Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII

Paul

Nawet nie wiem ile czasu minęło odkąd siedzimy wtuleni w siebie. Alex delikatnie pochrapując wtulał się w mój tors. Nie wiem dlaczego ale nawet przyjemnie się tak z nim siedziało. Mijały kolejne minuty a on nadal się nie obudził. Nawet jest słodki gdy śpi. Że co? Słodki?! Naprawdę muszę odpocząć od Marka. Z zamyśleń wyrwali mnie ratownicy medyczni. Co oni tu robią? Po chwili wyszli z gabinetu z Carą na noszach, za nimi wyszła szkolna pielęgniarka. Gdy ratownicy odeszli ona spojrzał na nas. 

-Co się dzieje? Czemu ją wynoszą?-spojrzałem na nią z niezrozumieniem. Przecież nie było z nią źle. Więc czemu teraz ją wynoszą? 

-Widzisz, Cara była nieprzytomna a ja nie mogłam jej obudzić, a do tego najprawdopodobniej ma złamane kilka żeber. Muszą ją zabrać do szpitala. Powiadomimy jej rodziców i policje. Proszę abyście powiedzieli to co widzieliście. Takie pobicie powinno być surowo ukarane.- co zrobić? Przecież jeśli powiem prawdę Ave pójdzie do więzienia. Ale jeśli nie powiem prawdy to co się wtedy stanie? Nosz kurde. Policja? Po co ona od razu? Przecież można to rozwiązać pokojowo. Chyba. Dlaczego tak mocno ją pobiły? Dlaczego w ogóle ją pobiły? Co szczeliło Ave do głowy? Dobrze wiedziała, że może mieć przez to kłopoty. Co za głupia kobieta. Niedługo po przyjeździe ratowników pojawił się jakiś chłopak. Dość wysoki ale nie wyższy ode mnie, zarówno czarne oczy jak i włosy. Gdy jego wzrok zatrzymał się na mnie i Alex'sie wyglądał na zdziwionego jak i szczęśliwego. Podszedł do nas szybkim krokiem i przykucną. 

-Jak dobrze, że nic ci nie jest braciszku!- dotkną policzka Alexa. Nie wiedziałem co mam zrobić ani kim jest ten chłopak. Braciszku? Alex ma brata? No przecież. Skąd mógłbyś to wiedzieć? Idiota z ciebie Paul. Nic o nim nie wiesz. Taka jest prawda.

-Jesteś jego bratem?- zapytałem się dla pewności. Mimo wszystko nie mogę go oddać w ręce nieznajomego. 

-Przepraszam nie przedstawiłem się. Nazywam się Jack Farris i tak jestem starszym bratem Alexa.- Farris? Alex Farris? Nie pasuje.- A ty kim jesteś?

-Och... Paul. Paul Smell. Jestem...kolegą Alexa?- co miałem powiedzieć? Chyba nie, że...w sumie jesteśmy dla siebie nikim ważnym. Co ja tu jeszcze robię? Ale idiota z ciebie Paul. Odkąd poznałem tego czerwonowłosego dość często się obrażam. Ciekawe.

-Dlaczego zapytałeś a nie stwierdziłeś?- spojrzałem no niego z niezrozumieniem. Ach no tak. Przypał...

-Tak jakoś. Przyszedłeś po Alexa?- łyknij to proszę.

-Tak! Daj już go biorę. Pewnie nie było ci wygodnie.- gdy Jack zabrał zemnie Alexa poczułem jaki zmęczony i ścierpnięty jestem. 

-Jest okej.- wstałem z podłogi i się otrzepałem.-A właśnie. Powiedz Alex'owi, że Care zabrali do szpitala. Na razie!- odwróciłem się z zamiarem odejścia ale zatrzymał mnie głos brata truskawki.

-Dziękuję, że się nim zaopiekowałeś. Na razie!- ostatnie co widziałem zanim odszedłem było to jak Jack przytula swojego brata. Dla mnie Mark jest moim młodszym bratem. Jest zwariowany i szalony ale da się do tego przywyknąć. Chociaż czasem przesadza. Bardzo przesadza... szkoda gadać. 
Ruszyłem w stronę domu bo nie miałem zamiaru tu dłużej zostać. Lekcje najwyżej od kogoś przepisze... śmieszne. Zastanawia mnie jeszcze jedna sprawa. Gdy na korytarz wpadł ten jego brat i nie wiedziałem, że to jego brat poczułem tak jakby... zazdrość?  Nie to nie to. Chociaż... zazdrość czułem tylko raz ale pamiętam to uczucie doskonale. Miałem 9 lat. Wracając do domu zobaczyłem jak dziewczyna, która mi się podoba... całuje się z inną dziewczyną. Pamiętam, że jak to zauważyłem stanąłem jak wryty a wracałem do domu z otwartą buzią. Dosłownie. W tym wieku nie chciałem tego widzieć. W ogóle nie chciałem tego widzieć. Wtedy, teraz ani nigdy. Chociaż muszę przyznać, że to był jeden z powodów przez, które zostałem homofobem. Drugim było to, że mój ojciec postanowił uciec ze swoim kochankiem. Najgorsze jest to, że raz widziałem jak się pieprzyli i raz jak mój ojciec robił mu laskę. Okropne. Od czasu gdy uciekł nie odezwał się ani razu. Tchórz. Moja matka nie zniosła tego za dobrze. W sumie ja też. Jak można zostawić swoją rodzinę dla kochanka? Nie rozumiem tego i nigdy nie zrozumiem ale nie zaakceptuje. Wszedłem po cichu do domu i zdjąłem kurtkę oraz buty.
-Mamo? Jesteś?- nie usłyszałem odpowiedzi więc ruszyłem w głąb domu. Jak zwykle na podłodze walały się puste butelki i ubrania. W salonie ani w kuchni nikogo nie było więc ruszyłem w stronę sypialni matki. Otworzyłem drzwi i zauważyłem ją śpiącą na łóżku. Wyszedłem cicho z jej pokoju i zamknąłem drzwi. Otworzyłem drzwi mojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Jestem ciekaw czy Alex będzie jutro w szkole. Gdy tak sobie myślałem o "truskawce" nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem.

***
Hejka!
Oto kolejna część! Mam nadzieje, że wam się spodoba. Mam nadzieję, że nie ma błędów.
Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro