Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35

Vivian 

Dzwonek do drzwi nieustannie wydawał z siebie charakterystyczny dźwięk, który powoli zaczynał mnie denerwować. Gdzie jest Luke? Dlaczego nie otwiera? Przecież jest w domu, nigdzie nie wychodził.

-Luke! Otwórz!-krzyknęła obok mnie Ginny. 

Czyli nie tylko ja zaczynam tracić cierpliwość.

-No co za ciapa, no.-powiedziała dziewczynka i wyszła z pokoju.

-Ginny, zaczekaj.-odparłam i wyleciałam jak z procy, zaraz za nią.

Nie minęła chwila, a byłyśmy już w salonie. Od razu w oczy rzucił mi się uśmiechnięty od ucha do ucha Luke, który zmierzał w kierunku drzwi.

Co on robił przez tyle czasu i dlaczego tak głupio się uśmiecha?

-Luke. Wiesz, że ktoś dobija się tu od jakiś pięciu minut?-zapytała go głupio Ginny.

-Oj nie przesadzaj, nie aż tyle. Po za tym nie mogłem oderwać się od robienia gofrów, dla ciebie.-spojrzał na siostrę i uśmiechnął  się do niej.

-Co? Gofry?-zapiszczała i pobiegła do kuchni.

Nie za bardzo wiedząc co się dzieję oparłam się o furynę.

Z niemałą obawą czekałam, gdy Luke wpuści  do środka niespodziewanego gościa.

Ciekawe kto to.

Kiedy Luke otworzył drzwi moim oczom ukazała się grupka naszych znajomych. Liam, Matt, moja siostra i Lucy. Wpadli do środka ze śmiechem, brunet wcale nie był zdziwiony tym faktem. Tylko ja stałam jak osłupiała. 

Ja się pytam co tu się właśnie stało?

Nagle obok mnie pojawiła się prawdopodobnie zainteresowana krzykami, dziewczynka, która w buzi miała gofra z czekoladą.

-O nie, ja stąd idę. Nie będę uczestniczyła w tej libacji.-Ginny wywróciła oczami i powędrowała do swojego pokoju.

-Ale gofry  zabieram ze sobą.-dodała unosząc palca w górę, czym bardzo mnie rozśmieszyła i wróciła z powrotem do żółtego pomieszczenia.

Westchnęłam ze śmiechem i w końcu się odezwałam, kiedy dotarło do mnie, że Luke o wszystkim doskonale wiedział.

-Wiedziałam, że coś kombinujesz.-spojrzałam na Luka 

-Nie prawda, dobrze wiedziałaś, że chce w tym tygodniu zorganizować takie spotkanie.-uśmiechnął się do mnie niewinnie.

Jasne, ale nie że to będzie dziś...

-Wiedziałaś?-zapytałam Lucy.

Rudowłosa pokiwała głową.

Świetnie...

-Ty też?-tym razem zwróciłam się do siostry.

-Tak.-odparła.

Jeszcze lepiej...

-O wy małpy i nic nie powiedziałyście?-zapytałam ze śmiechem.

-O niespodziankach się nie mówi, wybacz.-powiedziała Lucy.

-No tak, ale...-zaczęłam, jednak nie dane było mi skończyć przez Matta.

-Dobra, koniec tego pierdolenia, gdzie browar?-spytał poirytowany naszą gadką z dziewczynami.

-Stary w domu jest dziecko. Wyrażaj się.-odezwał się Luke.

-I tak słyszałam.-oburzyła się Gin.

Wszyscy odwróciliśmy się w jej kierunku.

Nie mogłam wytrzymać, widząc dziewczynkę, która niosła w swoich małych rączkach górę gofrów. Najlepsze było to, jak musiała je podtrzymywać brodą, żeby nie runęły na podłogę.

-Ej Ginny. To jest dla wszystkich. Wracaj do tej kuchni i odłóż ten stos na miejsce.-zaczął spokojnym tonem Luke.

-Nie, trudno. Te są moje, jestem głodna, zrób sobie nowe.-powiedziała spokojnie i zniknęła za ścianą.

Gdyby ktoś zobaczył teraz minę Luka. Ginny jest po prostu rewelacyjna. Mam wrażenie, że nikt nie musztruje  tak Luke jak właśnie jego siostra.

-Słyszeliście, jakie to małe jest pyskate? Boże...-chłopak zwrócił się w końcu do nas.

Nikt się nie odzywał, zamiast tego zaciskaliśmy usta, żeby tylko nie zacząć się śmiać.

-Dobra idziemy usiąść, nie będziemy przecież tak stać.-odparł Liam, przerywając tą ciszę.

-Tak, to dobry pomysł.-zaśmiał się Lucy.

-To co, każdy po piwku?-zapytał Luke.

-Tak.-odparli zgodnie.

Cała grupa rozeszła się po salonie. Większość zajęła miejsca na kanapie. Natomiast ja powędrowałam za Lukiem do kuchni.

-Piwo? W domu jest Ginny.-zauważyłam, gdy Luke wyjmował z lodówki zimne butelki.

-Spokojnie, zaraz będzie po nią mama jej koleżanki. Wiesz nocowania, sraty i pierdaty.-przypomniał mi.

-No tak... Luke?-zatrzymałam go.

-Tak?-zapytał.

-Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym spotkaniu?-próbowałam to z niego wyciągnąć.

-Przecież mówiłem, głuptasie.-zaśmiał się.

-No tak, ale nie wiedziałam, że dziś. Po za tym zabrałeś mnie z pod szkoły po to, żebym poznała twoją siostrę. Nie mogłeś powiedzieć od razu.

Chłopak spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.

-Nie mogłem, bo wtedy byś się na to nie zgodziła. Tak jak powiedziała twoja przyjaciółka to miała być niespodzianka i chyba się udała, no nie?-podszedł do mnie.

W sumie to Luke ma rację. Gdybym wiedziała o tym ich nikczemnym planie na pewno bym się na to nie zgodziła, przynajmniej dziś. Moje zmęczenie cały czas daję się we znaki.

-Udała.-odparłam pogodnie, bo jakby nie patrzeć bardzo się postarali.

-Wiesz, lubię cię zaskakiwać.-wyszeptał mi do ucha.

Znów to samo. Przyjemne dreszcze, tylko że teraz wiem czym są powodowane.

Chłopak niespodziewanie połączył nasze usta. Zaczął powoli muskać moje wargi, a ja oddawałam mu wszystkie gesty. 

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że uwielbiam gdy to robi. 

-Ykhm. Może pomóc?-usłyszałam tak dobrze znany mi głos.

O Boże.

Moja siostra stała ze wzrokiem wbitym we mnie, doskonale zdaję sobie sprawę z tego co chce mi przekazać tym spojrzeniem.

-Nie dzięki.  W całowaniu doskonale radzimy sobie sami.-zaśmiał się Luke.

Nie, on tego nie powiedział. Nie zrobił tego.

Swoje oczy z siostry przeniosłam właśnie na niego.

-No co?-zapytał jak gdyby nigdy nic.

Gdyby mój wzrok umiał zabijać...

-Dobrze, to może wezmę szklanki.-odezwała się zakłopotana Bella.

-Po co? Są niepotrzebne. Pijemy z gwinta.-zdziwił się Luke.

-I co z tego? Tu są jeszcze dziewczyny. Szklanki są dla nas, a nie dla was.-broniła się Bell.

Atmosfera zrobiła się dość gęsta.

-Dobrze, Bell to weź je. A my z Lukiem, poszukamy jeszcze jakiś słonych przekąsek.-uśmiechnęłam się do niej.

-Ta jasne.-odpowiedziała i wyszła z pomieszczenia.

-Luke!-skarciłam go.

-Czy nie można było pominąć tego komentarza?-zapytałam.

-Och no. Daj spokój.Miałem ochotę cię pocałować, a niezależnie czy to twoja siostra czy nie, to nie ma prawa w jakikolwiek sposób próbować cię pouczać.-wyznał.

-Wcale mnie nie pouczała.-stwierdziłam.

Ta wcale, Vivian...

-Jej wzrok mówił wszystko, skarbie.-przyznał i po raz kolejny mnie pocałował, jednak w porę się odsunęłam.

-Pozwól mi dokończyć to co zacząłem, bo nie wytrzymam.-powiedział zdesperowany i dotknął mojego policzka.

Nie umiem się na niego długo gniewać. Oj, nie umiem.

Luke połączył nasze usta, które rozpoczęły namiętny taniec. Standardowo to on dominował, zawsze. W pewnym momencie przyspieszył do tego stopnia, że nie byłam w stanie oddawać tych pocałunków.

Gdy zabrakło nam tchu odsunęliśmy się od siebie z wielkimi  uśmiechami.

-Chodź, bo zaczną coś podejrzewać.-zwróciłam się do Luka.

-Idę, tylko może wezmę te przekąski, bo to dopiero byłoby podejrzane.-zaśmiał się szczerze.

-Racja, tam widziałam jakieś paluszki.-wskazałam palcem na półkę.

Luke od razu je znalazł.

-Mam.-powiedział.

-To świetnie, w takim razie idziemy.-odparłam zadowolona.

Z uśmiechem na ustach wróciliśmy do salonu. Wszyscy byli bardzo zadowoleni, od każdej osoby w tym pomieszczeniu, emanowało radością. To takie cudowne. Cieszę się, że ich poznałam. Z całej tej paczki nie znam może zbyt dobrze Matta, ale wydaje mi się, że nie jest taki zły. Jeszcze zdążę  się o tym przekonać.

Miałam już usiąść na kanapie, kiedy pod domem rozległ się klakson samochodu.

Luke podszedł prędko do okna, a zaraz potem krzyknął:

-Gin, przyjechały.

Nie trzeba było długo czekać na dziewczynkę, która w swoim ręku trzymała ogromny, wycieczkowy plecak na wyjazdy.

-Halo? Ty jedziesz tam na noc, a nie na tydzień. Po co ci taki wielki wór?-zapytał zszokowany brunet.

Zaraz się zacznie.-z tą myślą usiadłam tuż obok mojej przyjaciółki.

-To najpotrzebniejsze rzeczy, nie czepiaj się. Poza tym musiałam spakować gofry do osobnego pojemnika, bo inaczej całe by się zgniotły, a nie poczęstuje takimi koleżanki.-wygłosiła dziewczynka.

Luke westchnął wyraźnie zirytowany.

-Moje gofry?-zapytał.

-No, a czyje? Dlatego mówię, że pudełko zajęło sporo miejsca i tak tylko się wydaję, że mam dużo rzeczy.-wytłumaczyła Ginny.

-Jasne, dobra leć i baw się dobrze. Mam nadzieję, że będzie was bolał brzuch po tych gofrach.-odparł złośliwie chłopak.

-Na twoim miejscu nie cieszyłabym się tak, bo to ty będziesz musiał mnie wozić do lekarza.-zachichotała, a Lukowi zrzędła mina.

A nie mówiłam, ta dziewczynka potrafi go perfekcyjnie zgasić.

-Gin, błagam cię.-warknął.

-Tak wiem, wiem. Też cie kocham.-posłała mu buziaka w powietrzu.

Haha.

-Idę, miło było cię poznać Viv. Mam nadzieję, że jeszcze wpadniesz. Wtedy Luke będzie mógł mieć swoją królową.-zwróciła się do mnie.

Odchrząknęłam zawstydzona.

-Jasne, na pewno wpadnę. Ciebie też miło było poznać.-uśmiechnęłam się do niej.

-Super.-powiedziała i ruszyła w kierunku drzwi.

-Bajo zgrajo!-pożegnała się i wyszła.

-Boże, kiedy ona zrobiła się taka pyskata i najważniejsze, po kim ona  to ma? Na pewno nie po mnie.-wyparł się Luke.

Spojrzałam na niego znacząco.

-Nie, Viv. Nie po mnie.-próbował wszelkich sposobów, aby tylko upewnić mnie w swojej racji.

-Owszem po tobie, Luke.-twardo stałam przy swoim.

-To od ostatnich dni czort, nie dziecko.-powiedział i zajął miejsce obok mnie.

-Jest podobna do ciebie i to bardzo, koniec kropka.-zawyrokowałam.

-No, haha. Tylko czekać, aż zacznie się zakładać z koleżankami.-odezwał się lekko podpity Matt.

Nagle nastała cisza, Liam i Luke spojrzeli przerażeni na swojego przyjaciela. Za to ja z dziewczynami nie miałyśmy pojęcia o co chodzi.

Przecież Matt tylko zażartował, a do tego nie mówi tego na trzeźwo.

-Haha, no tak.-zaśmiał się nerwowo Liam i spiorunował wzrokiem biednego Matta.

-Ej chłopaki luzik, przecież on tylko się tak śmiał.-powiedziała na reszcie Lucy.

-Jasne, tylko żartował.-przyznał Luke i spojrzał smutnym wzrokiem na  Liama.

Aha? To było dziwne. Nie sądziłam, że chłopaki mogą nie znać się na żartach...

***

Siedzimy u Luke już z dobrą godzinę,  no chociaż ja trochę dłużej, ale to tam swoją drogą. Jest naprawdę super atmosfera. Rozmawiamy na różne, luźne tematy. Liam cały czas opowiada jakieś kawały, przez co śmieję się do rozpuku. Brzuch boli mnie już niemiłosiernie, ale co na to poradzić, że chłopak umie rozbawić towarzystwo.

-Oooo, a znacie to!  Nauczycielka od religii pyta Jasia: co robimy, gdy jest post? Komentujemy i dajemy lajka, haha.-skończył i zaczął się śmiać, a wraz z nim cała grupa.

-A to, znacie?-już miał opowiadać, gdy przerwał mu Luke.

-Dobra, wystarczy już tych sucharów. Może obejrzymy jakiś film?-zaproponował Luke.

-Ej twierdzisz, że nie umiem opowiadać kawałów, dzięki wiesz.-oburzył się.

-Nie. Luke ma racje. To co oglądamy?-spytał, potwierdzając słowa Luke, Matt.

Nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć Luke stwierdził:

-Horror.

Że co?

Ja i dziewczyny spojrzałyśmy na niego, jak na chorego psychicznie.

-O świetny pomysł.-zaśmiali się chłopaki.

-To jaki? Obecność, TO, czy Annabelle?-wymieniał, Matt.

-Słabe i przereklamowane.-stwierdził Liam.

-To może, Amityville?-odezwał się Luke.

-O to jest dobre.-chłopaki odpowiedzieli łącznie.

Dobre to znaczy , co?

-O nie! Nic z tego, żaden horror!-krzyknęła, Lucy.

-Właśnie.-poparła ją Bella.

-Ale nikt nie pytał was o zdanie, dziewczyny. Oglądamy horror, Luke szykuj popcorn.-oznajmił Matt.

Świetnie...

Jak zwykle, stanęło na ich zdaniu. Po chwili Liam szukał już owego filmu w internecie, a Luke zajął się robieniem prażonej kukurydzy.

-Okej, mam.-odparł Liam, kiedy udało mu się załączyć horror.

-Ja też.-dodał Luke, który wrócił do nas z miską popcornu.

-To co zaczynamy?-zapytał Matt, gasząc światło.

-Aaa.-pisnęła Luc.

-Spokojnie, jeszcze się nawet nie zaczęło,  a ty już piszczysz.-zaśmiał się Luke.

-Cicho siedź. Matt zapal to światło.-poprosiła swojego ukochanego, moja przyjaciółka.

-Nie ma opcji.-stwierdził i wrócił na miejsce.

Kiedy już wszyscy byliśmy przygotowanie, chłopcy włączyli film.

Luke siedział bardzo blisko mnie, zresztą wszyscy byliśmy mocno ściśnięci na tej kanapie. Mam nadzieję, że jakoś uda mi się przeżyć ten film, nienawidzę całym sercem horrorów. Dlatego nigdy ich  nie oglądam. Mam ochotę zabić Luka za ten fatalny pomysł.

 Ughhh.

***

Tak jak myślałam. Każdy horror zaczyna się spokojnie. Dopiero później się zaczyna.

 Boże co ja tu robię? 

To jest straszne, nie oglądajcie tego!

Załuję, że się na to zgodziłam.

Czy ktoś tu tak jak ja boi się takich filmów?

-Aaa, o Jezu.-powiedziałam, gdy zza ściany wyskoczył jakiś stwór.

-No co ty boisz się? Przecież to wcale nie jest straszne.-stwierdził Luke.

-Nie jest?-zapytałam.

-Przecież, to jest straszne. O zobacz.-dodałam i zakryłam oczy.

-Oj, kochana. Chodź tu.-przysynął się jeszcze bliżej i ogjął mnie ramionami.

Od razu wtuliłam się w niego, niczym mała małpka. Za to Luke wziął w rękę garść popcornu.

Jak on może tak spokojnie sobie jeść, gdy tam dzieją się takie rzeczy.

Co jest grane? 

Mam wrażenie, że tylko my, dziewczyny się tutaj stresujemy. Chłopaki biorą to na luzie.

-Boże.-wyszeptałam.

-A wiesz, że to jest oparte na faktach.-powiedział mi na uch Luke.

-Cooo?!-krzyknęłam głośno.

-Cicho.-uciszali mnie Matt i Liam.

-Żartujesz?-zapytałam z nadzieją.

-Nie.-oznajmił spokojnie.

-Po co wybrałeś taki film?-zaciekawiłam się.

-Żebyś się do mnie poprzytulała.-pocałował mnie w głowę.

O Matko...

***

-Dzięki, że przyszliście.-powiedział zadowolony Luke, który żegnał wszystkich prz drzwiach.

-Było super, częściej musimy to robić.-odparł podekscytowany Liam.

-No chyba nie.-spojrzała na niego Bell.

-Oj nie bylo tak źle, przynajmniej mogliśmy się poprzytulać.-stwierdził, na co moja siostra zafundowała mu kuksańca w bok.

-No.-zaśmiał się.

-Bell, nasz taksówka już jest.-powiedziałam, kiedy pojazd zatrzymał się na posesji Luka.

-Dobrze, to co my lecimy.-oznajmiła moja siostra, żegnając się soczystym buziakiem ze swoim chłopakiem.

Tak, przyznali się...

-To pa.-powiedział Luke i mrugnął do mnie okiem, na co zachochotałam.

Podeszłyśmy do żółtej taksówki i już po chwili byłyśmy w środku. Bella powiedziała kierowcy adres i ruszyliśmy w kierunku naszego domu.

Widziałam jak cała paczka machała nam na pożegnanie, dlatego również podniosłam rękę i odmachałam.

-Wytłumaczysz mi może, co to było w kuchni?-zapytała moja siostra, kiedy zniknęłyśmy z pola widzenia naszym znajomym.

-Ja... nic.-stwierdziłam.

-Vivian, to nie jest chłopak dla ciebie.-powiedziała krótko.

-Dlaczego tak mówisz, nawet go nie znasz.-oburzyłam się.

-Znam, przestań się z nim zadawać.-poprosiła przybita.

-Nie.-zdenerwowałam się.

-Dlaczego?-zapytała Bella.

-Bo go kocham!-krzyknęłam.

Moja siostra otworzyła buzię ze zdziwienia, już miała coś powiedzieć, gdy odezwał się kierowca:

-Jesteśmy. Należy się dwadzieścia pięć dolarów.

-Proszę.-odparła Bell i podała należne pieniądze, kierowcy.

Wyszłyśmy szybko z taksówki, przynajmniej ja. Mam dość rozmowy z Bell na dzień dzisiejszy.

-Zaczekaj!-zawołała do mnie, gdy byłam przy drzwiach.

-On cie zrani.-stwierdziła.

-Przestań, jak możesz?-zapytałam.

Jest mi przykro i to bardzo. Nie spodziewałam się tego po mojej siostrze. Myślałam, że się wspieramy, a ona...

-Wspomnisz moje słowa.-dodała, gdy weszłam do domu.

Byłam w szoku, gdy zastałam na krześle mamę. Nie sądziłam, że będzie w domu, ale jest tu

-Cześć mamo.-powiedziałam szybko i ruszyłam szybkim krokiem do góry po schodach.

-Zaczekaj.-zatrzymała mnie.

-Bella zostaw nas same.-zwróciła się do mnie.

-Ale, mamo?-zaczęła protestować.

-Idź do siebie.-poprosiła.

Moja siostra zrezygnowana, poszła do swojego pokoju.

-Dzwonili ze szkoły.-zaczęła spokojnie.

-Tak?-zdziwiłam się.

Przecież, dobrze się uczę...

-Tak. prosili, żebym napisała ci usprawiedliwienie z poniedziałku. Podobno źle się poczułaś i cię odebrałam tylko niestety nie przypominam sobie tego faktu.-złapała się za głowę.

O nie! 

-Mamooo.-powiedziałam płaczliwie.

-Nie. Mam nadzieję, że to ostatni raz. Spodziewałam się tego po każdym, ale po tobie. Co się dzieję Vivian. Myślałam, że nigdy nie zrobisz czegoś takiego. A ty wracasz coraz później do domu, wychodzisz na imprezy w środku tygodnia, pijesz.-zaczęła mi wymieniać.

-To nie była impreza. Tylko zwykła posiadówka.-broniłam się jak mogłam, ale nie na wiele się to zda.

-Nie ważne. Czy to przez tego chłopaka?-zapytała.

-Co? Nie.-zaprzeczyłam.

-Zmieniasz się, on cię zmienia. Dlatego ograniczam wasz kontakt.-oznajmiła.

-Mamo, nie możesz.-w moich oczach zebrały się łzy.

-Mogę i zrobię to. Zawiodłaś mnie...

___________________________________________

Witam Kochani ❤️
Mamy dziś bardzo długi rozdział 😘.
Jak Wam się podobał? Jak myślicie, Vivian posłucha mamy i siostry?
Koniecznie piszcie.

Komentujecie i głosujecie 🤩
Widzimy się w niedzielę 😊

Buźki 😘
Dobrego wieczoru 🌷💞














Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro