Nieznajomy
Jak sie zapewne domyślacie nie było mi łatwo obdarzyć kogokolwiek zaufaniem po tym jak bardzo cierpiałam, gdy dowiedziałam się prawdy o Amy. W moim życiu ludzie pojawiali sie i znikali bezpamiętnie. Nie przywiązywałam uwagi do nowych znajomości. Na studiach zdecydowanie odstawałam od grupy. Z nikim nie rozmawiałam. Aż do dnia, w którym podszedł do mnie przystojny, niebieskooki chłopak. Z jego torby wystawały kartki, a podręczniki które niósł nawet nie były potrzebne tamtego dnia. Od razu widać było, że jest nierozgarnięty.
-Masz może notatki z algebry? Ja gdzieś swoje zgubiłem.
Spojrzałam na bruneta, który ponowił próbę szukania notatek w nieposkromionym wnętrzu torby. Usmiechnęłam się, trochę sarkastycznie.
-Nie wiem czy wiesz, ale na kierunku, który studiuje i jak sie domyślam ty rownież, nie mamy takiego przedmiotu jak algebra.
- S...Serio?
- Serio.
Chłopak spojrzał na mnie jakbym właśnie wywróciła jego świat do góry nogami.
- Czyli to nie był zbyt dobry pretekst żeby do ciebie zagadać prawda?
Zatrzepotał rzęsami, co może nie było zbyt męskie, ale w jego wykonaniu zabójczo urocze.
- Jestem Jeff, a ty jesteś tu nowa? Nie widziałem cie wcześniej.
Pomijając fakt, że to własnie Jeff dołączył do mojej grupy miesiąc temu, a ja poprostu starałam się nie rzucać w oczy, przytaknęłam i spakowałam swoje rzeczy.
- Może cie oprowadzę? Tu niedaleko jest świetna knajpka. Dasz sie zaprosić na kawę?
Nie chciałam sie zgodzic. Tak bardzo, bardzo nie chciałam...
- Jasne, czemu nie.
Boże, dlaczego ...
Jeff całą drogę do lokalu opowiadał o tym gdzie w mieście znajdują się najlepsze bary, kręgielnie i inne miejsca, do których nigdy w życiu nie zamierzałam pójść.
- A oto i cel naszej podroży.
Kawiarenka akademicka znajdowała się w szarym kącie terenu uczelni. Pomimo obskórnego wyglądu przesiadywałam tam codziennie.
- Bylaś tu już?
Zapytał, bo pewnie zauważył uśmiech na twarzy głupiutkiej kelnerki. Gdy tu przychodziłam zawsze próbowała zagaić rozmowę, ale szybko poddawała się widząc, że nie zamierzam zamienić z nią choćby słowa.
- Nie, nie. Nie byłam.
- Mają tu najlepszą kawę w mieście.
Uznanie tych wypocin barmana za kawe, było zdecydowanie zbyt dużym nadużyciem, ale skoro to Jeff placił, nie miałam serca odmówić. Po trzech filiżankach "kawy" niebieskooki raczył zapytać mnie o imię. Było to mniej więcej między opowiescią o nieustannych biegunkach jego babci, a szalonych przygodach w akademiku. A ja, o dziwo, sluchałam. Sluchalam jego bezsensownych historii i spoglądałam w jego oczy skryte za szkłem okularów.
- A ty?
- Hmm?
- Powiesz coś o sobie?
I co niby miałam mu powiedzieć? "Cześć. Jestem Kate i jestem chora"?
- Musze iść. Zobaczymy się jutro.
I tak rozpoczęła sie najlepsza znajomość mojego życia. Pewnie zastanawiacie się czy aby na pewno Jeff nie był wyimaginowany? Nic z tych rzeczy, był człowiekiem z krwi i kości. Pytacie skąd to wiem? Potwierdziła to moja mama, gdy po raz pierwszy przyprowadziłam Jeffa do domu. Podczas kolacji postawiła przed nim talerz i szeroko sie usmiechnęła. Spostrzegłam w jej oku kręcącą się łzę. Chciałam żeby była ze mnie dumna. Tak bardzo dumna. A wtedy zauważyyłam, że ktoś stoi tuż za jej plecami...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro