Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14

Niedługo później śnieg został usunięty z torów i pociąg bez problemu ruszył dalej. Biały puch nadal sypał. Syriusz głaskał Remusa po włosach, co było jego bezustannym zajęciem przez kilka ostatnich minut.

- Jak myślisz, za ile czasu będziemy na miejscu? - Zapytał Lunatyk unosząc lekko głowę, która spoczywała na kolanach Syriusza.

Chłopak wzruszył ramionami.

- Nie wiem. Może za godzinę, może trochę wcześniej.

Remus westchnął, opuścił głowę i zaczął wpatrywać się przez szybę w białą nicość. W pociągu było chłodno i nawet słabe ogrzewanie, które w nim funkcjonowało nie mogło tego zmienić. Syriusz okrył Remusa swoim płaszczem niczym kocem. Nagle obudził się Peter. Zaczął rozglądać się po przedziale.

- Długo spałem? - Zapytał w końcu.

Syriusz i Remus pokiwali głowami.

- Coś mnie ominęło?

- Nic wielkiego, tylko tyle, że musieliśmy się zatrzymać, bo tory zasypał śnieg. - Odpowiedział Syriusz ukradkiem zerkając w stronę okna.

Peter zrobił minę jakby niezbyt interesował go ten temat, odgarnął z oczu przydługie, blond włosy i spojrzał na miejsce, na którym powinien siedzieć James.

- A gdzie Rogacz? - Zapytał zdezorientowany.

Syriusz zaczął się śmiać, więc to Remus odpowiedział.

- Jakby to ująć... Poszedł na podryw. I chyba z powodzeniem, bo długo nie wraca.

Syriusz rozczochrał Luńkowi włosy na co ten posłał mu pełne dezaprobaty spojrzenie, chociaż na jego wargach zagościł uśmiech.

- Chyba powinienem pójść po Jamesa.

Remus delikatnie, niemal niezauważalnie skinął głową, aby pokazać, że się z nim zgadza, natomiast Peter patrzył się niemo w sufit, jakby pogrążył się we własnych rozmyślaniach.
Lunatyk usiadł, aby Syriusz mógł wstać i okrył się szczelniej jego płaszczem. Łapa wyszedł i zaczął rozglądać się na boki poszukując odpowiedniego przedziału. W końcu na niego natrafił. Rozsunął drzwi i ledwo zdusił śmiech. James siedział pomiędzy dwójką dziewczyn i coś im opowiadał, a jego włosy były splecione w dwie sterczące kitki na czubku głowy.
Jednak najwyraźniej jego próby, aby Lily się z nim umówiła poszły na marne, bo dziewczyna siedziała na przeciwko czytając książkę i nie okazując żadnego zainteresowania jego osobie.

- Cześć, przyjacielu - powiedział James, widząc Syriusza. - Dołączysz do nas?

Syriusz parsknął śmiechem.

- Tak właściwie, to przyszedłem, żebyś ty dołączył do nas.

James przechylił głowę na bok i energicznie poderwał się z miejsca.

- No cóż, drogie panie - powiedział teatralnym głosem - przyjaciele mnie wzywają. - Złapał jedną z dziewczyn za dłoń i musnął jej wierzch wargami. Wychodząc obejrzał się przez ramię, spoglądając na Lily, która na jedną, krótką chwilę uniosła wzrok.

Obaj wracali do swojego przedziału, a James po drodze zdjął z włosów kolorowe gumki. Syriusz spojrzał na niego wymownie.

- Nie wnikaj, przegrałem zakład.

W końcu dotarli do przedziału i usiedli na swoich miejscach.

- I jak podryw, James? - Zapytał Łapa, chociaż znał już odpowiedź.

- Szkoda gadać, nawet nie chciała na mnie spojrzeć.

- Ojj, namęczysz się, biedaku. Aż mi cię szkoda.

James wycelował w niego wskazujący palec.

- Przypominam, że gdyby nie ja nie byłbyś z tym tu - wskazał na Remusa. - Moje rady były niezawodne - powiedział z żartobliwą wyższością.

- No tak, James swata wszystkich oprócz siebie - odezwał się Remus, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Pół godziny później byli już na peronie dziewięć i trzy czwarte. Śnieg ustąpił, i chociaż nadal prószył to znacznie mniej niż wcześniej. Wysiedli z pociągu razem z tłumem innych uczniów. Wielu rodziców już czekało na swoje dzieci. Peter pożegnał się ze wszystkimi i pobiegł do swojej matki. James spojrzał to na Remusa, to na Syriusza. Wymienili niezręczne uściski i Rogacz zniknął w tłumie. Zgiełk szybko malał. Łapa dostrzegł swojego brata, który przyglądał się mu z oddali. Nagle zaczął iść w jego stronę, w połowie drogi zatrzymał się i zawahał, jakby nie był pewien czy podchodzić. W końcu zaczął iść dalej, zatrzymał się jakieś pięć metrów od Syriusza i Remusa. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale po chwili je zamknął. Nie wyglądał jakby chciał powiedzieć coś niemiłego, wręcz przeciwnie. Zaczął delikatnie kiwać się na boki, jakby w głowie dobierał odpowiednie słowa. Otulił się szczelniej szalikiem.

- Wesołych świąt, bracie - tylko tyle zdołał z siebie wydusić, później odwrócił się i odszedł nie czekając na odpowiedź.

- Wesołych świąt - powiedział za nim Syriusz.

Remus rozejrzał się, złapał Syriusza za rękę i pociągnął za sobą. Znaleźli się przed wysokim mężczyzną, o miłym wyrazie twarzy. Widać było pomiędzy nim, a Remusem niewielkie podobieństwo. Syriusz wyciągnął dłoń, którą mężczyzna uścisnął.

- Lyall Lupin - przedstawił się.

- Syriusz Black.

Ojciec Remusa skrzywił się na dźwięk tego nazwiska, każdy wiedział, że jego nosiciele to zwolennicy czystej krwi, a jego syn był czarodziejem półkrwi i do tego wilkołakiem. Gdy tylko Syriusz to sobie uświadomił, pospieszył z wyjaśnieniami.

- Nie jestem taki jak reszta rodziny, nie obchodzi mnie status krwi, albo inne takie pierdoły.

Mężczyzna skinął nieznacznie głową, ale jego spojrzenie zdawało się dużo życzliwsze. Syriusz nie miał mu za złe jego reakcji. Pojechali do domu, który znajdował się w małej wiosce. Był ładny, zadbany i skromny. Syriuszowi wydawał się o niebo lepszy od domu, w którym się wychowywał. Atmosfera w nim była bardzo przyjemna, rodzinna. Przedstawił się matce Remusa, która gotowała coś w kuchni, i powitała go z szerokim i szczerym uśmiechem. Syriusz od razu poznał po kim jego chłopak odziedziczył urodę.
Poszli do pokoju Lunatyka, i ułożyli się na łóżku.

- Co chciałbyś robić? - Zapytał Remus.

Syriusz wzruszył ramionami.

- Może coś zaproponujesz?

- Spacer? Po lesie?

Ubrali się ciepło i poszli do wyjścia z domu.

- Gdzie idziecie? - Zapytała pani Lupin.

- Na spacer - odparł Remus.

Kobieta skinęła głową.

- Wróćcie przed kolacją.

Szli przez las, śnieg skrzypiał pod ciężarem ich butów. Przed nimi na ścieżce przebiegła ruda wiewiórka, która po chwili zwinnie wspięła się na drzewo. Złapali się za ręce.

- Ładnie tu - powiedział Syriusz, patrząc na gałęzie drzew uginające się pod ciężarem białego puchu. - Jak myślisz, co Regulus chciał mi powiedzieć na peronie? Wydawało mi się, że na początku chciał powiedzieć coś innego, niż tylko wesołych świąt.

- Też tak myślę. Ale tylko on wie, co chciał powiedzieć.

Mimo to, Syriuszowi ta kwestia nie dawała spokoju.

***

Pan Lupin odwiózł Syriusza i Remusa na peron. Było tam już wielu uczniów, którzy czekali na pociąg, który po przerwie świątecznej miał zabrać ich z powrotem do szkoły. Lyall przytulił Lunatyka, a następnie Łapę, któremu zrobiło się miło, przy uczuciu ojcowskiego uścisku.
Mężczyzna nie powiedział mu tego wprost, ale Remus przekazał mu, że jego ojciec bardzo go polubił. Tak samo jak matka.

- Dziękuję za wszystko - powiedział Syriusz, na co Lyall skinął z uśmiechem głową.

Remus i Syriusz weszli do przedziału. Po chwili dołączył do nich James, a następnie Peter. Pociąg ruszył, zmierzali do Hogwartu. Syriusz zawsze postrzegał to miejsce, jako swój drugi dom, jako swoje miejsce na ziemi. Patrząc na Remusa, którego głowa opierała się o jego ramię zrozumiał jednak, że jego miejsce na ziemi było przy nim.

KONIEC
DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM

<3


Rozdział niżej reklamy innych wolfstar \/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro