13.
Zobaczyłam drzwi. Drzwi moich rozmiarów, choć daleko było do ziemi. Pchnęłam je i weszłam do sali tronowej na Olmpie. Choć nigdy tam nie byłam, wiedziałam że to Olimp. 10 ludzi, a mianowicie bogów stało w kręgu pośrodku sali, a w środku okręgu jeszcze dwójka. Pochylali się nad czymś, spojrzałam w tamto miejsce i okazało się że to obraz. Obraz śpiącej mnie...
- Jaka ona jest słodka... - powiedziała Afrodyta. - A do tego Nick. Ach...
- Nie podniecaj się. Dziewczyna ma w sobie tyle nieprzewidywalności co burza nad morzem... - powiedziała Hera spoglądając na Posejdona.
- Eee... Coś insynuujesz? - Oczywiście Posejdon.
- Nie wiem jak spłodziliście tak uzdolnione dziecko, ty i...
- Ani słowa więcej Zeusie! Ona to słyszy... - powiedziała Hekate, która pojawiła się znikąd.
Wszyscy spojrzeli w moją stronę, a ja otworzyłam oczy, budząc się prawie z krzykiem.
- Alexa, już prawie jes... Co ci się śniło?
- Nic Nick. Nic. Mówiłeś, że już jesteśmy?
- Już prawie. Oliwka poszła do baru na chwilę.
- Aha.
Usiadłam na siedzeniu i przeczesałam ręką włosy. Nie wiem co miał znaczyć ten sen, ale mam wrażenie, że to się działo naprawdę... Czuje się ostatnio dziwnie. Bardzo dziwnie...
Ruszyłam do toalety. Było zadziwiająco spokojnie.
- Zeusie! Co to jest?! - zapytałam patrząc w lustro.
Wyglądałam o niebo lepiej niż zwykle. Tylko, że wcześniej miałam brązowe włosy z blond pasemkami prawda? A nie brązowe z jasno zielonymi?
Tak samo jak miałam szaro, brązowo, zielono, niebieskie oczy. A teraz szary z domieszką takiego zielonego jak na włosach... Pytanie: Co to jest do pioruna?!!
Wyszłam z łazienki. Czułam się dziwnie. Ale pewnie.
- Aleksa? Zafarbowałaś włosy? W pięć minut? - zdziwił się Nick.
- Yhm tsa.... to chyba sprawka któregoś z nieśmiertelnych. Albo jakiś tam moich talentów. Bo nie mam pojęcia jak to się stało...
- I oczy też ci się zmieniły... - spojrzał mi w oczy. A ja w jego.
To dziwne... wcześniej miał tylko szare. A teraz są szaro zielone. Takie jak moje... Spojrzałam na jego włosy... Czarno zielone...
- Emm.. Nick? Pokazać Ci odbicie?
- Że co?
Spojrzał w lustro, które wisiało w przedziale. Oczy dosłownie wyszły mu z orbit...
- Co do jasnej... - powiedział i przeczesał ręką włosy.
Nagle weszła Oliwka.
- Co? Dzisiaj jest dzień zielonego czy co?
- Oliwia... To nagle się pojawiło. Ale czemu ty tego nie masz? - powiedziałam na głos swoją myśl.
- Nie wiem... Ale za to wiem że jesteśmy na miejscu.
Spojrzałam za okno. Pełno zieleni i gór. A w każdej przynajmniej po jednej grocie... No to powodzenia Aleksa! Poszukaj wieńa Nike. Może być wszędzie.
Zabraliśmy plecaki i wysiedliśmy z pociągu. Wysunęłam lekko sztylet i spojrzałam na Nicka. Zrobił to samo. Uśmiechnęłam się pocieszająco do niego i do Oliwki. Skierowaliśmy wzrok na góry. I ruszyliśmy prosto w nieznane. Po zwycięstwo lub śmierć. Jak zwykle...
30 minut później...
Doszliśmy właśnie na szczyt jakby środkowej góry. A tam, było jeziorko. I drzewo na którym siedziała sowa...
- Hmm.. nie było czasem mowy w przepowiedni o sowie i rybie? - spytała Oliwka.
- O tym samym myślę... - powiedziałam.
- Przepraszam że wam przeszkadzam, ale nazywam się Arlon. Miło poznać Cię Alekso. I ciebie też Nick. - odezwał się ktoś zza moich pleców.
Natychmiast się odwrociliśmy.
Przed namj stał brunet, niezwykle przystojny o hipnotyzujących niebieskich oczach. Był wysoki, wzrostu Nicka. Ubrany był jak każdy nastolatek, ale ja wiedziałam... to był nieśmiertelny. Ale nie mam bladego pojęcia kto to...
- A o mnie to niełaska wspomnieć co? - powiedziała Oliwka podnosząc swoją broń.
- Ach przepraszam Cię. Ale akurat nie ty jesteś tu najważniejszą osobą... Widzisz. Aleksa i Nick. Oni mają oboje rodziców śmiertelnych, prawda? Ale jednocześnie posiadają rodzinę w nieśmiertelnych. Nigdy was to nie ciekawiło? - spojrzał na nas. - Nigdy się nie zastanawialiście czemu tak jest? Tak. Na pewno was to nie raz ruszyło... Zdradzić wam ten sekret? Czy może zostawić Was w nieświadomości, co?
- Nie będziesz mi robił łaski! Nie będziesz władcą mojej wiedzy lub nie... Sami jesteśmy kowalami własnego losu. Więc biorę sprawy w swoje ręce. - to mówiąc chwyciłam sztylet i zrobiłam krok w jego stronę. A za mną jak cień, podążył Nick.
- Ach szkoda. A chociaż byśmy pogadali przed waszą śmiercią. No cóż...
Po słowach Arlona z ziemi wyskoczyły pielielne ogary, a z nieba zleciało stado gryfów. Z ziemi zaczęły wyrastać trujące rośliny, a sama ziemia zaczęła owijać się wokół naszych stóp...
Poczułam skurcz w żołądku. Patrząc na Nicka on poczuł to samo. Pomyślałam o ziemi. I winorośli.
Nagle z ziemi wyrosła winorośl. I zaczęła się owinąć wokół tego gościa.
Teraz z kolei Nick pomyślał o niebie. I burzy. I nagle tego człowieka czy ktokolwiek to był, uderzył piorun. Przeżył.
Pomyślałam o wodzie. I morzu...
- Cześć Aleksa. Widzę już prawie zabiłaś Kochanego Arlona?
Spojrzałam na człowieka obok mnie.
To był Posejdon. Chyba mój ojciec...
- A ty, Nick świetnie.
Spojrzałam na Osobę obok Nicka. Hades. Pan Podziemia.
- No to się cała rodzinka zleciała. Więcej Was matka nie miała? - powiedział Arlon
- Jaką śmierć chcecie mu zadać? Bolesną czy długą? - Spytał Hades z uśmiechem.
Zaczęłam go lubić. Uśmiechnęłam się tak jak on. I podeszłam do Arlona...
- Myślę, że czas na Ciebie. Masz ostatnie słowo?
- Tak... Ja...- powiedział.
- Ach. Aż dwa. - powiedziałam i ścięłam mu głowę, Nick dźgnął go w nogę, Posejdon przebił go trójzębem, a Hades rzucił stygijskim nożem. Szybko polał się ihor. A Arlon rozsypał się na pył...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro