Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXII

Paul

Siedziałem z Markiem w jego namiocie. Nat poszedł do Alexa. Z tego co wiem poszli razem z Carą nad jezioro.

- A tak w ogóle to co się ostatnio stało? Alex ledwo co mógł chodzić.- spojrzałem na niego. Nie wiem czy powinienem mu mówić. Tak naprawdę to jest osobista sprawa Alexa, ale chyba nic się nie stanie jak powiem to Markowi? Mam nadzieję, że się nie obrazi. 

- No... Hubert próbował go zgwałcić.- chłopak otworzył szeroko oczy i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. To aż taki szok? W sumie... 

- Że co? Żartujesz sobie prawda?- pokręciłem przecząco głową. Sam chciałbym żeby to był żart. Gdy przypominam sobie oczy Alexa, pełne przerażenie i całe mokre od łez, aż mam ochotę znaleźć tego gnoja i obić mu ryj. Ale niestety mamy umowę. On zostawi Alexa w spokoju i nie będzie niczego próbował, a ja nie zniszczę mu życia. Proste? Proste.

- Niestety ale nie. Ale wszystko załatwiłem. Nie będzie już niczego próbować. Mam nadzieję.- mój przyjaciel spojrzał na mnie jak na idiotę. O co mu chodzi?

- Teraz sobie żartujesz prawda? Jak mogłeś pozwolić mu uciec? Jak?! Przecież on go prawie zgwałcił! Wyobrażasz sobie co musiał czuć Alex? Jak on się musiał bać! A ty pozwoliłeś mu od tak sobie pójść. Czyś ty do reszty zdurniał? Ja na twoim miejscu tak bym mu wpierdolił, że nie byłby w stanie się ruszać!- jeszcze nigdy nie widziałem go tak wkurwionego. Ale nie ma racji. Gdybym coś mu zrobił miałbym przesrane. Mógłby zgłosić pobicie i co ja bym zrobił? Wiem, że teraz pewnie brzmię strasznie egoistycznie ale taka jest prawda.

- Ale nie byłeś na moim miejscu. Mimo wszystko nie chce mieć kłopotów za coś takiego. Przynajmniej teraz zostawi Alexa w spokoju. Co się mnie czepiasz?- powiedziałem trochę poirytowany. Dlaczego zawsze, wszystko to moja wina?

- Dlaczego się czepiam? Ty chyba se żarty teraz robisz. Nie wiem czy wiesz ale Alex został prawie zgwałcony. ZGWAŁCONY. Rozumiesz? A to co zrobiłeś było okropne. Jak mogłeś dać mu uciec?- ma racje... Alex płakał i pewnie strasznie się bał a ja dałem tak po prostu odejść temu gnojowi. Jaki ja byłem głupi. Nadal jestem. Jak mogłem dać tak skrzywdzić moją księżniczkę?

- Masz racje. Jezu... Ale teraz nie mogę nic zrobić. Trzeba go dorwać inaczej.- Mark spojrzał na mnie ze zdiwiniem. Posłałem mu NASZ uśmiech, który po chwili odwzajemnił. Teraz na pewno wie o co mi chodzi. Tego uśmiechu nie mógł nie rozpoznać. 

- Paul, jednak jeszcze umiesz myśleć. Jestem ciekaw co pomyślał sobie Alex.- spojrzałem na niego ze zmarszczonymi brwiami. Dlaczego tak to go interesuje?

- A co ma powiedzieć?- mój przyjaciel spojrzał na mnie wzrokiem: "jesteś głupi czy głupi?".

- Ty serio się pytasz?- ten widząc powagę na mojej twarzy cicho westchną po czym pokręcił głową z niedowierzanie i się zaśmiał. Jemu odbija czy po prostu ja nie ogarniam co się dzieje?- Patrz. Jak to musiało dla niego wyglądać? Pomagasz mu ale potem puszczasz jego oprawcę wolno. Sam pomyśl. Jak to wygląda? Gdybym był na jego miejscu pomyślałbym, że lecisz sobie ze mną w kulki. Nawet nie dałeś mu porządnie w pysk, a pozwoliłeś odejść! Ciekawe czy się na ciebie obrazi.- nie często to mówię ale Mark ma rację. Mogłem chociaż złamać mu nos a nauczycielowi powiedzieć, że się debil wywrócił. Byłoby to wiarygodne. Ale... co jeśli Alexs jednak się obrazi? Nie chciałbym tego. Już przez kilka dni się do mnie nie odzywał. Muszę przyznać, że było mi ciężko. Alex, który całkowicie mnie ignoruje? To zdecydowanie nie dla mnie. Przez te kilka dni tęskniłem za nim. I to bardzo.

- Oby się nie obraził.- nastała chwila ciszy.- A teraz uczcijmy to minutą ciszy.

Wybuchliśmy śmiechem. Takie odpały tylko z Markiem. Po jakiś dziesięciu minutach śmiania się i dokuczania sobie nawzajem w końcu się uspokoiliśmy. Brzuchy bolały nas od ciągłego śmiechu, a w kącikach oczu zebrały się łzy śmiechu. Gdy zobaczyliśmy w jakim jesteśmy stanie zaśmialiśmy się jeszcze raz.

- Tak w ogóle to gdzie Nat i reszta?- zapytałem przyjaciela. Ostatnio zbliżyli się do siebie z blondynem. Nasi przyjaciele dość długo nie wracali z wycieczki. A co jeśli Hubert... skończ. Hubert nic im nie zrobił. Dlaczego tak panikujesz?

- Powinni nie długo wrócić. Minęły już... dwie godziny. Muszą się wyszaleć.- racja. Przyjechaliśmy tu żeby odpocząć. Nagle wejście do namiotu mojego przyjaciela zostało otwarte. Spojrzeliśmy w tamtą stronę. Do namiotu weszli  cali roześmiani i mokrzy, Cara, Nat i Alex. Cara była w bikini, a dwójka pozostałych w szortach do kąpania.

- Ej! Nie chlapcie. Dlaczego weszliście tu mokrzy? I dlaczego jesteście nie ubrani?- Mark zbombardował ich pytaniami. Chłopak nie lubi gdy ktoś chlapie jego rzeczy. Nigdy nie lubił.

- Bo przyszliśmy po nasze zguby- odpowiedziała Cara. Czy oni... ? Nie. Serio myślą, że z nimi pójdziemy? Nie ma szans.

- Wy serio jesteście tacy naiwni i myślicie, że z wami pójdziemy? W takim razie grubo się mylicie. Nigdzie się nie wybieramy, prawda Paul?- spojrzałem na swojego przyjaciela po czym znów na trójkę przed nami.

- Prawda Mark. Nie mamy zamiaru się z tąd ruszać. Możecie już iść.- spojrzałem na każdego z nich znudzonym spojrzeniem. I wcale mój wzrok nie zatrzymał się najdłużej na Alexsie. I wcale nie poczułem ukłucia w sercu gdy zobaczyłem jego pełne rozczarowania spojrzenie. Wcale. Kropelki wody spływały po jego twarzy i lekko umięśnionym torsie. Boże jak on wygląda... nie! Paul nie myśl o nim w TEN sposób. To jest chłopak, na dodatek twój przyjaciel. Weź się w garść Paul.

- Och, dajcie spokój. Chodźcie! Woda jest ciepła!- spojrzałem na czerwonowłosego. Uśmiechał się szeroko co chwilę spoglądając to na mnie, to na Marka. Jezu Alex przestań! Jak ja mam się teraz nie zgodzić? Nie długo przez ciebie zwariuje! Mark widząc moją minę wkroczył do akcji.

- Dobra. Niech wam będzie. Jutro wyjeżdżamy, prada?- wszyscy pokiwali głowami na potwierdzenie.- Więc zrobimy ognisko. Wiecie bez nauczycieli, z procentami. Będzie zajebiście!- on mógłby imprezować bez przerwy.

- No dobra, ale skąd chcesz wsiąść alko, geniuszu?- zapytałem go. Jeśli powie, że ma go ze sobą to jebnę.

- Mam go ze sobą.- i jebnąłem. Co za... On naprawdę jest alkoholikiem.

- No dobra ale to wieczorem a teraz idziemy się kąpać! Ruchy panowie!- zawołała Cara. Wyszliśmy z namiotu i skierowaliśmy się w stronę wody. Zapowiada się ciekawy dzień... i noc, oczywiście. Bo będzie się dziać.

***
Hejka!
Mam nadzieje, że się spodobało. Przepraszam za błędy i nieobecność ale wiecie... szkoła i te sprawy... Wesołych świąt!
Do następnej!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro