Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39

Luke

Oj to był ciężki tydzień. Dziś niedziela i koniec tego upiornego tygodnia. Najbardziej zdenerwowałem się w piątek, kiedy matka Jake'a dała Vivian jakiś list. Próbowałem ją odwieźć od pomysłu brania go, jednak nie ustąpiła. W brew pozorom brunetka jest bardzo upartą dziewczyną. Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia co znajduje się w tym liście. Dobrze znam, a właściwie znałem Jake'a i wiem, że lubił kombinować i kręcić. Mam nadzieję, że Viv nie otworzyła tego listu. Do tego nie mogę bagatelizować tego, że brunetka zemdlała. Niby dużo emocji, słońce, ale i tak uważam, że nie było to jedyną przyczyną. Ewidentnie o czymś mi nie mówi...

-Luke, pozwól na chwilę.-usłyszałem głos mojej mamy, dobiegający z za drzwi mojego pokoju. 

Podniosłem się niechętnie z łóżka, na którym leżałem i udałem się niespiesznym krokiem do salony, gdzie znajduje się moja rodzicielka i siostra.

-Tak?-zapytałem, stając  w progu.

-Chodź, chodź.-mama zachęciła mnie ręką, żebym usiadł koło niej na kanapie.

Coś mi tu nie gra..., ale posłusznie spełniłem jej prośbę.

-Słuchaj synku.-zaczęła.

Ocho znam ten ton, zaraz będzie jakieś pouczanie i dawanie wykładów. Ciekawi mnie tylko na jaki temat... zaraz się przekonamy.

-Mamo, mów prosto z mostu. O co chodzi?-spytałem, lekko zirytowany spojrzeniem Ginny, która siedziała na przeciwko mnie z twarzą podpartą o dłonie. 

Do tego ten jej niepokojąco dziwny uśmiech... to jest stanowczo podejrzane.

-Dobrze, a więc.-wzięła głęboki oddech.-Gin powiedziała mi, że w piątek była u nas jakaś dziewczyna. Podobno miła.-poruszyła brwiami i przysunęła się bliżej mnie.

A to mała skarżypyta. Od razu spojrzałem na moją siostrę, która teraz niewinnie patrzyła na lampę. 

Świetnie, a jak tak to wpatrywała się we mnie z premedytacją. Mogłem się tego po niej spodziewać.

Kiedy zbyt długo zwlekałem z odpowiedzią, w końcu powiedziałem wymijająco:

-No tak, były tu trzy dziewczyny i trzech chłopków włącznie ze mną. Oglądaliśmy film.

-Uuu, jeszcze powiedz, że horror. Idealny do niezobowiązującego przytulania.-wtrąciła się Ginny, na co spiorunowałem ją spojrzeniem. 

Grabi sobie, naprawdę nie wiem do kogo ona się wrodziła.

-Luke? Nie kłam mi tu. Twoja siostra wszystko, dokładnie mi opowiedziała. Może i były trzy dziewczyny, ale chyba tylko jedna z nich to Vivian, prawda?-dalej dopytywała.

-No to prawda.-stwierdziłem zgodnie z prawdą.

-Boże, nareszcie. Mój syn ma dziewczynę.-powiedziała i złożyła ręce, jak  do modlitwy.-Już myślałam, że jesteś gejem.-wyznała, poważnie spoglądając na mnie.

To co przed chwilą powiedziała doprowadziło mnie do niekontrolowanego ataku kaszlu.

Ja gejem, co to ma być?

-Mamo!-krzyknąłem, kiedy moje drogi oddechowe się uspokoiły.

-No co? Tyle się obok ciebie kręci tych chłopaków, a dziewczyny wcale. Martwiłam się, miałam nawet zabrać cię do psychiatry.-odparła i złapała się z przerażeniem za klatkę piersiową.

Oj mamo, żebyś ty wiedziała ile ja już tych dziewczyn miałem...

-Spokojnie, jestem... hetero.-zapewniłem ją.

Jezu, ale dziwnie się z tym czuję!

-To dobrze, w takim razie kiedy zaprosisz ją na obiad?-moja mama chyba mi nie odpuści.

-Mamo...-warknąłem.

-Zaprosisz i już.-zawyrokowała i wstała z sofy.

-Takkkk.-krzyknęła Gin.-Będziecie parą królewską.-zapiszczała.

-Ginny, daj spokój.-próbowałem się jakoś opędzić i również wstałem z kanapy.

-Luke, czekaj! Jaki Viv ma rozmiar, lubi różowy kolor, bo już zaczęłam projektować dla niej skrzydła.-zawalała mnie pytaniami, moja siostra.

-Nie mam pojęcia.-odparłem.

-No ej, to się dowiedz. Ale będzie zabawa.-potarła ręce i uciekła w podskokach do swojego pokoju.

To się wkopałem. Zabawy w księżniczki z siostrą, wiedziałem, że kiedyś to obróci się przeciwko mnie. Właśnie nastał ten czas.

Wszedłem z powrotem do swojego pokoju, muszę wyjść z tego domu, bo oszaleję. 

Zaraz moja mama zrobi ołtarzyk w salonie i będzie się do niego codziennie modlić, w intencji mojej i Vivian, a siostra wykończy moje plecy i ręce. To krzesełeczko u niej w pokoju jest tak małe, że ledwie się na nim mieszczę, już nic nie mówiąc o kubeczkach do herbaty, które są wielkości mojego paznokcia. 

Wziąłem swój telefon z półki i szybko napisałem SMS-a do Viv.

Do Vivian:
Masz dzisiaj czas, żeby pouczyć mnie geografii?

Mam nadzieję, że ma. Muszę jak najszybciej poprawić jakiś sprawdzian, a poza tym czemu nie połączyć przyjemnego z pożytecznym?

Odpowiedź przyszła momentalnie.

Od Vivian:
Jasne. Czekam.

No i rewelacyjnie.- z tą myślą od razu udałem się do wyjścia.

-Gdzie idziesz?-zapytała Gin, kiedy byłem przy drzwiach.

-Dowiedzieć się jaki Viv ma rozmiar i jaki kolor lubi.-użyłem sarkazmu.

-Zajebiście.-przytaknęła.

-Gin, już ci mówiłem, żebyś nie używała takich...-nie pozwoliła mi dokończyć.

-Tak wiem, nie używała takich słów. Bla, bla, bla. Powtarzasz się, wiesz? A do tego robisz się upierdliwy, jak stary miękki korniszon.-zarzuciła mi i odeszła.

Nie powiem wcięło mnie. 

Naprawdę, zrobiłem się taki zrzędliwy?

Mam nadzieję, że chciała mnie tylko zdenerwować.

Szkoła ma zły wpływ na dzieci...

-Zapytaj jeszcze jaki ma obwód głowy.-usłyszałem, gdy wychodziłem z domu.

-Gin. Myślę, że nawet Viv tego nie wie.-stwierdziłem słusznie, bo kto normalny zna swój obwód głowy?

-No to co z tego? Zmierzysz.-krzyknęła.

-Niby czym, sznurówką?-zapytałem, już zdenerwowany.

Ostatnio moja siostra zachowuje się jak nie ona.

Czy to już przedwczesny okres dojrzewania?

-Luke, zaraz kończysz liceum i nie wierz, że do tego służy miarka?-walnęła sobie w czoło z otwartej ręki.

Oczywiście, że wiem.-oznajmiłem, broniąc swojej dumy, która i tak została już zdeptana przez dziewczynkę, która ledwo dosięga mi brzucha.

-No i super, czyli jednak masz coś w tej głowie, już myślałam, że tylko puste drewno.-zaklaskała w dłonie.

Nie wytrzymam. 

Czy ktoś mi powie po kim ona ma takie teksty?

-Gin, a czy mi się tylko tak wydaję, czy na urodziny chciałaś lalkę Barbie z całym salonem fryzjerskim?-zapytałem, doskonale sobie zdaję sprawę, że jej pragnie.

-Tak! Przecież wiesz, że tylko się tak droczę. Uwielbiam cię, jesteś najukochańszym bratem na świecie.-podbiegła do mnie i pocałowała soczyście mój lewy policzek.

No i tą wersje mojej siostry to ja rozumiem.

-No dobrze.-przyznałem.

Powiedzieć babie, że coś chcesz się jej kupić... od razu jesteś wychwalany pod niebiosa.

-Lecę, bądź grzeczna.-posłałem jej buziaka.

-Dobrze, ty też.-mrugnęła do mnie okiem.

-Gin!-znów ją upomniałem.

Ma tak twardy charakter...

-I pozdrów ode mnie  Viv.-poprosiła i wypchnęła mnie za drzwi.

Świetnie... 

Nie pozostało mi nic innego jak wsiąść w samochód i pojechać do Vivian. Stęskniłem się za nią.


Vivian

Nie spodziewałam się, że jeszcze dziś zobaczę się z Lukiem. Myślałam, że spędzę samotną i nudną niedzielę. Dlatego bardzo się cieszę, że przyjedzie. Już od dawna planowaliśmy te korepetycje. Ja już swoją lekcje gry w football odbyłam. Wyszło, jak wyszło, ale nie zmienia to faktu, że chociaż próbowałam. Głęboko wierzę w to, że z Lukiem pójdzie lepiej, niż ze mną. Mamy trochę materiału do przerobienia, a bardzo chcę żeby poprawił sprawdzian. W końcu w tym tygodniu rozpoczynają się pierwsze letnie zawody, nie może zabraknąć na nich kapitana drużyny.

Akurat dobrze się stało, bo moja mama poszła dziś do pracy na nocną zmianę, więc nie muszę obawiać się jej reakcji. Teraz nawet te jej nocne zmiany są mi na rękę.

Kiedy miałam w palach pójść do pokoju po moje materiały z geografii, rozległ się dzwonek do drzwi.

Luke.

Od razu poszłam je otworzyć.

-Cześć-powiedziałam.

-Hej.-odparł i wszedł do środka.

-Napijesz się lemoniady? Dziś robiłam.-zapytałam go, kiedy zdejmował buty.

-Tak, poproszę.-powiedział.

-Okej to przyniosę.-uśmiechnęłam się do niego i pomaszerowałam w kierunku kuchni, jednak uniemożliwiła mi to jego ręka.

-Coś się stało?-spytałam, nie wiedząc o co może chodzić.

-Tak, nie przywitałaś się ze mną.-stwierdził.

-Co? Jak to? Przecież powiedziałam, cześć.-wzruszyłam ramionami.

-To mi nie wystarcza, kochanie.-zaśmiał się i czule pocałował mnie w usta, co od razu odwzajemniłam.

Całowaliśmy się do utraty tchu. Tak, jakbyśmy nie wiedzieli się całe lata, a tak naprawdę minęły tylko dwa dni. Moja więź do Luke'a staję się co raz silniejsza.

-No i takie powitanie to ja rozumiem.-powiedział brunet, gdy oderwaliśmy się od siebie.

-Mieliśmy się uczyć.-przypomniałam mu.

-Zaraz, nauka nie ucieknie.-odparł i pocałował mnie jeszcze raz, tylko tym razem krócej.-To jaką masz tą lemoniadę?-zapytał, siadając przy stole.

-Cytrynową.-pochwaliłam się.\

-Ymm, pyszna.-zamruczał, na co odpowiedziałam cichym śmiechem i poszłam przygotować nam napoje.

***

-Luke, skup się.-powiedziałam do chłopaka, siedzącego na przeciwko mnie. Staram się mu wytłumaczyć ten dział jak najlepiej, ale do niego nic nie dociera. Jest strasznie rozskupiony.

-Jestem skupiony. Leśnictwo to dział nauki zajmujący się badaniem przewróconych drzew.-powiedział.

Spojrzałam na niego, jakby urwał się nie z tej ziemi.

-Co ty gadasz? Skąd czerpiesz te informacje? Jeszcze raz, słuchaj. Leśnictwo to dział gospodarki, zajmujący się użytkowaniem i pielęgnowaniem lasów w celu pozyskiwania ich zasobów oraz zachowania korzystnego wpływu lasów na środowisko.-powtórzyłam jeszcze raz.

Widziałam, że brunet koduje sobie to wszystko w głowie, dlatego odczekałam chwilę i przeszłam do kolejnego etapu.

-Dobrze, teraz wymień największy las na świecie. Przypomnij sobie, mówiłam ci o tym na początku.-powiedziałam.

-Wiem, wiem. Tylko mam na końcu języka. To jest ta...no...Amazonia!-wykrzyczał, zadowolony z siebie.

-Tak, dobrze. To teraz rozwiąż te dwa zadania z ćwiczeń.-wskazałam mu palcem co ma zrobić.

-Dobrze.-przytaknął i wziął się do pracy.

To bardzo rzadki widok, Luke'a, uczącego się. Zauważyłam, że w zależności od sytuacji inaczej się skupia. Jeżeli to możliwe, ale na przykład jak prowadzi zaciska szczękę, a teraz kiedy się uczy przygryza dolną wargę w bardzo prowokujący mnie sposób.

-Viv? Deforestacja to przesiedlanie słoni, tak?-zapytał.

-Tak...-odpowiedziałam, dalej wpatrzona w niego.-Co? Nie! Deforestacja to wylesienie.-odparłam, zażenowana, szybko odwracając wzrok.

-No właśnie, miałem rację. Zrobiłem to specjalnie. Byłem ciekawy, co się z tobą dzieję, jak za długo na mnie patrzysz.-spojrzał na mnie zuchwale.

-I co się dzieję?-zapytałam, przerażona tym, że może odkryć uczucia, którymi go darzę.

-Tracisz przy mnie zmysły.-zaczął się ze mną droczyć.

Potwierdzam.

-Nie, po prostu się zamyśliłam.-odpowiedziałam.

-Jasne, jasne... Wiem swoje.-uśmiechnął się cwanie. Zróbmy sobie przerwę. Siedzimy tu już dwie i pół godziny.-zaproponował, zerkając na zegarek.

-No dobrze, to co robimy?-zapytałam go.

-Chodźmy na spacer, jest taka piękna pogoda.-wskazał ręką na zachodzące powoli słońce.

-Mi pasuje.-poparłam jego decyzje.

Nie musiałam dwa razy powtarzać, oboje szybko się zebraliśmy i już po niecałych pięciu minutach, mogłam delektować się cudownym zapachem lata.

-Wiesz, że już za tydzień zakończenie roku?-zapytałam Luke'a.

-Wiem, szybko zleciało.-zauważył.

-To prawda. Ciekawe jak to teraz będzie... gdzie chcesz iść...-zaczęłam, lecz Luke skutecznie mi to uniemożliwił.

-Masz pozdrowienia od Ginny. Bardzo cię polubiła.-powiedział, kompletnie zmieniając tematy.

Dlaczego?

-Super, dziękuję. Ty też ją pozdrów. Ginny to wspaniała dziewczynka. Jesteście do siebie bardzo podobni.-stwierdziłam, zerkając na niego przelotnie.

-Na pewno nie z charakteru.-zaśmiał się.

-Z charakteru też.-zawtórowałam mu.

-Ty wiesz, jaki ona tekst wali?-zapytał mnie.

-Wiem, słyszałam w piątek. Uwierz mi, że ty też czasem takich używasz jak nie gorzej.-powiedziałam.

-No, ale ja mam prawie dziewiętnaście lat, a ona dziewięć.-zauważył.

-Przesadzasz. Taki wiek.-pokiwałam głową.

-Nazwała mnie dzisiaj miękkim korniszonem.-przyznał się.

-Hahaha. Co?-zapytałam śmiejąc się do rozpuku.

-No tak, tylko dlatego, że zwróciłem jej uwagę na słownictwo.-wyrzucił w powietrze ręce, z dużym niezrozumieniem.-Tyle razy zwracałem jej uwagę, że nie wolno tak mówić. A ona ciągle swoje.-dodał.

-Wiesz, że zakazany owoc smakuje najlepiej.-spojrzałam mu głęboko w oczy.

-Wiem, sam go spróbowałem.-uśmiechnął się i pocałował czubek mojego nosa.

O Matko, w moim brzuchu właśnie przefrunęło stado motyli. 

To jak on na mnie działa nie równa się  z niczym. 

-Tak w ogóle to masz zaproszenie na obiad od mojej mamy.-powiedział, a ja przystanęłam.

Zaraz, zaraz...co?

-Luke?-zapytałam, trochę od czapy.

-Moja mama wie, że u nas byłaś. Ginny jej wypaplała. Dziś wzięła mnie nawet na poważną rozmowę, na której dowiedziałem się, że podejrzewała mnie po bycie gejem.-wyznał.

Luke, gejem?

Prędzej, ładnie bym śpiewała.

-No cóż. Z chęcią wpadnę. Daj tylko znać, kiedy.-uśmiechnęłam się do niego, chociaż wewnętrznie trzęsłam się jak galareta.

Obiad z jego mamą? To poważna sprawa. Wiecie, o co chodzi... boje się, że mnie nie polubi, czy coś. 

Boże, miej mnie w opiece...

-Jasne, dam znać.-powiedział, jednak miałam wrażenie, że coś go męczy.

-Luke, co cie gryzie?-zaczęłam, delikatnie.

-Nic, nic. Tak sobie myślę.-zapewnił.

-Przecież widzę...-ciągnęłam dalej.

Brunet westchnął i wydusił w końcu z siebie:

-Chodzi o ten list.

O nie! Błagam, nie chcę do tego wracać... To co swoje już przeżyłam.

-Przeczytałaś go?-zapytał dosadnie.

-Tak.-odparłam zgodnie z prawdą.

-Powiesz mi co w nim było?-drążył temat, tylko że teraz jego głos drżał, jakby się czegoś obawiał.

Ale nie mogę powiedzieć mu co na prawdę było w tym liście. Nie wierzę w słowa Jake'a, tym bardziej w te na końcu. Niby na jakie niebezpieczeństwo jestem narażona, ale sam fakt iż to napisał przeraził by bruneta, który jest wobec mnie nadopiekuńczy. Zaraz wprowadziłby godziny policyjne pod oknem.

-Przeprosiny i wyjaśnienia. Dlaczego, pytasz?-byłam ciekawa jego odpowiedzi.

Zanim jednak mi jej udzielił odetchnął z ulgą.

-Viv, po prostu się martwiłem. Dobrze wiesz jaki jest Jake. Lubi mieszać, straszyć. Bałem się o ciebie.-wyjaśnił.

-Cały czas się o mnie boisz. Dlaczego?-zapytałam go wprost.

Luke przystanął i chwycił w swoje duże ciepłe dłonie moje drobne rączki. Spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami i zaczął mówić:

-Bo cię....

___________________________________________

Kochani Moi ❤️
Wiem, że rozdział dziś znów późno. Przepraszam, ale ostatnio tyle się dzieje, że brakuje mi czasu dosłownie na wszystko 🙄. Dlatego myślę, że kolejny rozdział pojawi się dopiero za tydzień. Mam teraz kilka spraw szkolnych do załatwienia i nie jestem w stanie tego pogodzić 😶.
Wybaczcie mi to ❤️

Koniecznie głosujecie i komentujecie 🤩.
Jak podobał się rozdział ?

Buziaki 😘 i dobrej nocki 😘

Widzimy się w przyszłym tygodniu w czwartek 💞😘

PS Przepraszam, że w takim momencie przerwałam ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro