XXV
Cara
Odsunęłyśmy się od siebie z Avą i spojrzałyśmy w górę na wściekłą Rebece. Od bardzo dawna nie widziałam niczego piękniejszego. Chyba właśnie świat jej się rozleciał, a cały zacny plan się zniszczył. Normalnie nie życzę nikomu nieszczęścia, ani się z niego nie śmieję, ale to jest Rebeca.
- Co tutaj robisz?- Ava ze spokojem zapytała się naszej wspaniałej koleżanki. Chociaż twarz Avy wyglądała na spokojną, wiedziałam, że w środku cała chodzi. Rebecca natomiast po tym pytaniu wyglądała jakby miała wybuchnąć.
- Co ja tutaj robię? Co ty tutaj robisz? I czemu z nią? Jeszcze się obściskując!- To był chyba jej wybuch. Wszyscy klienci i pracownicy spojrzeli się w naszą stronę. Cała się trzęsła ze złości i patrzyła się na nas ze smutkiem i nienawiścią. Trochę zrobiło mi się jej żal, bo wyglądała naprawdę żałośnie. Mimo iż trochę można ją zrozumieć, to taki wybuch złości jest znaczną przesadą. Po minie Avy widziałam, że też nie spodziewała się czegoś takiego i jest w nie małym szoku.
- Rebeca spokojnie, wyjdźmy na dwór.- Ava chciała jakoś załagodzić sytuację, ale na moje to jeszcze bardziej rozjuszy dziewczynę. Doskonale wiem, że próba uspokojenia kogoś, gdy jest zły jest największym błędem, jaki można popełnić.
- No tak oczywiście, tak ci przeszkadza rozmowa ze mną przy ludziach?! Wstydzisz się mnie?! Mnie się wstydzisz, ale z tą ździrą rozmawiasz ze spokojem?!- No i jest rozjuszona. Za obrazę mnie powinnam jej przywalić, ale nie będę bić dziecka przy ludziach. Mimo iż już mam doświadczenie w bijatykach dzięki Avie to nadal oszczędzę tym ludziom rozlewu jej krwi.
- Dobra koniec tego przedstawienia.- Wstałam od stolika i podszedłem do niej patrząc jej prosto w oczy.- Nie jesteś tutaj sama i uszanuj to, że niektórzy chcą w spokoju się najeść. Jeśli nie umiesz tego zrobić to się zamknij i wyjdź.- Naprawdę mam ochotę jej pokazać gdzie jest jej miejsce i dać jej nauczkę, za to, co zrobiła. Jednak mam świadomość, że jesteśmy w miejscu publicznym i jeżeli zacznie się większa awantura, ktoś na pewno wezwie policję. A tego wolałabym jednak uniknąć.
- Myślisz sobie, że kim ty niby jesteś, żeby mówić mi, co mam robić? Myślisz, że cię posłucham? To się grubo mylisz. Jesteś dla mnie nikim.- W jej oczach widziałam czystą nienawiść. Cofam wszystko, co mówiłam o żałowaniu jej. Jeśli jestem nikim to pokażę jak ona jest nic nie warta.
- Ava, wychodzimy.- Powiedziałam do mojej towarzyszki i wzięłam swoje rzeczy. Gdy obróciłam się z powrotem do Rebeki ta wyglądała trochę na dumną. Jeśli myśli sobie, że wygrała, bo wychodzimy to się myli. Nasze problemy trzeba rozwiązać bez świadków.- A ty idziesz z nami.
Wyszłam z kawiarni i wszystkie trzy udałyśmy się na stary plac zabaw, gdzie od dawna nikt już nie chodzi. A dokładniej nikt z dorosłych. Młodzież urządza tu czasem imprezy albo przychodzą pojeździć na deskach. Gdy doszłyśmy na miejsce jeździło tu właśnie tylko parę osób. Rebeca przez całą drogę próbowała wymusić na nas bezsensowną dyskusję i kłótnię, ale razem z Avą skutecznie ją ignorowałyśmy. A jak wiadomo, cisza to najlepsza broń na debili.
Odłożyłam swoje rzeczy pod drzewo i odwróciłam się przodem do dziewczyn. Jeśli myślała, że będzie miała lekką rozmowę to się grubo pomyliła. Mamy wiele trudnych tematów do omówienia i na pewno nie pójdą nam na spokojnie.
- I niby, po co tutaj przyszłyśmy?- Rebeca wyglądała trochę na przestraszoną, ale starała się to zamaskować udaną pewnością siebie. Dobrze, że chociaż próbuje być dzielna, bo teraz zesra się ze strachu.
- Tutaj nikt nie usłyszy jak krzyczysz.- Powiedziałam bez większych emocji w głosie i na twarzy, a oczy młodszej dziewczyny prawie wyskoczyły z orbit. Ava wiedziała, co robię i odeszła trochę dalej, żeby stłumić śmiech. Czas się pobawić.
- Słucham? Błagam cię nic nie możesz mi zrobić.- To powiedziała akurat bardzo pewnie. Nigdy nie można mieć stu procentowej pewności w takich sytuacjach. Widać, że nie ma doświadczenia w takich sytuacjach. Natomiast Ava jest świetna w biciu innych, robiła to nie raz. Sam fakt, że Rebecca trochę się zlękła daje nam przewagę.
- A to niby, dlaczego? Najpierw porozmawiamy i wyjaśnimy sobie parę rzeczy, a potem zobaczymy. Ale jeśli myślisz sobie, że nie byłabym w stanie skopać ci tej puszczalskiej i fałszywej dupy, to się grubo mylisz. Zrobiłabym to z wielką przyjemnością. Ale na twoje nieszczęście nie jesteśmy zwierzętami i jeśli ci przywalę to, dlatego, że ostro przesadziłaś.- Po jej minie mogę się domyśleć, że teraz będzie trochę uważać na to, co mówi. Dobrze, że przynajmniej wie, kiedy jestem poważna w tym, co mówię.
-Więc rozmawiajmy.
***
Hejka!
Tak wiem nie mogliście się doczekać, ale w końcu jest! Mam nadzieję, że się spodobało i będziecie czekać na następną część!
Do następnej!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro