Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V

Cara

Śmiałam się z min moich przyjaciół. Staliśmy przed wejściem do ośrodka wypoczynkowego. Ja, Paul i Nat załatwiliśmy psi zaprzęg i przewodnika. Nauczymy się jak jeździć na takim zaprzęgu. Cała grupka niewtajemniczonych bardzo się ucieszyła na taką niespodziankę. A wtajemniczeni śmiali się z ich min, które wyrażały podziw. Co prawda Alex na początku trochę się bał ale Paul przekonał go tym, że pojedzie z nim. Ja bym chciała jechać z Avą ale gdy poszliśmy po instruktora, ten powiedział, że musi mieć kogoś do pomocy. Niestety wybrał mnie. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie fakt, że co chwile dotykał mnie tam gdzie nie trzeba. Ze względu na moich przyjaciół nie chciałam nic mówić ale myślałam, że coś mu zrobię. Nie lubię gdy ktoś nie rozumie słowa 'nie', a ten przypadek jest wyjątkowo debilny. Na dodatek wydawało mi się, że Ava wszystko widziała. Jeśli tak to współczuję temu mężczyźnie.

Po dwóch godzinach nauki jeżdżenia w psim zaprzęgu, nareszcie mogłam odpocząć od tego zboczeńca. Mimo jego lepkich rączek chętnie zostałabym tam dłużej, bo było naprawdę fajnie ale niestety nie było nas stać na więcej.

- Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy!- powiedział na koniec nasz instruktor. Mam nadzieję, że kiedy znowu tu przyjadę, jego nie będzie.Wyszliśmy z ośrodka i ruszyliśmy do naszego domku. Postanowiliśmy pójść pieszo bo wcale nie był tak daleko. Ja i Ava szłyśmy z tyłu, w ciszy słuchając relacji pozostałych. 

- Jeśli następnym razem ktoś będzie robił coś wbrew twojej woli, powiedz mi, dobrze?- dziewczyna zapytała na tyle cicho by nikt inny, prócz mnie tego nie usłyszał. Spojrzałam jej w oczy.

- Dobrze, obiecuję.- posłałam jej uśmiech, który odwzajemniła. 

- Nie masz obiecywać tylko to robić.

- Idziecie czy nie? Jeśli się nie pośpieszycie to tu zostaniecie!- oby dwie spojrzałyśmy na Jacka, który głupkowato się do nas uśmiechał. 

- Hej Jack, nie uważasz, że to idealny dzień na śmierć?- Ava spojrzała na niego wyzywająco. Oni chyba nigdy nie przestaną sobie dogryzać.

- Czy ty mi grozisz? Ja tylko powiedziałem, że jak będziecie się ociągać to zostaniecie w tyle! Niebezpieczna z ciebie kobieta!- wszyscy wybuchli śmiechem. Nie żałuję, że z nimi tu przyjechałam.

- Zaraz pokażę ci niebezpieczną kobietę!- teraz to wszyscy prawie leżeli na ziemi. Ava zaczęła gonić Jacka, który krzyczał 'Kobieta mnie bije! Na pomoc!'. Wszyscy ludzie na ulicy się na nich patrzyli, a  niektórzy nawet to nagrywali. Oni jednak zawsze będą zachowywać się jak dzieci. Nie tylko Ava i Jack bo wszyscy moi przyjaciele, razem ze mną, to takie małe dzieci w dużych ciałach. Mam nadzieję, że nigdy, żaden z nas nigdy się nie zmieni. Lepiej żebyśmy zostali tacy, jacy jesteśmy.

- Dobra uspokójcie się. Musimy dotrzeć do domku!- zawołał Paul gdy przestał się śmiać jak opętany. Może ma rację ale to jest tak śmieszne, że aż szkoda to przerywać. 

- No właśnie Ava! Przestań bo się już zmęczyłem! Nie mam kondycji!- niestety ale przestali i wzięli głębokie oddechy. Oby dwoje nie mają kondycji więc są nieźle zziajani.

- A mogłam nie uciekać z wuefu!- powiedziała Ava gdy oddech jej się uspokoił.- Muszę o tym pamiętać gdy wrócimy! Od teraz będę chodzić na niego częściej!

- Pamiętaj swoje słowa, bo będę ci to przypominał przed każdym wuefem!- Powiedział do niej Mark. Ava chyba masz przesrane.

- Nie no żartowałam! Chodźmy już, w końcu musimy jeszcze dotrzeć do domku, czyż nie?- ruszyliśmy w stronę naszego domku, który na nasze nieszczęście leżał wyżej niż miejsce, w którym obecnie byliśmy. Pod koniec drogi wszyscy byli zmęczeni. Droga pod taką górkę, na pieszo to jednak zły pomysł.

- To co teraz wieczór filmowy?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro