Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

Patrzyłam się właśnie zza drzewa na Chloe i Konrada, nie mogę uwierzyć, że to robię. Naprawdę go kraszuję! Ok. Przypatruję się dalej i nasłuchuję.

-No i wiesz jak to jest... Dwa dni bez niej, to jakaś porażka - mówiła wstrętna dziewucha.

Nagle dostrzegłam, że Konrad nie postrzeżenie popatrzył się na mnie, a po chwili nawet się uśmiechnął!

- O, hej Mari! Co robisz za tym drzewem? Chodź do Nas. - wykrzynął pędzel

-O-okej...

Burgerowi chyba nie za bardzo się to spodobało, bo prychnęła i odeszła.
Ale nie to jest ważne. Między mną a nim panowała niezręczna cisza.

-No to może pójdziemy do mnie, księżniczko? - powiedział.

OMFKAHSOQHDOAHKSJDHQOHSI.

Księżniczko?!?!??!?

Błąd w systemie!BBBBBBBBBBBBBBBBłąd w systemie!Błąd w systemie!Błąd w systemie!Błąd w systemie!Błąd w systemie!Błąd w systemie!Błąd w systemie!Błąd w systemie!Błąd w systemie!

                         No signal.

      

                          Umarłam.
                              Chyba.

------------*------------

-T-to idziemy? - zapytał z werwą.

-J-j-ja-sne!

Ale gdy już miałam iść, wyjebałam się na ziemię. Super. No zajebiście.
Teraz, to na pewno zabierze ze sobą jąkającą się pierdołę nie wiedzącą jak wogóle żyć i co się dzieje.

-Eee... Marinette? Wszystko w porzątku?

No i ten Konrad sobie wyobraźcie, że podał Mi rękę! Normalnie zawał, atak radości, głupoty i co tam jeszcze jest... Sraczka.

-T-ttttt-a-ak - szybko wstałam i się (chyba) ogarnęłam.

                               ***

Staliśmy przed moim domem. O mnie, pewnie za wiele nie wiecie, więc Wam wytłumaczę. Mieszkam w wielkiej, potężnej kamienicy na ulicy Łowickiej razem z mamą i tatą. Tia... Niezbyt romantyczne. Jak na razie jest w mieszkaniu tylko mama. Nie powiem, fajna z niej babka. Wspiera mnie w tym co robię. Zapytacie: co ja kuźwa robię? A no nagrywam na Youtube Minecrafta :D. Mam zamiar kiedyś zacząć coś nagrywać o Biedrze :D
Tak, czy siak dzisiaj mam posprzątane w pokoju i się cieszę. Kicek w torbie. Muszę go wypuścić! Kuźwa.

Dobra wchodzimy już po schodach. Mam nadzieję, że uda Mi się przemycić Kicka do klatki. Tak jest plan, więc czemu nie? Ten mały dziad żre Mi książki. No marchewki mu nie wystarczą? Jak zaraz dostanie po dupie...

-Cześć Konradku! - powiedziała moja mama - a to jest...

-Koleż...- nie dokończyła Marinette.
O nie, nie. Ja mam inny plan.

-Dziewczyna. - powiedziałem obojętnie. - Marinette Dupain - Cheng. Chodź, Mari.

-C-c-o?)

Twarz Marinette przybrała kolor soczystego buraka. Doskonale.

A moja mama pewnie już układa swój niecny plan, jak powstaną małe Konradki. Cóż, w pewnych aspektach się z nią zgadzam.

Właśnie przeszliśmy do mojego pokoju. No, to teraz zacznie się zabawa.

-D-dziewczyna?! O-ood kiedy?! - zapytała sexy Biedra jąkając się.

-Od teraz.


-----------------------------------------------------------

Heeejj XD
Mam nadzieję, że docenicie moją 'pracę' (czyt. Lenistwo).
Pisałam to w drodze do szkoły, także no.

Pozdrowienia dla fanów Olchusiowego Pędzelka.

Marietta.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro