Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział siódmy


Często w takich chwilach po prostu improwizowałam, więc teraz też miałam taki zamiar. Skrzypce były jak głos człowieka, można było wszystko. Zaczęłam grać powoli, ale głośno, by zwrócić na siebie uwagę, co się udało. Uśmiechnęłam się do tłumu i zaczęłam grać skoczniej tak, by można było tańczyć w rytm mojej muzyki, co zaczęłam robić. Z niewiadomych przyczyn za mną podążała ledwo widoczna srebrna mgiełka. Moja muzyka przyciągała coraz więcej osób, a ja zaczęłam zachęcać dzieci do tańca i wygłupów, co przyjęły z wielką aprobatą. Skakały wraz ze mną i zaciągały swoich rodziców do zabawy. Z wielkim uśmiechem patrzyłam jak reszta ludzi się wkręca. Do melodii dołączyli się jeszcze inni uliczni muzycy i zgraliśmy się idealnie. Było normalnie jak w jakimś filmie. Wszyscy się śmiali, integrowali, poznawali się na nowo. Nawet staruszkowie się włączyli do zabawy. Bardzo dużo tańczyłam z małą rudowłosą dziewczynką z bardzo szerokim uśmiechem. Nawet nie wiem, czy nie przypadkiem to ona nie zaczęła pierwsza ze mną tańczyć. Nawiązałyśmy taką jakby więź. Zauważyłam, że tylko jedna osoba się nie bawi. Książę Asgardu, oczywiście. Myślałam, że będzie patrzył na wszystko z zażenowaniem, ale miał uśmiech na ustach i to taki miły! Nagle zniknął w zielonej mgle. Zdezorientowana odwróciłam się, bo może był gdzieś w tłumie, a on zmaterializował się tuż przede mną. Spojrzał mi głęboko w oczy, a następnie uśmiechnął się szeroko i szczerze. Wesoła zachęciłam go do tańca i tak się zaczęło. Mieliśmy tańczyć jakby w parze, ale nie dane nam to było, bo ciągle ktoś nas zabierał. Jednak znaleźliśmy się w najmniej oczekiwanym momencie. Nagle ktoś popchnął mnie na niego tak, że przypadkiem musnęłam jego usta. Zarumienieni odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Skończyłam grać, ale ludzie bawili się dalej przy muzyce innych. Spojrzałam na towarzysza i pokazałam na migi żebyśmy się już zbierali. Zgodził się i wymknęliśmy się niepostrzeżenie. Wzięliśmy rzeczy i już chcieliśmy wracać do pałacu, gdy ktoś nas zatrzymał.

- Pani Radość! - Odwróciłam się i ujrzałam tę małą rudowłosą dziewczynkę. Zatrzymałam się i przykucnęłam, by być na wysokości jej oczu. Zabawnie mnie nazwała, ale w końcu jest dzieckiem.

- Tak, malutka? - Uśmiechnęłam się do niej szeroko.

- To dla ciebie! - Założyłam mi śliczny wianek z pięknych błękitnych asgardzkich kwiatów.

- Dziękuję! - pisnęłam mile zaskoczona. - Jak masz na imię?

- Elena - wyznała, bujając się nieśmiało. Była taka urocza!

- Elenko, też coś dla ciebie mam - powiedziałam i wyczarowałam dla niej mały wisiorek o abstrakcyjnym kształcie skrzypiec. - Żebyś o mnie pamiętała.

- Zapamiętam - odpowiedziała słodkim, dziecięcym tonem.

- Dobrze, leć się bawić!

- Do widzenia! - zawołała, biegnąc do tłumu.

Ja natomiast stałam i udałam się z Lokim do pałacu. Nastąpił jakiś postęp w naszej relacji, bo trochę rozmawialiśmy. Kolega odprowadził mnie pod samą komnatę. Było już ciemno za oknami, a światło pochodni sprawiało niesamowity klimat, korytarz wydawał się teraz bardzo tajemniczy. Stanęłam przed moimi drzwiami i odwróciłam się do księcia przodem.

- Dziękuję, Loki. To był wspaniały dzień.

- Drobiazg - mruknął cicho.

- Wiesz, miałam wrażenie, że dzisiaj pierwszy raz się naprawdę szczerze uśmiechnąłeś.

- Zdawało ci się... - burknął, ale miałam wrażenie, że się lekko zarumienił.

- Dobranoc. - Zaśmiałam się i po chwili wahania pocałowałam go w policzek. Chłopak dotknął go i spojrzał na mnie przerażony.

- Przepraszam... - szepnął lekko zmartwiony.

- Nie masz za co... - odpowiedziałam, trochę go nie rozumiejąc.

- Chodziło mi o uśmiech - dopowiedział szybko. - Kłamałem. To był mój najszczerszy uśmiech w życiu. Tak naprawdę, to ty nim chyba jesteś - powiedział, odwracając wzrok, a po tym szybko uciekł do swojej komnaty. Zszokowana jego wyznaniem padłam na łóżko. Próbowałam zrozumieć, co teraz czułam i czy mogę czuć coś więcej, wiedząc, co się zdarzy na dwie doby...  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro