Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10.

Obudziłam się o szóstej. Wstałam i ruszyłam w stronę łazienki, a po drodze zabrałam ciuchy. Jakąś bluzkę, jakieś spodnie. Umyłam się i ubrałam. Potem szybkie pakowanie i już byłą 7:30.

Wyszłam z domku i poszłam na plażę. Miałam zamiar spędzić jeszcze piętnaście minut nad morzem. W spokoju i w ciszy. I prawie by się to udało gdyby nie dwójka perfidnych ludzi...

- Alexa!!!!!!!!!!!!!- Wrzasnęła dwójka moich prześladowców.

- Uch.... - jęknęłam przygnieciona ciężarem Oliwki. A Nick stał nad nami i perfidnie się śmiał.

- No to nie fair! Nie byłam gotowa! Jeszcze chwila, a musiałabyś żyć bez żołądka Oliwia! - powiedziałam, lecz po chwili zaczęłam się tarzać ze śmiechem tak jak oni. To były nasze ostatnie beztroskie chwile. Ostatnia wolność i chwila bez potworów...

Kiedy już mogłam złapać oddech spojrzałam na zegarek... 7:55!

Biegiem, w trzy minuty dotarliśmy na wzgórze. Tam stał już Chejron i Will, syn Apolla.

Pożegnaliśmy się szybko i wsiedliśmy do samochodu Argusa. Naszego kochanego wielookiego.

Ruszyliśmy. Argus miał nas odwieźć Tylko na dworzec kolejowy. Dalej mieliśmy już radzić sobie sami. Telefonu nie mieliśmy, ale zawsze można skorzystać z iryfonu. Podróż dłużyła się bardzo. Rozmawialiśmy, nudziliśmy się, a potem znów rozmawialiśmy. Wreszcie dojechaliśmy na miejsce.

- Dzięki Argus! Do zobaczenia lub nie! - powiedziałam i wysiadłam z samochodu.

Moi towarzysze poszli za moim przykładem. Sprawdziliśmy wcześniej rozkład jazdy i wiedzieliśmy, że mamy około trzydziestu minut do pociągu. Nie będzie przesiadek, ale będzie jeden dłuższy przystanek. Ogólnie wydaje się, że będzie lajcik. A ja powiem: Nie. Na sto procent nie, iż gdyż ponieważ, zawsze jak tak się zapowiada, to również zawsze, tak nie jest. Skierowaliśmy kroki w stronę kasy, aby kupić bilety.

- Wiecie co? Zdaje mi się czy tylko ja przejmuję się trochę tą misją? - spytałam.

- Zdaje ci się. I to ogromny błąd. - powiedział Nick.

Weszliśmy na peron. Taki zwykły. Normalny. O taki

Zaczęłam się rozglądać. Nie było za dużo ludzi. Nie rozpoznałam żadnego potwora ani nic. Cisza. Za cicho. Oparliśmy się całą trójką o biały słup, a ja wpatrzyłam się w tory. Czekaliśmy na pociąg, który miał nas zawieźć prosto go pewnej groty, w pewnej osobliwej górze, która miała z kolei mi pomóc odkryć swoje pochodzenie i przeszłość oraz przyszłość...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro