Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nieznajomy

Jak sie zapewne domyślacie nie było mi łatwo obdarzyć kogokolwiek zaufaniem po tym jak bardzo cierpiałam, gdy dowiedziałam się prawdy o Amy. W moim życiu ludzie pojawiali sie i znikali bezpamiętnie. Nie przywiązywałam uwagi do nowych znajomości. Na studiach zdecydowanie odstawałam od grupy. Z nikim nie rozmawiałam. Aż do dnia, w którym podszedł do mnie przystojny, niebieskooki chłopak. Z jego torby wystawały kartki, a podręczniki które niósł nawet nie były potrzebne tamtego dnia. Od razu widać było, że jest nierozgarnięty.

-Masz może notatki z algebry? Ja gdzieś swoje zgubiłem.

Spojrzałam na bruneta, który ponowił próbę szukania notatek w nieposkromionym wnętrzu torby. Usmiechnęłam się, trochę sarkastycznie.

-Nie wiem czy wiesz, ale na kierunku, który studiuje i jak sie domyślam ty rownież, nie mamy takiego przedmiotu jak algebra.

- S...Serio?

- Serio.

Chłopak spojrzał na mnie jakbym właśnie wywróciła jego świat do góry nogami.

- Czyli to nie był zbyt dobry pretekst żeby do ciebie zagadać prawda?

Zatrzepotał rzęsami, co może nie było zbyt męskie, ale w jego wykonaniu zabójczo urocze.

- Jestem Jeff, a ty jesteś tu nowa? Nie widziałem cie wcześniej.

Pomijając fakt, że to własnie Jeff dołączył do mojej grupy miesiąc temu, a ja poprostu starałam się nie rzucać w oczy, przytaknęłam i spakowałam swoje rzeczy.

- Może cie oprowadzę? Tu niedaleko jest świetna knajpka. Dasz sie zaprosić na kawę?

Nie chciałam sie zgodzic. Tak bardzo, bardzo nie chciałam...

- Jasne, czemu nie.

Boże, dlaczego ...

Jeff całą drogę do lokalu opowiadał o tym gdzie w mieście znajdują się najlepsze bary, kręgielnie i inne miejsca, do których nigdy w życiu nie zamierzałam pójść.

- A oto i cel naszej podroży.

Kawiarenka akademicka znajdowała się w szarym kącie terenu uczelni. Pomimo obskórnego wyglądu przesiadywałam tam codziennie.

- Bylaś tu już?

Zapytał, bo pewnie zauważył uśmiech na twarzy głupiutkiej kelnerki. Gdy tu przychodziłam zawsze próbowała zagaić rozmowę, ale szybko poddawała się widząc, że nie zamierzam zamienić z nią choćby słowa.

- Nie, nie. Nie byłam.

- Mają tu najlepszą kawę w mieście.

Uznanie tych wypocin barmana za kawe, było zdecydowanie zbyt dużym nadużyciem, ale skoro to Jeff placił, nie miałam serca odmówić. Po trzech filiżankach "kawy" niebieskooki raczył zapytać mnie o imię. Było to mniej więcej między opowiescią o nieustannych biegunkach jego babci, a szalonych przygodach w akademiku. A ja, o dziwo, sluchałam. Sluchalam jego bezsensownych historii i spoglądałam w jego oczy skryte za szkłem okularów.

- A ty?

- Hmm?

- Powiesz coś o sobie?

I co niby miałam mu powiedzieć? "Cześć. Jestem Kate i jestem chora"?

- Musze iść. Zobaczymy się jutro.

I tak rozpoczęła sie najlepsza znajomość mojego życia. Pewnie zastanawiacie się czy aby na pewno Jeff nie był wyimaginowany? Nic z tych rzeczy, był człowiekiem z krwi i kości. Pytacie skąd to wiem? Potwierdziła to moja mama, gdy po raz pierwszy przyprowadziłam Jeffa do domu. Podczas kolacji postawiła przed nim talerz i szeroko sie usmiechnęła. Spostrzegłam w jej oku kręcącą się łzę. Chciałam żeby była ze mnie dumna. Tak bardzo dumna. A wtedy zauważyyłam, że ktoś stoi tuż za jej plecami...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro