Przyznam się wam, że pisząc ten rozdział czułam się jak mucha w smole. Kompletnie nie wiedziałam, co ma się w nim dziać, wena mnie trochę opuściła, więc jest nudny i krótki, ale obiecuję, że w kolejny już taki nie będzie! Mam na niego jaki taki pomysł i powinno być git. Wolałam już teraz wrzucić ten, żeby dać sobie spokój i nie męczyć się przy nim kolejnego dnia, bo pewnie i tak pewnie nic by to nie dało.

W ramach rekompensaty dla was i dla siebie, następny postaram się wrzucić już jutro i na prawdę obiecuję, że będzie dłuższy niż te marne 1200 słów, które dałam wam dzisiaj! xD

Niechaj uroczy Levi z koniem was pocieszy :>

xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro