VI
*Ważne info na dole!*
Cara
Dzisiaj musieliśmy wstać wyjątkowo wcześniej. Mamy pozwiedzać całe miasteczko i okolice, a wieczorem iść do klubu. Nie rozumiem dlaczego Nat i Mark obudzili nas o szóstej ale niech będzie. Ponoć potrzeba dużo czasu by wszystko zobaczyć. Gdy ubrałam na siebie jakieś ciepłe ubrania, zeszłam na dół, gdzie czekało na mnie śniadanie. Paul się naprawdę postarał, zrobił dla wszystkich kanapki, takie ze wszystkim. Tylko potem narzekał, że musiał wstać o czwartej trzydzieści, by znaleźć jakiś całodobowy sklep i wszystko kupić i przygotować. Jakoś nie jest mi go szkoda. Gdy wszyscy skończyli śniadanie i się uszykowali była już dziewiąta. Strasznie szybko to minęło ale co poradzić.
Najpierw ruszyliśmy do naszego miasteczka. Pojechaliśmy samochodem, żeby później się po niego nie wracać. Musze przyznać, że tu jest pięknie. Wszędzie śnieg, urocze domki i sklepiki, a w środku góralski wystrój. Mogłabym tu zostać na zawsze. Zawsze marzyłam o mieszkaniu w górach, życie płynie tu zupełnie inaczej niż w mieście. Moja mama urodziła się w górach, to ona zaraziła mnie miłością do nich.
- Jesteśmy tu do trzynastej, potem zjemy obiad i jedziemy zwiedzać inne miejscowości. Rozdzielamy się czy idziemy wszyscy razem?- Popatrzyłam na siebie z Avą, Nat'em i Alex'em.
- Rozdzielimy się. Ja pójdę z Carą, Avą i truskawką, a wy róbcie co chcecie.- Na szczęście rozumiemy się bez słów. Paul, Damian, Jack i Mark poszli w swoją stronę, a mu w swoją. Nie wiem czy się wyrobimy w cztery godziny. Każdy z naszej czwórki uwielbia zakupy więc może nie starczyć nam czasu. Najwyżej za nami poczekają co będziemy się przejmować.
Pierwszy sklep, do którego weszliśmy, to sklep z jakimiś pamiątkami wykonanymi z drewna. Takie rzeczy kradną moje serce. Podziwiam ludzi, którzy robię takie rzeczy, niezwykły talent i chęć. Każde z nas coś sobie kupiło. Następnym sklepem, którym odwiedziliśmy był sklep z bluzkami. Śmieszy mnie to, że czy jedziesz nad morze czy w góry albo w inne miejsca, zawsze są te sklepiki z bluzkami. Oczywiście Alex jako nałogowy zbieracz bluzek musiał sobie jedną kupić, a nawet dwie bo to były bluzki dla par. Gdy przeszliśmy przez całą główna ulicę minęły trzy godziny, więc postanowiliśmy ruszyć bocznymi uliczkami do restauracji, którą wybrał Paul. Wysłał nam jej nazwę ale i tak doszliśmy tom dwadzieścia minut spóźnieni, przez co dostaliśmy nie mały ochrzan ale się tym zbytnio nie przejęliśmy.
Restauracja, którą wybrał Paul była strzałem w dziesiątkę. Podawano tu domowe potrawy. Było dużo mięsa ale za to jakie było pyszne. Coś czuję, że to co zjadłam starczy mi na cały dzień, a jadłam porcję dla dzieci. Współczuje chłopakom, który zjedli normalna porcję. Mam tylko nadzieję, że nie będą cały dzień narzekać, że za dużo zjedli. Kiedyś przerabiałem to z Alex'em, już więcej nie chcę do tego wracać.
Z naszego miasteczka wyruszyliśmy o piętnastej, z opóźnieniem ale jednak. Zastanawiam się czy moglibyśmy kiedykolwiek nie być spóźnienie ale w to wątpię, my to my. Mam nadzieję, że w drodze powrotnej się nie zgubimy. Może do tego Paul podejdzie poważnie i odwiezie nas do domku bezpiecznie. Chociaż będzie ciemno i ślisko, a on chyba nie ma takiego doświadczenia.
***
Hejka!
Mam nadzieję, że wybaczycie mi długą nieobecność i to, że nie nadrobiłam jej w ferie. Tak w ogóle zastanawiam się czy czasem nie zakończyć tej serii? Czytelność znacznie spadła i zastanawiam się czy ma to jakiś sens, a wy jak myślicie?
Do następnej!
*W mediach zdjęcie miasta gdzie są*
PS. Komu się zaczęły ferie, a komu skończyły?// Mi się skończyły
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro