17.
Patrzyłem prosto w jej oczy. W oczy tej, która umarła. Wiedziałem to. Każdy to wiedział. Ale mimo wszystko nie mogłem oprzeć się nadziei, gdy patrzyłem w szaro, jasno zielone oczy.
Po chwili jasność na tyle przyblakła, że zobaczyłem brązowe włosy z pasemkami zieleni, takimi jak moje. Zobaczyłem także jej szeroki uśmiech i wyciągnięte w moją stronę ręce. Bez wahania do niej podbiegłem. I wziąłem ją w ramiona. Chociaż jasność jakby piekła mnie, to chciałem być przy niej i jej nie puszczałem. Nie chciałem jej puścić, bo jeszcze pryśnie i znajdzie się w podziemiu. W krainie Hadesa...
Jasność już kompletnie zniknęła, ale wokół nas nadal panowała cisza. Każdy stał zamurowany, nawet Donizos i Chejron wytrzeszczyli oczy. Znaczy Dioni pewnie o tym wiedział, że ona wróci, ale i tak go chyba to zdziwiło...
- Em, Nick? Tak troszku mnie dusisz wiesz? - powiedziała Aleksa z uśmiechem.
-Och, jasne.- odsunąłem się id niej i trochę zmieszany podrapałem się po karku.
A ona jak gdyby nigdy nic zaśmiała się. Ten śmiech ożywił resztę zaczęli zadawać pytania, uściskom i śmiechom nie było końca, aż wreszcie odezwał się Chejron:
- Dajcie jej trochę spokoju! Dopiero co wróciła do żywych!
Wszyscy zamilkli i odeszli ze dwa kroki.
- Alekso. Zapraszam ze mną. Trzeba trochę porozmawiać i wyjaśnić niektóre sprawy...
Patrzyłem na nią jak podchodzi do Chejrona i z nim udaje się na plażę. Sam poszedłem do domku Hermesa. Tak, nikt mnie jeszcze nie uznał.
,,,,,,,,,,,,,, ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, ,,,,,,,,,,,,,,,,,,
Perspektywa Aleksy
Czułam się świetnie. Nadal nie ogarniam jak to się stało, bo byłam martwa... Szłam teraz obok Chejrona w kierunku plaży. W milczeniu.
- Jak? - Spytał Chejron.
- Nie wiem. Widziałam po śmierci Zeusa. Powiedział tylko tyle, że żyję. I mam wracać do obozu.
- Szkoda, że nic ci nie wyjaśnił. Pomomogłoby to nie tylko tobie, ale także i mi. Na wiele pytań nie zmam odpowiedzi. A ty jesteś jednym z nich. Jesteś bardzo utalentowana, to prawda. Nigdy nie spotkałem kogoś równie zdolnego pod względem mocy itd. Nick trochę mi skrócił waszą przygodę. I jestem pewien że niektóre fakty przemilczał. Nie chciałem go tal wypytywać, bo był załamany i Ciebie zresztą też bie będę, bo jesteś pewnie jeszcze trochę zmęczona i zdziwiona. Dam ci jeszcze trochę czasu, może bogowie się także odezwią.
- Dziękuję. Mogę już iść? - spieszyłam się, choć w sumie nie wiedziałam czemu. Ciągnęło mnie do lasu...
- Tak idź już.
Odwróciłam się i już miałam opuścić plażę, gdy Chejron krzyknął jeszcze:
- Aleksa?
- Tak?
- Nie opowiadaj nikomu co widziałaś po śmierci. Mów że nic nie pamiętasz. Dobrze?
- Jasne.
Powiedziałam i zniknęłam z pola widzenia Chejrona. Ruszyłam prosto do lasu. Kilka kroków w głąb i czyjeś ręce zakryły mi.oczy.
- Zgadnij kto to? - Spytał znajomy głos.
- Luk?
Odwróciłam się i spojrzałam prosto w oczy blondyna. Szczerzył się jak głupi.
- Co ty tu robisz?! Mogą Cię złapać!
- Yhm... Może jeszcze powiesz, że Dioni zamieni mnie w delfina co?
- Tak!
- Słodkie. Martwisz się o mnie? - Spytał z zaczepnym uśmiechem.
- Może. - odpowiedziałam uśmiechając się tak samo.
- Tęskniłem za Tobą. -spojrzał na mnie z powagą i wziął moje ręce w swoje.
- Wiedziałeś o misji? - kiwnął głową. - A o jej przebiegu? - zaprzeczył.
- To dobrze.
- Czemu?
- Bo na niej umarłam.
- Co?! - Zrobił duże oczy i załamaną minę.
- Ale spokojnie, przecież żyję.
- Widzę. Ale mów jak to dokładnie się stało.
Zawahałam się. I odpowiedziałam mu wersję ustaloną z Chejronem. Mimo tego, że go kochałam, nie mogłam mu do końca zaufać. Nie tak jak np... Nickowi.
- To straszne. A to że bogowie Cię nie wyleczyli to kolejny powód, żeby ich nienawidzić.
- Przestań! Może tak miało być? Ważne, że tu teraz jestem. I skąd wiesz, że to nie ich zasługa?
- Ich zasługi to w większości przeszkody.
- A więc jestem przeszkodą.
- Nie, tego nie powiedziałem...
- Przepraszam Cię Luk, ale muszę.już iść.
-Aleksa, Czekaj!
Nie słuchałam go, tylko odwróciłam się i ruszyłam w stronę domku Hermesa. Byłam zła. Bardzo zła. Kiedy mijałam drzewa, one szeptały fo mnie. O czym? O miłości. O ciężkiej miłości, o zdradzie i o życiu. Wyszłam jak najszybciej z lasu doszłam do domku. Westchnęłam stojąc przed drzwiami i weszłam do środka. Było zgaszone światło. Co to już wszyscy poszli spać? Przecież dopiero 22... wzruszyłam ramionami i zdążyłam zrobić tylko jeden krok. Zapaliło się światło, a wszyscy jednym chórem zawołali:
- Witaj z powrotem Aleksa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro