VII
Dziękuję za pomoc przy rozdziale @WITHOUT_DREAM oraz @Debil_Ever
***
Alex
-Hej Alex, obudź się.- ktoś próbował mnie obudzić, jak można przerwać mój sen?! Szczególnie tak piękny! Śniłem o tym, że jestem w piernikowym domku gdzie wszystko jest ze słodyczy! Mój domek...
Otwarłem zaspane oczy i i lekko przetarłem je ręką. Spojrzałem z pretensją na osobę, która wyrwała mnie ze snu. Okazało się, że tą osobą jest Jack, mój starszy brat. Wpatrywał się we mnie swoimi czarnymi oczami. Co on tu robi?
-Oszalałeś kretynie? Po co mnie budzisz?- jak on śmiał? Jak tak można? Nie dość, że dręczy mnie w domu to jeszcze nachodzi w szkole. Ja mu dam. Oleje go lodowatą wodą, kurwa o piątej rano! Albo zjem wszystkie żelki! O tak to jest idealny pomysł . Jack pożegnaj się z żelkami! Chwila...co ja robię w szkole? Ach no tak...Cara. Spojrzałem na brata smutnym wzrokiem na co wziął mnie w objęcia. Mocno się do niego przytuliłem i pozwoliłem sobie uronić łzę.
-Wszystko będzie dobrze. Cara wyjdzie z tego.- ciekawe. Paul powiedział mi to samo przed moim zaśnięciem. Właśnie, Paul! Oderwałem się od brata i rozejrzałem się dookoła ale nigdzie go nie było.
-Jack czy jak przyszedłeś był tu jakiś chłopak?- nie wiem czemu tak mi zależało na tym aby jednak Paul został wtedy przy mnie . Przecież nie musiał.
-Tak. Miał brązowe włosy i był wysoki. Chyba. Dlaczego spałeś w jego ramionach?- a jednak został. Dlaczego zrobiło mi się cieplej na sercu? Chwila, spałem w jego ramionach? Co się dzisiaj dzieje?
-Spałem w jego ramionach?- spojrzałem z niedowierzaniem na Jacka. Przecież Paul nie jest gejem. Nie przytulałby mnie.
-Tak. Przytulał cię a ty spałaś w jego ramionach. Wiesz jak słodko razem wyglądaliście?
-Nie możliwe. Paul nie jest gejem. Nie przytulałby mnie.- prawda? A może jednak nie?
-A więc ma na imię Paul? Nawet do niego pasuje. Nawet jeśli nie jest gejem to cię przytulał. Pogódź się z tym. Od dziś shipuje was! Będziecie...Już mam! Plex! Tak to będzie doskonałe. Zbieraj się, Cara jest w szpitalu. Chcesz jechać od razu do niej czy najpierw do domu odpocząć?- jemu odbiło. Jakie shipy? Dlaczego mój brat jest taki popieprzony?
-Pojedźmy najpierw do domu. Tak w ogóle, która jest godzina?
-Jest... 17.47. Nie martw się przepiszesz od kogoś lekcje.- minęło tak dużo czasu? Niby od kogo je przepiszę? Po tym co odwaliłem nie dość, że nie będę miał z kim czasem pogadać to jeszcze będę prześladowany. Mądry to ty braciszku nie jesteś. No cóż teraz muszę jechać do domu przebrać się i do szpitala.
**TIME SKIP**
*SZPITAL*
Szedłem białym korytarzem do sali numer 47, tak jak powiedział mi lekarz Cary. 43..45..46..jest! Nie wiem czy powinienem wejść tam bez pukania ale co tam. Wszedłem po cichu do sali i pierwsze co zauważyłem to biel, biel i jeszcze raz biel. Dlaczego w szpitalach zawsze jest biało? Podszedłem do łóżka, na którym leżała strasznie blada dziewczyna.
-Och Cara. Co one ci zrobiły?- cicho westchnąłem i chwyciłem jej dłoń. Zacząłem delikatnie gładzić jej dłonie palcami cały czas wpatrując się w jej twarz. Worki pod oczami, wyschnięte usta, siniak na policzku, zszyta brew i kilka innych zadrapań. Dlaczego jej to zrobiły? Przecież nigdy się nie wychylała.
Skoro Cara jest w szpitalu jestem ciekaw co się stanie z Avą. Przez nią moja przyjaciółka wylądowała w szpitalu. Nie odpuszczę jej. Nawet jeśli miałbym być pośmiewiskiem całej szkoły. Ta szmata dostanie to na co zasłużyła.
-A..alex?- cichy głos wyrwał mnie z zamyśleń.
-Obudziłaś się? Jak się czujesz?- ścisnąłem mocniej jej rękę i starałem się dostrzec grymas bólu na jej twarzy. Na szczęście nic takiego nie zauważyłem.
-Jak sam widzisz już nie śpię. Już o wiele lepiej. Długo tu siedzisz?- ona chyba nigdy nie straci poczucia humoru. Cieszę się, że już jej lepiej. Nie wiem co bym zrobił jutro Ave jeśli okazałoby się, że z Carą jest źle.
-Nie, niedawno przyszedłem. Cieszę się, że już ci lepiej. Nie wiem co bym zrobił Ave gdyby okazałoby się, że stało ci się coś poważnego. Tak w ogóle co ci jest? Lekarz powiedział mi tylko w jakiej sali leżysz.- spojrzałem na nią z oczekiwaniem.
-To dobrze, że nie siedzisz tu zbyt długo. Jak widzisz moja twarz trochę ucierpiała do tego mam połamane trzy żebra i obitą nogę. Nic takiego.- spojrzałem na nią z niedowierzaniem. Nic takiego?
-Nic takiego? Dziewczyno masz połamane żebra! Zabije ją, no po prostu ją zabiję!- naprawdę ją zabije. Moją Care?! Jak tak można?!
-Uspokój się! Lekarz powiedział, że żebra szybko się zrosną, a opuchlizna też szybko zejdzie. Już nie długo będę pełna siła a wtedy się zemścimy!- jak ona może mieć w sobie tyle optymizmu? Podziwiam ją za to. Ale jeszcze jedna sprawa nie daje mi spokoju...
-Cara a tak w ogóle to za co one cię pobiły?- na moje pytanie jej uśmiech widocznie przygasł. Co przede mną ukrywasz?
-Bo ja...
***
Hejka!
Wiem zakończenie się pewnie nie spodobało ale chwila napięcia musi być. Jest troszkę krótsze niż ostatnio ale mam nadzieje, że się spodoba.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro