Spotkanie
- Witaj Kate...
W pokoju było ciemno. Wystarczająco ciemno, żeby skryć twarz mężczyzny w cieniu. Głos miał spokojny i dziwnie znajomy. Nie bałam się go. Może to dlatego, że byłam świadoma swojej choroby i wiedziałam, że to nie może się dziać, nikt nie stoi w moim pokoju, nikt do mnie nie mówi. Mężczyzna w kapturze podszedł do mojego łóżka i położył się obok mnie. Jego twarz znajdowała się tuż obok, a mimo to nie mogłam dostrzec żadnego szczegółu, rys twarzy, kształtu oczu.
- Kocham Cię Kate, wiesz o tym?
- Wiem, ja Ciebie też kocham...
Mężczyzna objął mnie i poczułam się naprawdę bezpieczna. Po raz pierwszy od kilku lat. Zasnęłam w ramionach nieznajomego i nie dręczyły mnie już żadne koszmary.
O poranku obudziłam się z uczuciem pewnej pustki. Zupełnie nie pamiętałam o czym rozmawiałam z mężczyzną, jednak miałam wrażenie, że powiedział mi coś bardzo ważnego, że wyszeptał mi do ucha największą tajemnicę tego świata. Tylko co to było...
Mama jeszcze spała, kiedy wychodziłam na uczelnie. Jeff podszedł do mnie jeszcze przed zajęciami.
- Heeej Kate, jak się czujesz?
- Dobrze, tylko denerwuje się przed spotkaniem z ojcem.
Na wzmiankę o spotkaniu Jeff wywrócił oczami i spojrzał na zegarek.
- Wybacz, śpieszę się, mam jeszcze coś do załatwienia, napiszę do ciebie, albo coś...
I pobiegł. Cały Jeff, roztrzepany jak zwykle.
*********************************************************
Siedziałam już w kawiarni i czekałam na ojca. Myślałam, że to on przyjdzie pierwszy, ale jednak się myliłam. Może wcale mu nie zależało. Wtedy mój telefon dał znać, że przyszła wiadomość tekstowa.
Od : Tata
Spotkajmy się w parku, czekam na ławce nad potokiem.
Odpisałam „okej", wstałam, pożegnałam się z May, kelnerką, z którą zdążyłam się już trochę zapoznać i poszłam we wskazane miejsce. Ojciec siedział na ławce z głową pochyloną do przodu, jakby się nad czymś mocno zastanawiał. Usiadłam obok niego. Spojrzał na mnie. Oczy miał mocno podkrążone, a usta wyschnięte na wiór. Zapach alkoholu był zdecydowanie wyczuwalny.
- Kate, powiem szybko to co chcę ci przekazać. To nie tak, że zostawiłem Ciebie i mamę przez chorobę. Pomyśl, przecież było nam tak dobrze...
Wydawało się, że jego oczy na chwilę rozjaśniły się, jakby wspominał stare, dobre czasy. Faktycznie miał rację. Kiedy mieszkaliśmy razem, kiedy jeszcze nie byłam „wariatką", byłam naprawdę szczęśliwa...
Ojciec spojrzał na mnie i wziął za ręce.
- Nie jesteś chora.
Zatkało mnie. Tata powiedział, to z taką powagą, że prawie w to uwierzyłam.
- Tato, co ty mówisz? Mam schizofrenię i dobrze o tym wiesz. Cała ta historia z Amy...
- Posłuchaj, twoja matka i lekarz mieli romans. Kiedy się dowiedziałem, nie potrafiłem jej tego wybaczyć i postanowiłem odejść. Nie sądziłem jednak, że zaplanują coś tak okrutnego...
Nie wiedziałam już co o tym wszystkim myśleć. O czym on mówił? Znika bez słowa i próbuje się tłumaczyć w taki okrutny sposób?
- Co niby mieli zaplanować?
- Nie jesteś chora Kate! Matka chciała wmówić ci chorobę, żeby móc częściej spotykać się z kochankiem!
Nie wytrzymałam. Łzy zaczęły lecieć mi strumieniami.
- Ale... Ale Amy? Przecież mama nie mogła mi tego zrobić...
- Gdy byłaś mała naprawdę miałaś przyjaciółkę o imieniu Amy. Mama bardzo jej nie lubiła, bo Amy mieszkała w sierocińcu. Nikt się nią tam nie interesował, dlatego tak często bawiłyście się u nas. Niestety później zaczęła chorować. Pomimo tak młodego wieku, miała bardzo głęboką depresję. Przestała chodzić do szkoły, a ty zaczęłaś miewać koszmary. Wiem, że nie będzie ci łatwo to zrozumieć więc idź lepiej do domu i przemyśl to wszystko. Tylko proszę, nie mów nic mamie.
Całe życie znowu wywróciło się do góry nogami. Szłam do domu i myślałam o tym wszystkim co do tej pory się stało. Wersja ojca miała sens. Przecież to niemożliwe, żebym wymyśliła sobie najlepszą przyjaciółkę. A te bajki na dobranoc? Może to faktycznie były tylko koszmary...
Zanim cokolwiek spostrzegłam, byłam już pod drzwiami domu. Dochodziła 19.00. Mama miała popołudniową zmianę, więc jeszcze nie wróciła. Wzięłam długą kąpiel i położyłam się wcześniej spać.
- Dobranoc kochanie, kolorowych snów. – powiedział mój mężczyzna i pocałował mnie w kark, a później przytulił.
- Dobranoc...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro