Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2.~ Z moich obliczeń wynika...

Szliśmy prosto, przez trzydzieści minut. Gdy dotarliśmy do rozwidlenia, zatrzymaliśmy się. Sasuke wyjął mapę.

- Musimy iść w lewo - powiedział.

- Jeśli pójdziemy tą drogą dojście do Wioski Piasku zajmie nam trzy dni.

- To co proponujesz?

- Chodź za mną. Znam dobry skrót - powiedziałam, szczęśliwa, że w końcu się na coś przydam.

- Nie jestem pewny, czy to do... - zatkałam mu buzię dłonią i przyłożyłam palec wskazujący do ust.

Rozejrzałam się we wszystkie strony. Po lewej, coś poruszyło się w koronie drzewa. Zbliżyłam się do ucha Sasuke.

- Ktoś jest na drzewie po lewej. -
Zanim się obróciłam, chłopak już wyrzucił trzy shurikeny.

Z drzewa zaczęły spadać dwie osoby. Miały ochraniacze Wioski Deszczu. Jedna z nich, ostatkiem sił rzuciła shurikenem, który lekko drasnął mnie w ramię. Był dziwnie klejący. Było to zwykłe rozcięcie więc przestałam o tym myśleć. Gdy upadli na ziemię, nawet się nie poruszyli. Sasuke zranił ich punkty witalne.

- Czego mogli chcieć od nas shinobi deszczu? - Zapytałam.

- Nie mam pojęcia. Wiesz, może skorzystamy z tego twojego skrótu.

- A jednak - uśmiechnęłam się.

- Prowadź.

***

Szliśmy skrótem, dzięki któremu droga skraca się do dwóch dni.

- Ej, może rozbijemy już obóz? - Spytałam.

- Jak chcesz - powiedział z obojętną miną.

- Ty tak zawsze?

- O co ci chodzi? - Mówiąc to spojrzał mi w oczy.

Stał dwa metry ode mnie, ale wpatrując się w jego ledwo widoczne źrenice, wydawało mi się, że stoi tuż przy mojej twarzy.

- Czy ty zawsze wszystko traktujesz tak oschle? Wszystko i wszystkich? - Mruknęłam.

- Ty nic o mnie nie wiesz - westchnął.

- Więc z chęcią się dowiem.

- To nie takie proste - spuścił ze mnie wzrok.

- Hej, przepraszam. Niedość, że już zachowujesz się jak emo, to jeszcze cię teraz zasmuciłam. Wybacz.

-Ej! Nie jestem żadnym emo! - powiedział głośno.

- Ale się ożywiłeś. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek to się stanie. W takim razie... - stanęłam przed jego twarzą - emo, emo, emo, emo, emo! - Wykrzyczałam, patrząc mu w oczy.

- Co ty wyprawiasz?

- Nie działa? - przygryzłam wargę.

- Co to miało być?

- A więc. Z moich obliczeń wynikło, że skoro ożywiłeś się na jedno słowo "emo" to na kilka powinieneś znormalnieć. Ale się nie udało, bo znowu wyglądasz...Tak - powiedziałam, gestykulując.

- Nienormalna chyba - uśmiechnął się.

Stałam z wytrzeszczonymi oczami chyba pięć minut.

- Co jest? - Zapytał i zaczął rozglądać się dookoła.

- Czy ty się właśnie uśmiechnęłeś? - Spytałam, zszokowana.

- Tym cię tak zaskoczyłem?

- No, i to jak. Byłam z tobą w jednej klasie przez kilka lat. I po tylu wiekach zobaczyłam twój uśmiech - powiedziałam, wciąż zdziwiona.

- W takim razie...- Powtórzył, naśladując mój głos i stając przy mojej twarzy.

Uśmiechnął się. Stałam wpatrzona w jego roześmiane oczy i białe zęby.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro