10. Powrót
Piosenkowy bonus, bo się od tego ostatnio uzależniłam xD
--------------------------------------------------------------------
Ostatnie dni treningów zleciały kadetom w zastraszającym tempie. Manewry przestrzenne, walka wręcz, lekcje teoretyczne... Wszystkie obowiązki sprawiły, że zanim się obejrzeli trzy lata treningów dobiegły końca.
Mimo wszelkich starań Barda, Martha nie wyniosła nic z nauk kaprala, ani obserwowania swoich rówieśników. Nadal zachowywała się niczym rozpieszczona księżniczka, chociaż parę razy dała popalić i atrapom, i reszcie kadetów podczas walk, aby zdobyć wysokie miejsce w tabeli. Sam starał się jak najlepiej wypaść, żeby w razie potrzeby dołączyć razem z siostrą do Żandarmów.
Michael oraz Ian radzili sobie całkiem nieźle, ale z tego, co rudowłosy z nimi rozmawiał, obaj chcieli dołączyć do Oddziałów Stacjonarnych. Szkoda było mu się z nimi rozstawać, bardzo się zżyli przez wspólne treningi, ale nie było innego wyjścia. Bard miał za cel, podążanie za siostrą i nie miał zamiaru jej opuszczać. Dwójka przyjaciół próbowała go jakoś przekonać, aby z nimi poszedł, jednak chłopak mocno trzymał się przy swoim postanowieniu.
Z resztą sam również chciał ich przekonać, aby w ostatecznej decyzji dołączyli razem z nim, ale uważali, jak większość społeczeństwa, że jako Żandarmii w żadnym stopniu nie przyczynią się do pomocy ludzkości. Byli jednak zbyt tchórzliwi, dlatego zdecydowali się na Oddziały Stacjonarne, które pomimo minimalnego wkładu do walki z tytanami, jednak robiły coś więcej niż gra w karty za wewnętrznym murem.
Decyzji żadnego z powyższych chłopców nic nie mogło podważyć. Tak samo było z postanowieniami Hestii, Ahiko oraz Marka. Cała trójka, tak samo jak na początku dołączenia do korpusu treningowego, tak i teraz zamierzała wstąpić do Zwiadowców. Przez całe trzy lata ich decyzji nic nie zmieniło. Ani opowieści kaprala Leviego o tym, jak ciężkie są wyprawy za mur, ani kpiące spojrzenia Marthy nie mogły ich zniechęcić. Wszyscy troje byli zdecydowani, a to, że wstąpią tam razem jeszcze bardziej upewniało ich w tym, że wybrali słuszną drogą. Walka w obronie ludzkości, w poszukiwaniu wolności, z zemsty, czy z wdzięczności... nie ważne, jaki każdy z nich miał powód, poświęcenie swojego życia wraz z przyjaciółmi u boku nie było niczym strasznym.
Ostatniego dnia kapral zebrał wszystkich kadetów na placu, aby przekazać im kilka wiadomości. Była piękna pogoda. Słońce ogrzewało plecy nastolatków, na których widniały jeszcze dwa skrzyżowane miecze, które za kilkanaście godzin zamienią się w herby poszczególnych korpusów.
Levi lustrował wszystkich wzrokiem. Był ciekaw, ilu młotków w tym roku zdecyduje się na dołączenie do jego oddziału. Wiedział już co najmniej o trzech. Oni nie wykazywali się, aż takich skłonności samobójczych, więc nie spodziewał się wielu kandydatów. Spojrzał na dwójkę rudowłosych bliźniaków, stojących kilka rządów dalej niż przyszli Zwiadowcy. Księżniczka Martha miała zamiar dołączyć do Żandarmerii, a jej brat, niczym wierny piesek, pójdzie za nią. Było mu szkoda, że talent dziewczyny zmarnuje się w ich szeregach. Bard nie wykazywał, aż takich zdolności, chociaż trzyletni trening pokazał, że jest w stanie chwilami dorównać swojej siostrze.
Zaraz obok rodzeństwa stało dwóch chłopaków, których imiona ledwie pamiętał. Jeden brązowowłosy, drugi brunet. Obydwoje nie byli geniuszami ani w manewrach przestrzennych, ani w walce, więc zapewne dołączą do Oddziałów Stacjonarnych. Gdyby wstąpili do Zwiadowców pewnie podczas pierwszej wyprawy za mur zostaliby przystawką tytanów, więc dobrze, że nawet nie wykazywali chęci dołączenia do nich.
Kapral w końcu odwrócił wzrok od kadetów. Spojrzał w niebo na płynące pomału chmury. Już od lat nie przebywał pod ziemią, jednak za każdym razem, gdy szare obłoki przysłaniały błękit czuł się nieswojo, przed oczami pojawiała się ciemność, a na skórze czuł wilgoć płynącą od skał. Westchnął, zadowolony, że dziś pogoda sprzyjała. Znów spojrzał na grupę stojącą przed nim.
-Jak wiecie, dziś jest ostatni dzień waszego pobytu tutaj. W związku z tym, do dziesiątej macie czas wolny.- Słowa spotkały się z ogromnym entuzjazmem ze strony kadetów, ale widząc karcące spojrzenie kobaltowych oczu, wszyscy niemal od razu zreflektowali się i uciszyli.- Wykorzystajcie go, aby spakować swoje rzeczy i wysprzątać baraki. Po posiłku wyruszymy do stolicy, aby przekazać wam ranking końcowy oraz, żebyście wybrali swoje przyszłe dywizje.
To wyjaśniało, dlaczego dzisiejsze zebranie odbyło się tak późno. Było już sporo po ósmej, a wcześniej nie odbyły się żadne ćwiczenia. Kadetom zrzedły miny, chociaż mogli się domyśleć, że nie dostaną stuprocentowego czasu dla siebie. Mimo wszystko byli zadowolenie, że spędzą dzień bez nowych zadrapań, siniaków, czy innych ran.
-To wszystko. Rozejść się.- Zakończył kapral, widząc, że nikt nie rusza się z miejsca.
Po jego odejściu zaczął się istny szał. Kadeci ruszyli do baraków, aby zabrać swoje rzeczy przed zaczęciem porządków. W drodze do kwater rozmawiali o tym, kto gdzie dołączy, zastanawiali się, którzy będą w tabeli, a nieliczni, głównie dziewczyny, zastanawiali się, jak wygląda stolica królestwa. W ich korpusie treningowym było tylko parę osób, które żyły wcześniej za wewnętrznym murem, więc byli ciekawi, jak tam jest.
-No na reszcie! Wiecznie zaplanowane dni zaczęły mnie już nudzić. W końcu będziemy robić coś ciekawszego, niż powalanie atrap!- Ahiko, aż świeciły się oczy na samą myśl o przyszłych wyprawach poza mury. Widziała już, jak powala te wielkie cielska, jak ich krew plami jej ręce, po czym wyparowuje.
-Nie sądzę, żeby pierwsze dni w Zwiadowcach wyglądały inaczej niż te tutaj.- Ostudził jej zapał Mark, który przyniósł im przy okazji środki czystości. Nie miał nic do pakowania, więc od razu udał się do składzika po potrzebne rzeczy. Blondynka prychnęła słysząc jego słowa na co on przewrócił oczami. Nagle coś sobie przypomniał. Odwrócił się do brunetki, pakującej do torby masę książek.- Hestio, ty tam mieszkałaś, prawda?
Dziewczyna spojrzała na Marka. Od kiedy dowiedzieli się, że wyniki zostaną ogłoszone w stolicy nie odezwała się ani słowem. Myślała o tym, co zrobi, kiedy znów spotka starych przyjaciół oraz ojca. Ciekawiło ją, czy bardzo się zmienili, jak zareagują na jej odwiedziny. Bo oczywiście zamierzała ich odwiedzić. Pierwszym przystankiem będzie dom, ale zaraz po nim ruszy do baru. Nie ważne, czy będzie tam Paul, czy nie... po trzech latach abstynencji musi nadrobić zaległości!
Jednak denerwowała się trochę spotkania z Mei. Dziewczyna, kiedy widziały się ostatni raz zachowywała się dziwnie. Nawet się z nią nie pożegnała. Hestia miała nadzieję, że dziewczyna zmieniła zdanie na temat wojska oraz rzekomego bezpieczeństwa za murami. Kochała ją niczym siostrę i nadal bolało ją, że przyjaciółka nawet kilka miesięcy przed rekrutacją nie odzywała się do niej.
Przybrała cwaniacki wyraz twarzy, patrząc w niebieskie tęczówki chłopaka.
-Mam już dla nas zaplanowaną całą wycieczkę.- Dla podkreślenia swoich słów przecięła ręką powietrze, po czym wróciła do pakowania.
Po ogarnięciu wszystkiego oraz odniesieniu środków czystości okazało się, że zostało im niewiele czasu. Prawdę mówiąc, nie mieli go już w ogóle. Ze składzików ruszyli od razu do stołówki na swój ostatni posiłek w tym miejscu. Jedzenie od samego początku się nie zmieniło. Było ta samą papką, co na początku ich treningów i wszyscy zdawali sobie sprawę, że przyszłe pokolenia żołnierzy również będą musieli się nią zadowolić. Cóż... to był już problem kolejnych rekrutów, więc nie mieli się czym przejmować.
Po wyjściu ze stołówki czekało już na nich przygotowanych około dziesięciu wozów wypadowych. Ahiko. Mark i Hestia wsiedli w pierwszy z brzegu. Bez słowa usadowili się na ławce pod dachem z zakurzonej, szarej plandeki i czekali, aż ruszą. Nie minęło dużo czasu, a ich uszu dobiegł znajomy, zirytowany głos Marthy. Hestia odsunęła materiał od wejścia, aby zobaczyć, co się dzieje.
-Nie mam zamiaru tym jechać!- Krzyczała dziewczyna. Miała założone ręce na piersi i była odwrócona tyłem do wozów w geście sprzeciwu.
Kruczowłosa starała się nie roześmiać na ten widok. Scena, w której naburmuszona księżniczka odmawia wejścia do pojazdu, który nie jest piękną, pozłacaną karocą, jakie mogłaby się spodziewać był naprawdę komiczny. Dodając do tego jej brata, który po raz kolejny usiłował przekonać ją do czegoś, co nie odpowiadało jej wygórowanym standardom wstrzymanie śmiechu było wręcz niemożliwe.
-Martha, chociaż raz mogłabyś nie wydziwiać.- Rzekł bliźniak zrezygnowanym głosem. Widocznie miał już dość kaprysów siostry, ale nie zamierzał się poddawać.
-Nie ma się czego bać, wasza wysokość. Są tu tylko pajęczyny i roztocza.- Odezwała się Hestia rozbawionym głosem. Nie mogła się powstrzymać od jakiegoś komentarza.
-Wszystkie pająki na pewno padną na kolana przed naszą księżniczką.- Dorzuciła swoje trzy grosze Ahiko, wieszając się na plecach przyjaciółki, aby wyjrzeć na zewnątrz.
Obie roześmiały się w tym samym momencie. Martha cała czerwona ze złości ciskała iskry z oczu w stronę dwóch koleżanek z korpusu. Była szczerze zadowolona, że po latach przekomarzania się z nimi, w końcu się rozstaną i prawdopodobnie nigdy więcej nie spotkają.
-Dziewczyny...- Bard nie miał siły, aby się z nimi wykłócać.
Szczerze mówiąc całej trójce przyjaciół było szkoda tego chłopaka. Dwoił się i troił, aby wspierać siostrę, a ona jeszcze potrafiła się go czepiać. Było przykre patrzeć, jak troska chłopaka się marnuje, ale nie była to ich sprawa. Nie mieszali się w relacje między rodzeństwem. Nie było sensu przekonywać Barda, że Martha mimo jego szczerych starań i tak się nie zmieni.
Nagle uwagę wszystkich przykuł dźwięk nadchodzących kroków. Jednocześnie odwrócili wzrok w bok, a ich oczom ukazał się nadchodzący kapral. Widać było, że jest bardziej zirytowany niż zazwyczaj. Wzrok, który mógłby zabić miał utkwiony w dwójce bliźniaków.
-Oho, będzie się działo.- Stwierdziła Hestia z cwaniackim uśmiechem. Martha spiorunowała ją wzrokiem, po czym razem z bratem zasalutowała, kiedy kapral się do nich zbliżył.
-Możecie mi do cholery powiedzieć, jaki macie problem?- Zapytał od razy, kompletnie ignorując postawę dwójki.
Dziewczyna otwierała już buzię, aby zacząć się tłumaczyć, jednak pod wpływem wzroku Leviego zabrakło jej słów. Ręce zaczęły jej się trząść ze zdenerwowania. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Przez cały czas trwania ich treningów nie przestawała bać się kaprala. Mimo niskiego wzrostu, aura, którą rozprowadzał wokół siebie za każdym razem doprowadzała do tego, że ze strachu zaczynały jej się trząść ręce.
-Więc?- Zapytał ponownie, kiedy nikt nie kwapił się do odpowiedzi.
-Księżniczka Martha odmawia wejścia do wozu.- Odparła w końcu Hestia. Lubiła patrzeć, jak nielubianej koleżance obrywa się od instruktora, jednak tym razem miała nadzieję na jak najszybszy powrót do domu. Nie chciała, aby przez nią wyjazd się przedłużał.
Levi podniósł wzrok na kruczowłosą, po czym znów wrócił wzrokiem do rudowłosej. Westchnął.
-Naprawdę nadajesz się do Żandarmerii.- Odezwał się, na co dziewczyna, źle rozumiejąc intencję jego wypowiedzi, uśmiechnęła się.- To nie był komplement.
Dziewczynie nieco zrzedła mina. Kapral podszedł do powozu i odsunął płachtę, ukazując siedząc w środku trójkę przyjaciół. Oprócz nich nie było tam nikogo, więc było sporo miejsca.
-Wsiadać.- Rzucił lodowatym głosem.
-Ale...- Zaczęła Martha, jednak uciszył ją mrożący krew w żyłach wzrok kobaltowych oczu.
Ruszyła do przodu i weszła do środku, a brat zaraz za nią. Ku zdziwieniu wszystkich Levi krzyknął do żołnierzy kręcących się przy wozach, że mają już ruszać, po czym sam usadowił się przy nastolatkach. Założył nogę na nogę, a ręce skrzyżował na piersi. Wszystkie wozy ruszyły w kierunku stolicy.
-------------------------------------------------------------------------------
Na początek chciałabym Wam wszystkim życzyć wesołych świąt!
Wesołego jajka, mokrego dyngusa, żebyście spędzili Wielkanoc w gronie rodziny i w duchu refleksji, a przede wszystkim z jak najrzadszym sprawdzaniem Facebook'a! <33
A teraz już standardowo... jak podobał się rozdział? Dajcie znać w komentarzach, czy dobrze się go czytało? :*
Dodatkowo, zapraszam serdecznie do xAkatsukiCloudx na trzyczęściowego shot'a (lemona) Ahiko x Jean. Występują tam również Mark i Hestia, ale wydarzenia nie zbiegają się tymi, o których piszę. Aki pisze świetnie, więc mam nadzieję, że jej opowiadanie przypadnie wam do gustu ^^
xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro