Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24.

Było...dziwnie. Bo zaraz po tych słowach zemdlałam. Nie wiem czemu. Heh.

Ale coś mi się przyśniło. Dosyć śmiesznie. Bo stałam na Olimpie przed Ateną, Posejdonem i Apollem i tupałam lekko nogą czekając na ich wyjaśnienia. A oni niczym dzieci stali i patrzyli się wszędzie byle nie na mnie. Tylko Apollo stał i uśmiechał się jak głupi. W sumie jest najbardziej spoko ze wszystkich bogów, więc cieszę się że jest jednym z moich ojców. Czekajcie. Ja serio tak powiedziałam? Jednym z moich ojców?
- To wreszcie powiecie mi o co chodzi czy nie? - przerwałam ciszę.
- Oj no co chcesz usłyszeć? Mieliśmy trójkącik jak się upiliśmy w barze "Pod Młynkiem"? Szczerze mówiąc dobrze wspominam ten bar... - powiedział Apollo.
- Nie demoralizuj dziecka. - przerwał mu Posejdon.
- Oj no weź. Nie bądź sztywniak. - powiedział Apollo i mrugnął do mnie.
Szczerze mówiąc jakby nie był moim ojcem to bym już dawno z nim flirtowała.
- W każdym razie mam trójkę rodziców, boskich rodziców i nie jestem bogiem. Jak?
- Otóż. Gdy dowiedziałam się że jestem w ciąży, zdecydowałam że oddam cię śmiertelniczce... tak oto twój niesmiertelny płód zmienił się w smiertelny, ale jako że byłaś silna, to... - powiedziała Atena.
- Nieważne w każdym razie jesteś i żyjesz. Nie możemy ustalić kto jest Twoim ojcem bo masz w sobie moce wszystkich bogów. Ale najprawdopodobniej jestem nim ja. - powiedział Posejdon.
- Dlatego ze mną możesz flirtować. -  powiedział śmiejąc się Apollo.
- Czy ty naprawdę jesteś taki beznadziejny czy tylko udajesz? - spytała Atena.
- Możecie na chwilę skończyć te przepychanki? Dziękuję. Czyli tak. Mam 2 potencjalnych ojców z czego jeden jest bardziej prawdopodobny, ale mam moce wszystkich bogów. Czyli teoretycznie jestem potężnym herosem i największym magnesem na potwory. Zgadza się? - upewniłam się.
- Tak. - odpowiedzieli.
- Em... małe pytanko. Mogę filtrować z Apollinem i z jego dziećmi czy nie?
- Nie. Znaczy teoretycznie tak, ale ci zabraniam. - powiedziała Atena.
- Zdecydowanie nie. - powiedział Posejdon.
- Oczywiście że tak złotko. Przecież Posejdon jest twoim ojcem na 70 procent. Ja jestem nim tylko w 30 procentach. - uśmiechnął się szeroko i mruknął do mnie Apollo.
Odwzajemniłam to.
- A co z Nickiem? - spytała nieśmiało.
- Em... Hera miała podobną sytuację do mnie... Hades jest ojcem Nicka na 80 procent więc no... tylko ona ma gorzej bo jest boginią wierności i się jej teraz trochę posypało od Zeusa. - powiedziała Atena.
- Nareszcie ma się z czego z niej śmiać staruszek. - zaśmiał się Apollo.
- Ale przecież on też jest jego ojcem tak? - spytałam.
- Tak, ale to Hera była inicjatorką... - zaczęła Atena.
- Och, nie mów na nią bo sama lepsza nie byłaś. - powiedział Apollo wystawiając jej język.
- Upokorzona boginni mądrości. No kto to widział.- powiedział Posejdon i zaczął się śmiać.
- Trochę wypiłam...
- Oj no wszyscy wiemy że nas kochasz... - powiedział Apollo.
- Dobra przestańcie. Mogę już wracać? - wtrąciłam.
- Czemu chcesz wracać...? - spytał Apollo. - Nie jest Ci tutaj dobrze?
- Tęsknię za Nickiem... i przyjaciółmi...
- Dobra. W takim razie. Kochamy Cię skarbie. Papa. - powiedziała Atena po czym rozwiali się w złotą mgłę...

......
Kilka godzin później...
......

Otworzyłam powoli oczy. Najpierw zobaczyłam niebo. A później to niebo zasłoniła uśmiechnięta twarz Nicka.
- O proszę księżniczka wstała.
-A książę na nią czekał? - spytała i uśmiechnęłam się.
- Oczywiście moja Pani. A teraz pozwolisz że pokaże ci nasz domek?- powiedział z wyraźnie zadowoloną miną.
- Em. NASZ domek? - powiedziałam i spróbowałam wstać.
Leżałam na piasku, na plaży przy morzu. Z daleka widziałam Chejrona, który nierwowo chodził po werandzie w tą i spowrotem...
- Tak. Chejron i Dionizos uznali że dzieci boskie, ale zrodzone z śmiertelników, czyli tylko my, mamy mieszkać we wspólnym domku nr 13.
- Ale przecież takiego nie ma? - powiedziałam.
- Wiesz ile byłaś nieprzytomna? - spytał.
- Z godzinę?
- Trzy dni.
- Co?!
- No to. Zdążyłem razem z dziećmi Hefajstosa i Ateny zaprojektować i zbudować domek nr 13.
- Czyli... będziemy mieszkać razem? - spytałam z lekkim zdziwieniem.
- Tak. Przeszkadza Ci to...? - spytał z lekko smutną miną.
- Nie, właśnie bardzo się cieszę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam go mocno, a on zaśmiał się i też mnie przytulił. Staliśmy tak dobrą chwilę. A ja myślałam o naszym pocałunku wtedy... Miałam ochotę go pocałować znowu...
Odsunęliśmy się lekko od siebie, ale na pięć centymetrów... Spojrzeliśmy sobie w oczy i zaczęliśmy się zbliżać do siebie powoli. Kiedy nasze usta się złączyły poczułam w brzuchu dziwne uczucie, serce zaczęło mocniej bić, a ja nie chciałam kończyć tego pocałunku...
Nagle zostałam przywrócona do tyłu, na piach. Nade mną i nad Nickiem stali Connor i Travis szczerząc się jakby zobaczyli 20 milionów dolców.
- Hm hm... A co my tu mamy Connor?
- Wiesz już drugi raz ich zobaczyliśmy, raz na tym dachu, a drugi teraz. Obawiam się, że trzeba będzie siedzieć pod ich oknem i ich pilnować żeby nic nie zrobili.
- Zamieścimy im w domu kamerkę, co o tym myślisz?
Powoli wstałam. Otrzepałam się. I jakimś dziwnym trafem oni znaleźli się po pas w morzu. Normalnie teleportacja, ja nie wiem.
- Aleksa... - zaczął czerwony Travis.
- Tak skarbie? - powiedziałam i posłałam im całusa, a następnie odbiegłam w stronę obozu z Nickiem śmiejąc się głośno.
.....
Staliśmy przed numerem trzynaście. Stał obok 12. Były tam dwie pary drzwi wejściowych. Jedne niebieskie, a drugie srebrne. Fajnie to wyglądało, szczególnie że ściany połowy z niebieskimi drzwiami były srebrne, a tej drugiej niebieskie. Okna były tego samego koloru co drzwi, a firanki tego co ściany. Wygladalo to naprawdę dobrze. Przed kazdym oknem rosły jakieś kwiaty. Pod moim hiacynty, a pod Nicka maki. Nawet trochę śmiesznie.
- To jak wchodzimy? - spytał Nick.
- Jasne. Zaczynamy od mojej czy twojej części?
- W środku i tak są drzwi żeby przejść z jednej do drugiej. Są zamykane na klucz i tylko ty go będziesz miała, żebyś się nie martwiła.
- Nie martwię się. Ufam Ci Nicki - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
Odwzajemnił moje spojrzenie, w następnie złapał mnie za rękę pociągnął do niebieskich drzwi. Otworzył je i przepuścił mnie.
Wnętrze było cudowne. Fioletowe i szare ściany. Uwielbiałam te kolory. Naprzeciwko drzwi były dwa okna, po lewej od drziw było jedno. A ściany pomiędzy drzwiami a przeciwległą do drzwi ściana nie mialy okien. Na ścianie po lewej od drzwi była półka, i kilka obrazów. Jeden z Harrego Pottera, drugi z panoramą Nowego Jorku. Pod półka było łóżko, a za nim stała gitara.
- Jejku to dla mnie?! - wykrzyknęłam.
- Godzinę temu jeszcze tego nie było. No raczej. Ja nie umiem na niczym grać. - zaśmiał się Nick.

Pod oknem stało biurko, a na nim laptop, kartki, ołowki, kredki, ogólnie wszystko co mi jest potrzebne do życia. Obok okna wisiała tablica korkowa, która już widziałam w wyobraźni zapełnioną. Naprzeciwko łóżka stała szafa, dosyć duża, z lustrem. Była hebanowa, przynajmniej taki miała kolor. Drzwi do pokoju obok były lazurowe. Wyglądało to nieziemsko...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro