XIV
Cara
Gdy skończyliśmy grać w UNO szybko zaczęliśmy zbierać swoje rzeczy i przygotowywać się do wyjścia. Wzięliśmy wszystkie swoje rzeczy i udaliśmy się wąskim korytarzem do wyjścia. Było strasznie ciasno więc narobiliśmy parę kłopotów ale co z tego. Gdy maszyna się zatrzymała szybko z niej wyszliśmy, nie chcąc jechać dalej. Mimo wielu takich przypałowych akcji chętnie pojechałabym tam z nimi jeszcze raz.
- To co, w wakacje powtóreczka?- zawołał wesoło Jack na co wszyscy odpowiedzieli mu wesołymi przytaknięciami. Wszyscy oprócz Avy i Paula, którzy chyba nie bardzo byli zadowoleni z tego pomysłu. Ciekawe czemu.
- Nie chcę się z wami jeszcze rozstawać.- powiedział smutno Nat na co Damian objął go ramieniem i szepnął mu coś na ucho. Sądząc po rumieńcach mojego przyjaciela musiało być to bardzo przyjemne.
- Nie martw się. Za trzy dni kończą się ferie więc spotkamy się w szkole.- powiedział z przekąsem Mark za co dostał kuksańca w bok od Paula.
- Nie bądź taki mądry. My z Alex'em musimy iść, mamy jeszcze coś do załatwienia. Do zobaczenia!- pożegnałam się najpierw z nimi, a potem z całą resztą i ruszyłam w stronę swojego domu. Dołączyła się do mnie Ava, która stwierdziła, że i tak mieszkamy w tą samą stronę, a Mark i tak idzie do Jack'a więc nie będzie wracać sama. Podczas podróży rozmawiałyśmy na tysiąc różnych tematów, o wszystkim i o niczym. Uwielbiam z nią rozmawiać, bo nie muszę udawać kogoś kim nie jestem, mogę mówić jej o wszystkim i wiem, że zawsze mnie słucha. Oczywiście mam jeszcze Alex'a ale to chłopak. Nie mogę mówić mu o wszystkim, wręcz nie wypada mówić mu o pewnych sprawach. Gdy doszłyśmy do mojego domu stanęłam na schodkach i popatrzyłam na nią z uśmiechem.
- No to do zobaczenia w szkole?- dziewczyna patrzyła się na mnie z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- O ile chłopcy niczego nie wymyślą.- pożegnałam się z nią i odczekałam chwilę obserwując jak znika za zakrętem, a potem weszłam do domu. Rodzice wcześniej napisali mi, że muszą jechać na ważne zebranie i wrócą jutro wieczorem więc mam chatę wolną. Żałuję, że nie zaprosiłam ty Avy, co ja mam robić sama? Na szczęście jest już dwudziesta trzecia więc zrobiłam sobie kanapki i zaparzyłam herbatę, by potem spożyć je na kanapie oglądając jakiś denny serial dla nastolatków i ludzi znudzonych życiem.
Gdy już wszystko zjadłam i posprzątałam po sobie, udałam się do łazienki by wziąć gorącą kąpiel. Nalałam pełną wannę wody i dolałam zapach róży oraz zrobiłam pełno piany. Przyniosłam sobie radio spokoju i ustawiłam je na szafce po czym je włączyłam. W rytm do tańca poruszałam się po łazience i tak weszłam do wanny. Nie wiem ile tak leżałam ale woda stała się całkowicie lodowata. Wyszłam i wytarłam się puchatym ręcznikiem. Założyłam na siebie swoją piżamę i wyłączyłam radio odnosząc je z powrotem do swojego pokoju i wróciłam do łazienki by wyczyścić wannę i wytrzeć do pokoju. Gdy wróciłam do pokoju położyłam się na łóżku i sprawdziłam telefon, na którym była jedna nieodczytana wiadomość.
Diablica: Dotarłam do domu cała i bezpieczna.
Uśmiechnęłam się. Miło, że napisała. Zapomniałam jej powiedzieć by mnie zawiadomiła kiedy dojdzie.
Ja: Przynajmniej nie muszę zbierać twoich kawałków z drogi.
Diablica: Zaraz mogę przyjść do ciebie w jednym kawałku, a gdy już to zrobię, lepiej żeby nie było cię w pobliżu.
Ja: Czyż to nie jest groźba, groźny kawałku?
Diablica: Tylko ostrzeżenie. Idę spać.
Ja: Dobranoc kupo mięsa.
Diablica: Tylko nie kupo! Dobranoc, śnij o mnie.
Odłożyłam telefon na półkę i położyłam się wygodniej. Już nie mogę się doczekać aż z powrotem ją zobaczę i z nią porozmawiam. Mam nadzieję, że chłopcy coś jeszcze wymyślą.
***
Hejka!
Jednak chciało mi się to pisać. Mam nadzieję, że rozdział się podobał, i że wam tak wattpad nie nawala.
Do następnej!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro