19.
W śnie znajdowałam się na jakimś statku. Naprzeciwko mnie siedział Luk. Widziałam, że był podłamany... Siedział zgarbiony, trzymając się za głowę. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam go aż tak załamanego... Nagle zaczął prowadzić monolog ze sobą:
- Aleksa... Jak mam jej to powiedzieć? Przeszedłem na tą stronę aby Cię chronić? Żeby Cię pomścić? Nie... Nie mogę jej tego powiedzieć... Nie mogę jej powiedzieć, że już kiedyś była w tym obozie... I że to nie do końca dobrze się skończyło. Nie mogę. Oni ją znajdą. I zabiją. - podniósł głowę.
W jego oczach zabłysł smutek. Olbrzymi smutek. Widziałam to... Co się stało? O co chodzi? To tylko sen prawda? To się nie dzieje? Ja nie chcę by on się przeze mnie załamywał... Na sam ten widok serce się kraje... to boli...
- Coś muszę jej powiedzieć, muszę ją przeciągnąć na naszą stronę... muszę... Może Annabeth mi pomoże... Choć w sumie jest na mnie śmiertelnie zła za Kronosa...
- Luk... - wyszeptałam. Wiem że on mnie nie usłyszy ale...
Podniósł głowę. Czyżby...?
- Aleksa? Czy to ty? Mam nadzieję, że to nie kolejny wybryk, Grak!
(Grak to jeden z cyklopów).
- Luk? To się dzieje naprawdę? Przecież poszłam spać... - znów wyszeptałam.
- Aleksa! Tak to naprawdę. Ale Cię nie widzę... Ile słyszałaś? - Spytał.
Jego głos zaczął się oddalać. Chciałam mu odpowiedzieć, ale nie mogłam... Byłam coraz dalej i dalej...
..................................... ................................
Podniosłam się gwałtownie z łóżka. Czy ten sen to jednak była jawa? Nie wiem... w końcu znów jestem w domku Hermesa. To dobrze. Spojrzałam za okno... jeszcze nawet nie świtało. Teraz na zegarek - 5:00.
- Aha. Fajnie - powiedziałam cicho, aby nikogo nie obudzić.
Spojrzałam na Nicka. Spał jak zabity. Ale jak słodko wyglądał...
Myślę że pójdę trochę na arenę poćwiczyć... Czas się trochę wprawić...
Jak pomyślałam tak zrobiłam. Niecałe 15 minut później stałam naprzeciwko manekina do ćwiczeń. Zaczęłam ćwiczenia, ale brakowało mi żywego przeciwnika, albo przynajmniej ruszającego się... Mam pomysł! Ruszyłam w kierunku lasu. Tam na pewno znajdę to co potrzeba....
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
Perspektywa Nicka
Obudziłem się koło szóstej. Już wstało także słońce i.. Aleksa. Spojrzałem na jej łóżko. Hmm... o której ona wstała, jeśli o szóstej, kiedy wszyscy jeszcze śpią, już jej nie ma? Chyba trzeba jej poszukać.
Powoli wstałem i bez pośpiechu zacząłem się ubierać. Nie wiem czemu, ale czułem że mam czas. Znacie takie uczucie? Po wykonaniu wszystkich porannych czynności, powoli powlokłem się wbkiwrunku pierwszego miejsca, będzie spodziewałem się znaleźć Aleksę: arena szermiercza...
......................................................................
Perspektywa Aleksy
Spojrzałam na swoje dzieło. Tak to było coś. Nawet nie wierzę że to ja to zbudowałam.
Ale najlepsze jest to, że znalazłam wszystkie materiały na mechanicznego przeciwnika w lesie! Byłam dumna z siebie... ale jednocześnie zastanawiałam się, jak to do cholery zrobiłam bez żadnego planu czy czegokolwiek innego?!
Włożyłam w rękę robota miecz, a w drugą tarczę. Sama wyciągnęłam swój sztylet i obróciłam go kilka razy aż stał się mieczem... a no tak. Zapomniałam chyba wspomnieć że zmienia się w włócznię, tarczę, miecz, sztylet, bransoletkę, nóż lub scyzoryk? Wybaczcie...
Zaczęłam rozglądać się za tarczą... niestety mój magiczny przedmiot nie mógł być jednocześnie dwoma rzeczami naraz...
Znalazłam kawałek niebieskiego spiżu na skraju areny. Ustawiłam się i właczyłam robota na ,,level 1". No i zaczęła się walka.
Robot działał znakomicie. Po przejściu każdego levelu przechodziłam do następnego, aż doszłam do 20. No, była już gdzieś siódma chyba. Właśnie miałam przełączyć na level 21, gdy zza moich pleców odezwał się Nick:
- Cudeńko. Skąd je masz?
- Zbudowałam. - powiedziałam odwracając się do niego.
- Och. Świetnie... - powoli podszedł do robota i położył na nim rękę. - Ten spiż pochodzi z lasu prawda? Kiedyś wyrzucił go tutaj Hefajstos, ale aż do dzisiaj nikt go nie znalazł... No jesteś pierwsza. Gratulacje.
Uśmiechnął się szeroko, a ja stałam z otwartymi ustami. Po chwili, gdy ochłonęłam, odezwałam się jąkając:
- Jak???... Co???... Ale jak ty to...?
- Mam tak od urodzenia. Podobno w kołysce zrobiłem mały helikopter, którym zabiłem kota, bo mnie denerwował... Fajnie co nie?
- Jesteś pewny, że jesteś dzieckiem Hadesa? Bo to mi zakrawa na Hefajstosa... - powiedziałam.
- Nie uznał mnie jeszcze to po pierwsze. Po drugie ty zbudowałaś to sama i to prawie bez materiałów i planu, więc kto tu mówi o spokrewnieniu z Hefajstosem...
- Dobra, dobra. Już się nie bulwersuj. Skąd wpadłeś na pomysł, gdzie mnie szukać?
- Prawie zawsze gdy nie ma Cię w domku jesteś tutaj, więc to alurat było proste...
- Czekaj. Ty mnie śledzisz czy jak?
- Nie po prostu znam Cię Aleksa...
- Znamy się krótko Nick.
- Ale mam wrażenie że od dziecka... - powiedzieliśmy jednocześnie.
Zaczęliśmy się śmiać. Tak szczerze. Jak przyjaciele. Którymi jesteśmy.
- Przyjaciele na zawsze, na dobre i na złe. - powiedział Nick.
- Przysięga? - spytałam.
Podaliśmy sobie ręce i z uśmiechem zaprzysięgliśmy przyjaźń.
Tuż po przytuliłam się do Nicka.
- Dzięki że jesteś. - powiedziałam.
- To ja ci dziękuję.
- Ćwiczymy dalej? - przerwał trwającą chwilę ciszę.
- Jasne. -odsunęłam się od niego.
Wyciągnął swój sztylet, zmienił go ma miecz i zaczęliśmy walkę na levelu 21.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro