Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział trzydziesty siódmy


Gdy obudziłam się, czułam się zdecydowanie lepiej, dziwna pustka w sercu trochę mi odpuściła. Postanowiłam od razu spełnić prośbę Friggi. Teleportowałam się na miejsce i ruszyłam w głąb starego placu. Nie było tu zbyt wielu ludzi, większość ludzi opłakiwała królową w swoich domostwach. Z każdym krokiem czułam się coraz dziwniej. Do moich uszu dobiegała jakaś tajemnicza melodia, ale nigdzie nie widziałam żadnych grajków. Po chwili przed oczami zaczęły mi się przemykać pewne obrazy tańczących d tej muzyki ludzi. Krążyłam tak wkoło ciągle napadana przez dziwne wizje. Przez to całe zamieszanie nagle wpadłam na młodą, rudowłosą dziewczynę. Przeprosiłam szybko i przypatrzyłam się jej... Wyglądałam strasznie znajomo. Również mnie zmierzyła wzrokiem, a następnie rozpromieniła się.

- Pani radość! Wróciłaś! - krzyknęła radośnie.

- Czekaj... - Zaczęłam szukać w głowie tej tajemniczej osoby. Dostałam krótkiej wizji, w której ona, jako mała dziewczynka, tańczyła wśród tłumu. - Elena? - zapytałam, przyglądając jej się jeszcze uważniej. - To ty!

- Od tamtego wieczoru czekałam, aż się pojawisz! - pisnęła szczęśliwa.

- Wieczoru? - zapytałam zbita z pantałyku.

- Nie przypominasz sobie? - Spojrzała na mnie smutno. - Uprzedzano mnie, że nic nie pamiętasz, ale nie mogłam w to uwierzyć...

- Słucham?

- Dostałam przesyłkę od strażnika z listem. Proszę, weszłabyś na chwilkę do mnie do domu? Musze ci coś dać - odparła łagodnie.

Przytaknęłam i ruszyłyśmy. Droga nie była daleka. Poczekałam w miło urządzonym saloniku, a dziewczyna przyniosła mi pokrowiec od instrumentu. Ponagliła mnie delikatnie, więc otworzyłam go i ujrzałam białe skrzypce...

- Przykro mi, ale nie mogę tego przyjąć - odparłam od razu, jak się zorientowałam od kogo one są.

- Należą przecież do ciebie, a po za tym jemu naprawdę na tym zależy - powiedziała błagalnym tonem, łapiąc mnie za lekko drżące dłonie.

- Nie wiesz, co mi zrobił...

- Nie wiem, masz rację, ale jestem pewna, co kiedyś przez niego czułaś. Tylko stań na rynku i zagraj. Wiesz, co to? - zapytała, pokazując naszyjnik w kształcie skrzypiec. - To od ciebie. Byłaś wtedy z nim i nie przeszkadzało ci to. Bawiłaś się świetnie przy jego boku.

Uśmiechnęła się, co odwzajemniłam lekko. Wyszłam z domu i po chwili zastanowienia stanęłam na środku rynku. Wyjęłam instrument z pokrowca, przyłożyłam go do ramienia i zaczęłam grać tamtą melodię. Z początku była wolna, ale nabierała na skoczności. Zamknęłam oczy i ujrzałam ten sam rynek, ale innego dnia. Dzieci zaczynały tańczyć razem ze mną, a do nas dołączali dorośli. Grałam co raz pewniej i weselej. Nieświadomie uśmiechnęłam się na ten widok. Grałam tak i przeżywałam tamten wieczór od nowa. Nagle doszło do momentu, gdy spojrzałam na kłamcę. Uśmiechał się szczerze w moją stronę. Aż dziwne. Nagle zniknął, a następnie pojawił się tuż przede mną. Zaczął tańczyć z innymi, aż dotarł do mnie. Nagle ktoś przypadkiem mnie potrącił i musnęłam jego w usta. Poczułam coś dziwnego i otworzyłam oczy. Moje serce chciało dotrzeć do czegoś, za czym tęskni... do Lokiego. Jakbym dostała olśnienia pobiegłam do gospody, pakując na szybko, rzeczy i jak burza wbiegłam na miejsce spotkania knującego ludu. Spojrzeli na mnie poniekąd jak na wariatkę.

- Zgadzam się! - powiedziałam zasapana.

- Idealnie! - wykrzyknął uradowany Thor. - No, to jutro będziesz eskortowała nasz statek na tej swojej desce. - Gdy zobaczył moją niewinną minę, dodał: - Dobrze wiem, że ją wzięłaś. Jak wypadniemy, to poprowadzisz go magią do momentu, gdy się zorientują, a jak to się stanie, dołączysz do nas.

- No luz - odparłam i dosiadłam się. Omawialiśmy dalszą część planu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro