Rozdział 1
Jestem Scarlett Cruz mam 17 lat i dziś przeprowadzam się do Londynu. Moi rodzice nie żyją ale zostawili mi sporą sumkę na studia i na życie gdyby ich zabrakło.
15:33
Wreszcie wylądowałam zamieszkania na razie w mieszkaniu cioci Izabelli na Downing Street najsłynniejszej ulicy w Londynie. Kocham moją ciotka ale nie zna tajemnicy mojej rodziny a mianowicie to , że mój zmarły tatko był czarodziejem tak jak i ja. Mama była śmiertelniczką i to u Jej siostry zamieszkam. Będę musiała się opanować i nie wspominać że jestem czarodziejką.
Czekam aż ciotka mnie odbierze z lotniska.
Nosz Kurde gdzie ona jest!
I jak na zawołanie zmaterializowala się szczupła wysoka szatynka o czekoladowych oczach. Według mnie wcale nie przypomina mamy, która była :
1. Bronetka
2. Miała niebieskie oczy
3. Była szczuplejsza i miała większy biust.
Ja byłam do niej podobna z twarzy , biustu i włosów po tacie miałam charakter i moce.
Ciotka nie wiedziała jaki styl lubię więc postawiła na klasykę. Białe meble szare ściany z fototapeta Paryża, była duże łóżko z pościelą w Kolorze mlecznej czekolady a nawet jaśniejszy. Mi się podobał. W sumie nie był taki sam jak mój ale i tak ładny.
4:29
Mój budzik zadzwonił. Chciałam jeszcze pospać ale wiedziałam że jak nie wstane teraz to obudze się dopiero o 12 więc wolę nie ryzykować w pierwszy dzień mojej nowej szkoły, która miała bardzo dziwna nazwę Słodki Amoris wystarczająco dziwne by pomyśleć że chodzą tam czubki.
Wiem Wiem nie powinnam nazywać tak osób które tam chodzą no ale zlitujcie się. Dobra czas zacząć przygotowywać się. Ubralam się w:
1. Leginsy bordowe
2. Czarną tunike z krzyżem
3. Romaneske skórzana ( czarna)
4. Trampki
5. I oczywiście biżuteria ( medalion, bransoletka z cwiekami i pierścionek tak stary jak mój medalion)
Kiedy jestem gotowa jest 6 rano idę zrobić sobie kawę i śniadanie dla mnie i cioci Izabelli. Po kilku minutach za wyspą zjawiła się ciotka z pięknym uśmiechem.
- Dzień dobry ciociu- powiedziałam nie chciałam wyjść na nie grzeczna w końcu to moja ciotka i jedyna rodzina która się mnie nie wyżekla.
- Coś się stało kochanie? - spytała mnie ciocia
- Nie. Czemu pytasz?
- Wygladalas na smutną i taka nie obecna...- trafiła jak nikt czy ona potrafi wnikać do umysłu?
- Tęsknię po prostu za rodzicami
Po tych słowach popatrzylam na zegarek. Była 7:16. Czas wychodzić biorę torebkę wkładam do niej swojego tableta, iPhone 6s, długopis, notes ,portfel z 280 $, papierosy i zapalniczki.
Jestem już na dziedzińcu szkoły, teraz tylko muszę iść do dyrektorki i dac swoje papiery które są w teczce.
No pięknie chyba się zgubiłam, ale zaraz a jednak nie tu widnieje napis Gabinet dyrektora. Zaczynam pukać.
- Proszę. - był to kobiecy dość delikatny głos. Weszłam i się przedstawiłem mówiąc że jestem nową uczennicą- ah no tak zapomniałam. Idź najpierw do Nataniela gospodarza lub pozwiedzaj szkole. Co wybierasz?-
- Poszukam tego Nataniela. Dziękuję i do widzenia.
Skierowalam się to pokoju gospodarza który miałam jak szłam do dyrektorki.
Kiedy stałam już przed drzwiami zapukalam jak usłyszałam proszę weszłam. I tak ujrzałam bladyna owszem był przystojny ale ja gustuje bardziej w takich złych chlopcach.
- wiesz gdzie mogę znaleźć nataniela?
- to ja. Czemu mnie szukasz?
- Pani dyrektor kazała tu przyjść.
- Ah to ty jesteś ta przeniesiona uczennicą?
- tak. Scarlett Cruz ale wolę Sky.
- Zapamiętam- czy mi się wydaje czy on mnie podrywa...
Dostałam od Nataniela kluczyk i plan lekcji. Wróciłam na dziedziniec niechcący się potknelam i wyladowalam na kimś. Spojrzałam na ofiarę był to nieziemsko przystojny chłopak o czekoladowych oczach w których można się zakochać, miał czerwone włosy i można było poczuć ze ma bardzo dobrze zbudowane ciało.
- Laska zrób sobie zdiecie wystarczy na dłużej.
- Pff nie potrzebuję go.
- Pewnie. Mam na imię Kastiel a ty płaska desko?
- Jestem Sky i nie jestem płaską deską jak nie dowidzisz to idź do okulisty.
- Hahaha...byłaś już u naszego gospodarza?
- Tak.
- No i jakie wrażenia.
- No cóż był tak wkurzajacy ze można dostać kurwicy a do tego próbował mnie poderwać ale jak ktoś tego nie umie niech się za to nie zabiera bo to głupie.
- Haha no niezłe mała. Zwiedzalas już szkole?
- większość. Czemu pytasz?
- Pokaże ci miejsce które cię zachwyci chodź- nie wiedziałam co robić ale poszłam.
Wylądowaliśmy na dachu było pięknie można było zobaczyć niektóre okolice Londynu. Było tak pięknie ze z przepływu emocji chciałam dac w policzek Kastielowi calusa ale on niespodziewanie się odwrócił i nasze usta się zetknęły. On zamiast mnie odepchnac zaczął mnie z namietnoscia całować byłam w siódmym niebie. Oblizal moja dolna warge prosząc o dostęp. Niesmialo otworzyłam usta i nasze języki walczyły o dominację jednak w pewnym momencie się poddalam. Chyba się zakochałam. Po skończonym pocałunku nie mogliśmy złapać oddechu przynajmniej ja ale po krótkiej chwili Odzyskalam władze nad oddechem i zdolność myślenia.
- Przepraszam- powiedziałam zawstydzona
- Za co niby mnie przepraszasz? - wyciągnęłam papierosy wzięłam jednego i zapytałam czy chcę oczywiście wziął
- Za ten pocałunek nie powinnam cię tak całować przepraszam...
- Nie ma za co przepraszać. Może to powtórzmy u mnie lub u ciebie w domu? Hmm?
- Yyy no dobra ale będziesz moim chłopakiem?
- Ja się w to nie bawię skarbie. Możemy być sex-przyjaciółmi co ty na to?
- Ech...nie wiem czy to dobry pomysł zastanowię się narazie.
Wybieglam i jak najszybciej chciałam być już w domu to był długi i męczący dzień.
~ Kastiel~
Kiedy ona uciekła wscieklem się. Mogłem się pobawić i rzucić. Kurde nie mam jej numeru. No dobra czas odbyć wycieczkę do pokoju nauczycielskiego. Jestem w pokoju i co widzę akta jakiejś dziewczyny Scarlett Cruz. O fack to ona. No no nie ładnie tak kłamać z imieniem. Spisalem jej numer i zobaczyłem gdzie mieszka o blisko mnie ho ho będzie się działo. Koteczku czas się zabawić
Ja : Kochanie...może zmienisz zdanie? Scarlett: kim ty jesteś? Zaraz kastiel?
Ja: brawo zgadlas! dz
Scarlett: skąd masz mój numer.
Ja: mam swoje sposoby..
~ Scarlett ( Sky) ~
Kastiel : Mam swoje sposoby...
O co chodzi Kurwa! Nie no ja idę spać już mu nie odpisuje. Oddalilan się w krainę morfeusza.
6:03
O Kurde Zaspalam szybko założyłam krótkie spodenki, koszulkę, romaneske, kozaki brązowe oraz kolczyki i medalik oczywiście.
7:45
Pobieglam przez park, kafejek aż dotarłam do mojej szkoły. Cały czas biegłam przez co dostałam zasadzki.
Pierwsza osobę która na moje nie szczęście był kastiel palący szlugi. Próbowałam przejść tak by mnie nie zobaczył jednak się przeliczylam.
- Sky zaczekaj! Pogadajmy!
- Nie mamy o czym.
- Chyba mamy skoro się calowalismy? - Sam powiedziałeś że chcesz tylko seks - przyjaźń tyle ze nie ma czegoś takiego w końcu któraś ze stron się zakocha w drugiej i co? Hm?
- Nie dojdzie do czegoś takiego.
- Żegnam. Nie chcę mieć nic z tobą wspólnego!
Pobieglam szybko do łazienki poprawilam makijaż i ruszyłam pod salę akurat zadzwonił dzwonek.
Usiadłam w ostatniej ławce koło okna zaczęłam bazgrac w zeszycie czekając na nauczyciela gdy
- To moje miejsce- zamknęłam na osobę mówiącą i był nią kastiel.
Rozglądam się w poszukiwaniu podpisu by go wkurzyc jeszcze bardziej
- doprawdy? Nie widzę nigdzie żadnego podpisu. - widziałam jest wkurzony bo przeniósł się do innej ławki
Kiedy trwa lekcja trochę mi się przysnelo. Obudził mnie donosny głos Pana Perkinsa
- Panno Cruz zostaje panienka w kozie.
Nic nie mówiąc zaczęłam patrzeć na niebo za oknem przypominając sobie mnie szczęśliwa z rodzicami
-Mamo zobacz potrafię wyczarować płatki śniegu!
- pięknie córeczko- uśmiechnęła się...
Zadzwonił dzwonek. Zerwalam się z miejsca chciałam już wyjść ale nauczyciel mnie zawołał mialam to w dupie więc po prostu to zignorowała i wróciłam do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro