24.
Było...dziwnie. Bo zaraz po tych słowach zemdlałam. Nie wiem czemu. Heh.
Ale coś mi się przyśniło. Dosyć śmiesznie. Bo stałam na Olimpie przed Ateną, Posejdonem i Apollem i tupałam lekko nogą czekając na ich wyjaśnienia. A oni niczym dzieci stali i patrzyli się wszędzie byle nie na mnie. Tylko Apollo stał i uśmiechał się jak głupi. W sumie jest najbardziej spoko ze wszystkich bogów, więc cieszę się że jest jednym z moich ojców. Czekajcie. Ja serio tak powiedziałam? Jednym z moich ojców?
- To wreszcie powiecie mi o co chodzi czy nie? - przerwałam ciszę.
- Oj no co chcesz usłyszeć? Mieliśmy trójkącik jak się upiliśmy w barze "Pod Młynkiem"? Szczerze mówiąc dobrze wspominam ten bar... - powiedział Apollo.
- Nie demoralizuj dziecka. - przerwał mu Posejdon.
- Oj no weź. Nie bądź sztywniak. - powiedział Apollo i mrugnął do mnie.
Szczerze mówiąc jakby nie był moim ojcem to bym już dawno z nim flirtowała.
- W każdym razie mam trójkę rodziców, boskich rodziców i nie jestem bogiem. Jak?
- Otóż. Gdy dowiedziałam się że jestem w ciąży, zdecydowałam że oddam cię śmiertelniczce... tak oto twój niesmiertelny płód zmienił się w smiertelny, ale jako że byłaś silna, to... - powiedziała Atena.
- Nieważne w każdym razie jesteś i żyjesz. Nie możemy ustalić kto jest Twoim ojcem bo masz w sobie moce wszystkich bogów. Ale najprawdopodobniej jestem nim ja. - powiedział Posejdon.
- Dlatego ze mną możesz flirtować. - powiedział śmiejąc się Apollo.
- Czy ty naprawdę jesteś taki beznadziejny czy tylko udajesz? - spytała Atena.
- Możecie na chwilę skończyć te przepychanki? Dziękuję. Czyli tak. Mam 2 potencjalnych ojców z czego jeden jest bardziej prawdopodobny, ale mam moce wszystkich bogów. Czyli teoretycznie jestem potężnym herosem i największym magnesem na potwory. Zgadza się? - upewniłam się.
- Tak. - odpowiedzieli.
- Em... małe pytanko. Mogę filtrować z Apollinem i z jego dziećmi czy nie?
- Nie. Znaczy teoretycznie tak, ale ci zabraniam. - powiedziała Atena.
- Zdecydowanie nie. - powiedział Posejdon.
- Oczywiście że tak złotko. Przecież Posejdon jest twoim ojcem na 70 procent. Ja jestem nim tylko w 30 procentach. - uśmiechnął się szeroko i mruknął do mnie Apollo.
Odwzajemniłam to.
- A co z Nickiem? - spytała nieśmiało.
- Em... Hera miała podobną sytuację do mnie... Hades jest ojcem Nicka na 80 procent więc no... tylko ona ma gorzej bo jest boginią wierności i się jej teraz trochę posypało od Zeusa. - powiedziała Atena.
- Nareszcie ma się z czego z niej śmiać staruszek. - zaśmiał się Apollo.
- Ale przecież on też jest jego ojcem tak? - spytałam.
- Tak, ale to Hera była inicjatorką... - zaczęła Atena.
- Och, nie mów na nią bo sama lepsza nie byłaś. - powiedział Apollo wystawiając jej język.
- Upokorzona boginni mądrości. No kto to widział.- powiedział Posejdon i zaczął się śmiać.
- Trochę wypiłam...
- Oj no wszyscy wiemy że nas kochasz... - powiedział Apollo.
- Dobra przestańcie. Mogę już wracać? - wtrąciłam.
- Czemu chcesz wracać...? - spytał Apollo. - Nie jest Ci tutaj dobrze?
- Tęsknię za Nickiem... i przyjaciółmi...
- Dobra. W takim razie. Kochamy Cię skarbie. Papa. - powiedziała Atena po czym rozwiali się w złotą mgłę...
......
Kilka godzin później...
......
Otworzyłam powoli oczy. Najpierw zobaczyłam niebo. A później to niebo zasłoniła uśmiechnięta twarz Nicka.
- O proszę księżniczka wstała.
-A książę na nią czekał? - spytała i uśmiechnęłam się.
- Oczywiście moja Pani. A teraz pozwolisz że pokaże ci nasz domek?- powiedział z wyraźnie zadowoloną miną.
- Em. NASZ domek? - powiedziałam i spróbowałam wstać.
Leżałam na piasku, na plaży przy morzu. Z daleka widziałam Chejrona, który nierwowo chodził po werandzie w tą i spowrotem...
- Tak. Chejron i Dionizos uznali że dzieci boskie, ale zrodzone z śmiertelników, czyli tylko my, mamy mieszkać we wspólnym domku nr 13.
- Ale przecież takiego nie ma? - powiedziałam.
- Wiesz ile byłaś nieprzytomna? - spytał.
- Z godzinę?
- Trzy dni.
- Co?!
- No to. Zdążyłem razem z dziećmi Hefajstosa i Ateny zaprojektować i zbudować domek nr 13.
- Czyli... będziemy mieszkać razem? - spytałam z lekkim zdziwieniem.
- Tak. Przeszkadza Ci to...? - spytał z lekko smutną miną.
- Nie, właśnie bardzo się cieszę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam go mocno, a on zaśmiał się i też mnie przytulił. Staliśmy tak dobrą chwilę. A ja myślałam o naszym pocałunku wtedy... Miałam ochotę go pocałować znowu...
Odsunęliśmy się lekko od siebie, ale na pięć centymetrów... Spojrzeliśmy sobie w oczy i zaczęliśmy się zbliżać do siebie powoli. Kiedy nasze usta się złączyły poczułam w brzuchu dziwne uczucie, serce zaczęło mocniej bić, a ja nie chciałam kończyć tego pocałunku...
Nagle zostałam przywrócona do tyłu, na piach. Nade mną i nad Nickiem stali Connor i Travis szczerząc się jakby zobaczyli 20 milionów dolców.
- Hm hm... A co my tu mamy Connor?
- Wiesz już drugi raz ich zobaczyliśmy, raz na tym dachu, a drugi teraz. Obawiam się, że trzeba będzie siedzieć pod ich oknem i ich pilnować żeby nic nie zrobili.
- Zamieścimy im w domu kamerkę, co o tym myślisz?
Powoli wstałam. Otrzepałam się. I jakimś dziwnym trafem oni znaleźli się po pas w morzu. Normalnie teleportacja, ja nie wiem.
- Aleksa... - zaczął czerwony Travis.
- Tak skarbie? - powiedziałam i posłałam im całusa, a następnie odbiegłam w stronę obozu z Nickiem śmiejąc się głośno.
.....
Staliśmy przed numerem trzynaście. Stał obok 12. Były tam dwie pary drzwi wejściowych. Jedne niebieskie, a drugie srebrne. Fajnie to wyglądało, szczególnie że ściany połowy z niebieskimi drzwiami były srebrne, a tej drugiej niebieskie. Okna były tego samego koloru co drzwi, a firanki tego co ściany. Wygladalo to naprawdę dobrze. Przed kazdym oknem rosły jakieś kwiaty. Pod moim hiacynty, a pod Nicka maki. Nawet trochę śmiesznie.
- To jak wchodzimy? - spytał Nick.
- Jasne. Zaczynamy od mojej czy twojej części?
- W środku i tak są drzwi żeby przejść z jednej do drugiej. Są zamykane na klucz i tylko ty go będziesz miała, żebyś się nie martwiła.
- Nie martwię się. Ufam Ci Nicki - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
Odwzajemnił moje spojrzenie, w następnie złapał mnie za rękę pociągnął do niebieskich drzwi. Otworzył je i przepuścił mnie.
Wnętrze było cudowne. Fioletowe i szare ściany. Uwielbiałam te kolory. Naprzeciwko drzwi były dwa okna, po lewej od drziw było jedno. A ściany pomiędzy drzwiami a przeciwległą do drzwi ściana nie mialy okien. Na ścianie po lewej od drzwi była półka, i kilka obrazów. Jeden z Harrego Pottera, drugi z panoramą Nowego Jorku. Pod półka było łóżko, a za nim stała gitara.
- Jejku to dla mnie?! - wykrzyknęłam.
- Godzinę temu jeszcze tego nie było. No raczej. Ja nie umiem na niczym grać. - zaśmiał się Nick.
Pod oknem stało biurko, a na nim laptop, kartki, ołowki, kredki, ogólnie wszystko co mi jest potrzebne do życia. Obok okna wisiała tablica korkowa, która już widziałam w wyobraźni zapełnioną. Naprzeciwko łóżka stała szafa, dosyć duża, z lustrem. Była hebanowa, przynajmniej taki miała kolor. Drzwi do pokoju obok były lazurowe. Wyglądało to nieziemsko...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro