Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Noce z Amy


Jak się pewnie domyślacie, nie było mi łatwo pogodzić się z sytuacją w jakiej się znalazłam. Stałam się podejrzliwa, nie potrafiłam nikomu zaufać w obawie, że może to być tylko urojenie. Z dnia na dzień wszystko w co dotychczas wierzyłam przestało istnieć. Choć właściwie nie do końca. Amy nadal mi towarzyszyła. Cały czas była przy mnie. Słodka, niezmienna i wiecznie młoda. Zastanawiacie się pewnie czy bardzo mi przeszkadzała jej obecność? Starałam się ją ignorować. Skutkowało. Amy z czasem przestała się do mnie odzywać. Szkoda, że ta zasada obowiązywała tylko kiedy świeciło słońce. Kiedy kładłam się spać, Amy siadała przy moim łóżku, na krześle które nigdy tam nie stało i opowiadała mi bajki na dobranoc. Miło prawda? Chyba każdy niezależnie od wieku lubi słuchać bajek. Śmiem jednak sądzić, że nie wszyscy chcieliby słuchać historii o popołudniowej herbatce u pani Królisi, lub o królewnie Złotce uwięzionej w wysokiej wieży. Nie przekonują was moje argumenty? Pewnie zmienicie zdanie gdy usłyszycie zakończenie historii. Pani Królisia wraz ze znajomymi zwierzątkami z lasu co piątek odprawiali rytuały, poświęcając przy tym któreś ze swoich młodych, wierząc, że dzięki temu czeka ich nagroda. Dodatkowym pysznym faktem było to, że ofiara na końcu lądowała na stole w formie ciasta, lub pasztetu. Mniami! A co z księżniczką wyczekującą rycerza na białym koniu? Czekała, czekała, czekała, aż zjawił się i wybawca. Pokonał dla niej smoka, przeszedł lasy i góry, a po przybyciu do wieży wspiął się po stromym murze, aby brutalnie zgwałcić wybrankę. Dziewczyna jednak nie pozostała mu dłużna. Chwyciła wazon stojący przy łóżku i rozbiła bo na głowie drania. Omdlałe ciało wyrzuciła przez okno w przepaść, gdzie gniło wraz z dziesiątkami innych, którzy nie spełnili wymagań księżniczki. Później ona znów wpatrywała się w dal przez małe okienko wyczekując tego, który obdarzy ją tą prawdziwą miłością. 

Raz spróbowałam poprosić Amy, żeby dała mi spokój. Tylko raz. Spojrzała wtedy na mnie swoimi małymi, błękitnymi oczkami. Nagle jej błękitna sukienka, zaczęła stawać się coraz bardziej szara, zniszczona. Starannie zaplecione w warkocze, czarne włosy Amy nabierały matowego połysku. Jej twarz, nawet nie potrafię opisać jak to się stało, ale nie była to już ta sama Amy. Pobladła, oczy zapadły się głęboko w oczodoły, a usta rozchyliły lekko nadając dziewczynce wyglądu zjawy.

- Śmiesz mi przerywać?

Wypowiedziała słowa tak, jakby każde z nich nasączone było kwasem. Sparaliżowało mnie, nie byłam w stanie czegokolwiek powiedzieć, ani tym bardziej zrobić. Za to Amy wręcz przeciwnie. Wstała i podeszła do okna. Blask księżyca podkreślił jej bladość. Chwyciła za lampkę stojącą na parapecie i z całej siły, której miała zaskakująco dużo jak na dziesięciolatkę, cisnęła nią o podłogę. Przedmiot rozprysnął się w drobny mak. Amy znów spojrzała na mnie. Zaczęła podchodzić coraz bliżej i bliżej. Gdy w końcu znalazła się ze mną twarzą w twarz zatrzymała się. Cisza. Nieskazitelna i przerażająca cisza. Amy powoli otwierała usta. Krzyk. Krzyczała tak głośno, że nie wiem jakim cudem nie straciłam słuchu. Serce o mały włos zatrzymałoby się w mojej piersi.

- Kate, co ci jest? Córeczko?

Mama była już przy mnie. Obejmowała mnie i płakała.

- Nie krzycz już, proszę. To był tylko zły sen.

- Na prawdę chciałabym się już z niego obudzić mamo...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro