XIX
Cara
Mimo iż nie chciało mi się iść do szkoły i kompletnie nie miałam do tego głowy, wiedziałam, że muszę tam iść. Ava najprawdopodobniej mnie wtedy nie widziała, więc będę miała lekki ułatwienie. Nie chcę jej dawać jakiejkolwiek satysfakcji. Ostatnie czego mi potrzeba to jej spojrzenie pełne pogardy. Nie ułatwia mi jednak obraz całujących się dziewczyn. Nie mogę sobie wybić tego obrazu z głowy. Nawet jeśli bardzo się staram.
Weszłam do szkoły i udałam się do swojej szafki. Moje oczy były czerwone i opuchnięte przez co osoby, które znajdowały się na korytarzu patrzały się na mnie ze zdziwieniem. W końcu to ja, Cara, a ja nigdy nie płacze i nigdy nie chodzę smutna. Zawsze się tylko uśmiecham i zarażam tym uśmiechem innych. Teraz coraz bardziej denerwują mnie ludzie, według nich mam się cały czas uśmiechać i być uczynna, a gdy tylko mam gorszy dzień, zaraz mają pretensje albo cały czas naciskają.
- Jeśli ktoś cię skrzywdził lub cię zdenerwował, dobrze wiesz, że mogę go wykastrować i zrobić o wiele więcej.- spojrzałam na Alex'a z rozbawianiem. On zawsze wie jak mnie pocieszyć. Zamiast naciskać bym powiedziała czemu płakałam przez całą noc to on woli zaproponować kastracie dla tej osoby przez, którą płakałam. Naprawdę jestem wdzięczna za takiego przyjaciela.
- Nie musisz od razu nikogo kastrować. Najpierw lepiej trochę torturować.- oboje zaczęliśmy się śmiać a osoby, które słyszały co powiedziałam spojrzały się na nas z przerażeniem. Zaprawdę kocham tego gościa.
- A teraz tak na serio. Nic ci nie jest? Dobrze się czujesz?- otworzyłam swoją szafkę i wyjęłam potrzebne mi książki.
- Nie.- zamknęłam szafkę i udałam się w stronę klasy, w której miałam lekcje. Alex zaraz mnie dogonił i znów zaczął iść koło mnie.- Ale nie musisz się tym przejmować. Niedługo mi przejdzie.
- Oboje dobrze wiemy, że tak nie będzie. Jeśli płaczesz tak mocno, że zarywasz noc to oczywiste, że nie będzie dobrze. Więc lepiej mi powiedz co cię tak zraniło, przecież wiesz, że mi możesz ufać.- zatrzymałam się i spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem.
- Ufam ci, naprawdę. Ale to nie miejsce na takie rozmowy, powiem ci później.- chłopak spojrzał na mnie tym swoim typowym wzrokiem "Czyżby?". Też się dziwię, że pomyślałam iż Alex się na to nabierze. Nie jest głupi a do tego zna mnie jak nikt inny.- No dobra, chodź.
Udaliśmy się w miejsce gdzie nie ma tylu ludzi czyli pod schody na drugie piętro. Sprawdziłam czy na pewno nikt nie będzie nas podsłuchiwał i spojrzałam w oczy przyjacielowi. Wzięłam głęboki oddech i szybko pozbierałam myśli.
- Jak wiesz mam z Avą małą spine. No i nadal się do siebie nie odzywamy. I ona zaczęła zadawać się z taką mega wredną i podstępną dziewczyną. Przyszła do mnie jej była przyjaciółka, która została przez nią wykorzystana. No i się razem zakumulowałyśmy. Wczoraj chciałam pójść do mojego i Avy miejsca, a ona poszła ze mną. I jak tam doszłyśmy to zobaczyłam Ave i tą wredną su... dziewczynę jak się razem całowały. A ty doskonale wiesz co czuję do Avy i to tao okropnie boli.- pod koniec mojego monologu głos zaczął mi drżeć, a ja sama byłam bliska płaczu. Alex wziął mnie w swoje ramiona i zaczął nas powoli kiwać.
- Ze spokojem, jestem tu. Oddychaj głęboko. Nie możesz przecież rozmazać sobie makijażu.- zaśmiałam się lekko z jego żartu i zaczęłam szybko mrugać oczami.- Wiem, że ci ciężko ale nie powiem, że wszystko się ułoży. Znając się na dziewczynach jeszcze bardziej zniszczycie swoją przyjaźń. Ale ja będę przy tobie cały czas, tak? Więc możesz mi zaufać i na mnie polegać.
W moich oczach stanęło jeszcze więcej łez. Rzuciłam się mu w ramiona i przytuliłam najsilniej jak tylko potrafiłam.
- Jesteś naprawdę najlepszym przyjacielem jakiego można mieć, dziękuję.
- Wiem, że jestem wspaniały, najlepszy i wogóle ale zaraz mnie udusisz. Chyba nie chcesz odebrać temu nędznemu czegoś tak ważnego jak ja.- puściłam go i zaczęłam się śmiać. On naprawdę jest niesamowity. Pomijając jego ego oczywiście.
- No proszę, kogo my tu mamy?
***
Hejka!
Wracam do żywych!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro