Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

48

Maraton 8❤️

___________________________________________

Luke

Wczorajszy dzień na długo pozostanie w moje pamięci. Wygrałem chyba najważniejszy mecz w moim życiu, Vivian idzie że mną na bal absolwentów... Jestem z tego tak bardzo szczęśliwy, że aż nie wiem co powiedzieć. Ognisko też było niczego sobie, ale nie zmieniłem co do tego zadania, że wolałbym spędzić resztę dnia z Viv. Nie mogę jednak powiedzieć, że wszystko było takie idealne...

Wczoraj byłem również bardzo blisko wyznania miłości Viv, ale niestety skończyło się to tak jak ostatnim. Tylko że tym razem przeszkodziła nam pijana w trzy dupy Lucy.

Oprócz tego Tom. Ten to kurwa umie namieszać. Nie mam pojęcia jakie miał zamiary, ale nie miał prawa jej tknąć.

Vivian jest MOJA!

Jeszcze się policzę z tym gnojem. Jak wczoraj zobaczyłem, że trzyma moją kochaną za tą rękę myślałem, że go zabiję. Przysięgam... Miałem to przed oczami, jednak nie mogłem zrobić nic więcej, bo patrzyła na to Viv.

Najbardziej ze wszystkiego cieszy mnie fakt, że Vivian czuje się już dobrze. Naprawdę promienieje, kiedy ona jest szczęśliwa moje serce rośnie. To najlepszy widok na świecie...

Nagle, idąc korytarzem szkolnym usłyszałem wołanie.

Odwróciłem automatycznie głowę i ujrzałem mojego trenera. Zatrzymałem się w miejscu, dając mężczyźnie szansę na dogonienie mnie.

-Luke. Dobrze, że cię widzę. Mam dla ciebie dobrą wiadomość.-zaczął.

-Tak, jaką?-zmarszczyłem czoło.

-Wiesz, że na meczu byli obserwatorzy z collegu, do którego chcesz się dostać?-zapytał, na co przytaknęłam. Doskonale o tym wiedziałem, chciałem wypaść przed nimi jak najlepiej. -No właśnie, chcą cię zaprosić na rozmowę. Zainteresowałeś ich, spodobała im się twoja technika gry i chętnie pozyskali by taka osobę w swojej drużynie.-wyznał, a mnie szczęka opadła w dół.

-Słucham? Czy może pan powtórzyć?-poprosiłem w niemałym szoku.

-Powiedziałem, że drużyna o której myślałeś, jest zainteresowana takim zawodnikiem jak ty.-powtórzył.

-O kurwa!-krzyknąłem i z wrażenia uścisnąłem trenera.

-No już, już. Idź zarażać swoim wykwintnym słownictwem kolegów, mi już wystarczy.-mężczyzna machnął ręką i odszedł bez słowa.

O Matko! Nie wierzę, marzyłem o tym odkąd
stanąłem na  własne nogi! Chcą mnie w drużynie.

Szybkim krokiem ruszyłem przed siebie. Muszę znaleźć Liama i mu o tym powiedzieć. Teraz matematykę, czyli musi być pod salą. Raczej nigdzie nie powinien odchodzić.

Kiedy byłem już pod salą, ku mojemu zadowoleniu ujrzałem zajętego przeglądaniem telefonu, Liama. Podszedłem bliżej niego i powiedziałem:

-Stary... Chcą mnie w Los Angeles, chcą mnie w drużynie. Rozumiesz?!-spytałem, a blondyn uniósł zdziwiony głowę w górę.

-Naprawdę?-podniósł się z ziemi.- No to gratuluje brachu.-powiedział i klepnął mnie w plecy.

-Dzięki. Nie wierzę... Z tego wszystkie nie zapytałem nawet trenera, kiedy mam zjawić się na wstępnej rozmowie.-złapałem się za głowę i spojrzałem na mojego przyjaciela, który wyglądał jakby nad czymś intensywnie się zastanawiał.

-Luke, musisz powiedzieć o tym Vivian.-wypowiedział, a mnie uśmiech znikł z twarzy.

-Liam, jeszcze nie teraz.-próbowałem zmienić temat.

-Jak to nie teraz? A kiedy masz zamiar jej powiedzieć? Jak będziesz wsiadał do samolotu? Pamiętaj, że za parę dni kończy się rok szkolny.-upomniał mnie.

-Wiem, ale to nie takie proste. Obawiam się jej reakcji.-spuściłem głowę w dół.

-Zrobisz jak zechcesz, tylko cię ostrzegam przed konsekwencjami.-zacisnął zęby, a w tym momencie zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec lekcji.

Wyjazd do Los Angeles od zawsze był dla mnie priorytetem po zakończeniu szkoły, jednak nigdy nie sądziłem, że sprawy tak się potoczą. Nie przypuszczałem, że zakocham się w Vivian, która okazała się najważniejsza osobą w moim życiu. Nie mam pojęcia, czy wytrzymał bym tam bez niej.

Jak na razie wiem tylko dwie rzeczy:
1. Mam ogromną szansę dostać się do jednej z najlepszych drużyn footballowych w Los Angeles.
2. Jestem bezapelacyjnie zakochany i uzależniony od Vivian Clark.

Co będzie dalej? Zobaczymy? Póki co chce żyć chwilą, jak na nastolatka przystało.-z tą myślą wszedłem do sali lekcyjnej.

***

Vivian

O Boże... Padam z nóg! Jestem taka zmęczona. Nie dość, że wczoraj położyłam się bardzo późno, bo cały czas myślałam o Luke'u to jeszcze dziś miałam niezapowiedzianą kartkówkę z biologii. I wiecie, co? Chyba pierwszy raz zawaliłam. Na serio, nie mogłam się w ogóle skupić. Przed oczami cały czas miałam czekoladowe tęczówki, należące do nikogo innego, jak do Luke'a. Męczy mnie myśl, że poraz kolejny nie dokończył swojej wypowiedzi.

Zastanawiam mnie to, co chciał mi powiedzieć...

Mam nadzieję, że zrobi to jak najszybciej. Inaczej ta niepewność doprowadzi mnie do szaleństwa.

Teraz leżę rozwalona na łóżku że szklanką zimnej lemoniady i wiatrakiem. Tego było mi trzeba, bo nie ma to jak upalne dni w Nowym Yorku. Dziś jest z trzydzieści stopni, nigdzie nie da się wytrzymać, nawet w łazience jest gorąco.

Może spróbuję się schować do lodówki, w końcu jest wysoka i zimna! Powinnam się zmieścić...

Vivian, czy nie dostałaś przypadkiem udaru słonecznego?

Dobra. Rzeczywiście to głupi pomysł. Nie było tematu.

Wzięłam z półki swój telefon i sprawdziłam godzinę, ponieważ jestem umówiona za jakieś... trzydzieści minut z Lucy w kawiarni.

Powinnam zacząć się szykować, ale tak bardzo mi się nie chcę...

Nagle mój telefon wydał z siebie charakterystyczny dźwięk, oznaczający nową wiadomość, którą niemal od razu odczytałam.

Od Mia:
Cześć Vivian 🙂!
Przypominam, że zawody odbędą się w tą niedzielę, mam nadzieję, że ćwiczysz do nich dzielnie.
Pozdrawiam,
Mia

Świetnie... Kompletnie o tym zapominałam. Mam cztery dni. Brawo ja. Da się dobrze przygotować w przeciągu niecałego tygodnia do zawodów tanecznych? Mam nadzieję, że tak... Okej nie ma co myśleć,  to już postanowione, od dziś biorę się do pracy nad swoją kondycja, żebym tam nie padła po pierwszym obrocie.

A teraz lecę się szykować, bo zaraz będzie po mnie Lucy. Swoją drogą jestem ciekawa jak się trzyma po wczorajszych ekscesach, dziś w szkole jej nie było. Ale co się dziwić, wypiła więcej tego jednego dnia, niż w  całym swoim życiu łącznie.

Podniosłam się z łóżka i podeszłam niespiesznie do swojego lustra, które umieszczone było na drzwiach szafy.

-Dobra, nie jest źle.-powiedziałam samą do siebie, kiedy ujrzałam swoje odbicie.

Poprawiłam tylko koka, który po całym dniu w szkole nieco się zmierzwił, ale tak to było całkiem, całkiem.

Odeszłam kawałek od idealnie wypolerowanego lustra i chwyciłam z ziemi torbę, jedyną jaką mam, po czym włożyłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy czyli portfel, chusteczki i jakieś gumy do żucia. Ostatnio cały czas je jem, taki czas jak to się mówi.

Gdy wreszcie udało mi się doprowadzić do porządku, zabrałam telefon z łóżka i wyszłam po cichu z pokoju, tak żeby nie obudzić śpiącej Belli.

Moja siostra też miała dziś ciężki dzień. Stoczyła długi mecz, który udało jej się wygrać. Jestem z niej bardzo dumna, zresztą tak samo jak z Luke'a. Podziwiam,  tym bardziej, że Bell wróciła wczoraj dość późno, skąd ona bierze tyle energii?  Szkoda tylko, że dyrektor nie był tak łaskawy jak wczoraj i nie pozwolił nam skończonym i wygranym meczu, wrócić do domu.

Zeszłam na dół i jak na zawołanie pod dom podjechała Lucy. Wyszłam na zewnątrz i zamknęłam drzwi na klucz, upewniwszy się czy na pewno są zamknięte, ruszyłam w kierunku samochodu rudowłosej.

-Hej.-przywitałam się wsiadając do środka auta.

-Ał, moja głowa. Błagam trzy tony nizej... będę wdzięczna.-spojrzała na mnie skwaszona i odpaliła wóz.

-Widzę, że dopadł cię kac morderca.-powiedziałqm znacznie ciszej.

-Nic mi nawet nie mów. Nie wierzyłam, że coś takiego w ogóle istnieje, dopóki sama nie doświadczyłam. Nigdy więcej alkoholu...-pokręciła delikatnie głową, ruszając spod mojego podjazdu.

-No cóż, ewidentnie ci nie służy. Do tej pory widzę przed oczami, jak ładujesz twarzą w pasku.-zaśmiałam się na wspomnienie tego wydarzenia.

-Co?!-podniosła lekko głos, a zaraz po tym złapała za skronie.

-No tak, biegłaś powiedzieć nam, że Matt wykonał salto do wody i potknęłaś się, lądując buzią prosto w jadane ziarenka, piasku.-wzruszyłam ramionami.

-Aaa, to wszystko jasne. Dlatego tak bardzo bolały mnie dziś rano oczy.-weschnęła. To musiało być bolesno.- Jestem głupia, nawet nie pamiętam co się działo. Ostatnią rzecz jaką kojarzę to jak ty i Luke dołączyliście do nas, śmialiśmy się, że długi was nie było.-przygryzła wargę.

-To bardzo możliwe, bo zaraz po tym sama zaproponowałaś, żeby się napić.-stwierdziłam zgodnie z prawdą.

-I żałuję, mam teraz karę.-wskazała palcem na swoją głowę.-Dobra nie ważne, lepiej powiedz co wyście tam tak długo robili?-poruszyła brwiami.

-No co? Właściwie to nic... Całowaliśmy się.-wyznałam, pomijając incydent z Tomem.

Nie chcę siać niepotrzebnego zamieszania, zdołałam już wyrzucić to dziwne wydarzenie ze swojej głowy.

-Uuu, to nie takie nic.-zachichotała i zatrzymała się pod kawiarnią.-Było jakieś tiruriru?-zapytała, kiedy wysiadałam.

Spojrzałam na nią z niezrozumieniem. O czym ona gada?

-Co?-spytałam.

-O Jezu, no. Było bum bum?-powtórzyła niby jaśniej i zamknęła samochód na klucz.

Weszłysmy obie do kawiarnia i od razu podeszliśmy do lady, na moment przerywając rozmowę.

-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?-zapytał młody kelner.

-Dzień dobry. Dla mnie czarna, mocna kawa. Bez cukru i mleka i to szybko, bo umrę.-wyznała Lucy i dla efektu wytknęła język na wierzchu.

-Dobrze, a dla pani?-zwrócił się do mnie.

-Poproszę herbatę z cytryną.-powiedziałam i wyciągnęłam portfel, żeby zapłacić.

Po dokonaniu wszystkich formalności w końcu usiadłyśmy przy wolnym stoliku. Od razu postanowiłam wrócić do rozmowy.

-Lucy, mów po ludzku,bo nie wiem o co ci chodzi.-poprosiłam ją.

-Ja pieprzę. Czy ten tego?-spytała. -Jaśniej się nie da.-dodała.

-No nie wiem... Co ten tego?-powoli się denerwowałam.

Dziewczyna strzeliła sobie z otwartej ręki w czoło i wykrzyczała:

-Uprawialiście seks!?

Moje oczy są takie tym momencie wielkości pięciu złotówek, a buzia co chwilę otwiera się i zamyka.

Czy ona właśnie powiedziała to na oczach całej kawiarni?

Z lekkim przejęciem odwróciłam głowę w bok i dostrzegłam kilkadziesiąt spojrzeń skierowanych w naszym kierunku.

Nie wierzę w nią...nie wierzę...

-Lucy, błagam... Dlaczego?-zapytałam.

-Co? Moja wina, że wszyscy są tu tacy ciekawscy.-podkreśliła ostatnie słowo i jak na zawołanie wszyscy wrócili do swoich rozmów.

Ciekawe zjawisko...

-Dobra nie ważne. Wracając do twojego pytania to nie, skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?-zapytała, będąc w dalszym szoku.

-No nie wiem... Wiesz pomost, blask księżyca, szum wody, ogólnie ronantiko...-wzruszyła ramionami, a ja tylko pokręciłam głową z dezaprobatą.

Co tam dziewczyna ma w tej głowie?

-Proszę, zamówienia dla pań.-obok nas pojawił się ten sam kelner, co poprzednio i postawił obok nas nasze napoje.

-Dziękujemy.-powiedziała Lucy, a ja tylko uśmiechnęłam się do mężczyzny.

Mam wewnętrzną nadzieję, że nie słyszał naszej rozmowy.

Czuje się tak głupio. Nigdy nie rozmawiałam z nikim o tym tak po prostu, zawsze tylko na lekcjach wychowania w rodzinie. Dla Lucy to takie normalne, a dla mnie takie zupełnie obce...

-Dobra zmieńmy temat, lepiej powiedz, jak z Mattem?-spytałam.

-A bardzo dobrze.-weschnęła rozmarzona. -Wychodzi na to, że będziemy bawić się razem na balu absolwentów.-mrugnęła do mnie okiem.

-No co ty?-podekscytowałam się.

-Mówię poważnie, nawet nie masz pojęcia jak się cieszę. Gdyby ktoś pół roku temu powiedział mi, że pójdę na końcowy bal właśnie z Mattem nigdy bym nie uwierzyłam. Tylko mam jeden problem, nie wiem w co się ubrać. Przeglądałam już wstępnie szafę i nic się nie nadaję.-posmutniała.

-Mam to samo.-spojrzałam na nią i jednocześnie powiedziałyśmy. -Zakupy...

-No czyli ta sprawa załatwiona.-uśmiechnęła się i upiła łyka swojej kawy.-O tak, tego było mi trzeba.-uśmiechnęła się i wyjrzała przez okno.-Viv, czy mi się wydaje czy ten facet robi nam zdjęcia?...

___________________________________________

Dobry wieczór Kochani ❤️

To już ostatni rozdział maratonowy. Dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną podczas jego trwania 😘❤️😘
Jestem bardzo zadowolona, że udało mi się codziennie je publikować i choć nie zawsze były idealnie czasowo to bardzo się starałam ❤️
Naprawdę dziękuję za Waszą obecność 💕 Jesteście Wyjątkowi ❤️!!!

Mam nadzieję, że podobał Wam się taki pomysł i na pewno jeszcze nie raz podejmę się takiego zadania 🙂

Piszcie jak podobał się rozdział?
Kto robi zdjęcia dziewczynom?

Komentujecie i głosujecie 🤩
Buziaki 😘
Widzimy się w czwartek 💞
Dobrej nocki 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro