Rozdział 2 Od skromnych początków
Dwa tygodnie później.
Iris i Kalid byli od jakiegoś czasu w drodze. Za dnia Kalid uczył Iris jak przyrządzać mikstury uznając, że w tym wieku będzie wstanie to ogarnąć i o dziwo jego Iskiereczka miała ku temu wszelkie predyspozycje. Pewną rękę i aptekarską wręcz dokładność. Nieźle jak na siedmioletnią dziewczynkę, która niedawno została sierotą.
Iris zrobiła to, co poradził jej Kalid i zamieniła swoją rozpacz i ból w coś produktywnego rzucając się tym samym w wir nauki, skupiając całą swoją uwagę, na tym co robi, a wieczorami słuchała opowieści swojego mistrza, które były o fantastycznych miejsca, bohaterach i wydarzeniach.
Dzisiejszego wieczora Iris zadała swojemu mistrzowi dość niespodziewane dla niego pytanie.
- Dlaczego to spotkało moją mamę? Kto miał powód, aby zrobić jej i mnie coś takiego? Przecież wszyscy nas lubili...- mówiła, nie tyle z wyrzutem co ewidentnie z brakiem zrozumienia dlaczego spotkało, to akurat jej mamę.
Nie wiedziała bowiem wtedy jak poważne kłopoty mogły ją spotkać gdyby nie pomoc Kalida, który świetnie zdawał sobie z tego sprawę, ale nie chciał jej obarczać brzemieniem wiedzy na ten temat. Jeszcze nie teraz.
Kalid spojrzał na nią i zaczął się zastanawiać nad właściwą odpowiedzią, ponieważ jego natura uniemożliwiała kłamstwo, a zresztą Iris i tak by je pewnie wyłapała w końcu była bardzo bystra.
Jej elokwencja robiły wrażenie i, mimo że była ledwie dzieckiem, to zdawała się mądrzejsza od większości dorosłych, jakich Kalid miał okazję poznać.
Aby pomóc sobie w znalezieniu odpowiedzi, przywołał wspomnienie sprzed trzech dni, kiedy spytał ją, gdzie nauczyła się tego wszystkiego, a ona z uśmiechem odparła:
- Moi przyjaciele z targu w Kościogrodzie mnie tego nauczyli. Co prawda nieświadomie, ale ja ich słuchałam i obserwowałam ponieważ moja mama zawsze powtarzała, że jeśli chcę wyruszyć na prawdziwą przygodę, to najpierw powinnam poznać swoją okolicę.- Iris po ostatnich słowach posmutniała i miała wielką ochotę się rozpłakać, bo każde wspomnienie o jej mamie sprawiało jej ból, lecz wtedy odezwał się Kalid.
- Na swoją przeszłość możesz patrzeć z różnych perspektyw. Możesz określić ją jako ciężkie brzemię, które musisz nosić do końca swojego życia. Albo jako przydatny bagaż doświadczeń, z którego będziesz czerpać mądrość, wtedy kiedy tego potrzebujesz. Wydarzenia z przeszłości możesz potraktować jako źródło bezcennej nauki, która będzie stanowić dla Ciebie pomoc w każdej sytuacji życiowej. Pamiętaj, że uwalnianie się od nieprzyjemnych wspomnień wcale nie oznacza wymazywanie ich ze swojego życia. One są w jakiś sposób częścią tego kim jesteś i wcale nie musisz zapominać o tym, skąd jesteś oraz w jaki sposób stałaś się, tym kim jesteś. Twoim zadaniem jest jedynie nabrać dystans do tego co się kiedyś stało tak aby uwolnić się od negatywnego wpływu tych wspomnień. Chodzi o to abyś nauczyła się patrzeć na te sytuacje z przeszłości nie myśląc „ale to było straszne", ale „czego się mogę z tego nauczyć?". Gdy pozbędziesz się tego nieprzyjemnego wpływu znacznie łatwiej będzie Ci czerpać z tych doświadczeń, które nazbierałaś przez te wszystkie lata. Jednak to wszystko wymaga czasu i pomocy więc dopóki jesteś ze mną, to postaram się, abyś się tego nauczyła.- Kalid mówił powoli i spokojnie, starając się tonem głosu zaznaczać najważniejsze według niego zdania lub słowa, aby Iris mogła to wyłapać.
Iris patrzyła na niego pytającym spojrzeniem, przechylając głowę w lewo i w prawo.
- Och...- powiedział lekko zawstydzony.- Zapominam czasem, że jesteś dzieckiem, a nie jedną z osób, które ze mną debatują, więc pewnie nie zrozumiałaś, co chciałem ci przez to powiedzieć?
- Nie zrozumiem...-pokiwała głową niepewnie.- Ale chcę zrozumieć, bo nie chcę, aby myśli o mojej mamie sprawiały mi tylko ból. To nie jest fair.
- Spokojnie Iskiereczko z czasem się tego nauczysz, tego i o wiele więcej, bo widzę w tobie potencjał, któremu trzeba pomóc się wydostać- powiedział uśmiechając się i po ostatnim słowie pogłaskał ją po głowie, widząc, że Iris uśmiechnęła się na jego słowa.
Wtedy znów wrócił do teraźniejszości i spojrzał na Iris, która wyczekiwała jego odpowiedzi.
- Czasem nie dostajemy od życia, to czego chcemy Iskiereczko, ba powiedziałbym, że bardzo rzadko świat nam to daje.- Odparł.- Świat, który nas otacza, jest z reguły dobry, ale w jego zakamarkach czai się zło, które tylko czeka, aby wyciągnąć po nas swoje ręce, ale ja chcę, abyś mogła stawić mu czoła i właśnie dlatego podjąłem decyzję, że niebawem opuszczamy Wrzące Wyspy, ba może nawet jutro. Nie wiem na jak długo, ale któregoś dnia z pewnością tutaj wrócisz, a wtedy nie będziesz już musiała się bać, bo nikt nie będzie mógł ci wtedy zagrozić chyba, że mu na to pozwolisz.
Iris była podekscytowana, kiedy dowiedziała się, że jej mistrz zabierze ją poza Wrzące Wyspy. Nie miała bowiem pojęcia, że jest coś poza nimi w końcu Wrzące Wyspy były całym jej światem. Jej domem. Słowa jej mistrza świadczyły, że świat jest znacznie większy, niż się jej zdawało.
Żałowała jednak, że jej mama nie może być tutaj wraz z nią i nie może jej nawet o tym opowiedzieć.
Jednak Iris przysięgała sobie, że nie będzie już płakać, a przynajmniej spróbuje tego nie robić za często, bo poszukiwaczka przygód i wielka bohaterka musi być dzielna i odważna.
- Za nim ruszymy, to może chcesz napisać do kogoś list? W końcu nie chcesz, aby twoi przyjaciele się o ciebie martwili prawda?- zapytał z troską w głosie.
- Mhm.- Pokiwała twierdząco głową.
- Do ilu osób chcesz napisać?
- Do dwóch. Do Kirke, a ona powie pozostałym i do Belosa.
Kalid wyciągnął z torby dwie kartki papieru oraz coś do pisania i wręczył to Iris.
Iris zaczęła pisać i, pomimo że jej pismo nie było zbyt staranne, to można było odczytać treść, jaką zapisała na kartkach. Co jednak sprawiało, że słowa jakie pisała były szczere i włożyła w każde z nich swoje serce.
Do Kirke napisała, że udaje się na przygodę i nie wie, kiedy wróci, ale obiecała, że wróci na pewno i opowie jej ze szczegółami, co przeżyje, a na końcu kazała pozdrowić wszystkich. Oraz żeby się o nią nie martwić.
List do Belosa miał bardzo podobną treść, lecz różnił się tym, że tam Iris dopisała, że kiedy wróci i opowie mu o swoich przygodach, to będą mogli w spokoju dalej wspólnie bawić oraz zapewniła go, że z pewnością znajdzie kogoś do zabawy pod jej nieobecność.
Kiedy Iris skończyła, wręczyła kartki Kalidowi, a ten korzystając z prostego zaklęcia, zawinął je w zwój i zapieczętował, po czym otworzył portal i zniknął na jakiś kwadrans, a kiedy wrócił, uśmiechnął się i oznajmił:
- Twoi przyjaciele dostali twoje listy więc teraz chyba możemy ruszać co?- Zapytał, po czym po chwili dodał.- Jednak zanim to zrobimy, to chcę ci coś pokazać. Jest to pewne bardzo szczególne miejsce na Wrzących Wyspach i bardzo chciałbym, abyś je zobaczyła, za nim wyruszymy.
Kalid otworzył portal i oboje przez niego przeszli.
Pierwszą rzeczą, jaką dostrzegła, albo raczej poczuła Iris, był lodowaty wiatr, który zmusił ją do pocierania dłoni, aby je rozgrzać. Jej mistrz zaś stał niewzruszony pogodą i jednym ruchem dłoni wiatr ustał, a chmury się rozeszły.
Iris zobaczyła niezmącony niczym widok, jakiego nigdy w życiu nie widziała. Całe Wrzące Wyspy były u jej stóp.
- Widzę fragment swojego domu!- Krzyknęła, wskazując palcem na punkt na horyzoncie, gdzie znajdował się Kościogród.
- To co widzisz teraz, jest fragmentem całości, ale ten fragment jest dla ciebie wyjątkowy, bo to twój dom.
- A dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?- spytała, zwracając się w stronę swojego mistrza, robiąc przy okazji, taką minę, jaką zawsze robiła, kiedy o coś pytała.
Uśmiechała się i splatała ręce za plecami, kręcąc głową, co z reguły miało oznaczać, że bardzo czeka na odpowiedź.
- Chciałem, aby twoje ostatnie wspomnienia z tego miejsca przed wyruszeniem w drogę były niezapomniane. - Odpowiedział.
Wtedy Kalid zrobił coś, co kompletnie zaskoczyło Iris. Wziął ją na barana.
- Teraz zobaczysz wszystko lepiej- powiedział.
Iris aż pisnęła z zachwytu. Oparła dłonie na jego głowie, by po chwili oprzeć na nim swój podbródek, a kiedy to zrobiła, patrzyła na całe Wrzące Wyspy.
- Któregoś dnia tutaj wrócę i będę taka jak ty mistrzu.
- Nie wątpię w to- odpowiedział z uśmiechem i położył ją na ziemi.- Przygoda wzywa.
Po tych słowach otworzył portal i wziął Iris za rękę i razem przez niego przeszli.
Kiedy oboje przeszli przez portal, to pierwszą rzeczą, kiedy pojawili się w tym nowym nieznanym miejscu, był prezent, który Kalid wyciągnął ze swojej torby.
Była to książka, a kiedy Iris ją otwarła, okazało się, że jej strony są puste.
- Co to takiego?- zapytała lekko zaskoczona dziwnym prezentem.
- To pamiętnik.- Odparł.- W nim zapisuje się to, co kłębi ci się w głowie. To przypomina trochę rozmowę z przyjacielem, któremu możesz powiedzieć o wszystkim. Chcesz spróbować?
- Pewnie!- oświadczyła stanowczo.
- W takim razie, proszę, przyda ci się to.- Kalid wręczył Iris coś do pisania. Coś, co bardzo przypominało ludzki długopis, ale nim nie było. Nie dosłownie. Był to magiczny długopis, który nigdy nie wysychał, ani nie można go było złamać czy uszkodzić.- Dodam też, że ten pamiętnik jest magiczny tak jak i ten oto przedmiot do pisania dzięki czemu będziesz mogła pisać, co tylko chcesz, kiedy chcesz i ile chcesz.- Powiedział, głaszcząc ją po głowie.
Iris zadowolona z prezentów od razu postanowiła je wypróbować.
Wpis 1
Jeśli dobrze liczę, a chyba tak jest to minęły już dwa tygodnie, odkąd przygarnął mnie Kalid. Jest to mój pierwszy wpis i to od razu w obcym dla mnie miejscu. Tęsknie za domem, za mamą i przyjaciółmi, ale zawsze chciałam wyruszyć na przygodę i to marzenie się spełniło. Jednak wyobrażałam sobie to nieco inaczej.
Wielu uważa, że jestem zbyt mała, aby zrozumieć zawiłości tego świata, ale staram się go zrozumieć, bo mama zawsze mi powtarzała, że świat trzeba zrozumieć, trzeba nauczyć się jak działa i dopiero wtedy zacząć go zmieniać.
Kalid też próbuje mi to wyjaśniać, ale to, co mówi, jest dość skomplikowane, ale jego słowa brzmią bardzo mądrze, chociaż nie mam pojęcia, o czym mówi, ale kiedyś się tego dowiem. Obiecuję.
Tu chyba skończę, bo nie wiem co pisać dalej poza tym, że Kalid miał rację. Faktycznie czuję się, jakbyś był moim przyjacielem i mam nadzieję, że ty też tak uważasz :)
To pisała Iris Fallmoon poszukiwaczka przygód lat 7
Iris była tak pochłonięta pisaniem, że nie zauważyła, że Kalid zniknął.
- Mam coś dla ciebie- powiedział, stając tuż obok niej.
Iris odskoczyła przestraszona na bok.
- Nie cierpię, kiedy to robisz!- powiedziała z wyrzutem, łapiąc oddech.
Kalid tylko się roześmiał.
- Po co komu ta całą moc, jeśli nie możesz się nią od czasu do czasu pobawić.- Spojrzał na naburmuszoną Iris.- Proszę to na przeprosiny Iskiereczko.
Kalid wręczył Iris niewielki woreczek, a kiedy ta do niego zerknęła, zadała dość istotne pytanie:
- Co to jest?
- Maamoul.- Odparł.- Jedne z licznych ludzkich słodyczy i bardzo proste do zrobienia. Mąka, daktyle, przyprawy, miód, spróbuj... zasmakują ci.- Zachęcał ją, aby wbrew pierwszemu wrażeniu dała im szansę.
Ich wygląd może nie był może zbyt imponujący, ale kiedy Iris wzięła jedno z nich do ust, przekonała się, że wygląd może mylić. Nie mogła porównać tego z niczym co do tej pory jadła. I za nim się obejrzała, opróżniła całą zawartość woreczka. Równy tuzin.
- Widzę, że ci smakowało- stwierdził z uśmiechem.
- Oczywiście.- Pokiwała głową, oblizując jednocześnie wargi oraz palce.
- Możesz to uznać za lekcję, aby nie oceniać innych po pozorach, ale po wnętrzu, jeśli wiesz o, co mi chodzi.
- Chyba wiem- odparła.- Mogą być nieapetyczni z zewnątrz, ale w środku są dobrzy.
- Z grubsza masz rację.- Roześmiał się Kalid.- Teraz jednak powinnaś się położyć, bo jutro czekają nas przygoda.
Iris bez marudzenia wykonała jego polecenie i położyła się, niemal natychmiast zasypiając, a Kalid z racji, że był dżinem i nie musiał spać, po prostu nad nią czuwał i podziwiał rozgwieżdżone niebo. Wtedy dostrzegł, że Iris znów płacze, ale tym razem przez sen. Nie trzeba było jasnowidza, aby wiedzieć co takiego może się jej śnić
Dlatego Kalid znów postanowił jej coś zaśpiewać, aby nieco ukoić jej nadszarpnięte nerwy.
- "Zapada zmrok, a nadzieja zniknęła, zahartuj serce swe, bo nadejdzie świt. Noc jest długa, a droga ciemna, spoglądaj ku niebu, bo już wkrótce... nadejdzie świt...
Pasterz zniknął, a dom jest daleko, trzymaj się gwiazd, bo nadejdzie świt. Noc jest długa, a droga jest ciemna, spoglądaj ku niebu, bo już wkrótce... nadejdzie świt...
Obnaż ostrze i unieś wysoko. Nie ustępuj, bo nadejdzie świt. Noc jest długa, a droga jest ciemna, spoglądaj ku niebu, bo już wkrótce... nadejdzie świt..."
Kalid śpiewał powoli, akcentując każde słowo by pasowało do melodii, a kiedy padło ostatnie słowo tej krótkiej piosenki Iris wyraźnie się uspokoiła.
Odetchnął z ulgą i znów spojrzał na rozgwieżdżone niebo co jakiś czas patrząc czy jego Iskiereczce nie śnią się znów koszmary.
Dlaczego nazwał ją Iskiereczką? Głównie dlatego, że chciał aby czuła się wyjątkowa i chciał jej tym dać namiastkę rodziny, a wiele rzeczy na świecie zaczyna się od przysłowiowej iskry, a w głębi duszy czuł, że jego Iskiereczka któregoś dnia odciśnie piętno na tym świecie i rozświetli mroczne zakamarki wrogiego jej świata.
Następnego ranka po śniadaniu.
- Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent.- Odezwał się Kalid, dogaszając ognisko.
- Rozpieszczasz mnie tymi prezentami- Uśmiechnęła się Iris.
- Być może, ale ten ci się spodoba.- Odparł i podszedł do niej, klasnął trzy razy, a stary strój Iris zmienił się na nowy.
- O... i gotowe.- powiedział.
Iris spojrzała na swoje nowe ubranie i z niedowierzaniem zaczęła go dotykać.
- Jest prawdziwe!- Stwierdziła.- Jak to zrobiłeś?
- Jestem dżinem. Potrafię bardzo wiele, ale o tym opowiem ci kiedy indziej. Mam nadzieję, że nowy strój ci się podoba?
- Pewnie! Nawet jest już pobrudzony, co sprawia, że wyglądam jakbym właśnie, wróciła z jakiejś przygody.
Zachwyt Iris wywołał na twarzy Kalida szczery uśmiech.
- Cóż...jaka poszukiwaczka przygód chodzi w czystych ubraniach?
- Żadna.- Odpowiedziała z uśmiechem
- No właśnie, a teraz chodź Iskiereczko mamy wiele do zobaczenia.- Odparł poklepał ją po głowie.
Jakiś czas później
Kalid i Iris przemierzali nową nieznaną Iris krainę i idąc polną ubitą drogą, nagle zza krzaków wyskoczyła dziwna postać, która przypominała mysz na dwóch nogach, która nie miała więcej niż 30 cm wzrostu.
Iris na jego widok schowała się za nogą Kalida, bo na pierwszy rzut oka postać wydała się jej straszny. Głównie dlatego, że nie widziała w swoim życiu wiele demonów.
- Spokojnie Iskiereczko, to tylko jeden z dobrych duchów, jakie zamieszkują te ziemie. Nie ma się czego bać.
- A pewnie, że dobry inaczej bym cię zjadł- Duch oblizał wargi, by po chwili się roześmiać.- Spokojnie nie zjem cię, bo jestem na diecie i Mam na imię Gryzek, Pan Gryzek, jeśli mam być dokładny, a wy kim jesteście i co tu robicie?
- Jesteśmy podróżnikami z bardzo daleka, ja nazywam się Kalid, a to jest moja uczennica Iris i jesteśmy w podróży przez tą krainę. Czy to jakiś problem?- zapytał.
- Nie.- Gryzek przecząco pokręcił głową i zerknął na Iris, która stanęła obok Kalida.- Spokojnie z tą dietą też żartowałem. Nie jesteście z sera, więc jesteście bezpieczni.- Uśmiechnął się ponownie.
Iris nabrała nieco odwagi i po dokładniejszym przyjrzeniu się Gryzkowi, to nie wyglądał już tak strasznie, a nawet sprawiał wrażenie zabawnego oczywiście na swój dziwaczny sposób.
Miał czapkę czy też raczej koronę zrobioną ze starego lejka, berło z zerdzewiałego gwoździa, na który miał nabity guzik oraz szpulkę nici i dwa korale. Jego naszyjnik był ze zwykłej nitki, na którą były nawleczone różne małe przedmioty np. mała igła, kolejne korale i bliżej niezidentyfikowane rzeczy, które najpewniej zostały gdzieś znalezione.
- Skoro już na was wpadłem, to może zechcecie mi pomóc? Odwdzięczę się.- Powiedział Gryzek, a ostatnie zdanie dodał jako zachętę. Widział, że wtedy obcy są bardziej skorzy do pomocy.
- Wszystko zależy od tego w czym, mielibyśmy ci pomóc.- Odparł Kalid, krzyżując dłonie na piersi.
- Jeśli pójdziecie za mną, to wszystkiego się dowiecie.
- Co ty na to Iris?
- Przygoda wzywa, więc musimy odpowiedzieć.- Powiedziała stanowczo, patrząc na swojego mistrza.
- Już lubię tą małą- Gryzek wyszczerzył swój pyszczek w szerokim uśmiechu i wartkim krokiem podpierając się swoim berłem, ruszył przed siebie.- Za mną!
Kalid i Iris szli powoli, bo mimo "szybkiego" kroku Gryzek nie był w stanie odejść zbyt daleko.
- A jak w ogóle nazywa się ta kraina?- odezwała się Iris, chcąc przerwać niezręczną ciszę.
- Ta kraina nazywa się Europos i jesteśmy w jej wschodniej części.- Odparł Kalid.- Jest tu inaczej niż na Wrzących Wyspach, a tubylcy są nieco inni, jeśli można to tak określić.
- Wrzące Wyspy?- Zdziwił się Gryzek i pokręcił swoim wąsem.- Kiedyś słyszałem tę nazwę, ale nigdy tam nie byłem, bo nie lubię opuszczać swojego domu bez powodu. Gdybym jednak wiedział, że będę miał okazję oprowadzać turystów, to wypolerowałbym swoją koronę.- Popukał ręką po lejku, który nosił na głowie.
Na te słowa Iris zachichotała. Zrozumiała, że Gryzek faktycznie zdaje się być dobry, ale też i zabawny, oraz z nieco lekkim podejściem do życia o ile duchy mogą mieć coś takiego jak podejście do życia.
- Dlaczego nazywają cię dobrym duchem, a nie demonem skoro zdajesz się być całkiem żywy?
- Teraz już na pewno wiem, że nie jesteś stąd, inaczej byś wiedziała.- Gryzek przejechał ponownie dłonią po swoich wąsach i powiedział.- W tych stronach demonami nazywa się istoty złe, które wprowadzają chaos i zamęt, a takich jak ja nazywa się dobrymi duchami, bo w zamian za jedzenie i dach nad głową pomagamy tutejszym mieszkańcom, którzy wyrażą chęć na naszą obecność.
- Opowiesz mi o nich?- dopytywała Iris, której ciekawość została rozbudzona przez słowa Gryzka.
- Jeśli mi pomożecie, to dlaczego nie.
- Więc...jak się tu żyje?- Ciągnęła Iris, która bardzo nie lubiła ciszy i ciągle musiała jakoś podtrzymywać rozmowę.
- Tak jak i u was tyle, że inaczej.- Zaśmiał się Gryzek.- Wszędzie żyje się inaczej. Inne twarze, inne miejsca, inne zwyczaje, to inne życie. Zawsze tak jest.
Iris chciała jeszcze zapytać o coś jeszcze, ale Gryzek zatrzymał się, jakby coś dostrzegł i powiedział:
- To on- wskazał na postać, która kręciła się koło kamiennego mostu, którego większa część była zniszczona.
- Gryzek!- Krzyknęła postać.- Przypominam ci, że miałeś mi tutaj pomagać, a nie szlajać się po okolicy...a to kto?- Spytał, skinieniem głowy wskazując na Kalida i Iris.
- Pomogą nam w naszym problemie- oświadczył.- To jest Kalid, a ta mała to Iris. Turyści.
- Jestem Kastor. Złotnik, chirurg, wynalazca, budowniczy i okazyjnie hazardzista. No i jestem gnomem, jakbyście nie zauważyli.
Iris patrzyła na Kastora, który wzrostem niemal jej dorównywał, ale wyglądem wydawał się znacznie starszy.
- No to jaki masz problem?- zapytał Kalid.- Zgaduje, że ma to jakiś związek z tym mostem prawda?
- To aż tak widać?- spytał z ironią w głosie.
- No raczej ciężko to przeoczyć.- Wtrącił Gryzek.
Kalid podszedł bliżej mostu i obejrzał go i po chwili stwierdził:
- Nie wygląda na przeszkodę nie do pokonania.
- Fakt, ale aby przejechać wozem lub czymkolwiek innym niż własne nogi trzeba nadłożyć jakieś 20 km, więc wypadałoby go naprawić.
- Wyczuwam tutaj jakiś haczyk.- Kalid skrzyżował dłonie na piersi i spojrzał na gnoma.
- Cóż...mogło się tak zdarzyć, że po zakrapianej nocy przez przypadek mogłem "uszkodzić" domek tutejszych skrzatów i one tak jakby to powiedzieć mogę się teraz mścić, a Gryzek sam nic nie zrobi, a ja tam nie pójdę, bo albo przede mną uciekają, albo przepędzają.
- Pomożemy mu?- spytała Iris, spoglądając na swojego mistrza.
- W sumie to obiecaliśmy Gryzkowi więc...tak. Na to wychodzi, że mu pomożemy.- Odparł.- Więc, gdzie mieszkają te skrzaty?
- Niedaleko. Jakieś 200 metrów w tamtą stronę- Kastor wskazał palcem na niewielki zagajnik obok zniszczonego mostu.- Kiedy usłyszycie chichot, to będzie znak, że jesteście na miejscu i weźcie ze sobą Gryzka, niech w końcu zapracuje na swoje utrzymanie.- Powiedział Kastor i usiadł na skrzynce z materiałami.
- Zawsze jest taki miły?- Spytała Iris.
- Zwykle jeszcze mniej- westchnął Gryzek.- Jednak jeśli mu pomożemy, to kto wie i na tej jego wiecznie skwaszonej minie zagości jakaś namiastka uśmiechu.- Jednak jest w porządku i jak ma dobry humor to daje mi całkiem niezłe smakołyki. Gouda, Ementaler i inne tego typu rzeczy.
- To są rodzaje tutejszych serów- wyjaśnił Kalid.
Iris pokiwała głową ze zrozumieniem, bo dowiedziała się czegoś nowego i zastanawiała się czy uda się jej zaprzyjaźnić z tą dwójka.
I tak Kalid, Iris i Gryzek udali się do miejsca wskazanego przez Kastora.
Znalezienie skrzatów nie było trudne, bo ich śmiechy i chichoty znacznie to ułatwiły.
Na widok obcych skrzaty rozbiegły się na wszystkie strony poza jednym.
Same skrzaty były znacznie mniejsze niż Gryzek i mogły mieć jakieś 10-15 cm wzrostu, ale były bardzo szybkie.
- To chyba ich szef.- Szepnął Gryzek- ja z nim pogadam.
Gryzek wystąpił na przód i stanął przed gnomem, który był o ponad połowę mniejszy od niego.
- Czego tu?- warknął skrzat.
- Przychodzimy w sprawie uszkodzenia mienia.
- Jeśli nie jesteście tu po to, aby naprawić to, co zniszczył ten niezdarny gnom, to nie mamy o czym rozmawiać.- Skrzat tupnął dwa razy nogą, aby podkreślić swoją złość.
- Eeee...- wycedził Gryzek.- Ja się nie znam na naprawie, a wy?- spytał, zwracając się do Kalida i Iris.
- Znam odpowiednie zaklęcie, które może tu pomóc.- Odparł Kalid i spojrzał na skrzata.
- Więc bierzcie się do roboty.- Skrzat wskazał palcem na kupkę kamieni która leżała po jego prawej stronie.
- To jak układanie puzzli- powiedziała Iris i usiadła przed miejscem w którym, był kiedyś domek i podzieliła jego elementy na większe i mniejsza.
Po niemal godzinie, kiedy ostatnia część domku znalazła się na właściwym miejscu, skrzat podszedł do niego i dokładnie obejrzał.
- Od biedy ujdzie.- Stwierdził.- Jednak jeśli ten gnom znów narozrabia, to wtedy my rozbijemy jego dom. Możecie mu to przekazać.
Kiwając twierdząco głową Iris, Kalid i Gryzek udali się do Kastora, a kiedy byli już dość daleko znów usłyszeli śmiechy i chichoty skrzatów.
- Przyjemniaczki- skwitował Gryzek.- Jednak problem rozwiązany, a Kastor będzie zadowolony tak jak ja.- Uśmiechnął się zadowolony.
I faktycznie na tę wiadomość Kastor uśmiechnął się szeroko.
- Dajcie mi 3 dni, a dokończę naprawę i wtedy zabiorę was na Górę Divitiae do mojego domu.
- Nigdy tam nie byłem, ale mówi się, że można tam dostać wszystko.- Wtrącił Gryzek.- Podobno mają tam nieziemskie słodycze.
- W sumie, dlaczego nie? Możemy ten czas wykorzystać, aby nieco pozwiedzać i kontynuować twoje szkolenie. Jak myślisz Iskiereczko?
Iris w odpowiedzi tylko pokiwała głową i szeroko się uśmiechnęła.
Pierwsza przygoda była już za nią, a kolejne już na nią czekały.
Mam nadzieję, że spodobała się wam pierwsza przygoda Iskiereczki :) Bardzo miły i uroczy rozdział i jestem z niego bardzo zadowolony. Ciekawe ilu z was czytając go zapomni, że nie jest to kanoniczna historia ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro