LIII
Alex
Obudziłem się w swoim łóżku. Czy to możliwe, że zasnąłem na kanapie? Przez głaskanie mnie, Paula? Najwidoczniej tak. Usiadłem i przetarłem oczy. Za oknem było całkowicie jasno. Spojrzałem na zegarek a tam czternasta jedenaście. Cholera! Dlaczego nikt mnie nie obudził? Dzisiaj miałem iść do szkoły! Szybko zerwałem się z łóżka i pobiegłem do kuchni skąd dochodziły jakieś dźwięki. Jack stał przy garach. Mój pieprzony brat stał przy garach. W różowym fartuszku w białe kwiatki. Nie mogąc się powstrzymać wybuchłem śmiechem. Chłopak podskoczył ze strachu i spojrzał na mnie nie wiedząc o co chodzi.
- Pięknie... wyglądasz w... tym... fartuchy- powiedziałem przez śmiech. Policzki chłopaka przybrały piękny odcień różu. Szybko wyciągnąłem telefon i zrobiłem mu zdjęcie. Spojrzałem na swoje dzieło i wybuchłem kolejnym śmiechem. To jest takie piękne. Chyba mam nową tapetę.
- Nie śmiej się ze mnie! I usuń to zdjęcie!- Na jego słowa tylko bardziej się roześmiałem i schowałem do kieszeni. Gdy opanowałem swój atak śmiechu, wdrapałem się na wydmę kuchenną i zacząłem wesoło machać nokami jak dziecko.
- A więc co na obiad... droga panno?- chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem ale tego nie skomentował.
- Norcina- na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Jak ja go kocham. Ale nadal muszę coś ą zrobić.
- Przepraszam.- Przestałem machać nogami i spojrzałem na swoje stopy. Jest mi tak bardzo wstyd za to co zrobiłem. Mimo wszystko nie powinienem.
- Za co przepraszasz?
- Za to, że nie wróciłem na noc i nie dałem wam żadnego znaku życia. Nie chciałem żebyście się martwili naprawdę.- chłopak wyłączył gaz pod jednym z mich ulubionych dań i podszedł do mnie. Podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Nie masz za co przepraszać. Wybaczyłem ci gdy tylko zobaczyłem cię w drzwiach.- To ja powinienem przepraszać za to, że nie powiedziałem ci wcześniej.- pokręciłem głową i także go objąłem.
- Dawno i nie prawda. No może prawda ale już nie ważna. Ważne, że się pogodziliśmy.- przytulaliśmy się jeszcze przez chwilę dopóki coś mi si nie przypomniało.- A tak w ogóle to dlaczego mnie nie obudziłeś? Miałem iść dzisiaj do szkoły.
- Ach, spałeś tak słodko, że nie miałem serca. No a do tego uznałem iż jesteś tym wszystkim wyczerpany i lepiej by było żebyś jeszcze pospał.- dobrze myślał.
- Jesteś najlepszy!- chłopak tylko się zaśmiał i wrócił do garów. Teraz w tym fartuszku i kopystką w dłoni wygląda jak prawdziwa pani domu. Brakuje tylko stroju pokojówki. Już wiem co kupie mu na urodziny. Będzie pięknie wyglądał.
- Gotowe!- moje rozmyślenia o bracie w damskich ciuszkach przerwał sam Jack. Postawił przede mną talerz, pełen jednego z moich ulubionych dań. Szybko zabrałem się za jedzenie.
- Jezu jakie to dobre!- powiedziałem z pełną buzią. Gdyby szpitalne jedzenie też takie było to bywałbym tam częściej. Niestety nie ma tam takich pyszności. Na śniadanie chleb z masłem, jajko i jakaś sałata, ser czy pomidor, na obiad nie dobry schabowy czy coś rybo podobnego, a na kolacje praktycznie to samo co na śniadanie. Zdecydowanie wolę gdy Jack gotuje.
- No ja mam nadzieję. Nie po to tyle stałem przy garach w tym fartuszku żeby tobie nie smakowało.- Jack zaczął ściągać słodki fartuszek, by usiąść koło mnie i zjeść swoją porcję cudownej potrawy, zwanej także norciną. Jedliśmy w przyjemnej ciszy. Gdy skończyłem odniosłem talerz do zmywarki. Najadłem się do pełna. Jack musi częściej gotować.
- Musisże długo gotować braciszku. Na serio było zarąbiste. Szczerze to nawet nie wiedziałem, że umiesz tak świetnie gotować.- odwróciłem się przodem do nadal jedzącego Jack'a.
- Przecież prawie zawsze gotuje.
- W takim muszę częściej być w szpitalu żeby bardziej smakowało mi twoje dania.- zaśmiałem się z miny chłopaka. Wydą policzki i zmarszczył brwi. Dziwię się, że to on jest same a nie uke.
- Ty lepiej uważaj bo zaczniesz sobie gotować.- chłopak wrócił do jedzenia a ja zrobiłem mine szczeniaczka. Jack doskonale wie, że nie zabardzo umiem gotować. Uwielbiam jeść, a nie przygotowywać jedzenie. Znając mnie wszystko by znikło zanim w ogóle by się pojawiło.\
- Wcale nie jesteś miły.- chłopak skończył jeść i tak jak ja przedtem, po czym spojrzał na mnie z powagą.
- A miałem byś miły?- wydałem z siebie krzyk oburzenia, po czym zacząłem gonić go po całym domu grożąc mu. Cieszę się, że się pogodziliśmy.
***
Hejka!
Wiem, że długo nie było rozdziału ale chyba wszyscy wiedzą dlaczego. Ogółem komputer nadal jest zepsuty ale przypomniałam sobie, że mam laptopa. Mam nadzieję, że się podobało. Dla tych wszystkich, którzy chc a mieć dłuższe części, wybaczcie ale to niemożliwe. Niektóre części będą dłuższe a inne krótsze.
Do następnej!
*Norcina- makaron z mięsem i szpinakiem. (Pyszne)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro