Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12.~ No to się przeliczyłeś

Po mojej prawej stronie leżał zakrwawiony Sasuke. Z nożami powbijanymi w lewą rękę i shurikenami powbijanymi w nogi. Jeden kunai był wbity w klatkę piersiową.

- Sasuke! - Pobiegłam do niego i uklękłam.

- Sasuke, trzymaj się! - Położyłam jego głowę na moich udach. Zebrałam czakrę w dłoni i zaczęłam wyjmować wszystkie bronie. Za każdym razem chłopak jęczał i mrużył oczy. Przy przedostatnim shurikenie złapał mnie za nadgarstek.

- Twoje imię, już wystarczy...Nie marnuj czakry - zakaszlał krwią.

- Nie mów tak. Sasuke... Przepraszam za wszystko! Chciałeś dobrze, a ja zachowałam się jak małe dziecko i obraziłam za byle co. Proszę, nie zostawiaj mnie! - Powiedziałam, a łzy zaczęły lecieć z moich oczu. Znowu skupiłam czakrę i wyjęłam ostatni shuriken.

- Teraz będzie trochę trudniej. Przepraszam jeśli zaboli - zabrałam jeszcze więcej czakry przez co znacznie się spociłam. Gdy już miałam wyjmować kunai wbity w jego klatkę, uśmiechnął się i zniknął w chmurze dymu.

Nie.

To po prostu żart...Kiepski żart...

- SASUKE! - Wydarłam się tak głośno, że zabolało mnie gardło. Obróciłam się, szybko wycierając łzy.

Zobaczyłam prawdziwego Uchihę, któremu nic poważnego się nie stało. Jeszcze lepiej! Uśmiecha się, tym swoim kpiącym uśmieszkiem.

- Przeprosiny przyjęte...- strzeliłam go w policzek, aż zapiekła mnie ręka.

Z satysfakcją patrzyłam na jego szeroko otwarte oczy i czerwony ślad na poliku. Jego mina bardziej wskazywała na szok niż na ból po uderzeniu.

- Sasuke! Ty...Nie wiem, jak mogłeś być tak podły, by zrobić coś takiego! I co ty myślałeś, że teraz wszystko będzie okej? - Mówiłam z założonymi rękami - cofam te przeprosiny, nie zasługujesz na nie. Na co liczyłeś?! Że wybaczę ci, rozbeczę się jak małe dziecko i pokażę, że mi na tobie zależy? - Parsknęłam - no to się przeliczyłeś - gdy wyrzuciłam z siebie te wszystkie słowa, moja złość przerodziła się w smutek.

- Dlaczego to zrobiłeś? Naprawdę jesteś aż taki podły? - Szeptałam klęcząc i płacząc. Włosy opadły mi na twarz.

- Kiedy zobaczyłam cię bezsilnego, całego we krwi...- mówiłam pod nosem. Ale nie! Zaraz, zaraz...Uchiha dostał czego chciał. Nie dam mu większej satysfakcji. Otarłam twarz, podniosłam się i popatrzyłam twardo w jego smutniejsze niż zwykle oczy. A może tylko mi się wydawało.

- Zadowolony, prawda? Tak, ja też się cieszę. Zobaczyłeś mnie w rozsypce. A teraz pozwól, że już pójdę. Nie mam zamiaru wracać z tobą do wioski. Sama zdam raport hokage, nie kłopocz się. - Powiedziałam z uśmiechem.

- To ja będę się zbierać. Trzymaj się, masz czego chciałeś.

- Ale ja wcale nie chciałem...- wyszeptał.

- Narka! - Pożegnałam go i odwróciłam się zaczynając biec.

Chciałam jak najszybciej znaleźć się w wiosce i nie mieć z nim nic wspólnego. Tak jak wcześniej, przed misją. Wszystko się zaczęło gdy tylko się pojawił w moim życiu. Takiego bólu nie czułam jeszcze nigdy.

Przyspieszyłam i ostatni raz odwróciłam się, krzyżując spojrzenia z chłopakiem, który w ogóle nie ruszył się z miejsca. Przejrzałam mu się dokładnie, a następnie pobiegłam dalej.

- Twoje imię, to boli. Naprawdę boli.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro