3
Nadszedł wieczór. James wrócił już z boiska w towarzystwie Petera. Potter był cały mokry, a nawet trochę ubłocony, więc pierwsze co zrobił, to wziął prysznic. Syriusz i Remus wrócili do dormitorium chwilę przed nimi. Po długim czasie narzekania Łapa w końcu napisał wypracowanie na eliksiry. Później Remus powykreślał kilka słabszych zdań zamieniając je na coś innego i gotowe.
James wyszedł z łazienki z ręcznikiem owiniętym nisko na biodrach. Poza tym nie miał nic na sobie.
- Idź się ubrać - powiedział Łapa rzucając w niego poduszką.
- A co, nie podoba ci się? - zapytał Potter z zawadiackim uśmieszkiem.
Syriusz zmierzył go od stóp do głów oceniającym wzrokiem. Położył się wygodnie na swoim łóżku i oparł głowę na dłoni.
- No wiesz, może i tak, ale boję się o Luńka - powiedział żartobliwie.
Remus podniósł głowę znad książki do transmutacji, którą właśnie czytał. Wyglądał na nieco zmieszanego. Spojrzał na Jamesa, a po chwili na Łapę.
- Nie ma potrzeby, nic mi nie będzie
James zaśmiał się, po czym wygrzebał z szafy czyste szaty. Położył je na swoim łóżku, po czym usiadł obok.
- Nawet o tym nie myśl - powiedział Syriusz.
- O czym? - zapytał James niewinnym tonem.
- Dobrze wiesz o czym.
Zaciekawiony Remus ponownie podniósł wzrok znad książki. Syriusz zwyczajnie wybuchnął śmiechem i James zrobił to samo. Syriusz wstał, tak mocno się śmiał, że zachwiał się przy łóżku. Podszedł do Jamesa i pomógł mu wstać, następnie wepchnął go do łazienki.
- Tobie już podziękujemy - powiedział zamykając drzwi.
- Daj mi chociaż ubrania!
Syriusz wziął szaty Jamesa i rzucił mu je na łóżko. Nagle Łapa oberwał czymś twardym w głowę.
- Aaauuu - jęknął.
Spojrzał na leżącą już na ziemi książkę do transmutacji. Podniósł wzrok. Remus patrzył na niego rozbawiony.
- Myślałem, że czytasz tę książkę!
- Właśnie skończyłem dział, który mnie interesował. Teraz czytam o starożytnych runach.
Syriusz zmrużył oczy i usiadł na łóżku Remusa, tuż naprzeciwko niego. Remus spojrzał na niego lekko zdziwiony.
- Nie wiedziałem, że zapisałeś się na runy.
- Bo się nie zapisałem.
- To po co ci ta książka?
Remus tyko wzruszył ramionami, po czym wrócił do lektury. Łapa nadal siedział naprzeciwko niego, przyglądając się mu. Spojrzał na jego rumiane policzki, włosy opadające na czoło, oczy tak bardzo skupione na tekście.
- Wiesz co - powiedział w końcu - nigdy nie zrozumiem, czemu ty się tego uczysz.
Remus spojrzał na niego wymownie, po czym westchnął głęboko.
- Wbrew pozorom to dość przydatna umiejętność.
- To głupie.
- Skąd możesz to wiedzieć, skoro zawsze spałeś na lekcjach?
Syriusz wydął policzki.
- No dobra, poddaję się.
- Spójrz, to wcale nie jest takie trudne.
Remus położył się na brzuchu robiąc miejsce dla Syriusza. Łapa skrzywił się. Westchnął głośno, po czym położył się obok Lunatyka. Remus zaczął tłumaczyć mu runy. Syriusz oczywiście nic z tego nie rozumiał. Spojrzał na twarz chłopaka. Na jego żuchwie widniała blizna. Wyglądała na co najmniej kilkudniową. Jak mógł wcześniej tego nie zauważyć? Niewiele myśląc dotknął palcami blizny. Remus natychmiast się odsunął, zakrywając bliznę ręką.
- Co się stało? - zapytał Syriusz.
- Nic - odpowiedział Remus. - To tylko zadrapanie - dodał, chcąc przekonać Syriusza.
***
Wszyscy huncwoci dalszym ciągu siedzieli w dormitorium. Za oknem padał deszcz. Peter przyglądał się kroplom spływającym po oknie. Remus czytał. James leżał na łóżku wpatrując się w sufit, a Syriusz zakręcał sobie włosy wokół palca.
- Nudzi mi się - powiedział w końcu James.
Nagle Łapie wpadło coś do głowy.
- Może pogramy w butelkę?
- To ta mugolska gra? - zapytał Peter ze zdziwieniem.
- I co z tego? - zapytał James.
Remus odłożył książkę. Rozejrzał się po pokoju.
- Jasne, tylko trochę mało osób.
- Da się załatwić - powiedział James wstając z łóżka - kto idzie ze mną?
- Ja tu poczekam - powiedział Peter, nadal wpatrując się w okno.
Syriusz wstał.
- Luniek, idziesz?
Remus jedynie wzruszył ramionami. Syriusz podszedł do niego, złapał go za barki i zmusił żeby wstał. Lupin spojrzał mu w oczy.
- No chodź - namawiał go.
Remus westchnął głęboko, ale ostatecznie się zgodził. Cała trójka zeszła do pokoju wspólnego. Było tam sporo uczniów, którzy w większości się uczyli. Chłopcy dostrzegli grupkę dziewczyn z tego samego roku, wśród nich oczywiście była Lily Evans. Podeszli do nich. James, jak to miał w zwyczaju, potargał sobie włosy.
- Drogie panie - zaczął James na co dziewczyny zachichotały, oprócz Lily, która sprawiała wrażenie poirytowanej. - Gracie z nami w butelkę?
- Ja chyba wcześniej się dzisiaj położę - wymamrotała Lily, po czym poszła do dormitorium.
Reszta dziewczyn poszła razem z nimi. Remus transmutował stare pióro w butelkę, i gra się rozpoczęła. Wszyscy usiedli na ziemi. James jako pierwszy zakręcił butelką. Wypadło na Petera.
- Dobra, Peter, prawda czy wyzwanie? - spytał Potter.
- Wyzwanie - odpowiedział pewnie.
James przez dłuższą chwilę się zastanawiał.
- Już wiem. Wyjdź na korytarz i udawaj pijanego, dopóki nie zauważy cię jakiś nauczyciel.
Peter wyszedł z dormitorium, a cała reszta podążyła za nim, trzymając się jednak na pewną odległość, żeby nikt nie zorientował się, że to tylko głupie zadanie. Wyszli na korytarz. Peter całkiem dobrze udawał pijanego, to trzeba było mu przyznać. W końcu natknął się na panią Pomfrey.
- Wszystko w porządku, chłopcze? - zapytała.
Inni uczestnicy gry szybko schowali się za rogiem, aby ich nie dostrzegła.
- Eee... Taak.
- No, nie wydaje mi się. Chodź, przebadam cię.
I w ten oto sposób stracili jednego gracza. Cała reszta wróciła do dormitorium. Jako, że nie było Petera, James ponownie zakręcił butelką. Wypadło na Łapę.
- Prawda - odpowiedział szybko.
Rogacz przeciągnął się.
- Łapo, co z tobą? - powiedział powoli.
Syriusz wzruszył tylko ramionami. Spojrzał na Remusa, i o dziwo, chłopak patrzył na niego. Łapa, nie mogąc się powstrzymać, aby go trochę nie zawstydzić puścił do niego oczko, na co chłopak momentalnie zaczął wpatrywać się w podłogę.
- Kto ci się aktualnie podoba ? - zapytał w końcu James.
Syriusz zamyślił się na chwilę. W sumie nie miał pojęcia, kto mu się podoba. Poza tym wiedział, że James robi to celowo. Tylko on bowiem, wiedział o orientacji Syriusza.
- Nikt.
Gra toczyła się dalej. Po wielu dziwnych i głupich wyzwaniach przyszła kolej na Remusa.
- Wyzwanie - powiedział Remus.
James uśmiechnął się półgębkiem. Syriusz już wiedział, że wymyślił coś głupiego.
- Zdejmij Syriuszowi koszulkę.
Często wieczorami, Syriusz ubierał zwyczajne mugolskie ubrania. Głównie dlatego, aby wkurzyć swojego brata, który wyznawał zasadę czystości krwi, ale także dlatego, bo tak było mu po prostu wygodnie. Syriusz odchylił się do tyłu.
- Jamesie Potterze, czy ty chcesz zdemoralizować Remusa Lupina? - zapytał Syriusz.
- Cóż.... wyzwanie to wyzwanie - powiedział James, wzruszając ramionami.
Remus podszedł do Syriusza i zdjął mu koszulkę. Syriusz wzdrygnął się, gdy palce chłopaka przypadkowo dotknęły jego klatki piersiowej. Po chwili było już po wszystkim.
- I co, nie było tak źle, prawda?
Remus pokręcił głową. Kolejne rundy, kolejne pytania. Jedna z dziewczyn zakręciła butelką. Wypadło na Alicję.
- Wyzwanie - powiedziała.
- Hmmm.... Pocałuj... - dziewczyna rozejrzała się i jej wzrok zatrzymał się na Lunatyku - Lupina.
Na twarzy Remusa pojawił się grymas, który szybko udało mu się ukryć, jednak nie umknął on uwadze Syriusza. Dziewczyna nachyliła się i pocałowała Remusa w usta. Syriusz poczuł dziwny, niemiły skręt w żołądku. Nigdy czegoś takiego nie czuł, ale coś sprawiało, że nie mógł patrzeć na rozgrywającą się przed nim scenę. Odwrócił wzrok.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro