Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XV

Paul

Siedziałem w stołówce z moją paczką ale byłem tutaj tylko ciałem. Myślami nadal błądziłem przy zdarzeniu na korytarzu. Co we mnie wstąpiło? Co to było za uczucie? Zazdrość? Tylko o co? Może i miałem o nim zapomnieć i wrócić do dawnego życia ale chyba to nie możliwe. Mimo moich wszelkich starań, moje myśli wciąż do niego wracają. Głupia truskawka! Coś ty ze mną zrobił? Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałem. Ech... jestem już tym wszystkim zmęczony. Spojrzałem na stolik przy, którym zazwyczaj siedzi Alex i myślałem, że oszaleję. Alex i ten pedał siedzieli przy jednym stoliku i śmiali się z nie wiadomo czego. Zacisnąłem dłonie w pięści. Dlaczego? Dlaczego ja nie mogę być na miejscu tego jebanego pedała? Chuj mnie obchodzi, że jestem facetem po prostu jestem zazdrosny. Może nie wiem o co ale jestem zazdrosny, koniec i kropka. Przez moment oboje się na mnie patrzyli, pewnie zauważyli, że cały czas się w nich wparuje. Wziąłem swoją tackę i ruszyłem w stronę dwóch chłopaków. 
Położyłem swoją tace obok czerwonowłosego i koło niego usiadłem. Chwilę panowała cisza i to nie tylko przy naszym stoliku ale na całej stołówce. Byłem strasznie zdenerwowany. Nigdy wcześniej nie byłem w centrum uwagi, WSZYSTKICH. Dosłownie wszystkich. Nawet panią za ladą. Nie macie co ugotować, czy jak? 

- Na co się patrzycie?! Nie macie własnych spraw?! Nosy w tace i do jedzenia!-  znikąd pojawił się Mark. Jak on wkroczy do akcji...  Siedzący obok mnie Alex cicho się zaśmiał z słów mojego przyjaciela, na co się lekko uśmiechnąłem. Tylko co tu robi Mark? Chłopak usiadł koło Nat'a, na co ten widocznie się spiął. 

- Co taka cisza? Nigdy mnie na oczy nie widzieliście czy co?- na słowa Marka wszyscy wrócili do swoich spraw, jakby nic się nie stało. W sumie nic się nie stało.

Zaczęliśmy jeść nadal siedząc w ciszy. 

-  Po co tu przyszliście? Przecież macie swój stolik.- Alex odezwał się jako pierwszy. Muszę przyznać, że zabrzmiał chamsko. W sumie trochę się nie dziwię.

- Racja mamy własny stolik ale Paul postanowił zjeść z wami- Mark dość mocno podkreślił ostatnie słowo.- A gdzie ten imbecyl tam i ja.- już miałem coś odpowiedzieć ale usłyszałem ciche prychnięcie obok siebie. Śmiejesz się? Oj ja ci dam...

- Z czego się śmiejesz?- spojrzałem na niego trochę rozzłoszczony, trochę rozbawiony.

- Z ciebie.- że co? Alex zaczął z powrotem jeść, a Mark i blondyn zaczęli się śmiać. Osz te dwa małe gnojki.

- Niby dlaczego?- czerwonowłosy spojrzał na mnie ze znudzeniem. Czy ja cię nudzę? Oj, tak mi przykro. Wyczujcie ten sarkazm.

- Czyż to nie oczywiste? Śmieję się ze śmiesznych rzeczy wiec powinieneś zrozumieć.- chłopak  posłał mi lekki uśmiech, a tamta dwójka znów wybuchła śmiechem. Szok i niedowierzanie. - Z czego się śmiejecie? Nie jesteście od niego lepsi.

- Ej, nie przeginaj.- czyżby Mark się zdenerwował? A ze mnie się śmiałeś. Karma zawsze wraca szumowino jedna.

- No co? Tylko prawdę mówię.- wszyscy spojrzeli na niego w szoku. Nie wygląda na takiego, który potrafi kogokolwiek obrazić.

- Ty tak na serio? Łał.  Nie spodziewałem się tego po tobie. Coraz bardziej cię lubię.- serio? Mark ty to jednak mądry nie jesteś.

- Muszę przyznać mu rację. Nie widać po tobie, że potrafisz tak komuś dogryźć.- tym razem odezwał się Nat. Chyba po raz pierwszy odkąd się do nich dosiedliśmy. 

- No widzicie. Jeszcze wiele o mnie nie wiecie.

- Jestem ciekaw co jeszcze przed nami ukrywasz Aleksie.- na moje słowa wszyscy łącznie ze mną wybuchli śmiechem. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy tak dobrze nie bawiłem się na lunchu.

- Zmiana stolików? Tylko czemu z jebanym pedałem?- nagle dosiadła się do nas reszta szkolnej elity. Do, której zresztą ja i Mark się zaliczamy. Przez chwilę zapomniałem o tym z kim na co dzień się zadaję. 

- O co ci chodzi Chris?- do akcji wkroczył Mark. 

- O co mi chodzi? Siedzicie z jebanymi pedałami. O to mi chodzi. A do tego razem z nimi gadacie.- zacisnąłem dłonie w pieści na to jak nazwał, może nie Nat'a, ale Alexa. To nie jest żaden pedał. A szczególnie nie jest jebany.

- Chris, pedał to też człowiek. Zluzuj gacie bo cie chyba cisną.- Mark nie przejmujesz się niczym, prawda?

- Od kiedy tak uważasz?- Chris już bardzo zdenerwowany mówił przez zaciśnięte zęby. Widać, że jest na granicy wytrzymałości. Zawsze mnie dziwiło za co on tak nienawidzi pedałów.

- Chris daj spokój. Nic ci nie zrobili.- tym razem do akcji weszła Ave. Alex posłał jej lekki uśmiech, a ona go lekko odwzajemniła. Ciekawe...

- Kolejna obrończyni pedałów się znalazła. Co się z wami dziś dzieje? Zresztą nie ważne. Nie mam na was czasu. Do później.- Chris odszedł a my zostaliśmy w tych samych pozycjach. Przez chwilę panowała cisza ale szybko zaczęliśmy prowadzić normalną rozmowę. Nawet rozmawialiśmy z Nat'em. Ciekawe jak długo utrzyma się to w dobrym nastroju. Przez ten lunch bawiłem się lepiej niż przez wszystkie poprzednie lunchy, razem wzięte. Mam nadzieję, że taka atmosfera utrzyma się przez dłuższy czas.

***
Hejka!
Mam nadzieję, że się spodobał. Dziękuję za komentarze i gwiazdki. Nie wiem kiedy będzie kolejna cześć ale postaram się jak najwięcej.
Do następnej!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro