Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Emily Whitelock
Aktywny(a) teraz

Ben
Witaj.

Emily
Hej...?
Znamy się?

Ben
Ty mnie nie, ale ja ciebie w ręcz przeciwnie...

Emily
No dobra... To zabrzmiało dziwnie...

Ben
Jesteś naprawdę ładna.
Z tego co widzę zainteresowania również masz ciekawe.

Emily
Przecież ci o nich nie mówiłam

Ben
Nie musisz, twoje medale oraz puchary mówią same za siebie. Taniec jest naprawdę ciekawy.

Emily
Skąd to wiesz...?

Ben
Na przyszłość radzę ci
zaklejać kamerkę. Poza tym antywirus również jest przydatny.

Patrzyłem się w ekran komputera i z delikatnym uśmiechem, uruchomiłem w komputerze dziewczyny wiele dziwnych stron, ukrywając pod stertą niczego prawdę o moim prawdziwym „dowcipie". Mam bardzo nietypowe hobby... Lubię, gdy ludzie cierpią, załamują się psychicznie i pozwalają mi na to patrzeć... widok krwi płynącej ze świeżych ran na nadgarstkach moich delikatnych ofiar nakręca mnie do dalszego niszczenia im życia... Piękne, kryształowe łzy spływają po ich policzkach mimo to co to im daje...
Po dłuższej chwili dziewczyna dokopała się do mojej prawdziwej rozrywki... pasek ładowania... kryjące się za tym jej prywatne życie, a z tego, co widziałem nie, jest ona świętoszką... pedofilom na pewno spodoba się jej gruba dupa i wypychane cycki.
Zaśmiałem się pod nosem i widząc jak czarnowłosa dziewczyna po drugiej stronie ekranu stara się to wyłączyć, nadal nie rozumiejąc co jej komputer robi, przysunąłem mikrofon do moich ust i zaśmiałem się.

— Uwierz mi, nie warto dziewczynko... lepiej wyjaśnij swojemu chłoptasiowi, dlaczego twoje nagie zdjęcia znalazły się na stronach dla czterdziestoletnich pedofilii, a tymczasem miłej zabawy z żyletką — mówiąc to, zaśmiałem się głośno, a pasek ładowania zakończył przesyłanie plików. Po chwili również nasza konwersacja na messengerze zniknęła... Tak jakby konto nigdy nie istniało. W sumie nie takie rzeczy robiłem już w swoim życiu. Historia tej dziewczyny była mało ekscytująca. Niektóre tną się od razu... inne muszą najpierw przetłumaczyć sobie co się stało, wtedy reagują różnie. Od totalnej histerii do niszczycielskich nerwów.
Wstałem i bez słowa wyłączyłam komputer. Emily nie była jedną z szybszych, a ja nie należę do tych cierpliwych.

Wstałem więc od komputera i prostując plecy, podszedłem do okna. Noc trwała w najlepsze, pora, o której wszystkie normalne dzieci powinny już spać... Właśnie... normalne dzieci...
To śmieszne nazywać normą zachowanie, które po prostu jest najczęstsze mimo tego nie jest wiadome czy morderczy instynkt nie jest prawdziwą normą pozostawioną w nielicznych po pradawnych korzeniach... To takie zabawne być psychopatą, który nie chce przyznać się do swojej prawdziwej twarzy... Być kimś tak tchórzliwym, że praktycznie ukradło się historie i imię wykreowanej przez kogoś postaci. Ben Drowned... właśnie tak przedstawiam się ofiarom chodź dlaczego...

Odszedłem od szklanej powłoki kierując się w stronę białej, zaniedbanej łazienki. Oparłem się jedna ręka o niski zlew, po czym wziąłem do ręki kolorową szczoteczkę. Westchnąłem patrząc się na przedmiot, po czym nałożyłem trochę pasty na jej włosie. Spojrzałem w lustro przede mną i wkładając szczoteczkę do buzi dokładnie szorowałem swoje diabelskie kły. Żółte soczewki zwracały uwagę najbardziej. Pod tym kamuflażem skryte bladozielone oczy nic nieznaczące wobec ogromu powtarzających się barw. Zmierzwione blond włosy, ciemniejące przy nasadzie. Blada, pokryta minimalnymi bliznami po dawnym trądziku skóra. Mimo iż osoby w moim wieku nadal go mają, mnie ten nielubiany przez wszystkich okres opuścił trochę szybciej. Z tego, co można wywnioskować, siedzenie całymi dniami przed komputerem nie sprawi, iż będę miał nie wiadomo jaką kondycję i figurę. Wiele osób powiedziałoby mi nawet, że jestem gruby, lecz czy ja się tym przejmuje? Oczywiście, że nie. Jestem bardzo przystojny, nawet z kilkoma zbędnymi kilogramami.

Wyplułem do zlewu pianę, po czym opłukałem usta. Starannie zdjąłem soczewki i schowałem do pudełeczka, ostatni raz spojrzałem na moje lustrzane odbicie, po czym milcząc odkręciłem kurek w wannie i pozbyłem się zbędnej garderoby. Wszedłem do wanny i głośno westchnąłem patrząc na maleńkie okienko, znajdujące się tuż pod sufitem. Z głębokim westchnięciem, zamknąłem oczy zjechałem trochę w dół, dając wodzie otulić bardziej moje zniszczone ciało... Piękna dziś noc, nieprawdaż?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro