I
Cara
Tak się cieszę, że mogę się stąd wyrwać! Alex i Paul są jednak genialni. Spędzić święta w górach? Jeszcze z przyjaciółmi? Cudownie! Tak się ciesze, że zaraz nie wytrzymam. Już dawno nigdzie nie wyjeżdżałam, a odkąd Alex zaczął się spotykać praktycznie nie ma dla nas czasu. Oczywiście nie mam mu tego za złe, bardzo się z tego cieszę. Ale dawno się z nim nie widziałem. Nie licząc szkoły ale nawet tam Alex i Paul to papuszni nierozłączki. Ale za to jak słodko razem wyglądają! Cukrzycy można dostać.
Spakowałam ostatnie rzeczy do walizki i spróbowałam ją zamknąć. Oczywiście się nie da. Zawsze tak jest. Jakbym nie mogła mieć takiej torby jak Hermiona z Harrego Pottera. Wszystko by mi się zmieściło i nie musiałabym się o to martwić! Niestety to tylko fantazja. A szkoda, bo przydałaby mi się tak torba.
Usiadłam na jakże zacnej torbie i spróbowałam ją zapiąć ale to nadal nic nie dało. No nie wierze! Wcale nie mam tak dużo rzeczy! Potrafiłam wziąć więcej ciuchów i ją zapiąć, a teraz co? Zaraz naprawdę się zdenerwuję. Właśnie tego nie lubię w wyjazdach. Za każdym razem to samo. Ile można?
- Pomóc ci?- podskoczyłam wystraszona i spojrzałam w stronę osoby, która o mało co nie zafundowała mi zawału.
- Co ty tutaj robisz? I jak długo tu stoję?
- Stoję tu wystarczająco długo by móc się później z ciebie śmiać. A jestem tutaj bo pomyślałam, że przyda ci się pomoc.- Ava posłała mi uśmiech i odepchnęła się od framugi, o którą się opierała. Podeszła do mojego łóżka i usiadła na nim po turecku.- To jak pomóc ci czy nie?
- Tylko spróbuj się potem ze mnie śmiać a zrobię ci krzywdę, jasne?- dziewczyna posłała mi tylko szerszy uśmiech, a ja zmrużyłam na nią oczy. Czasami jest naprawdę bezczelna- A teraz chodź tu i mi pomóż. Co tak siedzisz?
Gdy Ava do mnie podeszła ja nadal siedziałam na walizce a ona próbowała ją zamknąć. No cóż, nie da się. Próbowałyśmy ją zamknąć na wiele sposobów ale niestety żaden nie działał. To niesprawiedliwe!
- Może wypakuj parę rzeczy? Na miejscu będą jakieś sklepiki.- posłałam jej groźne spojrzenie ale niestety miała rację. Właśnie w taki sposób pozbyłam się ulubionego świątecznego swetra, cieplutkiego koca, trzech par spodni w tym jedne dresy i parę par skarpetek.- Ty mówisz, że tu jest mało ciuchów? Przecież to tylko tydzień! W takim razie ile ja mam?
- Nie odzywaj się. To jest mój ulubiony sweter! I lepiej jest mieć za dużo niż za mało.- ponowiłyśmy próbę zamknięcia mojej zacnej walizki i na szczęście się udało. Nie wiem co bym zrobiła gdybym miała wypakować coś jeszcze. To rani moje serce! Wszystko co pakuje jest mi potrzebne. Co z tego, że trzy czwarte nawet nie wyciągnę. To pomaga mi mentalnie!
- No już nie obrażaj się. Poradzisz sobie. Jeśli to ci poprawi humor, to obiecuję, że jak będziemy na miejscu to zabiorę cię na zakupy i kupię ci co będziesz chciała.- spojrzałam na nią zdziwiona ale gdy zobaczyłam, że jest poważna, posłałam jej wielki uśmiech i rzuciłam jej się na szyję. Oj jeszcze pożałujesz swoich słów. Już ja tego dopilnuję. To będzie piękna zemsta.
- Dziękuję! Ale i tak nie wybaczę ci tego swetra.- odsunęłam się od niej i usiadłam przy nogach łóżka. Po krótkiej chwili moja przyjaciółka usiadła koło mnie. Siedziałyśmy w przyjemnej ciszy. Często tak robimy. Siedzimy w ciszy pozwalając by nasz ramiona się stykały i rozmyślamy. O wszystkim i o niczym. O potem się dzielimy się naszymi myślami albo w ciszy żegnamy i idziemy do swoich domów. Tak jest bardzo przyjemnie i nam się to podoba. Możemy wtedy wszystko przemyśleć i nikt nas się o nic nie czepia.
- Nie mogę się doczekać jutrzejszego wyjazdu.- oparłam głowę o jej ramie.
- Ja też.
***
Hejka!
Mam nadzieję, że pierwsza część wam się podoba. Każda część będzie mniej więcej takiej długości.
Do następnej!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro