21.
Obudziłam się w szpitalu. Znowu... Zaczynam się już do tego przyzwyczajać. Czy mogę przeżyć tak chociaż miesiąc bez żadnych wizyt tutaj?
Przypomniałam sobie co się stało... Nick... Muszę sprawdzić czy żyje!
Chciałam zerwać się z łóżka i iść go szukać, ale... nie mogłam niczym poruszyć. Tylko oczami. Nawet nie mogłam niczego powiedzieć... CO MI SIĘ STAŁO?!
- Och nie martw się to tylko taki stan przejściowy. - powiedział ktoś.
Skierowałam wzrok w stronę głosu. I kto to był? Oczywiście, że Posejdon!
Siedział se ot tak i patrzył na mnie z troską.
- Alekso. Masz ogromną moc. Nigdy, nikt z bogów nie miał tak silnego śmiertelnego dziecka. Nigdy. Jesteś wyjątkowa. Ale musisz się nauczyć panować nad emocjami. I mocami. Bo kiedy nadejdzie twój czas, nie będziesz miała chwili na ćwiczenie. Trzeba będzie być gotowym. Dlatego gdy tylko cię stąd wypuszczą, proszę Cię ćwicz. Ćwicz aż do granic możliwości. W każdej wolnej chwili. Los ma dla Ciebie ogromne zadanie. Chwalebne, niesamowite i zapewniające chwałę na wieki. Ale jest to prawie niemożliwe zadanie. A jak to szło? Czego dokonać nie można, ona zrobi. I o to chodzi. Pamiętaj, że jestem z Ciebie dumny! - powiedział.
Pocałował mnie w czoło i zniknął. Tak po prostu. Moja reakcja... takie że what?! Tak sobie po prostu poszedł po takich słowach?!
Mogłam się nareszcie ruszyć! Wręcz zerwałam się z łóżka. Chciałam szukać Nicka. Chciałam wiedzieć czy on żyje. Czy jest zdrowy, czy dobrze się czuje, czy nic mu nie jest.... proszę. Niech mu nic nie będzie...
,,,,,,,,,, ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, ,,,,,,,,,
Przepraszam za brak maratonu oraz ostatnio brak w ogóle rozdziałów. Przepraszam. Postaram się poprawić!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro