Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ślad 99


Opowiedziałam im wszystko... Znają całą prawdę o mnie i mojej rodzinie. Nie mam już czego ukrywać. Spodziewałam się lawiny słów głoszących jak im przykro, ale to nie nastąpiło... Między nami od dłuższego czasu trwała cisza. To moja wina... Zdołowałam ich, są zmieszani... Nie wiedzą co mają powiedzieć, sama zapewne bym tego nie wiedziała. Założę się, że Matsuoto nie wie co ma zrobić. Nie tak dawno temu żalił się na śmierć swojej matki i tego, że jego ojciec jest dupkiem, a teraz dowiaduje się, że ja cały czas ciągnęłam za sobą widma przeszłości. Eizo zapewne ma to samo... Zrobił z siebie totalnego dupka, wypiął się na cały świat... Teraz zapewne uważa, że jego powody były błahe. Oboje tak myślą. Nie mają racji... Każdy ma inne problemy, każdy cierpi inaczej. To co dla jednych jest ciężkie, dla innych jest niczym. Jednak ja obiecałam sobie, że nigdy nie będę tego komentować. Kiedy mówiłam, że jest mi ich szkoda, mówiłam prawdę. Nigdy nie wypominałam ludziom ich bólu, nigdy się nie żaliłam. To była moja zasada. Obiecałam sobie, że nie będę narzucać innym swoich problemów, oni męczą się ze swoim mrokiem, nie ma sensu zanurzać ich w moim... Teraz widzę, że miałam rację... Moje przeżycia doprowadziły ich do takiego stanu. 

-Dlaczego nie powiedziałaś nam o tym wcześniej... Myślałaś, że nie zrozumiemy!? 

Blondyn widocznie już nie wytrzymał.

-Nie. Ja tylko...

-Cały czas robiłaś z nas idiotów! Mówiliśmy ci o tym co nas spotkało... Żaliliśmy się z tego, co uważałaś za pierdołę! 

-Nie! Nigdy nie myślałam w ten sposób!

Chłopak chciał powiedzieć coś jeszcze, widać to w jego oczach, ale z jakiegoś powodu postanowił się powstrzymać. Sama myślałam jak zacząć rozmowę, ale nic konkretnego nie przychodziło mi do głowy. No fajnie... 

-Mówiłem, że nie będę ci oceniał... -Spojrzałam na Eiza z zakłopotaniem- I tego nie zrobię. Chce tylko wiedzieć... Dlaczego od razu nam o tym nie powiedziałaś? Mówiłaś, że jesteśmy przyjaciółmi, przyjaciele powinni wiedzieć o takich rzeczach. Powinniśmy cię wspierać... A tymczasem... Cholera jasna! 

Ręce chłopaka z impetem wylądowały na stole, wywracając kubek z gorącą herbatą, która wylała się na jego ręce, w panice złapałam jego dłonie.

-Nic ci nie jest? To musiało boleć...

-Naprawdę o to pytasz? Pytasz czy boli mnie rączka, bo rozlałem herbatę? Pytasz o to chwilę po tym jak powiedziałaś, że zostałaś zmuszona do zabicia własnego rodzeństwa!? Po tym jak powiedziałaś, że twoja matka zginęła na twoich oczach!? 

Przełknęłam nerwowo ślinę i wysiliłam się na uśmiech, tym razem jednak postarałam się żeby był szczery, a przynajmniej żeby tak wyglądał. W końcu wypracowałam go do perfekcji... Właściwie ciekawe, dlaczego nie potrafiłam go wymalować na swojej twarzy w pewnych momentach... Były chwile, w których bardzo się przydawał, a ja nie potrafiłam go użyć.

-Tak, właśnie o to pytam. Boli cię rączka, na którą rozlałeś herbatę? 

Eizo zagryzł wargę. Nie wiedziałam jak zareaguję, puściłam jego ręce i zaczęłam wycierać ciecz z powierzchni. 

-Dlaczego ciągle się uśmiechasz? Nie rozumiem tego... 

Rzucił chowając twarz w dłoniach.

-A myślisz, że ja to rozumiem!? W ogóle nie wiem co tu się odpierdoliło! Najbardziej beztroska osoba jaką znam, właśnie powiedziała mi, że ma krew na rękach! Że przeszła przez jebane piekło na pieprzonej ziemi! A ja nie wiem jak jej pomóc... 

Wykrzyczał Matsu, chyba sam nie był do końca pewny czy jest wściekły, czy jest mu żal.

-Przestańcie tak myśleć. Ja...

-Taka jest prawda! Ja miałem dość życia, gdy dowiedziałem się o śmierci matki! Ty widziałaś jak twoja umiera! Byłaś tylko dzieckiem! Zaledwie kilka lat później zostałaś tak podle zmanipulowana! A teraz... Zachowujesz się jakby nic się nie stało... Jak ja mam na to zareagować!? Opowiadałaś to z takim spokojem... Nawet nie zbierało ci się na płacz! Zupełnie...

-Zupełnie jakbym nie czuła żalu? -Spytałam przerywając jego wypowiedź- Wiem, że właśnie tak myślicie... To całkiem normalne. Byłam przygotowana na to od dłuższego czasu. Nezu zawsze mówił, że kiedyś będę zmuszona do powiedzenia tego co boli mnie najbardziej. Nie chciał żeby było to dla mnie dużym szokiem. 

-Ładna wymówka, a jak jest naprawdę?

Wzdrygnęłam się. Skąd on może wiedzieć, że była to wymówka, właściwie prawdziwa, ale jednak... 

-Moja pieprzona duma nie pozwala mi użalać się nad sobą... Dalej mam wrażenie, że zawiodę wszystkich, którzy chcieli zrobić ze mnie najlepszego bohatera. 

-Zabrzmiało to tak jakbyś tego nie chciała.

Odezwał się Eizo, który do tej pory siedział w milczeniu.

-Sama nie wiem... Nie chciałam dodać im więcej zmartwień. Wiem, że chcieli spełnić marzenie mojej rodziny... Przecież u nas było to normą, wszyscy byli bohaterami. Poszłam za tradycją rodzinną, ale... Czasami mam dość... Oni wszyscy pokładają we mnie nadzieje, którym w obecnym stanie nie potrafię sprostać... Powoli zaczyna przypominać to wieczną wspinaczkę... 

Zażartowałam, ale nikomu nie było do śmiechu... Powinnam przestać rzucać takimi sucharami.

-Wystarczy mała... Chodź tu.

Poddałam się... Doczłapałam się do Eiza i usiadłam między jego kolanami. Cieszę się, że trafiłam na takich ludzi... 

~~~~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro