Rozdział 1.~Ruszamy?
Na wstępie przepraszam za wszystkie błędy, ale to moje pierwsze opowiadanie i chyba rozumiecie. Akcja rozgrywa się pomiędzy pierwszą, a drugą serią.
***
A więc... Wszystko zaczęło się o ósmej rano, dwa tygodnie temu. Zostałam wezwana przez hokage, w celu otrzymania misji.
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy w gabinecie obok Tsunade stał Sasuke Uchiha. Myślałam, że to misja dla jednej osoby. On najwidoczniej też. Piąta zaczęła opowiadać o szczegółach.
- Misja wydaje się banalna. Musicie zanieść ten zwój - popatrzyła na biurko. - Do Wioski Piasku. Zawiera on bardzo ważne informacje, więc strzeżcie go jak oka w głowie. Zrozumiano?
- Ta jest, psze hokage - zasalutowałam.
- Wyruszacie o 12:00, z przed północnej bramy - powiedziała, ignorując moje słowa. - Rozejść się!
***
Wróciłam do domu o 10:00. Jako, że jestem medycznym ninja, zaczęłam pakować potrzebne mi rzeczy.
Zjadłam obiad. Usiadłam i zaczęłam myśleć, przekrzywiając głowę w prawo. Zastanawiałam się jak będzie wyglądać misja z Sasuke.
Byliśmy w tej samej klasie, kiedy jeszcze rok temu uczęszczaliśmy do Akademii. Nigdy nie mogłam zrozumieć tego zafascynowania nim. Przyznaję, że jest przystojny, ale co z tego jeśli zachowuje się jak...No jak on. Te wszystkie fan cluby i kłótnie między dziewczynami to nie moje klimaty.
Nie rozmawiałam z nim często.
Czasami tylko wymienialiśmy kilka słów o lekcjach czy nin-jutsu, tak jak normalny kolega z normalną koleżanką. Zawsze wydawał mi się tajemniczy i trochę zamknięty w sobie. Może to przyciągało dziewczyny, choć mnie wręcz przeciwnie.
Szczerze, to podczas nauki w Akademii trochę z nim rywalizowałam. On o tym nie wiedział, ale ja zawsze za cel stawiałam sobie przegonienie go w technikach czy ocenach. Zazdrościłam mu umiejętności i tego sławnego na cały kraj "Uchiha".
Starałam się rosnąć w siłę, ale przy tym być zabawna i przyjacielska, a nie ponura jak on. Zamyśliłam się tak bardzo, że nawet nie zwróciłam uwagi na zegarek, który stał przede mną.
Była 12:08
Wstałam i sprintem wybiegłam z domu. W dwie minuty znalazłam się przy północnej bramie, choć tą samą drogę zazwyczaj pokonuje w około siedem.
Chłopak siedział na kamieniu, wyraźnie zdenerwowany.
- Hej, Sasuke. Już jestem, wybacz za spóźnienie. Choć po części to twoja wina - wskazałam na niego palcem. - Spóźniłam się, bo myślałam o tobie.
- Co? - Zapytał.
- To co słyszałeś. Ruszamy?
- Ta...
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro