Rozdział 3.~ Jak chcesz...
- Wytłumaczysz co to miało być? - Spytałam.
- A więc. Z moich obliczeń wynikło, że mój uśmiech odjął ci mowę. Więc uśmiechając się przez dłuższy czas mogłem pobyć chwile w ciszy, bez twoich komentarzy - powiedział.
- Chyba zmieniliśmy się chwilowo rolami - roześmiałam się.
- Dobra, zapamiętać Sasuke Uchiha czasem zachowuje się normalnie - powiedziałam. - To może zajmiemy się już rozbijaniem obozu?
- Jasne... Zaraz, zaraz co znaczy "czasem zachowuje się normalnie"?
- Znaczy to co znaczy - zaśmiałam się.
- Ty wredna...- zaczął mnie łaskotać po bokach.
- Aaaaa! Przestań! Nie cierpię łasko...Aaaaa! - Wywróciłam się, a chłopak to wykorzystał.
Przykucnął i znów zaczął mnie torturować. Szybko wykonałam technikę podmiany i wskoczyłam na drzewo. Sasuke, zbity z tropu zaczął się rozglądać.
Do teraz nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło. Skoczyłam mu na plecy.
Stracił równowagę i upadliśmy.
Nie dziwię mu się. Też bym upadła gdyby twoja waga kilogramów spadło mi na plecy. Z wysokości pięciu metrów.
Leżałam na nim, a on stracił chwilowo orientację w terenie. Ja zresztą też, czułam tylko jego zgrzane, od ciągłego marszu plecy. Zaczęłam się podnosić. Trochę bolała mnie kostka, no ale czemu się dziwić.
Sasuke stanął już na równe nogi. Nagle zgiął się w pół. Myślałam, że wymiotuje czy coś. A on zaczął się śmiać. Śmiech jest zaraźliwy, więc po minucie dołączyłam do niego. Głupawka trwała z dziesięć minut. Sasuke opanował się pierwszy.
- Dobra, zapamiętać. Twoje imię i nazwisko nie cierpi łaskotek - powiedział, znów naśladując mój głos.
Skubany, dobrze mu to wychodziło.
-Wiesz...Chciałabym jeszcze kiedyś usłyszeć jak się śmiejesz - powiedziałam.
- Czemu? Śmiech jak śmiech, nic niezwykłego. - zaczął drapać się po karku.
- Ech, nieważne - westchnęłam.
- Jak chcesz - przewrócił oczami, wiedząc, że zdenerwuje mnie tym tekstem.
***
No i jest trzeci rozdział dedykowany wszystkim, którzy to czytają.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro